Stracho-stodoła - wnętrze i wokoło niej

ODPOWIEDZ
Wiek:
99
Data:
31 paź 1919
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Architekt
Pozycja w quidditchu:
trener
Różdzka:
czarna różdżka
Zamożność:
dementorus totalus
Stan cywilny:
wolny dementor
Architekt Hogwartu
Posty: 802
Rejestracja: 28 mar 2023, 12:43

***

Obrazek

Profesor Saunders i Richelieu, wydając się nie do poznania w swoich przebraniach, stanęli na błoniach Hogwartu w wigilijną noc Halloween. Wydźwięk tego wieczoru miał być pełen magii i tajemnicy, więc wydawało się, że profesorowie byli dokładnie na właściwym miejscu i czasie, by przywitać uczniów.
Zapewnieni o zabawie, czekali na to, co kadra właśnie stworzy. A działy się niebagatelne rzeczy na ich oczach. Niewzruszony i normalnie wybitnie poważny nauczyciel eliksirów wyglądał, niczym żywo wyjęta mumia, prosto z książkowych podań. Jasnowłosy nauczyciel numerologii, który trząsł portkami nawet tych uczniów, którzy nie uczęszczali na jego zajęcia, miał z kolei czerwone rogi i transmutowany ogon, a skóra jego skrzyła się diabelską czerwienią. Zaczęli czarować, a potężne inkantacje dosłownie stawiały na oczach uczniów i studentów wielkie pomieszczenie.

Stracho-stodoła wyrosła z wszelkich zebranych tu wcześniej przedmiotów, materiałów, ton strzechy.

Drzewa uginały się od dyń, a wyryte w nich uśmiechy poruszały się, próbując straszyć kolejnych uczniów. Podczas gdy nauczyciele dalej czarowali, dyrektor Sprout, ubrana w dość przyciasny strój hipogryficy, rozłożyła ręce-skrzydła, zapraszając wszystkich do środka.

Magiczna stodoła strachów, w której uczniowie Hogwartu mieli spędzić noc duchów, była zachwycającym miejscem pełnym niezwykłych detali i niesamowitego uroku. Gdy wkroczyli do wnętrza, zobaczyli bogato zdobione, przestronne pomieszczenie. Stodoła była zdolna pomieścić ogromną ilość ludzi, choć z zewnątrz mogła być nieco niepozorna, a jednocześnie zachowała swój rustykalny urok.
Na ścianach wisiały zardzewiałe latarnie, które w magiczny sposób ożywiały się, rzucając mglisty, złoty blask na drewniane deski. Zdobiły je także obrazy duchów i upiorów, które co jakiś czas zmieniały swoje położenie i zachowanie.
Wzdłuż boków stodoły ustawione były stoły z przekąskami. Na nich i nad nimi lewitowały tace z różnorodnymi smakołykami, takimi jak chrupiąco-wybuchające paluszki z kurczaka, mini-tartaletki z kwaśnym kremem cytrynowym (powodującym chwilowe rozmowy w stylu przebrania, które uczeń miał na sobie) i drożdżowe bułeczki z kawałkami karmelu (unoszące uczniów na dwa-trzy centymetry nad ziemię, gdy jedli). Napoje, takie jak przesmaczny kociołkowy sok dyniowy i gazowana woda mieniąca się różnymi kolorami (smakowa, szybko powodująca krótkie buchnięcie pary z nosa i ust ucznia), kolor pary zależny od koloru napoju), stały na osobnych stołach, a kubki z kolorowymi słomkami lewitowały wokół nich, czekając, aż zostaną napełnione.

W powietrzu unosił się magiczny zapach cynamonu i pieczonego chleba, tworząc niezwykły klimat. Muzyka grana przez nieziemski orkiestrion z duchów witała uczniów, zachęcając ich do tańczenia na drewnianym parkiecie, który zdawał się płynąć pod ich stopami. Boicie się wejść? Niepotrzebnie. Jeden krok ku parkietowym deskom, a pod stopami pojawiał się bezpieczny stopień.
W rogu stodoły stał duży kominek, a nad nim zawisły starożytne rzeźby smoków i czarodziejów, które zmieniały kształt i kolor, tworząc nieustannie zmieniający się widowiskowy efekt wizualny. Mocne czerwone i złote ognie skakały w kominku, dając uczniom uczucie przytulności i ciepła.
Cała stodoła była oświetlona jasnymi dyniami, które lewitowały w powietrzu, tworząc niemalże dyniowe konstelacje i sprawiając, że wnętrze migotało w pomarańczach i ognistych błyskach.


Wracając jednak do Profesora Saundersa, który nagle pojawił się w środku...
Jego przebranie było tak perfekcyjne, że niepostrzeżenie przemieszczał się między uczniami, kiedy przybywali na potańcówkę. Wszyscy mieli na sobie różne przebrania – od duchów po wampiry, wilkołaki po czarownice. Profesorowi udało się zachować powagę i zrozumienie, nawet kiedy nie rozpoznawał swoich własnych uczniów.

Głównym punktem wieczoru była potańcówka w środku stracho-stodoły, ale nie tylko. Profesor Saunders wprowadził chętnych dalej na błonia, gdzie rozciągały się nieskończone pola kukurydzy. Tam zorganizowano labirynt, który uczniowie mieli szansę odkryć podczas wieczornych zabaw. Labirynt wydawał się pełen tajemnic i niespodzianek, co było idealne na Halloween.

W oddali znajdowała się nawiedzona studnia, z której dobiegały przerażające dźwięki. Wielka zapuszczona kobieta w pelerynie z długimi, rozpuszczonymi włosami wynurzała z niej raz na jakiś czas, strasząc uczniów.

Obok stodoły rozpościerało się pumpkin patch, gdzie można było wybrać swoją własną dynię do wydrążenia na Halloween. Towarzyszyła wszystkim zacna pani profesor Kinnighan, nauczycielka zielarstwa, ubrana w swoje najbardziej startoświeckie przebranie czarownicy, jakie znalazła w szafie. Pomagała uczniom wybierać stosowne zaklęcia do tworzenia swoich kreacji dyniowych. Profesor Saunders cieszył się widokiem dzieci i młodzieży, które z entuzjazmem wybierały swoje dynie i rozmyślały, jakie przerażające wzory wydrążyć na ich skórach.

W innym zakątku błoni znajdował się tymczasowy dom strachów. Wchodzenie do niego wymagało odwagi, bo ukryte tam były różnego rodzaju przerażające atrakcje i niespodzianki. Profesor sprawdzał, czy uczniowie wychodzą z wnętrza uśmiechnięci, ale pełni adrenaliny. Tuż obok odbywały się zawody w łowieniu jabłek. Toczyły się one przy dużej kadzi wypełnionej wodą, a uczestnicy próbowali w gęstym mroku złapać jabłka zębami. Było to zabawne i delikatnie przerażające zarazem.

Wszystko to działo się na dworze, co sprawiało, że wieczór był jeszcze bardziej niezwykły i tajemniczy. Wokół uczniów krążyły zaczarowane kościotrupy, które rozdawały halloweenowe napoje, do złudzenia przypominające gęstą krew. Były to napoje o smaku czekoladowym i wiśniowym, ale wyglądały na naprawdę przerażające. Na dodatek sprawiały, że usta i zęby chętnych uczniów były czerwone! Niczym tuż po świeżym, krwistym posiłku.

Profesor Saunders cieszył się, obserwując, jak uczniowie bawią się i czerpią radość z tej wyjątkowej nocy Halloween na błoniach Hogwartu. To była noc, którą wszyscy zapamiętają na długo. Jak normalnie nie wydawał się zbyt zainteresowany życiem wokoło, tutaj... Cóż, okazało się, że poważny profesor uwielbia to święto!

A żeby nie było tak delikatnie to Profesor Saunders myślał o jeszcze kilku dodatkowych elementach, które mogłyby uczynić tę halloweenową potańcówkę bardziej ekscytującą i przerażającą. Zdecydował się na zorganizowanie konkursu na najlepsze straszenie. Uczniowie mieli okazję wystawić swoje umiejętności aktorskie i straszyć innych uczestników. Na specjalnej scenie wyznaczonej na błoniach, uczniowie odgrywali straszne scenki i przygotowane przez siebie krótkie występy. Zwycięzcy zostaliby nagrodzeni słodyczami i chwałą.
Co odważniejsi mają możliwość spotkać się oko w oko ze swoim boginem (DO CZEGO WSZYSTKICH NAMAWIAMY W ODPOWIEDNIM TEMACIE!) i spróbować wyczarować Patronusa pod okiem profesor Fessonhay, kobiety urodzonej do nauczania obrony przed czarną magią.

Na jednym z niewielkich wzgórz zorganizował ognisko. Uczniowie mogli ogrzać się przy ognisku, opowiadać straszne historie, a nawet piec kiełbaski na patyku. Była to doskonała okazja do relaksu i cieszenia się towarzystwem przyjaciół w atmosferze Halloween.

Na koniec wieczoru profesor Saunders zaplanował pokaz fajerwerków. Ogromne, kolorowe wybuchy na nocnym niebie dodawały dodatkowego uroku i magii tej wyjątkowej nocy.

Profesor czuł, że udało mu się stworzyć niezapomnianą potańcówkę Halloween, która miała dostarczyć uczniom mnóstwo rozrywki i niezapomnianych przeżyć. Dla nich ta noc na błoniach Hogwartu miała być czymś wyjątkowym i magicznym, wypełnionym radością, strachem i tajemnicą – dokładnie tak, jak powinno być na Halloween.
Z pewnością będzie oczekiwał informacji, czy jego działania były pozytywnie przyjęte przez adeptów magii.
Wiek:
19
Data:
28 cze 2004
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student uzdrowicielstwa II rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
MAHOŃ,WŁOS Z GRZYWY KELPII, 11 CALI
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Panna
Gloria Stark
Posty: 30
Rejestracja: 26 cze 2023, 8:59

Studenty tak mają, że na imprezę nie wybierają się bez odpowiedniego befora. I Gloria oraz jej ekipa z II roku uzdrowicielstwa najpierw poprzebierała się w stroje halloweenowe a później zaczęli raczyć się specyfikami, które zacne grono studentów sobie przyniosło. Alkohol. Dużo alkoholu. A Gloria jakoś tak chyba potrzebowała nieco się odchamić po ciężkim tygodniu zajęć. No kurde, należało jej się trochę luzu! Trochę tych procentów w siebie wlała i nawet nie protestowała jak jedna z jej koleżanek zaczęła zaklęciami przerabiać jej grzeczny strój czerwonego kapturka na ten bardziej wyuzdany w kabaretkach i krótkiej spódniczce, za krótkiej jak na jej gust, jednak w obecnym stanie było jej wszystko jedno i nawet jej się ta nowa wersja Glorii podobała. No tak, póki utrzymywała ten swój stan upojenie procentami.
Nawet nie protestowała kiedy w nowym przebraniu wszyscy udali się na zabawę na błonia a Ruda w swoim koszyczku w butelce po soku dyniowym miała skitrane wcześniej przygotowaną mieszankę tego co pili wcześniej. Nie wiedzieli czy będzie tu można być legalnie alkohol ale wiedząc, że jest to impreza głównie dla uczniów spodziewali się, że raczej będą musieli sami się zaopatrzyć w zapasy.
- Ej patrzcie, jabłka - zachichotała wesoło studentka pokazując turniej w łapaniu jabłek i pobiegła do niego całkowicie zostawiając grupę znajomych samej sobie. Koszyczek położyła obok siebie i gdy miejsce się zwolniło od razu podeszła do magicznych jabłek, które lewitowały w powietrzu i trzeba było je złapać zębami i ugryźć jak najwięcej się dało. A z racji, że Glorka była w stanie bardzo wesołym to szło jej słabo i gdy tylko znów nosem trąciła marszczyła śmiesznie nos.
- No nie! - tupnęła nogą i znów zaczęła próbować a wyglądać musiała bardzo zabawnie z tym nieudolnym łowieniem jabłka.
Wiek:
23
Data:
04 sie 2000
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student smokologii III rok
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
16 cali, sztywna sekwoja, wąs kuguchara
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
single
Zima Zalitov
Posty: 45
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:05

Zima Zalitov, przebrany za mugolskiego cowboya, wszedł na teren magicznej halloweenowej imprezy z wyjątkowo dobrym nastrojem. Kapelusz na głowie i lasso przy biodrze nadawały mu wyrazistego wyglądu w tłumie kostiumów. Wszędzie wokoło były jakieś diabły, wiedźmy, wampiry i inne dziwactwa. A on?! Rodem z amerykańskich prerii. Zima uwielbiał tę okazję, kiedy można było wyrazić swoją kreatywność i nieco odprężyć się po ciężkim czasie na zajęciach. Ostatnio każdy kierunek miał wiele zaliczeń i zdecydowanie studenci mieli od czego odpocząć. Chwała kadrze za wygenerowanie tego, co widział po drodze, bo gdzie się nie obejrzał, widział śmiejących się i wesoło bawiących uczniów.
Kierując się ku grupie znajomych, dostrzegł Glorię w jej zdecydowanie odważniejszym, niż przypuszczał przebraniu. Kiedy do niej podszedł, uśmiechnął się szeroko i zaczepił ją z radosnym tonem.
- Hej, Gloria! Kapturku, co masz w koszyczku? - Zima kręcił swoim lasso nad głową, dodając do swojego kostiumu cowboya jeszcze więcej autentyczności. Brakowało, żeby zapiał YEEEHAWWWW! - Chyba nigdy nie widziałem czerwonego kapturka w kabaretkach. To coś nowego. - Przyznał, swobodnie spoglądając po jej wyeksponowanych nogach. Pokiwał z uznaniem głową, nie widząc problemu w tym, żeby ładna dziewoja prezentowała swoje wdzięki w taki sposób. Niemniej jednak, pamiętając ich wcześniejsze spotkanie, nie spodziewał się, że Gloria Stark AŻ TAK będzie hultajsko się prezentować.
- Dawaj, dawaj, próbuj dalej. - Zima, ujmując ją delikatnie za ramię, z uśmiechem na twarzy wskazał drugą dłonią na jabłka. - Ząbkami. Delikatnie. Na pewno umiesz. - Naprawdę chciał jej w ten sposób pomóc. Doprecyzowując jednak stan Zalitova. Studenciak nie był nietrzeźwy, ale też z pewnością nie był trzeźwy. Może wypił dwa wybuchowe eliksiry, ale jakoś nie widział siebie w swojej pełnej krasie wśród tylu uczniów. Wszystko się jednak może zdarzyć i zmienić, więc kto wie, a nuż niedługo wyjdzie smok z Rosjanina.
- Co mi się tak przyglądasz? - Spytał, rozbawiony jej spojrzeniem, chociaż może przyglądała się komuś za nim? Obrócił się specjalnie, żeby upewnić się, że to on był centrum wzroku jasnych tęczówek studentki.

Where are my witches at?! Release the dragons!
Wiek:
19
Data:
28 cze 2004
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student uzdrowicielstwa II rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
MAHOŃ,WŁOS Z GRZYWY KELPII, 11 CALI
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Panna
Gloria Stark
Posty: 30
Rejestracja: 26 cze 2023, 8:59

Nie zauważyła go w ogóle, tak bardzo była skupiona na złapaniu tego jabłka, dopiero jego głos wyrwał ją z tej bardzo skomplikowanej czynności, tak, że aż podskoczyła w miejscu niemalże dostając zawału.
- Ty, Ty Zima, nie możesz mnie tak straszyć, nie lubię się bać - rzekła już nieco pijackim tonem wymierzając w niego palec wskazujący, i spojrzała po niego przelotnie, na jego strój. Miał lasso, mógł związać. Heh. A ona nie lubiła się bać, to fakt, a mimo to za dzieciaka pierwsza pakowała się w jakieś tarapaty, ale to były w sumie dwie różne kwestie. - Co kabaretki? Ale ładnie wyglądam, prawda? Powiedz, że ładnie - zatrzepotała zalotnie rzęsami by za chwilę niezdarnie zbliżyć się znów ustami do tego jabłka. Dobrze, że jego ręka na jej ramieniu trochę ustabilizowała jej nieco chwiejną postawę i słuchając jego rad zaczęła ponownie łapać to lewitujące przeklęte jabłko. Rozdziawiła usta i próbowała zębami wbić się w owoc, bo pierwszy gryz był zawsze najtrudniejszy, a później już szło lepiej. Jednak trochę jej to zajęło a przy tym na zmianę albo puffała zdenerwowana albo zaczęła się śmiać. Ale udało się i odgryzła spory kawałek zatapiając zęby w czerwonym jabłuszku. Oh jaka dumna z siebie była! Obróciła się na pięcie z wymalowanym szczęściem na twarzy i już trzymając w ręku swoją zdobycz odgryzła drugi kawałek.
- Chcesz? - zapytała wyciągając w jego kierunku owoc i dopiero teraz zaczęła mu się bardziej przyglądać i nie chciała żeby on widział jak bardzo go lustruje ale jej stan upojenia nie pozwalał na kontrole jej wzroku i aż przełknęła głośno ślinę zatrzymując wzrok na jego koszuli.
- Nie wiem po co ją ubrałeś, lepiej by było bez - mruknęła na głos bez zastanowienia cmokając niezadowolona pod nosem ale zaraz znów zaczęła się nieco chichrać przypominając sobie, że przyszła ze znajomymi, których teraz zaczęła pośpiesznie szukać. Ale niestety przepadli i zostawili rudą Glorkę samą z zimnokwistym rosjaninem, który się bawił w kowboja.
- Zimaaaaa, a ja mam coś fajnego w koszyku, chcesz? Oni sobie poszli beze mnie to mogę się z Tobą podzielić - powiedziała i kucnęła chwytając koszyczek w którym zaczęły szczyrkać szklane butelki po soku. Starkówna zbliżyła się do studenta wspinając się na palce wprost do jego ucha - Nie jest to sok dyniowy! - wyszeptała choć nieco głośniej niż myślała jakby była to największa tajemnica świata, a ona właśnie się z nim tym podzieliła.
Wiek:
23
Data:
04 sie 2000
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student smokologii III rok
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
16 cali, sztywna sekwoja, wąs kuguchara
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
single
Zima Zalitov
Posty: 45
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:05

- Ja też nie lubię, ale z Tobą mogę. - Odparł momentalnie, a w jego oczach migotała krótko zaduma, ale szybko przerwał swoje analizy i skupił się na tej trudnej misji zdobycia jabłka. Skoro jednak Gloria potrzebowała potwierdzenia, że wygląda obłędnie, cóż, Zima dostarczy jej takowe. Wygiął nieznacznie usta w podkowę, ale taką uznaniową, po czym pokiwał zdecydowanie głową. - Najładniejszy Kapturek na imprezie, nie ma co!
Miał nadzieję, że jej stan nie będzie wymagał wybitnego trzymania jej... W pionie, ale póki co, mógł pomoć. Dłoń Zimy trzymały mocno ramię dziewczyny, stabilizując jej postawę, gdy próbowała złapać lewitujące jabłko. Widział, jak jej początkowa niezdarność stopniowo ustępowała miejsca pewności w wykonywanych ruchach. Jeszcze chwila, a rudowłosa będzie śmigać z wszystkimi jabłkami w okolicy. Zalitov w duchu rozbawiony był jej determinacją, a kiedy w końcu jej się udało, nie mógł powstrzymać wesołego śmiechu.
- Heeeeeeeeej! Jest! Gratulacje, nieźle ci poszło! - powiedział, ciesząc się, jakby co najmniej wygrała kilkaset galeonów. Wtedy, gdy Gloria się do niego odwróciła, jego uśmiech jeszcze bardziej się rozjaśnił. Wychylił się do niej pospiesznie, jakby miała zmienić zdanie nagle. - Dawaj! - odpowiedział, chwytając zębami kawałek jabłka, które sekundę potem zniknęło w jego ustach. Uniósł wymownie jedną brew na jej uwage na temat jego koszuli. Zalitov spojrzał na siebie z lekkim zaskoczeniem, a potem spojrzał na swoją elegancką koszulę w kratę. Dziewczyna już szukała swoich znajomych wokoło, jakby ignorując, że on chciał coś powiedzieć. Zamilkł i wyciągnąwszy sobie z kieszeni różdżkę, wprawnym zaklęciem usunął z siebie koszulę. Chciała go bez niej? To ma.
- Skoro myślisz, że powinienem być bez... - Zima próbował zareagować na jej uwagę, ale przerwał, widząc jej zainteresowanie koszykiem. Kiedy zbliżyła się do niego i wyszeptała do jego ucha swoją "najważniejszą tajemnicę", Zima nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Spojrzał na nią z politowaniem i lekko się uśmiechnął. W chwilę potem wszedł w pełną powagi konspirację ze Starkówną, dochodząc do wniosku, że to najlepsze, co mogło ich spotkać. Dodatkowy alkohol. Przynajmniej jego, ale jeśli ona okaże się mieć słabą główkę, pomoże jej z pewnością... O ile ktoś go nie porwie.
- Ty cwaniaro, takie zaplecze! Chodź, wypijemy sobie po jednym. - Zimek lekko poprawił sobie swój kapelusz, delikatnie dotykając brzegu, jakby o nim wszem i wobec przypominał, a potem znów spojrzał na Glorię wyciągnął jedną z butelek i otworzył ją. - Piłaś kiedyś po studencku? Z ust do ust? - Zapytał, wyraźnie zdecydowany do tego, żeby ją właśnie tak uraczyć pseudo-soczkiem.
- Gdzie są twoi przyjaciele, Gloria? - Zapytał, skupiony na tym, co robił z butelką, a więc na otwieraniu. Chciał jednak tez wiedzieć czy powinni ich szukać razem czy może tylko iść każde w swoją stronę. Nim się dziewczyna zorientowała, smokologiczny geniusz wydoił ze dwa, może trzy łyki alkoholu (nie wiem jakiego) i zostawiwszy trochę z kolejnego w ustach, złapał w najlepsze rozmówczynię za rude loki na potylicy i... Przytknąwszy wargi do jej ust, podzielił się jej "najważniejszą tajemnicą". Ale ładnie to ugrał, co? On jednak tego nie rozpatrywał mocno. Chciał się dobrze bawić i liczył, że i Gloria będzie.

Where are my witches at?! Release the dragons!
Wiek:
19
Data:
28 cze 2004
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student uzdrowicielstwa II rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
MAHOŃ,WŁOS Z GRZYWY KELPII, 11 CALI
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Panna
Gloria Stark
Posty: 30
Rejestracja: 26 cze 2023, 8:59

Stan upojenia i wszędobylskiego luzu to było coś co w tym momencie ta studentka potrzebowała, tak dawno nie miała okazji się rozerwać siedząc cały czas w swoich książkach albo pracując dorywczo, że chyba nawet nie wiedziała, że istnieje jakieś pojęcie "zabawy" inne niż te, które nazywała opiekując się małymi hipogryfami. Taka prawdziwa, studencka zabawa właśnie trwała a ona się jej poddała. Więc najpierw alkohol a teraz łowienie jabłek na imprezie halloweenowej w towarzystwie studenta przy którym jąkała się ostatnio. A teraz nie, wręcz jej ruchy były dużo odważniejsze niż poprzednio. Mniej się stresowała jego spojrzeniem, które potrafiło przeszywać ją na wskroś w dodatku w połączeniu z tym zawadiackim uśmieszkiem.
Zachichotała głośno kiedy odgryzł kawałek jej jabłka a sama później ugryzła znowu. Będąc trzeźwa Glorii zdarzało się nie myśleć co mówi przez co czasami jej siostry się na nią obrażały, ale teraz już w ogóle nie miała zahamować w swoich słowach i czynach więc gdy tak szukała wzrokiem swoim znajomych a on w tym czasie zniknął swoją koszulę jej błękitne oczyska momentalnie zatrzymały się na mocno rozbudowanej i zarośniętej klacie studenta smokologii.
- Oh...my... to powinno być karalne... - powiedziała patrząc się tak na jego tors bezczelnie zapominając kompletnie o swoich znajomych, którzy gdzieś sobie poszli. Ale czy to ważne gdzie? Jak tu właśnie ten gorący duży facet rozebrał się do połowy przed nią. 10 punktów dla.. dla... no... ten...
- Po jednym? Okej! Ale jednej butelce - dodała jeszcze bardziej jak już się otrząsnęła we wgapianiem się na niego różowiąc swoje blade policzki. Tak, kolejna dawka napoju wyskokowego będzie odpowiednia. Ale nie mogą tak sobie pić na widoku, dlatego chwyciła go za ramię i poprowadziła gdzieś za stodołę gdzie nie chodziło zbyt wiele osób, albo te co były już sobie poszły i poprawiła swój czerwony kaptur zarzucony na rude pukle.
- Nie wiem, czy to ważne teraz? Ważne, że to my mamy soczek, a oni nie! I nie zamierzam za nimi latać, za nikim nie zamierzam, jestem matką smoka!- powiedziała dumnie unosząc głowę i znów obserwując jak chłopak otwiera butelkę czegoś co przyniosła. Sama nie wiedziała czego, bo po prostu jej to dali, bo miała koszyk. A z tym lataniem to w głowie jej się trochę pomieszało, bo nie miała zamiaru latać za znajomymi i chłopakami. Pani własnego losu, przyszła uzdrowicielka i mama smoków. Pierwsza tego imienia - Gloria Stark. I wręcz ostentacyjnie odrzuciła swoje włosy gdzieś tam przy okazji zrzucając kaptur. Ot niezdara.
- O! Tak nigdy nie piłam - stwierdziła zdziwiona i jednocześnie podekscytowana nowym sposobem picia alkoholu. Nie do końca wiedziała jak to ma wyglądać, bo tak jak wspomniane było wcześniej Glorka nie była typem imprezowicza, ten świat dopiero się przed nią otwierał a ona ochoczo w niego chciała wejść. I co... i nawet nie wiedziała kiedy ją chwycił i przybliżył się przytykając swoje ciepłe usta do jej ust dzieląc się alkoholem, który pił. To ją kompletnie rozbroiło. To był jej chyba pierwszy pocałunek od... od bardzo dawna! Ale no to nie był pocałunek przecież, tylko studenckie picie. Kiedy tylko oderwał od niej usta dziewczyna z wielkimi oczami patrzyła na niego nieco zaszokowana tym co się właśnie wydarzyło i oblizała swoje wargi.
- Mmmm malinowe, słodkie. Chcę jeszcze - powiedziała i szybko przejęła butelkę od Zimy by też zaciągnąć się prawilnie z gwinta. Następnie chcąc powtórzyć czynność zarzuciła mu ręce na ramiona ówcześnie odlewitując butelkę koło siebie i przywarła do niego swoimi czerwonymi ustami zapominając całkowicie, że miała tego alkoholu nie wypijać tylko trochę zostawić... A to, że jego klata była przyjemnie ciepła i działała jak kaloryfer jeszcze bardziej sprawiła że do niego przylgnęła.
Wiek:
23
Data:
04 sie 2000
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student smokologii III rok
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
16 cali, sztywna sekwoja, wąs kuguchara
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
single
Zima Zalitov
Posty: 45
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:05

Gdyby tylko mógł się opanować. Słysząc słowa dziewczyny, zaczął się wesoło śmiać, kręcąc z głową w wyrazie niedowierzania. Nikt tak jeszcze specyficznie na niego nie reagował, jak stojąca przed nim rudowłosa i kompletnie go to oszołomiło. Szczerzył białe zęby zawadiacko, chociaż zaskoczyła go w chwilę później swoimi słowami. Czemu? Tempo picia ten Rosjanin potrafił utrzymać dość intensywne, ale specjalnie nie sugerował szaleństw, uznając, że ona z pewnością nie była z tych... Bardziej frywolnych i bezgranicznie ufających wszystkim wokoło. Miał wrażenie, że trochę za bardzo się rozkręciła i teraz, choć nie chciał, powinien jakoś to odkręcić. Może dotrzeć do móżdżku, który pobudzony był w jej głowie wyjątkowo na alkohol. Ale przecież to tylko zabawa, dobrze się bawimy, prawda? Nikt nie płakał.
- Butelce? Ty? - odpowiedział, próbując nienachalnie zasugerować jej swoje zaaferowanie. Zmrużył nieco podejrzliwie oczy, ale skoro już otwierał to, co wyciągnął z jej koszyczka, cóż, chociaż tego łyka trzeba było wziąć stosownie, po studencku. Gdy już się od siebie odsunęli, chłopak wesoło się szczerzył i ruszał w rytm muzyki, dość mieszanej, jak na czarodziejskie gusta. Tam było słychać coś cięższego, tu coś mugolskiego, a tam jeszcze jakieś śpiewy syren. Słysząc słowa Glorii, przyjrzał się jej bacznie, przechylając butelkę w jej kierunku, ale nie oddając całkowicie kontroli nad nią. Ta jednak złapała ją na tyle mocno, że co miał zrobić? Wyrwie jej? Nie zrobił tego. Zalitov obserwował Matkę Smoków, unosząc wymownie obie brwi wyżej. Z minuty na minutę ta panna okazywała się zmieniac osobowość. I nie narzekał.
- Jeszcze? - Nie zdążył się dłużej odezwać, bo ona miała zupełne inne plany. Zaskoczony tym, jak otwarcie przyznała się do tego, że chce jeszcze raz spróbować przejętego alkoholu. Nie zastanawiając się długo, Zima chwycił ją wpół i choć pierw miał się jedynie napić, obserwował ją spod lekko uchylonych powiek, aż w końcu chętnie odwzajemnił pocałunek, pocierając lekko swoje usta o jej słodkie wargi. To, co zaczęło się jako zabawa, stopniowo przeradzało się w coś bardziej intymnego i przyjemnego.
- Cieszę się, że smakuję Ci i ten alkohol i ja. - szepnął Zima, kiedy ich usta oddzieliły się od siebie. Trzymał ją bezpiecznie w swoich ramionach, czując jak jej ciepło przenika przez jego skórę. Był gotowy na to, co mogłoby nastąpić, ale również zdawał sobie sprawę, że musi zostawić decyzję o tym, co się teraz wydarzy, w gestach i słowach Stark. Nie chciał przestraszyć ani zbyt mocno zaskoczyć dziewczyny. Ale jedno było pewne, Zalitov był gotowy na więcej - gotowy na tę jedną, wyjątkową noc, która mogła zmienić ich dotychczasowe życie. A przynajmniej jej, bo przecież on miał takich nocy wiele. Nim jednak ktokolwiek się odezwał z tej nietypowej parki, co się tu obściskuje, za nimi przebiegło... Stado testrali a za nimi kilku profesorów, próbując je utrzymać w ryzach. O ile stworzenia były spłoszone to tuż kadra nie i jeden z profesorów przypadkiem pchnął kogoś... Glorię i Zimę. Wpadli do wody, w której niedawno łowiła jabłka dziewczyna. On pierwszy, ona na nim.

Where are my witches at?! Release the dragons!
Wiek:
19
Data:
28 cze 2004
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student uzdrowicielstwa II rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
MAHOŃ,WŁOS Z GRZYWY KELPII, 11 CALI
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Panna
Gloria Stark
Posty: 30
Rejestracja: 26 cze 2023, 8:59

No puściły dziewczynie hamulce, no co zrobisz, nic nie zrobisz. Całe życie starasz się być jak najlepszym uczniem, dobrym, grzecznym, aż tu nagle życie studencie weryfikuje twoje jestestwo ukazując o wiele zabawniejszą drogę przez życie. Jak to mówią, co alkohol złączył niech kac tego nie rozdziela, a to drugie z pewnością nadejdzie i to z taką siłą, że dziewczyna nawet sobie nie wyobraża i prawdopodobnie ten moralny też. Ale czy ona się w tym momencie tym przejmowała? No zupełnie.
Najpierw picie tego napoju wyskokowego a zaraz potem nastąpił pocałunek, który Gloria zainicjowała będąc w pijackim roztargnieniu. Przywarła do niego ustami i czuła jak całe ciepło ją wypełnia na wskroś. Jak jego silne ramiona ją obejmowały a ona czuła się taka drobna i bezbronna przy nim, niczym czerwony kapturek przy wielkim wilku. Zamruczała mimowolnie po tym jak się od siebie oderwali nie chcąc w sumie przerywać tego szalonego doświadczenia jakim jest całowanie człowieka z którym się nawet nie było na żadnej randce, a przecież od tego powinni zacząć! W jej mniemaniu jako dobrej i grzecznej studentki, oczywiście!
- Mhmm, a ja nie wiem jak to się stało ale mi się podoba - mówiła uroczym tonem trzepocząc rzęsami a dłonie przesunęła na jego ciepły tors gładząc teraz go perfidnie. Było miło, było przyjemnie a to jak patrzył i jak się uśmiechał sprawiało, że nogi jej miękły momentalnie i jakieś dziwne motylki podniecenia pojawiły się w podbrzuszu, których nigdy wcześniej aż tak intensywnie nie czuła. I kiedy tak patrzyła w niego nawet nie zorientowała się za bardzo by utrzymać pion kiedy to zostali potrąceni i wylądowali w kadzi z wodą. Jacyś uczniowie zaczęli się śmiać co stali niedaleko ich, inni wytykali palcami a gdy Gloria poczuła jak wszystko staje sie mokre i że niemal swoim biustem wylądowała na twarzy Zimy ocknęła się i spojrzała po nim zszokowana by za chwile wybuchnąć panicznym śmiechem widząc jak student był cały już mokry
- Dobrze, że zdjąłeś koszule, bo by była cała mokra a tak to musisz ściągnąć tylko spodnie - powiedziała gdy przestała się śmiać i próbowała się podnieść, jednak jej równowaga została zachwiana i wpadła teraz ona obok niego do tej wody z jabłkami z głośnym plaskiem - no i teraz ja jestem mokra - dodała i chwyciła ze swe rude mokre włosy i obiema dłońmi zaczęła wyciskać nadmiar wody. Chyba już nikt nie będzie miał zamiar łowić tych jabłek kiedy to ich dwa tyłki wymoczyły się w tej wodzie.
- Co się tak gapicie, spadać już stąd - rzuciła ostrzegawczo do grupki chichrających się dzieciaków a jeden z nich zdążył ukraść jedną z butelek i uciec gdzieś za stodołę.
Wiek:
23
Data:
04 sie 2000
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student smokologii III rok
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
16 cali, sztywna sekwoja, wąs kuguchara
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
single
Zima Zalitov
Posty: 45
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:05

W najlepsze dawał się jej zarówno zmacać, jak i całować. Kto by w końcu nie chciał takiej rudowłosej ptaszyny, jak Gloria? Nie był jednak zachłanny w tym wszystkim. Nuta alkoholu, dobra muzyka w tle, zawadiacki nastrój. Ten student miał w planach dobrze się bawić, jakkolwiek by ta relacja nie progresowała czy może się nie cofała. Nie zakładał nic z góry, ale pozwalał, żeby czas swobodnie sam klarował dalsze plany. I proszę. Wyszło.
Spojrzał niemalże w stanik Glorii i przez moment śmiesznie nie oddychał, jakby zaaferowany nagłym widokiem, choć nie były to pierwsze piersi, jakie miał przed sobą w życiu. Tego się jednak nie ignorowało. Nigdy! Dobry dekolt nie jest zły, prawda? I tak teraz, Zima pokiwał z uznaniem do jej biustu, który zaraz podskakiwał subtelnie, gdy ona się śmiała.
Rozbawiła go niemożliwie swoim brakiem problematyczności, gdy i ona wleciała do wody. Spojrzał na nią w bok, uśmiechając się lekko. O ile ona miała problem z równowagą, on nie. Wyciągnął do niej pomocną dłoń, a gdy tylko takową złapała, pomógł jej wyjść z wody i cóż. No nie dało się ukryć, że byli mokrzy. Zmacał siebie samego, szukając różdżki po kieszeniach.
- Chłoszczyścił bym nas, ale... - Mruknął pod nosem, ostatecznie wyjmując jednak magiczny sprzęt, żeby krótkimi, banalnymi zaklęciami sprawić, że jednak woda wyparowała, a ich przebrania na nowo były suche. Wyjątek - włosy. Spojrzał na Stark, przechylając głowę lekko w bok.
- Mokry kapturku, idziemy Cię wysuszyć, co? - Nie chciał, żeby imprezę zakończyła na smarkach. W końcu dopiero się zaczęła. Ewentualnie, idąc w stronę kampusu, jeśli wpadną na jej znajomych, dołączą się do kogoś.

ztx2

Where are my witches at?! Release the dragons!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stracho-stodoła Halloween 2023”