Anthony "Tony" Cooper

Zablokowany
Wiek:
18
Data:
31 lip 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
STUDENT: Wydział Artystyczny (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
Tony Cooper
Posty: 3
Rejestracja: 24 cze 2024, 22:13

Anthony Jack
Cooper
INFORMACJE PODSTAWOWE

DATA URODZENIA: 31.07.2006

MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Dolina Godryka

GENETYKA: Brak

RÓŻDŻKA: 10 i 1/4 cala, cyprys, dość elastyczna, pióro feniksa

ORIENTACJA: Hetero

STAN CYWILNY: Kawaler

ZAJECIE: Student (od września)

DOM W SZKOLE: Gryffindor

WZROST: 187 cm

KOLOR WŁOSÓW: blond

KOLOR OCZU: niebieski

WYGLĄD: Rudy Pankow

CHARAKTERYSTYKA POSTACI
Na ogół osoba spokojna, choć potrafi i lubi się dobrze zabawić. Wydawać by się mogło, że często jest gdzieś z głową w chmurach, ale tak naprawdę bardzo mocno stąpa po ziemi. Ma w sobie dużo odpowiedzialności którą wyraża względem najbliższych mu osób. Dwa razy zastanowi się zanim coś powie, choć nie zawsze sytuacja ma się tak samo, jeśli chodzi o gesty. Woli coś przemilczeń, niż jakby miał swoimi słowami wyrządzić komuś krzywdę. Spokojny i opanowany, ale po kilku piwach potrafi zmienić się w mistrza parkietu. Zazwyczaj bardzo ciężko wyprowadzić go z równowagi, no chyba że jest się Archiem, to wtedy granica od miłości do nienawiści praktycznie nie istnieje i te dwa stany emocjonalne przenikają się w Tonym samoistnie. Marzyciel, jak na artystę przystało. Lojalny względem rodziny, przyjaciół i pomysłów, na które Ci wpadną. Często bierze zbyt wiele na swoje barki, choć nie powie o tym nigdy wprost i nie przyzna się do porażki. Na pewno zbyt młodo dorósł, co odbija się na nim w normalnym, codziennym życiu. Po prostu wie, że wiele osób na nim polega, choć nie mówią tego wprost. Nie chce ich zawieść i jeśli tylko trzeba, to stanie na rzęsach, aby pomóc swojej rodzinie dokonać tego, czego ta aktualnie potrzebuje. Ma bardzo duże problemy z koncentracją, przez co właśnie wynikały jego problemy z nauką i przyswajaniem wiedzy. W jednym momencie skupia się na dacie rebelii gobliów by za sekundę myśleć o tym, jak cudowny odcień ma atrament, którego tym razem używał do zapisywania swoich notatek. Uwielbia piękne kobiety i ma problem jeśli chodzi o bycie stałym w swoich uczuciach. Niestety ale jego obiekty zainteresowań zmieniają się bardzo często, a jeszcze częściej są, jego zdaniem, poza zasięgiem. Bo tak, ze względu na swoją sytuację materialną, Tony ma pewnego rodzaju kompleks mniejszości. Uważa, że w chwili obecnej nie byłby w stanie zapewnić czego dobrego swojej potencjalnej dziewczynie, więc po co w ogóle próbować w jakikolwiek sposób jej zaimponować.
PRZESZŁOŚĆ / PRZYSZŁOŚĆ
Czy też miałeś taki dzień w swoim życiu, kiedy to zmieniło się nieodwracalnie i już nigdy nie było takim samym? Ja niestety przeżyłem coś takiego. Spadło to na mnie niczym grom z jasnego nieba i już nic nie było jak wcześniej. Nikt nie był ponownie taki sam. Śmierć ojca, to nie jest coś, co powinien przeżyć jakikolwiek niespełna dziewięciolatek. A jednak, musiałem to przetrwać i dodatkowo stać się głową rodziny dla mojej matki, młodszego brata i nienarodzonej jeszcze siostry. Jaki dziewięciolatek by temu podołał?! No właśnie, nie jestem w stanie takiego znaleźć. Zacznijmy jednak od początku tej historii.

Moi rodzice nie byli w żaden sposób niezwykłymi osobowościami w tym magicznym świecie. Ot matka pracowała w magicznej kwiaciarni w Hogsmeade, natomiast ojciec starał się o przyjęcie w biurze aurorów. Poznali się jeszcze w Hogwarcie, choć to dopiero po ukończeniu szkoły nawiązali jakąś głębszą relację. Stało się tak, że się w sobie zakochali i bardzo szybko okazało się, że planowany jest ślub. Nie, nie z powodu tej wielkiej miłości, jednak przez fakt, że już pojawiłem się w brzuchu mojej matki. I tak oto 4 miesiące po odnowieniu swojej znajomości Ruby i Matt byli już po ślubie, a kolejne 5 miesięcy później urodziłem się ja. Mimo takiego niespodziewanego splotu wydarzeń, rodzice byli ze sobą szczęśliwi. Chyba na tyle wręcz szczęśliwi, że dwa lata później na świat przyszedł mój brat, Archie. Nie uznałem za stosowne pytać, czy brat był wynikiem błędu w kalkulacjach, czy miłości. Wolę wierzyć, że tego drugiego.

Wczesne dzieciństwo nie wyróżniało się niczym szczególnym. Ot, zwykły dom, w którym to mama zajęła się opieką nad dwojgiem rozrabiaków, natomiast tata piął się coraz wyżej po szczebelkach aurorskiej kariery. Kiedy razem z bratem nieco podrośliśmy, mama zaczęła pracować na powrót w magicznej kwiaciarni. Mnie i brata wychowywały pomocne ciotki, które uwielbiały nas szczypać w policzki. Ja nie narzekałem, bo dostawałem za to lody i ciastka. Archie nie był tak miły dla nich. Kiedy skończyłem osiem lat, mama z tatą oznajmili nam, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się ktoś jeszcze, a konkretniej nasza mała siostra. Potrzebowałem chwili, aby to przetrawić, a kiedy już przyswoiłem ten fakt, nie byłem z niego zadowolony. I w taki oto sposób objawił się moje magiczne zdolności, gdy nagle stałem się cały czerwony i pomimo wizyty w Mungu, kolor ten został ze mną na kolejne kilka dni. Archie śmiał się ze mnie do rozpuku za co wybiłem mu trzonowca. Wydawało by się, że nasze dzieciństwo było pełne śmiechu i miłości. Faktycznie, muszę przyznać, że długi czas tak było. Przynajmniej do momentu, jak kilka miesięcy później tata nie wrócił do domu.

Nie pamiętam, co dokładnie wtedy usłyszeliśmy od przedstawicieli Ministerstwa Magii. Pamiętam za to szloch mojej mamy, walenie pięścią w komodę przez Archiego i to, że na białym obrusie, którym przykryty był stół w jadalni, pełzła mała biedronka. Była zdecydowanie mniejsza, niż inne biedronki, które wcześniej widziałem i miała pięć kropek na swoim czerwonym pancerzu. Podeszła aż pod samą krawędź stołu, kiedy to nagle mama uderzyła pięścią w stół roztrzaskując tę biedną biedronkę na miazgę. Wiem, że nie zrobiła tego specjalnie, niemniej ten szok, związany ze śmiercią biedronki był dla mnie cięższy, niż przyjęcie faktu, że tata już nie wróci. Że tata został trafiony czarnomagicznym zaklęciem. Że taty już nie ma... Wpatrywałem się uparcie w tę plamę na stole, jakby to miało przywrócić życie biedronce. Tyle że ona nigdy nie wróciła... Kilka dni później odbył się pogrzeb naszego taty. Pochowaliśmy to, co z niego zostało na pobliskim cmentarzu w Dolinie Godryka. Nie rozumiałem, co tam się działo. Dlaczego kazali nam założyć czarne szaty? Dlaczego mama wciąż tak płakała. Czułem się tak, jakby ktoś inny przebywał w moim ciele. Archie płakał, wszyscy płakali, tylko ja nie mogłem. Bo przecież... patrzyli, prawda? Jak mogłem pozwolić sobie na płacz, kiedy byłem teraz najstarszy? Niedługo później, na świat przyszła nasza siostra Lillianna. Miałem zaledwie dziewięć lat, jednak wciąż pamiętam, jak bardzo było mi z tego powodu przykro. Nie dlatego, że mam siostrę, ale dlatego, że Lily nigdy nie miała usłyszeć śmiechu naszego ojca.

Kolejnych kilka miesięcy pamiętam niemalże jak przez mgłę. Mama próbowała najlepiej jak mogła zająć się naszą siostrą, kolejne miłe ciocie przychodziły regularnie nas odwiedzać, Archie stał się jeszcze bardziej nieznośny, niż dotychczas. A w tym wszystkim byłem ja, jakby kompletnie oderwany od tego wszystkiego. Moje relacje z bratem stały się tylko gorsze, kiedy próbowałem zrobić cokolwiek, aby ułatwić wszystko mamie i zmusić Archiego do posłuszeństwa. Na nic się to wszystko zdawało. Ja czułem, jakbym nikomu nie był tutaj potrzebny. Nie tak to powinno wyglądać.

Kiedy dostałem list z Hogwartu, byłem jednocześnie zachwycony i przerażony. Nie mogłem się doczekać momentu, kiedy w końcu odetchnę od rozwrzeszczanego rodzeństwa i nieobecnej matki, jednocześnie bojąc się, jak ona da sobie z nimi radę, kiedy mnie nie będzie. Niemniej jednak pierwszy września przyszedł nieubłaganie, wsiadłem do pociągu i kilka godzin później moim nowym domem stał się Gryffindor. Dopiero tutaj poczułem, jak to jest być jedenastolatkiem, który nie musi się przejmować całą rodziną. W końcu byłem... wolny... I miałem z tego powodu wyrzuty sumienia. Dlatego pisałem wiele listów do domu. Matka w każdym niemal zapewniała mnie, że wszystko jest w porządku, ale nie mogłem w to tak po prostu bezkrytycznie uwierzyć. Znałem swojego brata, wiedziałam jak źle się czuła mama. Niestety, nie mogłem na to nic poradzić. Pozostawało mi tylko dać z siebie wszystko w Hogwarcie.

Nauka nie była moją najmocniejszą stroną. To nie tak, że się nie starałem, tylko po prostu nie zawsze wszystko byłem w stanie zrozumieć podczas lekcji. Miałam duże problemy z przyswajaniem wiedzy i potrzebowałem dużo czasu, aby znaleźć swój własny, najlepszy system dla nauki. Przechodziłem z klasy do klasy, choć moje wyniki nigdy nie były super imponujące. Niemniej, nie nauka była tutaj najważniejsza. Miałem w końcu swoje grono znajomych oraz przyjaciół i choć z tyłu głowy wciąż była myśl, co się najlepszego wyrabia w domu, tak w końcu mogłem być sobą. Wszystko się zmieniło, kiedy po dwóch latach Archie również dostał się do Hogwartu. W duchu modliłem się i jednocześnie błagałem, aby jednak tak się nie stało, ale ostatecznie i on stał się uczniem Gryffindoru. Z jednej strony czułem ulgę, bo mogłem w ten sposób mieć go na oku, natomiast z drugiej strony byłem wściekły, że nawet tę przestrzeń musiałem znów z nim dzielić.

Nie do końca pamiętam, jak to się stało, że zainteresowałem się sztukami pięknymi. Niemniej, kiedy odkryłem to zainteresowanie, stało się ono dla mnie bardzo ważne. Większość wolnego czasu poświęcałem na malowanie, podczas zajęć nauczyciele niejednokrotnie przyłapywali mnie, jak bazgrałem po pergaminie kolejne szkice. W pewnym momencie już nawet przestali na to zwracać uwagę. Moja pasja rozwijała się coraz bardziej z każdym kolejnym dniem i w końcu zdecydowałem, że to jest to, czym chcę się zajmować w przyszłości. Chciałem zostać artystą i od tego dnia robiłem wszystko, aby ten cel osiągnąć. Skoro nauka nie była moją mocną stroną, to co innego mi pozostało? Na studia zapisałem się na wydział artystyczny, bo to wydawała mi się jedyna słuszna dla mnie droga.
CIEKAWOSTKI


- Często można spotkać go z dłońmi ubrudzonymi farbami, czy węglem wystającym z kieszeni spodni.
- Jego marzeniem jest otworzenie własnej galerii sztuki w mugolskiej części Londynu.
- Bierze zdecydowanie zbyt wiele na swoją głowę. Uważa, że teraz on jest odpowiedzialny na rodzinę, od momentu śmierci ich ojca.
- Lubi podjadać, często w kieszeni spodni ma zapasowego cukierka.
- Ciosy karate ćwiczył z bratem. Dosłownie. Zaskakująco dobrze się bije jak na kogoś o tak spokojnym usposobieniu.
- Uwielbia smak piwa, choć piwo kremowe przyprawia go o mdłości.
- Nienawidzi palenia papierosów. Jak ktoś przy nim pali, powoduje to u niego bardzo silny odruch wymiotny.


DODATKOWE INFORMACJE
- Nie wyróżnia się niczym z tłumu. No może brudnymi od farb lub węgli dłońmi.
- alergie: brak
- bogin: Tarantula
- patronus: Lew
- amortencja: Drewno sosnowe, jaśmin, miód spadziowy
- posiadane zwierzę poza sową: Posiada kota Alberta, który jest bardzo towarzyski. Czasami nawet za bardzo.
- ulubiony i najmniej lubiany przedmiot: Nie lubi historii magii. Za dużo tam dat i wszystkiego do zapamiętania, zawsze mu się to myli. Za to całkiem niezły jest w eliksirach o ile ktoś nie zabierze mu instrukcji przygotowywania danego wywaru.
- jak rozładowujesz negatywne emocje: Tutaj pojawia się mały problem. Jego negatywne emocje najczęściej są związane z młodszym bratem, a że ten jest wcieleniem diabła, to kończy się często na mordobiciu.
- co wyprowadza cię z równowagi: młodszy brat. Ponadto? Naprawdę niewiele...
- marzenie/a, które chcesz spełnić: Otworzyć własną galerię sztuki w Londynie.
- gdzie siebie widzisz za 5 lat: Jako malarza lub rzeźbiarza, tworzącego własne wernisaże.
- czego się boisz (poza boginem): nie.
- stosunek do rodziny: Rodzina zawsze była i jest dla niego najważniejsza. Kocha ich nad życie i dla każdego zrobiłby wszystko. Czuje się za nich bardzo odpowiedzialny i stara się pomagać matce we wszystkim, kiedy tylko ma ku temu okazję. Martwi się o Archiego, choć ma nadzieję, że wyjdzie jeszcze na ludzi. Lily jest cudownie słodką dziewczynką, której Tony po części zastępuje ojca. Oczywiście nie da się go zastąpić w pełni.
- stosunek do mugoli: Nie miał nigdy z nimi zbyt wiele wspólnego, choć nie ukrywał, że intryguje go ich kultura. Chciałby się dowiedzieć o co chodzi z tą całą elektrycznością.
- stosunek do czarodziejów z genetykami - wilkołak, wila, itp.: Wile go zawsze nieco przerażały swoją nieprzewidywalnością. WIlkołaka nigdy nie spotkał, więc nie ma na ten temat opinii. Nie ma nic przeciwko pozostałym zdolnością genetycznym.
- stosunek do czarnej magii: Archie nienawidzi czarnej magii ze względu na fakt, że jego ojciec został zabity czarnomagicznym zaklęciem podczas służby.
- stosunek do mniejszości magicznych, np. gobliny, skrzaty, charłaki: Nie ma zdania na ich temat. Ot, są i mu nie przeszkadzają, niech każdy żyje swoim życiem.
- czy lubisz się uczyć: Problem polega na tym, że Tony naprawdę lubi się uczyć, ale zdobywanie wiedzy przychodzi mu w męczarniach. Z tego też powodu po prostu nieco się w tym temacie poddał.
- przestrzeganie zasad: Wszystko zależy od sytuacji, w której się znajduje. Na ogół stara się przestrzegać zasad, choć czasami, kiedy jest to konieczne, nie ma problemu z tym, aby je naginać.
- muzykalność: Uwielbia tańczyć, choć nie jest mistrzem parkietu. Nie potrafi grać na instrumentach, ale kocha muzykę samą w sobie.
- umiejętności plastyczne: Kocha malować, rzeźbić, rysować. Poświęca temu każdą wolną chwilę i ma nadzieję w przyszłości stać się znanym artystą.
- umiejętności językowe: O dziwo, nauczył się Trytońskiego!
- gotowanie: Raczej nie jest mistrzem, jeśli chodzi o gotowanie, choć lubi uczyć się nowych potraw.
- sprzątanie: Stara się utrzymywać wokół siebie porządek. Na ogół całkiem nieźle mu się to udaje.
- kim jesteś na imprezach: memortek na parkiecie w czasie godów

GENETYKA
Nic nadzwyczajnego.
Wiek:
99
Data:
31 paź 1919
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Architekt
Pozycja w quidditchu:
trener
Różdzka:
czarna różdżka
Zamożność:
dementorus totalus
Stan cywilny:
wolny dementor
Architekt Hogwartu
Posty: 804
Rejestracja: 28 mar 2023, 12:43

Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Studenci”