Parkinson, zrzucona na łóżko spojrzała na niego z mieszaniną zaskoczenia i gniewu na twarzy. Wsłuchała się we wszystko, co powiedział Ezra. Nie śmiała mu przerywać, bo przecież widziała, jak bardzo był nabuzowany i jak bardzo ubodły go jej słowa. Jakby... po raz kolejny mogła zauważyć, jak nienormalny jest Travers. Jak myśli prostolinijnie, jak bardzo przyczepia się do danej rzeczy i jego światopogląs nie jest w stanie ogarnąć, że może być inaczej, że powinien patrzeć nieco szerzej...
Wytrzymywała wszystkiego jego słowa, wytrzymywała jego gniewne i nieco desperackie spojrzenia. Miała piękny przykład - po raz kolejny - rozwydrzonego bachora, który buntuje się przeciwko całemu światu, jak zabiera mu się zabawki. Nie mogła tego inaczej nazwać. Nie podobały jej się jego słowa, mówiąc szczerze - nie był dla niej zabawką, zakopane uczucia do niego zaczęły znów dawać o sobie znać, ale nie mogłą też dać od razu wejść sobie na głowę. Nie chciała - bardziej spodziewałaby się, że zrobi jedną rzecz, która nie podoba się chłopakowi - albo ktoś go okłamie znów, że coś zrobiła - i po raz kolejny straciłaby przypadkowo włosy. To nie byłoby normalne i nie powinno to tak wyglądać.
Nie zamierzała być własnością Traversa. On musiał to zrobić. Gdy już wyszedł, układała sobie w głowie, co powinna zrobić, przy okazji zbierając swoje rzeczy i ubierając się, by móc opuścić pomieszczenie. Oczywiście, że to nie było takie proste. Ona dobrze o tym wiedziała! Ale nie zamierzała dać sobie wejść na głowę.
/zt
Ezra i Iris - dzień po balu
-
Wiek:
17Data:
05 maja 2007Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
Uczeń VIPozycja w quidditchu:
PałkarzRóżdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywnaZamożność:
Bardzo bogatyStan cywilny:
Panna - Posty: 275
- Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32
~ * ~
~ * ~
~ * ~