Londyn, gdzieś nie tak daleko po całej akcji Cienia Przeszłości

ODPOWIEDZ
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 653
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Siedząc na kanapie w salonie, u siebie w domu, Rhinna wpatrywała się w okno. Niedawno padał deszcz, ale teraz słońce wychodziło zza chmur i ogrzewalo przyjemnie wszystko dookoła. Dziewczyna mimo to siedziała zamyślona w środku domu.
Ukończenie szkoły, biorąc pod uwagę tę całą sytuację z ojcem, perłą i Cieniem przeszłości, w których chcąc nie chcąc miała czynny udział, było nawet nie lada wyzwaniem. To, co się tam działo, mocno odbiło się na niej przez jakiś czas. Zajęta ojcem starała się nie zwracać uwagi na swój stan. Osłabienia, zmęczenia i odczucia obolałego ciała. Moc animaga jeszcze nie do końca do niej wróciła - ale wierzyła, że tak się stanie. Starała się dopuścić do siebie myśl, że nawet bez animagii nadal jest tą samą Rhinną i jej zanim wcale nie czynie jej słabszą. Trochę to trwało, ale z każdym dniem była coraz silniejsza. Niedługo się uda, przynajmniej tak sobie codziennie mówiła.
Na szczęście wszystko zaczynało powoli wracać do normy i teraz mogła się skupiać na innych rzeczach. Podanie na studia? Złożone. Treningi z drużyną? Zaczęte. Opieka nad ojcem w Mungu? Jak najbardziej. Miała może i mało czasu dla siebie, ale biorąc pod uwagę wszystko, co się stało oraz z jakim skutkiem się zakończyło... Nie narzekała. Może zacznie później. Dopóki nie złapie jej znów ból lub zamroczenie. Musiała dojść do siebie, ale miała inne obowiązki na głowie, a jak wiadomo - Hamilton rzadko kiedy na siebie patrzyła...
W pierwszej możliwej chwili napisała sowę do Aarona oraz Flo. Obydwojgu zawdzięczała życie ojca. Z Wilson, musiała to przyznać, nawet trochę się zakumplowała. Z Matluckiem znała się lepiej.. W krótkich sowach zaprosiła go do domu, by móc na spokojnie porozmawiać, bez świadków (do tej pory raczej widywali się na mieście, ale w tej tematyce Rhi wolała być ostrożona). I teraz tak tylko czekała. Gdzieś w kuchni słyszała, jak skrzaty się krzątają, ogarniając coś dobrego do zjedzenia. Ich obecność tutaj pozwalała dziewczynie nie zwariować, zresztą nie tylko one, przyjaciele i najbliżsi również. Nie mniej jednak wiedziała, że od ojca nie dowie się teraz szczegółow, bo nie był w stanie za dużo zrobić. Powiedzieć. Do tej pory chyba sama nie była w stanie za dużo opowiedzieć... To wszystko nadal brzmiało i wyglądało nierealnie...
Westchnęła i opadła plecami na oparcie fotela. Nie miała do nikogo pretensji za zaistniałą sytuację, nie mniej jednak była ona trochę przytłaczająca. Zaraz jednak powróciła do swojego delikatnego uśmiechu na ustach. Nie lubiła, gdy inni widzieli ją zasmuconą, zamyśloną - wolała jednak przywdziewać dla innych uśmiech na twarzy. Siedziała dalej, czekając na przybycie Aarona.
Give light

and people will find the way.
Wiek:
19
Data:
06 sie 2004
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
Młodszy Auror
Pozycja w quidditchu:
Nielot
Różdzka:
DREWNO DĘBOWE, 11 CALI, RDZEŃ Z PIÓRA FENIKSA
Zamożność:
Zamożny
Stan cywilny:
Naczelny konkubent
Aaron Matluck
Posty: 157
Rejestracja: 03 lip 2023, 11:41

Ostatnie dni, tygodnie, miesiące... Były rollecoasterem bez hamulców. Wizyta w Mungu po całej akcji w banku szczęśliwie zakończyła się dla niego szybko. Kilka siniaków, poparzeń czy zmęczenie mięśni nie było czymś co zatrzyma go na długo w łóżku dlatego jak tylko sytuacja z punktu widzenia Aurorów była relatywnie opanowana pozwolono mu opuścić Munga co też zrobił. Z tego co wiedział wtedy, Flora również doszła do siebie. Niestety to był koniec jego przygody z całym Cieniem. Chciał pomóc, naprawdę chciał przydać się do czegoś więcej, ale widać w tym przypadku tylko ci "specjalni" czarodzieje mieli cokolwiek do powiedzenia ostatecznie dlatego też niechętnie puścił całą ich grupę na spotkanie z tym co czekało na końcu. Po wszystkim Aaron usłyszał co się stało i niestety nie mógł otwarcie wspierać wszystkich pozbawionych mocy aby nie wzbudzać niepotrzebnych pytań dookoła. Dlatego gdy dostał sowę od Hamilton z prośbą o spotkanie nie decydował się długo czy przyjąć zaproszenie.
Gdy nadszedł termin spotkania Matluck deportował się w okolice domostwa rodziny Hamiltonów i gwizdnął pod nosem widząc domostwo. Może nie sprawiało wrażenia przesadnie bogatego ani wielkiego, ale widać było, że włożono w nie sporo serca. Takie rzeczy zauważa się na pierwszy rzut oka. Jest ogromna różnica między zadbanym, ciepłym domem, a białą, kwadratową bryłą bez serca których pojawiało się coraz więcej w okolicach Londynu i nie tylko. Wszedł po schodkach na ganek i zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu jeden ze skrzatów domowych i po szybkim zatwierdzeniu celu jego wizyty, Aaron został wpuszczony do środka. Zdjął buty żeby nie wyjść na dzikusa i podążył za skrzatem do salonu gdzie Rhinna zalegiwała na fotelu.
- Hej Rhinna!
Przywitał się z uśmiechem na twarzy. Machnął też ręką w przyjaznym geście nie należąc do tych co rzucają sie na szyję do przytulasków.
- Nie musisz wstawać.
Dodał kierując sie w stronę kanapy by samemu rozgościć się na miękkich poduszkach. Cicho liczył na jakąś herbatę, ale nie wypadało być tym co od razu o to prosi toteż powstrzymał się od zamawiania nim dobrze się przywitają.
- Nie ma dobrego sposobu żeby zapytać, a owijać w bawełnę nie lubię. Jak się trzymasz? I jak Twój ojciec?
Nie należał do tych subtelnych ludzi dlatego też lepiej załatwić to co najważniejsze od razu.
Just because you see a smile, don’t think you know what’s going on underneath.
A smile is a valuable tool, my dear!
It inspires your friends, keeps your enemies guessing, and ensures that no matter what comes your way, you’re the one in control
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 653
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Słysząc pukanie do drzwi Rhinna chciała wstać, ale skrzaty ją uprzedziły. Raczej starały się robić wszystko by i ona mogła odpocząć, chociaż Hamilton nie zawsze im na to pozwalała i mimo, iż one prosiły, ta i tak dużo rzeczy robiła sama. Zdarzało się co prawda, że musiała przerwać najprostsze czynności i odetchnąć, ale próbowała normalnie funkcjonować. Przynajmniej chciała. Ale tym razem pozwoliła się wyręczyć swoim małym przyjaciołom. Wiedziały, że ma ktoś do niej przyjść, więc wiedziała, że nie będą robić problemu, najmniejszego.
Odwróciła się w stronę wchodzącego do domu Aarona i uśmiechnęła się lekko.
- Hej Aaron. Dobrze Cię widzieć. - powiedziała spokojnie, odprowadzając chłopaka wzrokiem do kanapy. Poprawiła się nieco. Spodziewała się od razu pytań - znała Aarona i wiedziała, że nie jest typem owijającym w bawełnę. No i nie zawiodła się!
Potrzebowała chwili by odpowiedzieć na pytanie. Jak się trzymała? Ciężko było to nawet... nakreślić. Czuła się zmęczona, obolała. Miała parę większych ran, zabandażowanych. Poprawiła nieco bluzkę, którą miała na sobie i westchnęła cicho.
- Ojciec nadal w Mungu. Jest... Sama nie wiem. Długo potrwa nim wróci do sprawności. Nie dużo może sam zrobić, staram się do niego wpadać codziennie i chociaż trochę z nim siedzieć, ale... wiesz, jak jest. - powiedziała na spokojnie, przesuwając spojrzenie na swoje kolana. Po chwili westchnęła cicho i przymknęła powieki. - A ja... Sama nie wiem. Zmęczona i obolała. Ciężko to... ciężko to wyjaśnić i za tym nadążyć. Myślę, że każda z nas tak ma. Utrata mocy, walka z tym... tym czymś. To chyba cud, że żadna z nas nie zginęła. - uśmiechnęła się dość nerwowo, chociaż po chwili już wstała z miejsca z lekkim grymasem na twarzy. Skierowałą spojrzenie na chłopaka, gdy już wyprostowała się całkowicie. - Napijesz się czegoś?
Give light

and people will find the way.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”