Zdecydowanie za szybko się wszystko kręciło. Jeszcze pół godziny temu nie podejrzewał, że to będzie to spotkanie, które zapoczątkuje... No właśnie, co takiego? Czyyy oni już są razem? Jak to wygląda? Jak się załatwie... takie sprawy? Nie wiedział, jak to dalej wygląda. Będzie chyba musiał się domyślić i porozmawiać na ten temat z Keniem. Albo Montym. Daza się bał - Daz był bardzo specyficzny i jego lepiej było nie pytać o tego typu rzeczy... Tak, czy siak, jeśli sa, nie dojdzie do wniosku, co ma teraz zrobić i jak się zachowywać, pewno zapyta się któregoś z kumpli. Albo... Albo nie. Najlepiej było porozmawiać o tym tu i teraz. Ot tak, po prostu.
- Możesz mi powiedzieć, co przechodziłaś, jeśli chcesz... - powiedział, siląc się na spokojny ton głosu. Co wcale takie łatwe nie było w tym momencie. Ale próbował być spokojny, bo nie chciał, by i Ana czuła niepokój przez jego zachowanie. Zresztą - czemu mieliby się denerwować? Nie robili przecież nic złego.
Gdy tak zerkał na dziewczynę, nie mógł się powstrzymać. Znów się schylił, by złożyć na jej ustach pocałunek. Tak, bez żadnego ostrzeżenia w tym momencie. Już zdążył się stęsknić za jej miękkimi wargami. Gdy ją puścił, objął ją mocniej ramionami. Odchrząknął cicho.
- To co teraz? Wiesz, z nami?
Ana & Minkyu - Jarmak Zimowy w Hogsmeade
-
Wiek:
17Data:
01 cze 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,Zamożność:
SkromnyStan cywilny:
Z Aną Carrow - Posty: 75
- Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25
I did something bad.
Should I just confess everything now?
-
Wiek:
17Data:
24 mar 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
-Różdzka:
Zamożność:
zamożnyStan cywilny:
singiel - Posty: 72
- Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38
Co dalej? No właśnie. Nie miała w tej sprawie zielonego pojęcia! Jedyne co jej przyszło do głowy, to wspomnienia opowieści braci, którzy z zadowoleniem wspominali swoje podboje. Musiała przyznać, że teraz dopiero rozumiała te ich roztargnienia. To wszystko...to było to! Tęsknota za głosem, twarzą...ciepłem. Dopiero teraz zrozumiała co się z nią działo. Zakochała się? Czyżby to było to? Nie wiedziała jeszcze, jedynie się domyślała. Niespodziewany pocałunek był pieczęcią na wszystko, to co nią targało. W końcu odetchnęła ze spokojem uprzednio odwzajemniając pocałunek, jednocześnie uśmiechając się delikatnie gdy tylko się oderwali od siebie. Na pytanie skinęła głową i nieco chrząknęła.
- Czułam się dziwnie...wtedy gdy pierwszy raz zapytałeś mnie o Jupitera...a ja o Twoją bliznę. Już wtedy czułam, że coś się dzieje między nami...takie...dziwne uczucie. Nie mogłam spać, jak zasnęłam śniłeś mi się niejednokrotnie. A gdy Ciebie widziałam...nie mogłam przejść obojętnie nie spoglądając chociaż na chwilę w Twoją stronę.
Zaśmiała się lekko pod nosem na wspomnienia nieco znów rumieniąc się z zakłopotania.
- Bałam się...bałam się, że tylko ja to czuję.
Przyznała zmieszana przenosząc na niego wzrok. Wtulając się bardziej w jego ramiona. Co dalej? Co z nimi? To chyba było oczywiste...tak przynajmniej sądziła.
- Szczerze to em...chyba...jeśli chcesz...możemy być razem. Ale jeśli chcesz...wiesz, nie jest łatwo być z wężoustą...
Dodała ostrzegawczo by wiedział w co się wplątuje. Nie chciała by potem żałował.
- Czułam się dziwnie...wtedy gdy pierwszy raz zapytałeś mnie o Jupitera...a ja o Twoją bliznę. Już wtedy czułam, że coś się dzieje między nami...takie...dziwne uczucie. Nie mogłam spać, jak zasnęłam śniłeś mi się niejednokrotnie. A gdy Ciebie widziałam...nie mogłam przejść obojętnie nie spoglądając chociaż na chwilę w Twoją stronę.
Zaśmiała się lekko pod nosem na wspomnienia nieco znów rumieniąc się z zakłopotania.
- Bałam się...bałam się, że tylko ja to czuję.
Przyznała zmieszana przenosząc na niego wzrok. Wtulając się bardziej w jego ramiona. Co dalej? Co z nimi? To chyba było oczywiste...tak przynajmniej sądziła.
- Szczerze to em...chyba...jeśli chcesz...możemy być razem. Ale jeśli chcesz...wiesz, nie jest łatwo być z wężoustą...
Dodała ostrzegawczo by wiedział w co się wplątuje. Nie chciała by potem żałował.
-
Wiek:
17Data:
01 cze 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,Zamożność:
SkromnyStan cywilny:
Z Aną Carrow - Posty: 75
- Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25
Gdy jej słuchał, miał dziwne wrażenie, że dziewczyna była w nieco gorszej sytuacji, niż on. On chyba nieco później ogarnął, że ta Gryfonka go do siebie porzyciąga w nieco inny sposób, niż każda inna dziewczyna do tej pory. To w pewnym stopniu było nawet zabawne, trzeba rzec - bo na początku naprawdę nie wiedział, co się dzieje. Kompletnie. I teraz mógł się z tego śmiać - ale wcześniej wyprowadzało go to z równowagi trochę bardziej niż powinno. Ale jednocześnie świadomość tego, że nie był jedyny trochę go uspokajała. Oczywiście, trochę mu się głupio zrobiło, gdy Ana faktycznie powiedziała mu co czuła - ale w jakiś sposób mógł się z nią utożsamić. Tu i teraz.
- Miałem podobnie... Może od naszego drugiego spotkania, ale miałem podobnie. Dopiero niedawno stwierdziłem, że to chyba jednak jest coś więcej, więc... - z nienacka nachylił się i przytulił do siebie dziewczynę, chowając twarz w jej ramieniu. Odetchnął cicho i powiedział prosto w jej płaszcz - przez co można było go nieco ciężej rozumieć. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałem, że mnie odrzucisz.
Bo chyba nikt nie chce być odrzucony od osoby, która jest dla Ciebie ważniejsza, prawda? To nie miałoby wtedy najmniejszej przyszłości... A to byłoby ciężkie do przeżycia. Ot tak, po prostu. Odsunął się po dłuższej chwili i spojrzał na nią z ciepłem w oczach. Zaśmiał się pod nosem.
- Widzisz... Czułem to samo. Że nie ma co próbować. W końcu kto chciałby być z przeklętym chłopakiem? - mruknął nieco melancholijnie, ale prawdziwie. Nie raz tak o sobie mówił. Przez tę bliznę miał nieco utrudnione życie. Ale może teraz, naładowany pozytywną energią - i odwagą - dałby radę jednak odezwać się do poleconego łamacza klątw? Trochę nadal się tym zastanawiał, czy aby na pewno powinien aż tak sprzeciwić się matce... Szybko przymknął powieki i pokręcił głową. To nie było miejsce by się nad tym zastanawiać.
Jej słowa wywołały uśmiech na jego twarzy. Oczywiście, że chciał! Jeśli by nie chciał, to by jej nic nie mówił. Przechylił głowę w bok, unosząc znów dłoń i wpierw łagodnie przesuwając opuszką wskazującego palca po jej nosie, by zaraz znów otulić dłonią jej policzek.
- Jakiekolwiek mnie trudności czekają, na pewno sobie z nimi poradzę. - zaraz jednak uśmiechnął się jednym kącikiem ust, nachylając się do jej ucha i szepnął. - Byleby Jupiter nie siedział z nami w sypialni. - mruknął cicho, nieco rozbawionym tonem głosu i musnął ustami policzek dziewczyny.
- Miałem podobnie... Może od naszego drugiego spotkania, ale miałem podobnie. Dopiero niedawno stwierdziłem, że to chyba jednak jest coś więcej, więc... - z nienacka nachylił się i przytulił do siebie dziewczynę, chowając twarz w jej ramieniu. Odetchnął cicho i powiedział prosto w jej płaszcz - przez co można było go nieco ciężej rozumieć. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałem, że mnie odrzucisz.
Bo chyba nikt nie chce być odrzucony od osoby, która jest dla Ciebie ważniejsza, prawda? To nie miałoby wtedy najmniejszej przyszłości... A to byłoby ciężkie do przeżycia. Ot tak, po prostu. Odsunął się po dłuższej chwili i spojrzał na nią z ciepłem w oczach. Zaśmiał się pod nosem.
- Widzisz... Czułem to samo. Że nie ma co próbować. W końcu kto chciałby być z przeklętym chłopakiem? - mruknął nieco melancholijnie, ale prawdziwie. Nie raz tak o sobie mówił. Przez tę bliznę miał nieco utrudnione życie. Ale może teraz, naładowany pozytywną energią - i odwagą - dałby radę jednak odezwać się do poleconego łamacza klątw? Trochę nadal się tym zastanawiał, czy aby na pewno powinien aż tak sprzeciwić się matce... Szybko przymknął powieki i pokręcił głową. To nie było miejsce by się nad tym zastanawiać.
Jej słowa wywołały uśmiech na jego twarzy. Oczywiście, że chciał! Jeśli by nie chciał, to by jej nic nie mówił. Przechylił głowę w bok, unosząc znów dłoń i wpierw łagodnie przesuwając opuszką wskazującego palca po jej nosie, by zaraz znów otulić dłonią jej policzek.
- Jakiekolwiek mnie trudności czekają, na pewno sobie z nimi poradzę. - zaraz jednak uśmiechnął się jednym kącikiem ust, nachylając się do jej ucha i szepnął. - Byleby Jupiter nie siedział z nami w sypialni. - mruknął cicho, nieco rozbawionym tonem głosu i musnął ustami policzek dziewczyny.
I did something bad.
Should I just confess everything now?
-
Wiek:
17Data:
24 mar 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
-Różdzka:
Zamożność:
zamożnyStan cywilny:
singiel - Posty: 72
- Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38
Czy w gorszej? Wszystko możliwe, na pewno nie była świadoma tego, co się działo między nimi. Domyślała się, podejrzewała...ale by mieć pewność...nie, tego nie miała do teraz.
- Z naszego pierwszego spotkania pamiętam tylko jak zemdlałam.
Zaśmiała się pod nosem bo jednak coś w tym było. Wspomnienia jakie do niej wracały wówczas były jak przez mgłę. Wiedziała, że wówczas był przy niej...odwiedzał ją i czuwał do czasu aż odzyskała przytomność. Potem bywał sporadycznie jakby nie chciał być nachalny...tak czy inaczej był przy niej gdy inni po prostu o niej zapomnieli.
- Widać, oboje obawialiśmy się tego samego. W szkole nikt prócz Rhi nie wie o moim darze...nawet moi rodzice nie wiedzą. Bałam się, jak Ty zareagujesz na to...a teraz...teraz jestem szczęśliwa i spokojna.
Przyznała bo jednak taka była prawda. Bała się, reakcji Minkyu, bała się tego jak zareaguje na to wszystko. Teraz wszystko było inne, wszystko się zdecydowanie poukładało po jej myśli. Pozostawała w sumie kwestia powiadomienia o wszystkim no prawie...ojca. Słysząc jego słowa parsknęła pod nosem. Skąd ona to znała.
- Ty miałeś swoje bolączki i obawy o bliznę...której możesz się pozbyć...a ja...byłam przekonana, że nikt nie będzie chciał się ze mną trzymać, bo jestem wężousta. Takich jak ja unikają uważając, że jesteśmy potomkami Slytherina...a ja...ja po prostu taka jestem...owszem, większość mojej rodziny należała do nich ale nie jestem nimi...
Westchnęła pod nosem wtulając się w Minkyu jeszcze bardziej.
- Sypialnia będzie tylko nasza.
Zapewniła go śmiejąc się jednocześnie z nim. Cieszyła się, że to wszystko tak się ułożyło. Mogła w końcu poczuć się bezpiecznie i pewnie. Miała teraz u boku nie tylko Jupitera.
- Z naszego pierwszego spotkania pamiętam tylko jak zemdlałam.
Zaśmiała się pod nosem bo jednak coś w tym było. Wspomnienia jakie do niej wracały wówczas były jak przez mgłę. Wiedziała, że wówczas był przy niej...odwiedzał ją i czuwał do czasu aż odzyskała przytomność. Potem bywał sporadycznie jakby nie chciał być nachalny...tak czy inaczej był przy niej gdy inni po prostu o niej zapomnieli.
- Widać, oboje obawialiśmy się tego samego. W szkole nikt prócz Rhi nie wie o moim darze...nawet moi rodzice nie wiedzą. Bałam się, jak Ty zareagujesz na to...a teraz...teraz jestem szczęśliwa i spokojna.
Przyznała bo jednak taka była prawda. Bała się, reakcji Minkyu, bała się tego jak zareaguje na to wszystko. Teraz wszystko było inne, wszystko się zdecydowanie poukładało po jej myśli. Pozostawała w sumie kwestia powiadomienia o wszystkim no prawie...ojca. Słysząc jego słowa parsknęła pod nosem. Skąd ona to znała.
- Ty miałeś swoje bolączki i obawy o bliznę...której możesz się pozbyć...a ja...byłam przekonana, że nikt nie będzie chciał się ze mną trzymać, bo jestem wężousta. Takich jak ja unikają uważając, że jesteśmy potomkami Slytherina...a ja...ja po prostu taka jestem...owszem, większość mojej rodziny należała do nich ale nie jestem nimi...
Westchnęła pod nosem wtulając się w Minkyu jeszcze bardziej.
- Sypialnia będzie tylko nasza.
Zapewniła go śmiejąc się jednocześnie z nim. Cieszyła się, że to wszystko tak się ułożyło. Mogła w końcu poczuć się bezpiecznie i pewnie. Miała teraz u boku nie tylko Jupitera.
-
Wiek:
17Data:
01 cze 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,Zamożność:
SkromnyStan cywilny:
Z Aną Carrow - Posty: 75
- Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25
- Ja pamiętam, jak bardzo byłaś nieugięta, by się dowiedzieć czegoś o mojej bliźnie. O matko, dawno nie spotkałem kogoś tak upartego! - powiedział od razu, bo to, że zemdlała było jasne i nie musiał tego powtarzać. A on nikogo by nie zostawił bez przytomności, no halo. Nie rozumiał kompletnie osób, które by tak zrobiły. I gdzieś tam może też przez to właśnie zwrócił większą uwagę na dziewczynę? No i nie oszukujmy się.... przez węża. Na bank. Jupiter był niezwykle interesującą postacią w tej szkole. A to, że była wężousta kompletnie nie przeszkadzało chłopakowi. Czemu niby by miało? Ona chociaż nie chodziła z blizną na twarzy, która codziennie rano dawała się mocno we znaki.
Uśmiechnął się na jej słowa. To było takie... dziwne i miłe jednocześnie, świadomość, że ktoś mógłby być przy Tobie szczęśliwy. I spokojny. Szybko objął ją ramionami, wtulając dziewczynę w siebie i odetchnął cicho pod nosem. Sam się tak czuł.
- Postaram się, byś zawsze była przy mnie szczęśliwa i spokojna. Obiecuję Ci to. - nie zamierzał tego krzyczeć całemu światu. Jeszcze nie - to był dopiero zalążek związku i tego się trzymał, nie chciał po prostu zapeszać ani nic w ten deseń. Ciekawiło go tylko, czy Jupiter go słyszał... Już widział w swojej wyobraźni, jak kuca przed wężem i mówi mu, dosadnie, że Ana będzie przy nim szczęśliwa. Uniósł kącik ust w górę na samą myśl.
- Ludzie się boją nieznanego. Na początku na mnie też krzywo patrzyli, zwłaszcza kumple z dorma, kiedy codziennie rano musiałem czyścić łóżko z krwi, bo blizna się otwierała. Teraz są do tego przyzwyczajeni, albo przynajmniej udają i idą mi na rękę. Mam możliwość próby pozbycia się tej blizny, ale czy powinienem aż tak sprzeciwiać się matce...? Mówiłem Ci, to ona mi to zrobiła i nie wiem... Nie wiem. Muszę to przemyśleć. - po prostu się bał i tyle w temacie. - Ludzie nie znają Twojego daru, kojarzy się tylko ze Slytherinem... Zapewne to dlatego. Ale nie ma co im na siłę pokazywać, że jest inaczej. Jeśli czujesz się dobrze z tym, że to pozostaje Twoją tajemnicą, nie ma co tego zmieniać na siłę. - uśmiechnął się spokojnie, zmieniając szybko temat.
Słysząc jej ostatnie zdanie, chłopak spojrzał na nią nieco zaskoczony. To szło zdecydowanie za szybko i dopiero teraz się skapnął, co tak właściwie powiedział. Momentalnie się zawstydził, odchrząkując cicho i spróbując zebrać myśli. W końcu zaśmiał się nerwowo.
- Czy Jupiter już chce mnie zabić, czy jeszcze trochę?
Uśmiechnął się na jej słowa. To było takie... dziwne i miłe jednocześnie, świadomość, że ktoś mógłby być przy Tobie szczęśliwy. I spokojny. Szybko objął ją ramionami, wtulając dziewczynę w siebie i odetchnął cicho pod nosem. Sam się tak czuł.
- Postaram się, byś zawsze była przy mnie szczęśliwa i spokojna. Obiecuję Ci to. - nie zamierzał tego krzyczeć całemu światu. Jeszcze nie - to był dopiero zalążek związku i tego się trzymał, nie chciał po prostu zapeszać ani nic w ten deseń. Ciekawiło go tylko, czy Jupiter go słyszał... Już widział w swojej wyobraźni, jak kuca przed wężem i mówi mu, dosadnie, że Ana będzie przy nim szczęśliwa. Uniósł kącik ust w górę na samą myśl.
- Ludzie się boją nieznanego. Na początku na mnie też krzywo patrzyli, zwłaszcza kumple z dorma, kiedy codziennie rano musiałem czyścić łóżko z krwi, bo blizna się otwierała. Teraz są do tego przyzwyczajeni, albo przynajmniej udają i idą mi na rękę. Mam możliwość próby pozbycia się tej blizny, ale czy powinienem aż tak sprzeciwiać się matce...? Mówiłem Ci, to ona mi to zrobiła i nie wiem... Nie wiem. Muszę to przemyśleć. - po prostu się bał i tyle w temacie. - Ludzie nie znają Twojego daru, kojarzy się tylko ze Slytherinem... Zapewne to dlatego. Ale nie ma co im na siłę pokazywać, że jest inaczej. Jeśli czujesz się dobrze z tym, że to pozostaje Twoją tajemnicą, nie ma co tego zmieniać na siłę. - uśmiechnął się spokojnie, zmieniając szybko temat.
Słysząc jej ostatnie zdanie, chłopak spojrzał na nią nieco zaskoczony. To szło zdecydowanie za szybko i dopiero teraz się skapnął, co tak właściwie powiedział. Momentalnie się zawstydził, odchrząkując cicho i spróbując zebrać myśli. W końcu zaśmiał się nerwowo.
- Czy Jupiter już chce mnie zabić, czy jeszcze trochę?
I did something bad.
Should I just confess everything now?
-
Wiek:
17Data:
24 mar 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
-Różdzka:
Zamożność:
zamożnyStan cywilny:
singiel - Posty: 72
- Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38
Zaśmiała się pod nosem na jego słowa. Owszem, była nieugięta i wiedziała doskonale, że nie zawsze wszystko idzie tak, jak by się tego chciało. Nieugiętość nie zawsze była dobra ale ostatecznie wyszła jej na dobre prawda?
- Ale dopięłam swego.
Zaśmiała się wesoło bo naprawdę była dumna z tego, że nie odpuściła i co ważne...nie spławiła go. Obietnica tego, że będzie zawsze przy nim szczęśliwa i bezpieczna była tylko tym, czego oczekiwała w końcu każda kobieta, chce być szczęśliwa i bezpieczna u boku swego partnera. Tak też i ona tego oczekiwała po nim. Na całe szczęście nie musiała się tym martwić bo faktycznie czuła i wiedziała, że jej nie skrzywdzi.
- Wiem, jednak nie powinni reagować złością, nienawiścią i w ogóle niechęcią. Nie znając czegoś nie powinno się reagować złością i wrogością.
Westchnęła pod nosem. Rozmowa zeszła na temat blizny i możliwości zdjęcia klątwy. Ujęła go za dłonie i pokręciła głową.
- Nie możesz się poddawać. Będę przy Tobie jeśli tego będziesz chciał. Nie zostawię Ciebie, tak jak Ty nie zostawiłeś mnie. Jesteśmy w tym razem pamiętaj.
Dodała z uśmiechem i pewnością w głosie nie żartowała, jeśli chciał się sprzeciwić ona była gotowa go wspierać. Jego pocieszenia i pewność z jaką ją przekonywał dodawała jej sił. Uśmiechnęła się lekko. Musiała podjąć decyzję, wystarczyło tylko podjąć odpowiednie kroki o ile była tego gotowa.
- Jupiter śmieje się z nas. Twierdzi, że wszystko słyszał i jeśli spróbujesz chociaż pomyśleć o skrzywdzeniu mnie...
Urwała i parsknęła sycząc w stronę Jupitera co mogło dość dziwnie wyglądać.
- Uprzedziłam, że nie radzę wykonywać mu planu w razie czego bo inaczej go wypatroszę.
Powiedziała ze śmiechem. Oczywiście, przemilczała słowa jakie powiedział waż, ale o tym mógł się domyśleć sam. Dla niej liczyło się to, że był z nią i przy niej.
- Na razie mówi, że jesteś bezpieczny. Nie masz się czego obawiać.
Przyznała rozbawiona.
- Ale dopięłam swego.
Zaśmiała się wesoło bo naprawdę była dumna z tego, że nie odpuściła i co ważne...nie spławiła go. Obietnica tego, że będzie zawsze przy nim szczęśliwa i bezpieczna była tylko tym, czego oczekiwała w końcu każda kobieta, chce być szczęśliwa i bezpieczna u boku swego partnera. Tak też i ona tego oczekiwała po nim. Na całe szczęście nie musiała się tym martwić bo faktycznie czuła i wiedziała, że jej nie skrzywdzi.
- Wiem, jednak nie powinni reagować złością, nienawiścią i w ogóle niechęcią. Nie znając czegoś nie powinno się reagować złością i wrogością.
Westchnęła pod nosem. Rozmowa zeszła na temat blizny i możliwości zdjęcia klątwy. Ujęła go za dłonie i pokręciła głową.
- Nie możesz się poddawać. Będę przy Tobie jeśli tego będziesz chciał. Nie zostawię Ciebie, tak jak Ty nie zostawiłeś mnie. Jesteśmy w tym razem pamiętaj.
Dodała z uśmiechem i pewnością w głosie nie żartowała, jeśli chciał się sprzeciwić ona była gotowa go wspierać. Jego pocieszenia i pewność z jaką ją przekonywał dodawała jej sił. Uśmiechnęła się lekko. Musiała podjąć decyzję, wystarczyło tylko podjąć odpowiednie kroki o ile była tego gotowa.
- Jupiter śmieje się z nas. Twierdzi, że wszystko słyszał i jeśli spróbujesz chociaż pomyśleć o skrzywdzeniu mnie...
Urwała i parsknęła sycząc w stronę Jupitera co mogło dość dziwnie wyglądać.
- Uprzedziłam, że nie radzę wykonywać mu planu w razie czego bo inaczej go wypatroszę.
Powiedziała ze śmiechem. Oczywiście, przemilczała słowa jakie powiedział waż, ale o tym mógł się domyśleć sam. Dla niej liczyło się to, że był z nią i przy niej.
- Na razie mówi, że jesteś bezpieczny. Nie masz się czego obawiać.
Przyznała rozbawiona.
-
Wiek:
17Data:
01 cze 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,Zamożność:
SkromnyStan cywilny:
Z Aną Carrow - Posty: 75
- Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25
Mink parsknął śmiechem na jej słowa. No, tego nie mógł jej odmówić. Faktycznie dopięła i to jeszcze w niezłym stylu. Jakby nie patrzeć, on też dopiął - powiedziała mu o byciu wężoustą, dlatego też nie pozostał jej dłużny i powiedział co chciała wiedzieć. Dla niego to nie była żadna tajemnica, mówiąc szczerze. Jeśli ktoś go zapytał, odpowiadał. I tyle. Ale skoro mógł dzięki temu coś więcej wyciągnąć... To po prostu skorzystał z okazji i tyle.
- Dopięłaś brawurowo, można rzec. - zaśmiał się, nie mogąc oderwać oczu od jej twarzy.
Wysłuchał jej słów i skinął głową powoli. Miała rację, ludzie nie powinni reagować złością czy nienawiścią. Mogli się bać, owszem, ale wtedy wystarczyło zapytać - jeśli po otrzymaniu wiadomości zwrotnej nadal się bałeś, miałeś do tego prawo. Jednak dopóki ktoś nie zrobił Ci krzywdy, czy był sens rzucać oszczerstwami, hejtować i działać w ten sposób? Minkyu wiedział, że niektórzy ludzie nie dbali o to, jak sie czuje ktoś inny. On tego nie pochwalał, ale ludzie nie byli jak on.. Westchnął cicho.
- Na razie zostawmy ten temat... Pomyślę. Pomyślę, co z nią zrobić. - mruknął cicho, odsuwając dłoń od twarzy dziewczyny i przesunął opuszkami palców po swojej bliźnie. Po chwili już bardzo łagodnie ściskał dłonie dziewczyny w swoich. Ucieszyły go jej słowa. Fajnie jest mieć kogoś, kto wspiera Cię... I jest kimś bliższym, niż przyjaciele. Bo wiedział, że zarówno kumple z dorma by go w tym wspierali, tak jak i Athena. Ale to coś innego.
Rozejrzał się dookoła, kierując spojrzenie na węża i zmrużył oczy.
- Jego niedoczekanie. Nie będzie miał okazji zrobić tego... co chce. Nie wiem, czy chcę wnikać w szczegóły. Tak czy siak... - rozejrzał się dookoła i dopiero po paru sekundach wrócił spojrzeniem do dziewczyny. - Idziemy dalej?
- Dopięłaś brawurowo, można rzec. - zaśmiał się, nie mogąc oderwać oczu od jej twarzy.
Wysłuchał jej słów i skinął głową powoli. Miała rację, ludzie nie powinni reagować złością czy nienawiścią. Mogli się bać, owszem, ale wtedy wystarczyło zapytać - jeśli po otrzymaniu wiadomości zwrotnej nadal się bałeś, miałeś do tego prawo. Jednak dopóki ktoś nie zrobił Ci krzywdy, czy był sens rzucać oszczerstwami, hejtować i działać w ten sposób? Minkyu wiedział, że niektórzy ludzie nie dbali o to, jak sie czuje ktoś inny. On tego nie pochwalał, ale ludzie nie byli jak on.. Westchnął cicho.
- Na razie zostawmy ten temat... Pomyślę. Pomyślę, co z nią zrobić. - mruknął cicho, odsuwając dłoń od twarzy dziewczyny i przesunął opuszkami palców po swojej bliźnie. Po chwili już bardzo łagodnie ściskał dłonie dziewczyny w swoich. Ucieszyły go jej słowa. Fajnie jest mieć kogoś, kto wspiera Cię... I jest kimś bliższym, niż przyjaciele. Bo wiedział, że zarówno kumple z dorma by go w tym wspierali, tak jak i Athena. Ale to coś innego.
Rozejrzał się dookoła, kierując spojrzenie na węża i zmrużył oczy.
- Jego niedoczekanie. Nie będzie miał okazji zrobić tego... co chce. Nie wiem, czy chcę wnikać w szczegóły. Tak czy siak... - rozejrzał się dookoła i dopiero po paru sekundach wrócił spojrzeniem do dziewczyny. - Idziemy dalej?
I did something bad.
Should I just confess everything now?
-
Wiek:
17Data:
24 mar 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
-Różdzka:
Zamożność:
zamożnyStan cywilny:
singiel - Posty: 72
- Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38
Oboje potrafili dopiąć swego i obojgu się to udało. Jej jak i jemu dzięki czemu teraz mieli wspólne wspomnienia, wspólne tematy. Cieszyła się z tego i to bardzo. Dzięki ich upartości i zawziętości Minkyu i ona mogli być teraz razem. Uśmiechnęła się wesoło nie puszczając go nawet na chwilę.
- Nie ważne jaką decyzję podejmiesz, zawsze będę z Tobą.
Obiecała bo nie ważne co i jak, dla niej mogło się walić nie wiadomo co i jak bardzo ale zawsze będzie u jego boku. Na wzmiankę o Jupiterze roześmiała się wesoło. No co jak co, ale na pewno nie dałaby nikomu skrzywdzić Minkyu nawet Jupiterowi nie ważne, czy byliby razem czy nie. Ana była osobą, która nie lubiła krzywdzić innych nie ważne czy to przyjaciel czy wróg, czy chociażby wróg, jej wroga.
- Oczywiście, że idziemy. Przecież nie będziemy tutaj tak stać.
Zgodziła się z uśmiechem na ustach. Przyjemnie się czuła w jego towarzystwie dzięki temu, że był szczery z nią i otwarty. Nie unikał i nie udawał, że wszystko jest tak jak powinno być...oboje wiedzieli, że ona jak i on mieli swoje problemy. Musieli sobie radzić, dzięki ich wytrwałości teraz mogli radzić sobie wspólnie wspierając się i podtrzymując na duchu.
- To gdzie teraz idziemy?
Zapytała zerkając z ciekawością.
- Nie ważne jaką decyzję podejmiesz, zawsze będę z Tobą.
Obiecała bo nie ważne co i jak, dla niej mogło się walić nie wiadomo co i jak bardzo ale zawsze będzie u jego boku. Na wzmiankę o Jupiterze roześmiała się wesoło. No co jak co, ale na pewno nie dałaby nikomu skrzywdzić Minkyu nawet Jupiterowi nie ważne, czy byliby razem czy nie. Ana była osobą, która nie lubiła krzywdzić innych nie ważne czy to przyjaciel czy wróg, czy chociażby wróg, jej wroga.
- Oczywiście, że idziemy. Przecież nie będziemy tutaj tak stać.
Zgodziła się z uśmiechem na ustach. Przyjemnie się czuła w jego towarzystwie dzięki temu, że był szczery z nią i otwarty. Nie unikał i nie udawał, że wszystko jest tak jak powinno być...oboje wiedzieli, że ona jak i on mieli swoje problemy. Musieli sobie radzić, dzięki ich wytrwałości teraz mogli radzić sobie wspólnie wspierając się i podtrzymując na duchu.
- To gdzie teraz idziemy?
Zapytała zerkając z ciekawością.
-
Wiek:
17Data:
01 cze 2006Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,Zamożność:
SkromnyStan cywilny:
Z Aną Carrow - Posty: 75
- Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25
Słowa Any spowodowały... Lekkie zakłopotanie u chłopaka, co można było dojrzeć na jego twarzy. Nie do końca wiedział, jak ma zareagować, mówiąc szczerze. Do tej pory było tak... no, normalnie, nazwijmy to. W sensie, nie dużo osób mówiło mu, że zawsze będzie przy nim, czy coś w ten deseń. A poza tym, inaczej to słyszeć od kumpli... Inaczej od dziewczyny. Wierd, on ma dziewczynę. Kenneth to umrze chyba, jak to usłyszy. Kto by się spodziewał?
Choi nie lubił nikogo krzywdzić. Był raczej za spokojnym rozwiązaniem spraw i nie lubił, gdy ktoś cierpiał. Nieważne, kto. Zresztą, on był pozytywnie nastawiony do wszystkich osób. Proste i logiczne, zatem nie chciał krzywdzić nikogo. Co prawda... Teraz miał kogoś, kogo nie zamierza pozwolić skrzywdzić innym osobom. I znów dotknęło go to dziwne uczucie. Matko, jak to się wszystko potrafi zmienić w przeciągu 15 minut!
- Dam Ci znać, jeśli do czegoś dojdę. Może uda się się tego cholerstwa w końcu pozbyć... Cóż, spróbować można. - powiedział spokojnie, kiwając w lekkim zamyśleniu głową.
Gdzie teraz mają iść? W sumie to nie wiedział.
- Przed siebie. Jest tu tyle rzeczy do zwiedzenia, że pewno nie starczy nam jeden dzień... Ale to nic. Zawsze możemy tutaj wrócić, prawda? - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach, kierując się w stronę dalszej części jarmarku. Tym razem chwycił dłoń Carrow, nie mając zamiaru jej puszczać w najbliższej chwili. Ot, chciał się nią po prostu nacieszyć, a popołudnie zapowiadało się rewelacyjnie.
/zt x2
Choi nie lubił nikogo krzywdzić. Był raczej za spokojnym rozwiązaniem spraw i nie lubił, gdy ktoś cierpiał. Nieważne, kto. Zresztą, on był pozytywnie nastawiony do wszystkich osób. Proste i logiczne, zatem nie chciał krzywdzić nikogo. Co prawda... Teraz miał kogoś, kogo nie zamierza pozwolić skrzywdzić innym osobom. I znów dotknęło go to dziwne uczucie. Matko, jak to się wszystko potrafi zmienić w przeciągu 15 minut!
- Dam Ci znać, jeśli do czegoś dojdę. Może uda się się tego cholerstwa w końcu pozbyć... Cóż, spróbować można. - powiedział spokojnie, kiwając w lekkim zamyśleniu głową.
Gdzie teraz mają iść? W sumie to nie wiedział.
- Przed siebie. Jest tu tyle rzeczy do zwiedzenia, że pewno nie starczy nam jeden dzień... Ale to nic. Zawsze możemy tutaj wrócić, prawda? - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach, kierując się w stronę dalszej części jarmarku. Tym razem chwycił dłoń Carrow, nie mając zamiaru jej puszczać w najbliższej chwili. Ot, chciał się nią po prostu nacieszyć, a popołudnie zapowiadało się rewelacyjnie.
/zt x2
I did something bad.
Should I just confess everything now?