Hogsmeade - środek wakacji (Nevan & Rhinna)

ODPOWIEDZ
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 645
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Hamilton teleportowała się z cichym trzaskiem w okolicach Hogsmeade. Czując świeże powietrze wypełniające jej płuca, przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech. To był chyba pierwszy dzień, kiedy mogła odetchnąć. Kiedy nie miała na popołudnie już większych planów. I tak w sumie powinny wyglądać wakacje - spokój, zabawa, korzystanie z czasu wolnego. A Hamilton przecież właśnie skończyła szkołę! Może nie była najlepsza na roku - co prawda nigdy aż takich ambicji nie miała - ale zdała egzaminy z zadowalającym wynikiem. I tu powinna być przerwa, wakacje, zasłużony odpoczynek.
Ale wszyscy chyba wiedzieli, że w życiu Rhinny nie mogło być łatwo. Erste primo - zaczęła uczęszczać na treningi Harpii, z czego była naprawdę dumna, że się dostała, że udało jej się to i mogła grać w profesjonalnej drużynie. To było jak spełnienie marzeń. Do tego jeszcze złożyła papiery na dwa kierunki i czekała na decyzje. I gdyby to były jeszcze tylko treningi, zapewne by miała nieco więcej czasu na przyjemności.
No i najważniejsze. Wydarzenia pod koniec szkoły, kiedy powinna przejmować się tylko szkołą. Walka z Cieniem Przeszłości. W tym momencie brzmiało to wszystko nieralnie, a do tego nie potrafiła wszystkiego opowiedzieć. Narzekała trochę, że znów została uwikłana w jakieś dziwne sytuacje... A może to był jakiś dziwny ciąg wydarzeń, związanych ze sobą? Tym razem nie zniknęła na niewiadomo ile i wróciła do przyjaciół w nieo lepszej formie niż po porwaniu. Po prostu mocno osłabiona, zmęczona i obolała, może trochę poraniona. No i bez animagii - ale nie przejmowała się tym. Wiedziała, że dar wróci. Na początku owszem, czuła się... niekompletna. Jakby zabranie jej daru przez Cień spowodował, że nagle Rhi utraciła siebie. Ale w końcu, z pomocą najbliższych - przyjaciół, Nevana i ojca - zrozumiała, że wcale tak nie jest. Że nadal jest tą samą osobą, którą była. No i już prawie przemieniła się ostatnio we fretkę! Próbowała przemieniać się tylko przy Fraserze - jakby jego obecność dodawała jej otuchy i powodowała większą wiarę w siebie... No i zawsze był w stanie ją sprowadzić 'na ziemię'. Na początku było to nagminne. Próby, jedna za drugą, panika, że znów się nie uda. Wszystko spowodowane mętlikiem w głowie - ale w końcu potrafiła nabrać powietrza w płuca i uspokoić się i w próbach sprowadzenia z powrotem swojej wewnętrznej fretki. Nic na siłę. Nie jednokrotnie to słyszała - w końcu do niej dotarło.
No i była jeszcze jedna sprawa - jej ojciec w ciężkim stanie znajdował się w szpitalu Świętego Munga. I co prawda jego życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo, jednak nadal był osłabiony na tyle, że nie wiele mógł sam zrobić. I Rhinna mimo tego, że często narzekała na niego, niby nie miała takiej.. więzi z nim, jakby mogła, to jednak codziennie pojawiała się w szpitalu, pomagając mu - głównie chyba psychicznie - wrócić do sił. Przed nim była jeszcze długa droga. I to też trochę blokowało Hamilton przed wyjazdami w wakacje. I to nie była kwestia tego, że James Hamilton wywierał na niej presję, że ma być u niego codziennie, wręcz przeciwnie - nalegał, by dziewczyna przestała się tak o niego martwić. Przecież żył i miał się w miarę dobrze. Za miesiąc półtora miało być już lepiej. Rhinna jednak nie chciała o tym słyszeć. Cóż, jaki ojciec taka córka - gdy ona wróciła po porwaniu, on też najchetniej by się z nią codziennie widział...
Już od paru dni próbowała wygospodarować więcej czasu dla Nevana. Ot, nie mogła w te wakacje przebywać u niego, ale Fraser czasami pojawiał się u niej i jej pomagał. Była mu wdzięczna, bo przez to wszystko, co się działo, dziewczyna szybko się męczyła, osłabienie brało górę. Nie była jakoś poharatana, teraz już zostało jej może kilka zadrapań - nadal jednak momentami była obolała. Obecność chłopaka bardzo jej pomagała - to jednak nadal nie było spędzanie czasu w ten sposób, w jaki by mogli. Dlatego Rhinna była szczęśliwa, że udało jej się wyrwać na trochę chociaż z tej rutyny ostatnich dni. U ojca już była, skrzaty zajmowały się domem... A ona teraz mogła spędzić trochę czasu w spokoju. Miała dzisiaj "dzień wolny" i zamierzała go dobrze wykorzystać. Zastanawiała się tylko gdzieś w myślach, dlaczego Nevan wybrał Hogsmeade? Nie bardzo mogło jej cokolwiek wpaść do głowy, w pewnym momencie po prostu przestała się nad tym zastanawiać.
Weszła do wioski i spokojnym krokiem skierowała się w stronę placu zabaw. Ubrana była w sukienkę letnią, jak na lato przystało. Było ciepło, słonecznie i dzień ratował tylko przyjemny wiatr, który pozwalał przeżyć upalne lato. Zbliżyła się do huśtawek, schowanych w cieniu i usiadła na jednej z nich. Z lekkim westchnięciem przechyliła się w tył, unosząc głowę w górę i po chwili wzięła głębszy wdech. Włosy miała rozpuszczone, przez co wiatr robił z nimi co chciał i często blond kosmki wpadały na jej twarz, na której był szczęśliwy uśmiech. Może lekko zmęczony, ale na pewno szczęśliwy.
Give light

and people will find the way.
Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 157
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Po tych kilku latach spędzania razem wakacji nadeszły zmiany. Na Rhi spadło wiele obowiązków i nieoczekiwanych wydarzeń, że dziewczyna nie miała za dużo czasu by wyrwać się gdziekolwiek, a co dopiero odpocząć. Nevan nie robił jej z tego powodu wyrzutów, sam miał wiele spraw do załatwienia w wakacje, m. in. musiał załatwić sobie na przyszły rok miejsce na praktykach aurorskich i liczył mocno na to, że zostanie przydzielony albo do rewiru Hogsmeade albo Londynu. By mieć blisko do Rhi i rodziny. Cieszył się na fakt, że ciężki rok teorii w końcu został zwieńczony skierowaniem na praktyki. Wiązało się to w pierwszej kolejności ze spędzaniem czasu na komendach, przesłuchaniach, pracy przy śledztwach i wyjściach w teren. Nie liczył za wile na samodzielne zadania w mniejszych sprawach, ale już samo uczestnictwo w sprawach prowadzonych przez aurorów było niezwykle obiecujące.
Poza tym były jeszcze sprawy związane z ojcem Rhi i również starał się pomagać, zwłaszcza że jego mama była uzdrowicielką i miała sporo znajomości w Mungu. Nastraszył ich nie na żarty. Nevan odwiedzając domostwo Hamiltonów rozmawiał ze skrzatami i bardzo się przejął, że zniknięcie pana Hamiltona to jednak poważna sprawa. List wszystko wyjaśnił i dzięki temu można było szybciej zareagować. No i wyczyny Rhi na koniec szkoły również sprawiły, że Nevan poczuł się jak rok wcześniej, kiedy to Rhi została porwana. W związku z tym postanowił wykonać jeden z poważniejszych kroków w dorosłe życie. Umówił się z Rhi w Hogsmeade, głownie po to by coś jej pokazać.
Zjawił się w okolicy placu zabaw punktualnie o ustalonym czasie. Był ubrany luźno, dopasowanie do pogody w luźne spodnie i koszulkę polową na krótki rękaw. Przez ramię przewiesił nieduża torbę. Rozejrzał się po placu zabaw i zlokalizował blondynkę na jednej z huśtawek. Ruszył w jej stronę zaciskając jedną dłoń na pasku torby. Czuł lekkie zdenerwowanie, bo nie miał pojęcia jak Rhi zareaguje na jego pomysł, a raczej już propozycję.
- Hej! - Odezwał się podchodząc bliżej. Bujająca się dziewczyna wywołała uśmiech na twarzy Nevana. - Chyba się nie spóźniłem?
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 645
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Bujając się lekko na huśtawce, Hamilton przymknęła powieki i pogrążyła się w myślach. Ostatnio nie potrafiła się za długo na czymś skupić. Miała do siebie o to pretensje, praktycznie o wszystko co ostatnio się działo. Wiele rzeczy, z tego, co się działo, nie było od niej zależnych, ale Rhinna za dużo analizowała i miała w głowie tylko zastanawianie się, co by było gdyby inaczej zareagowała, inaczej coś zrobiła... I tak dalej i tak dalej. Nie przyznawała się nawet do tego, chociaż czasami można było zauważyć jej zamyślenie, jakby nagle jej świadomość znalazła się w innym świecie i trzeba było ją sprowadzić na ziemię. Tak było odrobinę w tym momencie.
Zamiast cieszyć się całkowicie wolną chwilą - ona już analizowała, co będzie musiała zrobić w następnym dniu, tygodniu. Jak sobie poustawiać zajęcia. W pewnym momencie otworzyla oczy i rozejrzała się dookoła. Widząc zbliżającego się do niej chłopaka, uśmiechnęła się delikatnie. Wszystkie myśli momentalnie zniknęły, a ona starała się skupić na tym, że miała spędzić czas z Nevanem. Nie chciała, by cokolwiek im przeszkadzało. Wiedziała, że po raz kolejny go nastraszyła - chociaż wróciła w lepszym zdecydowanie stanie niż rok temu, nie było idealnie. Gdy Fraser był blisko, Rhinna powoli wstała z huśtawki.
- Hej. Nie, jesteś idealnie o czasie, jak zawsze. - szerszy uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zrobiła parę kroków w przód i objęła chłopaka, wtulając się w niego dość mocno. Wzięła głębszy wdech i czuła, jak ogarnia ją spokój. Trwala tak przez chwilę, ciesząc się jego obecnością. Prawda była taka, że jakby tylko mogła, najchętniej nie zostawiałaby go ani na chwilę. Nawet i uciekła gdzieś z nim. To były pierwsze wakacje, gdzie nigdzie nie wyjechali razem - i czuła się przez to... dziwnie. Jednak w tym momencie nie mogła nic na to poradzić.
Uniosła powoli głowę w górę, kierując na niego spojrzenie. Przez parę sekund mu się przyglądała, po czym uśmiechnęła się ciepło i delikatnie wspięła na palce, składając na jego ustach łagodny pocałunek.
- Miło tak... W końcu się spotkać poza domem i tym... tym wszystkim. - przewróciła oczami, mając na myśli Londyn, sytuację w jej domu i wszystko. - Mój ojciec Cię pozdrawia. Prosił, byś podziękował swojej mamie, lekarze nieco inaczej na niego patrzą. - może i była to mała różnica, jednak zauważalna, nawet ona to widziała. Chociażby możliwością dłuższej wizyty w szpitalu, kiedy to starała się codziennie do niego zajrzeć, niezależnie od swojego samopoczucia. Rhinna w końcu nie przejmowała się swoim stanem, a stanem swojego ojca.
Give light

and people will find the way.
Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 157
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Nastał trudny czas dla Rhinny i Nevan doskonale to dostrzegał. Była ciągle zajęta, zamyślona i czasami wręcz odpływała przejęta wieloma obowiązkami, które teraz na niej ciążyły. Fraser martwił się o Rhi, starał się jej pomagać i dodawać otuchy w każdej możliwej chwili, nawet jeżeli mógł wysłać tylko list, to wkładał wiele wysiłku, żeby wyrażał wsparcie i dołączał do niego jakiś słodycz, albo bibelocik. Sam teraz trochę odetchnął po pierwszych egzaminach na studiach i mógł trochę skorzystać z wakacji, lecz nie były one takie atrakcyjne jak ostatnimi czasy, bo jednak nie spędzał ich z Rhi.
Widząc dziewczynę Nevan przekrzywił głowę i zmarszczył brwi, znów przyłapał ją na rozmyślaniach. Miał jednak nadzieję, że na uda mu się trochę ją rozweselić i oderwać od zmartwień.
- Świetnie. - Ucieszył się obejmując Rhi, kiedy ta do niego podeszła i wtuliła się. Pogładził dłonią ją po głowie, wesoły uśmiech zagościł na ustach blondyna. W chwili, kiedy uniosła spojrzenie dostrzegła radosnego Nevana, który cieszył się z tego spotkania. Odwzajemnił pocałunek nie poprzestając jedynie na krótkim całusie.
- Pomyślałem, że to będzie lepsze miejsce na spotkanie, niż Londyn. - Uśmiech odrobinę zelżał i pojawiło się na twarzy Frasera zmartwienie. - Dziękuję, mam nadzieję, że czuje się lepiej. - Pokiwał głową. Mama Nevana mocno zaangażowała się w sytuację ojca Rhi i uruchomiła swoje kontakty w Londynie, by zapewnić mu jak najlepszą opiekę. - Również go pozdrów i przekaż od mojej mamy pozdrowienia.
Wypuścił Rhi z objęć i złapał ją za dłoń. Wskazał w kierunku ulicy, wyraźnie sugerując, że ma jakiś plan i cel, do którego muszą dojść.
- Ale nie tylko dla samego spotkania cię tutaj ściągnąłem. Mam niespodziankę. - Uśmiechnął się tajemniczo ruszając powoli.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 645
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Hamilton jak to Hamilton - jak najmniej chciała pokazywać, że cos jej dolega, że coś się dzieje. A przynajmniej w większości przypadków - Fraser zawsze był pierwszą osobą, ktora dowiadywała się czegokolwiek, nawet, jeśli były to początkowo szczątkowe informacje. Mając świadomość, ile już zdążyło się dziać w jej życiu i ile rzeczy spoczęło na chłopaku, miała nadzieję, że to, co się teraz działo będzie jedynie mało ważną informacją. Tak niestety nie było i dość szybko przyznała się do większości rzeczy. Do jej kiepskiego stanu, do zdecydowanie gorszego stanu ojca i tak dalej, i tak dalej...
Jedyne, co pocieszało w tym momencie dziewczynę, była możliwość odetchnięcia przez chłopaka, w jakimś stopniu. Miał teraz przerwę wakacyjną - co prawda była świadoma, że te wakacje zapowiadały się nieco inaczej przez nią - i miała jednak cichą nadzieję, że Fraser z niej skorzysta. Była mu wdzięczna zarówno za pojawianie się u niej i pomaganie jej w codziennym ogarnięciu spraw oraz za każdy list, który od niego dostała. Jak i każdy dodatek do nich. Pozwalały jej oderwać się od cięższych chwil, chociażby na parę sekund i wywoływały uśmiech na jej twarzy, co w tym momenie najbardziej dostrzegały skrzaty domowe. Ilekroć Rhi pojawiała się przy nich ze szczęśliwym uśmiechem na twarzy, zawsze wspominały coś o "Paniczu Nevanie" i jego dobrym wpływie na blondynkę.
Będąc wtuloną w Nevana czuła, jak negatywne myśli uciekają. A gdy uniosła głowę i zobaczcyła radosnego Frasera, również i jej uśmiech się powiększył. Już dawno nie mieli możliwości spokojnego spędzenia czasu i teraz zamierzała z niego skorzystać. Zamruczała cicho, gdy powitanie zostało nieco przeciągnięte a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Zdecydowanie lepsze miejsce. - na szybko rozejrzała się dookoła. W Hogsmeade czuć było nieco bardziej sielankową atmosferę, niż w tym momencie odczuwała w Londynie. Po chwili jednak wróciła spojrzeniem do chłopaka. Starała się nie stracić wesołego uśmiechu, przymykając powieki i westchnęła cicho. - Trochę tak. Lekarze mówią, że do końca wakacji może być w szpitalu, co potem... Nie mam pojęcia. Na pewno będzie dziękował za pozdrowienia.
Wypuszczona z jego objęć w pierwszym momencie odrobinkę się zasmuciła, jednak zaraz Nevan chwycił ją za dłoń. Spojrzała na niego lekko zaskoczona, a gdy ruszyli z miejsca, splotła ich palce razem. To były takie małe gesty, które powodowały uśmiech na jej twarzy - tak było i w tym momencie. Ale po słowach Nevana, spojrzała na niego jeszcze bardziej zaskoczona.
- Niespodziankę? - powtórzyla cicho, czując zarówno niepewność, jak i podekscytowanie. Zazwyczaj, gdy Fraser wspominał o jakiejś niespodziance... Było coś dużego na rzeczy. Przygryzła delikatnie wargę, nie mogąc tak naprawdę doczekać się, co za niespodziankę przyszykował chłopak. Zrównała się z nim krokiem i z uśmiechem na ustach spojrzała na niego, wyczekująco. Jakby mogła z niego cokolwiek wyciągnąć...
Give light

and people will find the way.
Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 157
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Pomimo tego, że jednak w ich życiu działo się wiele, Nevan wydawał się być bardziej spokojny i opanowany. Lepiej było wiedzieć coś od razu, niż dowiadywać się o skutkach po fakcie albo dopiero kiedy coś już całkiem się kompletnie posypało. Od kiedy wyjaśnili sobie z Rhi, że mają sobie nawzajem mówić o wszystkim co ich dręczy i co ich przykrego spotyka, jakoś łatwiej im było znaleźć równowagę w tym szalonym świecie. Przynajmniej Nevan przestał dostawać listy od znajomych Rhi, którzy martwili się o nią i komunikowali mu, że coś się stało.
Sam Nevan nudząc się odrobinę w wolnym czasie ani myślał spędzać go na wylegiwaniu się i lenistwie. Pojawiał się u boku Rhi, kiedy tylko mógł by jej pomóc albo uczył się i szykował na pierwsze praktyki. W końcu aurorstwo nie było wcale takie proste i wymagało zaangażowania już na samym początku studiów. Cieszył się, że otoczenie Rhi reaguje na niego pozytywnie, nie chciał nikomu sprawiać przykrości ani się narzucać. Jemu zależało głównie na spokoju dziewczyny i tym by odciążyć ją trochę od nawarstwionych obowiązków.
Bliskość Rhi i jemu sprawiła wiele radości. Humor od razu się poprawił i miał jeszcze więcej chęci do realizacji swoich niecnych planów. Chociaż obawy ciągle dręczyły Nevana, czy Rhi jego pomysł się w ogóle spodoba. Byli razem już tyle lat, że chyba czas najwyższy. Zwłaszcza, że mieli możliwości, więc po co kisić się w akademiku i to wciąż podzieleni murami.
- Pewnie wróci do domu. Ewentualnie można rozejrzeć się za jakimś ośrodkiem, gdzie będzie miał opiekę i wsparcie do pełnego powrotu do zdrowia. - Przekrzywił głowę zastanawiając się, jak długo będzie trwała rekonwalescencja pana Hamiltona. Poza tym jego pracodawca też powinien poczuć się trochę do odpowiedzialności, skoro to była podróż służbowa i to przez decyzje innych osób ojciec Rhi wpadł w tarapaty.
Nevan postanowił być tajemniczy przez całą drogę. Oczywiście nie szli w milczeniu, lecz ani słowem nie zdradził co zaplanował w niespodziance. Spacer zajął im niewiele czasu, bo może jakieś pięć minut. Doszli do szerokiej uliczki, gdzie stały nieduże piętrowe domki, otoczone przeplatane kwiatami zielone ogródki. Dotarli do furtki w białym płocie, która prowadziła do domku z zielonymi drzwiami. Nie był przesadnie wielki, ale wyglądał przytulnie. Od furtki do pierwszych stopni zadaszonego tarasu prowadziła niedługa, kamienna alejka, którą obsadzono kwiatami hortensji. Na tarasie było miejsce na fotel albo hamak. Drzwi były otoczone drewnianą, białą futryną, podobnie jak okna. Sama elewacja domu była zbudowana z wielkich, rudych cegieł. Wielkie okno na prawo od drzwi musiało przynależeć do kuchni, ponieważ zasłonki były szeroko rozsunięte i widać przez nie było wiszące, drewniane szafki. Można było mieć wrażenie, że czerwony dach składa się z mnóstwa trójkątów, a wspinał się od tak aż po wysoki komin. W dachu widać było kilka okien, więc i tam musiały być jakieś pomieszczenia.
- Oto niespodzianka. - Nevan złapał za klamkę furtki i zaprosił Rhi, by weszła na teren posesji. - Co ty na to, żebyśmy tutaj zamieszkali? - Nevan spojrzał na Rhi odrobinę zestresowany, potem rzucił okiem na dom. Miał nadzieję, że dziewczynie spodoba się to miejsce jak i sam pomysł wspólnego mieszkania.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 645
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Tak, jak Nevan raczej nie mówił o emocjach, które odczuwał i wolał trzymać dużo w sobie (o co Rhi mu suszyła niejednokrotnie głowę) - tak Rhinna raczej wolała trzymać niektóre sytuacje w tajemnicy przed chłopakiem (o co ten z kolei jej suszył głowę). Doszła jednak w końcu do wniosku, że nie tędy droga i wcale nie będzie dobrze, jeśli ona tego nie zmieni. Fraserowi już też udawało się być bardziej otwartym przed nią, dlatego tym bardziej nie widziała sensu w tajemnicach tego typu. Poza tym... Dopóki tylko ona o czymś wiedziała, jeszcze pół biedy - ale bardzo często wszyscy dookoła decydowali się ot tak, sami z siebie poinformować chłopaka, jeśli coś się działo. Dlatego tym bardziej w pewnym momencie chciała się przełamać, by samej mówić Nevanowi o tym, co się działo.
Czy dużo ją to kosztowało? Oczywiście, że tak. Naprawdę momentami miała wrażenie, że zawraca mu głowę mało ważnymi rzeczami. Ot, przecież nic takiego się nie działo tak naprawdę. No, nie licząc znów narażania życia, ewentualnych zagrożeń po drodze, czy ojca w szpitalu... Wszystko było super! I tak, wiedziała, że bywały rzeczy, na które mogła przymknąć oko. Ostatnio jednak chyba podświadomie potrzebowała jego obecności, jego obok siebie. Nawet, jeśli ona bywała momentami nieobecna czy zamyślona, przebywanie w jego towarzystwie wpływało na nią pozytywnie i to powie każdy. Wiedziała jednak, że Nevan miał też inne rzeczy na głowie, a nie tylko ją. I wiedziała, że starał się poświęcać jej dużo czasu, jak dla niej - nawet i za dużo. Dlatego sama go czasami... może nie wyrzucała go z domu, ale starała się zwrócić jego uwagę, że powinien się zająć też innymi rzeczami, ot co.
Pokiwała głową, gdy Nevan stwierdził, że jej ojciec pewno wróci do domu. Na to liczyła, mówiąc szczerze. Jednak gdy doszło do niej kolejne jego stwierdzenie, spojrzała na niego zaskoczona.
- Em... Pewno wróci do domu, raczej na to liczę. - uśmiechnęła się do niego nieco niepewnie, zaraz jednak spojrzała gdzieś w bok. O ile możliwość, żeby gdzieś umieścić ojca i by się nim ktoś zajął do momentu całkowitego wyzdrowienia brzmiała super, tak jednak... No, nie oszukując się, było to dość kosztowne, na pewno. Jej rodzina nie była zbyt bogata, nie narzekali na biedę, ale też... Rhinna wcale nie była pewna, czy daliby radę finansowo, gdyby ojciec znalazł się w jakimś ośrodku. Oczywiście, że mieli jakieś oszczędności, ale trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy. Był to jednak wydatek. I nie, nie zamierzała prosić o pomoc finansową kogokolwiek, zwłaszcza rodziców Nevana. Jego rodzice już i tak mocno się zaangażowali w tę całą sytuację i nie była w stanie im się w żaden sposób, tak prawdziwie odwdzięczyć. W głowie Rhinny nie do pomyślenia było to, żeby prosić o więcej. Była gotowa na to, że ojciec wróci do domu i będzie mu pomagać, nawet, jeśli musiała by parę razy dziennie teleportować się między różnymi miejscami.
Wiedziała, że nie wyciągnie nic z Nevana, co mogło dotyczyć niespodzianki. Dlatego nawet nie próbowała. Cieszyła się po prostu tym spotkaniem, jego obecnością, głosem, uśmiechem, dotykiem. Gdy znaleźli się w okolicy z domkami, Rhinna zaczęła się rozglądać z zaciekawieniem. Czy chciał się z kimś spotkać? Mieli kogoś odwiedzić? Na pewno nie ciotkę Priscillę, chociaż mieszkała niedaleko, ale to nie była jej ulica. Przystanęła przy furtce, przy której zatrzymał się Fraser i spojrzała na dom, który znajdował się za płotem. Zamrugała zaskoczona oczami, podziwiając budynek, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, choć nadal dziewczyna nie do końca wiedziała, co ma zrobić i jak zareagować.
- Hm? - spojrzała na niego, słysząc po raz kolejny o niespodziance. Nieco zaskoczona i nie do końca rozumiejąc, co się tak właściwie dzieje, przeszła przez furtkę, którą otworzył jej chłopak, kierując znów spojrzenie na dom. Następne słowa Nevana do niej nie doszły, w pierwszym momencie. Usłyszała je jakby z opóźnieniem. Zamrugała zaskoczona oczami, otwierając szerzej oczy i spojrzała na chłopaka totalnie zbita z tropu. W tym momencie jakby uciekły jej wszystkie myśli, pusta kartka. - Hm? Czekaj, co? Możesz.. możesz powtórzyć? Zamieszkali? Ja dobrze usłyszałam? W sensie.... Ty i ja? Tu-tutaj? W tym... w tym pięknym domu? Tutaj? My? Razem? - zamrugała jeszcze raz parę razy oczami, czując, jak na jej twarzy pojawia się rumieniec. Mocny, rumieniec. Podniosła szybko dłonie w górę i w pierwszym momencie przysłoniła nimi policzki czując, jak mocno ją palą. Rzuciła jeszcze raz spojrzenie na budynek, po czym po sekundzie już wpatrywała się błękitnymi tęczówkami w chłopaka. Podeszła do niego, przełykając nieco głośniej ślinę. Wzięła głębszy wdech. - To... to sen? Czekaj, może jak się uszczypnę to się obudzę... Au! - jęknęła głośno, gdy jednak uszczypnęła się dość mocno. Machnęła parę razy ręką, wracając spojrzeniem do chłopaka. - Jeszcze raz. Naprawdę chcesz zamieszkać... ze mną? - skoro to nie sen, to byli tutaj naprawdę. Obydwoje, w tym momencie. I Nevan proponował jej zamieszkanie razem. Co prawda, było to naturalne, ale jakoś nigdy jej nie wpadło do głowy, że kiedyś się to stanie... Zamrugała oczami, znów się rumieniąc. Przygryzła delikatnie wargę górnymi zębami, czekając na to, co powie. Bo jeśli miałaby teraz zrobić z siebie idiotkę.... Nie, Nevan by jej nie okłamał. Ale... CZY ON NAPRAWDĘ WŁAŚNIE ZAPROPONOWAŁ JEJ ZAMIESZKANIE RAZEM?! Czekała, dość cierpliwie, chociaż w środku piszczała z radości. Ale. Musiała. Być. Pewna.
Give light

and people will find the way.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”