Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem

Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 270
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

To prawda. Iris w zamku nawet nie tyle, co nie mogła być tak otwartą - ona nie była tak otwarta. Ceniła sobie podejście innych do swojej osoby. Bez będnego gadania, bez głupich pomysłów - no i wąskie grono znajomych. Ostatnio nawet bardzo wąskie. Proszę, proszę, jak to się życie czasami potrafi zmienić radykalnie.
- Sekretne pocałunki i schadzki brzmi jak coś, co mogłoby się zdarzyć... Parę razy. - skinęła powoli głową, zgadzając się z jego słowami. Oh, to brzmiało intrygująco. Nawet za bardzo jak dla niej! Już w tym momencie poczuła dreszcz podniecenia na samą myśl o schowaniu się przed wzrokiem innych uczniów i zbliżeniu się do tego chłopaka... Po chwili jej uśmiech stał się pewniejszy, podniosła dłonie i przesunęła nimi po ramionach, jakby poprawiała niesforne kosmki włosów, by jej włosy wyglądały jeszcze bardziej elegancko. - Obiecuję Ci, że zauważysz piękno, które tylko ja mogę Ci pokazać... Niezależni od pory dnia czy nocy. - powiedziała cicho, głębokim głosem, unosząc pewna siebie brodę do góry. Oh, zapowiadał się pasjonujący czas. Nie mogła się już doczekać zerkania Victora w swoją stronę, posyłania - jakby nie patrzeć - zakazanych spojrzeń, które miała nadzieję dostrzec. A skoro zapewnił, że odczuje jego spojrzenie na swojej osobie, tym bardziej ją to jarało, można rzec.
Jego ruch odpinania koszuli ją nieco zaskoczył. Ale zaraz jednak z jej ust wydobył się pomruk, przeradzający się w delikatny, niski śmiech. Victor zaskakiwał ją na każdym kroku. Uniosła brew w górę, kierując na niego zaintrygowane spojrzenie. Wiedziała, jak na niego działa - i jej to bardzo schlebiało. Specjalnie co jakiś czas - zwłaszcza kierując się w stronę salonu w piwnicy - zahaczyła dłonią o koszulę, pokazując nieco za dużo - mocniejszy zarys talii, nóg i innych części ciała. Podobała jej się ta gra, ta więź, która się między nimi wytworzyła. Na szczęście dzień się jeszcze nie skończył a i cała noc przed nimi - tym bardziej jej się to podobało.
Prowadząc z nim spokojnie dalszą konwersację, przyglądała mu się uważnie. Jak pił wino, jak zlizywał złąbakne krople z jej ud - na co jej skóra zareagowała gęsią skórką na nogach, ale ona nic po sobie nie pokazywała, ani jednego drgnięcia - jego mimikę. Wzięła od niego wino i przechyliła butelkę, czując jak płyn spływa po jej podniebieniu i przełyku. Jeszcze chwila i kolejna butelka zostanie opróżniona. Czy jej to przeszkadzało? Absolutnie nie, chociaż może wypadałoby jednak w niedługim czasie iść do kuchni i coś zjeść, albo chociaż przekąsić. Czuła powoli zawirowania w głowie, jeszcze nie mocne, mogła całkowicie zapanować nad tym poziomem, jednak pojawiły się i była tego świadoma. Ale nie zmierzała teraz się ruszać. Było jej zbyt błogo i przyjemnie.
- W sumie, może chowając te książki przed światem faktycznie sma staję się taką bohaterką kryminału... Ale wiesz co, jest w tym coś ciekawego,, intrygującego. Niech tak zostanie. - mrugnęła do niego okiem, rozbawiona jego słowami. Teraz, w tym momencie, spędzając tak intymny czas z półkrwi uczniem, czuła się jak bohaterka jakiejś książki. Jakby dzieliła z nim zakazany owoc, który nigdy nie powinien się między nimi znaleźć, co było wspaniałym uczuciem. Zaśmiała się na pocałunek w okolicach pępka. Iris Parkinson, nie zawsze, ale miała łaskotki. Nigdy się do tego jawnie nie przyznała, zawsze starała się wytrzymać, gdy ktoś próbował ją łaskotać - ale na dłuższą metę mogła pęknąć i nie dać rady. Victor nie musiał o tym wiedzieć. Uśmiechnęła się do niego nieco delikatniej, przyglądając mu się uważnie. - Zarumienię i poczuję dreszcz w żołądku... Brzmi wspaniale. Nie mogę się zatem doczekać. - jeśli tak miało być, to powinna pomyśleć o tym, by nie dostarczył jej takiego listu w dość nieprzyjaznych im warunkach, ale nie miała teraz głowy do myślenia na ten temat. Ta chwila była zbyt wspaniała, zbyt ich, by ją niszczyć niepotrzebnymi w tym momencie myślami. Przymknęła oczy i zamruczała słysząc, jak chłopak otwarcie odpowiedział na jej zapytanie o nowe dziewczyny. Tak całkowicie szczerze, nie musiał jej odpowiadać, a mimo to zrobił to dość wylewnie. Zaśmiała się pod nosem, znów ukazując rząd białych zębów i wypuściła powietrze. - Wychodzi na to, że obydwoje nie planowaliśmy tego, co się zadziało w piwnicy... Wyszło dość spontanicznie. - skomentowała tylko cicho, uchylając powieki i rzucając mu zalotne spojrzenie. Poprawiła się nieco na kanapie, może całkowicie przypadkowo delikatnie ściskając piersi - wiedziała, że Victor ma dość dobry widok na jej ciało, toteż nie wahała się przed takimi ruchami. A po co? Chciała wyglądać dla niego ponętnie, gdzieś w głębi umysły chciała, by jej pożądał - nie wiedziała tylko, czy to kwestia większych procentów w jej ciele, czy może jednak tak dyktował jej świadomy umysł Iris Parkinson. Będzie sie nad tym zastanawiać później.
Rozbawił ją żałowaniem grupowego seksu. Oczywiście, że powiedziała to specjalnie i oczywiście, że spodziewała się jego reakcji na te słowa. Słysząc o Ezrze, uniosła zainteresowana brew. Chłopaki raczej za sobą nie przepadali - ba, na pewno nie. Travers nienawidził nieczystości krwi, co można śmiało powiedzieć po prostu patrząc na niego. Oh, gdyby się dowiedział o tym, co panienka Parkinson robi w tym momencie i robiła wcześniej... Nie pozostawiłby na niej suchej nitki. Poczuła jak dreszczyk niepewności przechodzi przez jej skórę. To było coś... Dziwnego, nie do końca wiedziała, jak ma się z tym czuć.
- Travers jest typowym czarodziejem czystej krwi. Raczej nie pogadasz z nim normalnie, nawet obracając się w jego towarzystwie, a co dopiero spoza. - wszyscy wiedzieli, co zrobił, jak zaraził Prefekt Naczelną ospą, jak czepiał się uczniów nieczystej krwi. To był kolejny Malfoy, tylko że bardziej zwariowany, co mogło na dłuższą metę być niebezpieczne. Westchnęła cicho, zaraz jednak negatywne myśli uleciały jej z głowy. Skinełą powoli głową, pukając opuszką palca w nos chłopaka. - Tak, ten Hiszpan. Powiem Ci, że daje radę.... Na wielu poziomach. - mrugnęła powoli okiem do niego, rozbawiona.
Zaraz jednak na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie. Żartobliwe, jednak nadal.
- No ładnie, ja Ci tutaj z nazwiskami a Ty nic... No co to za zabawa. - zaraz jednak roześmiała się, kierując na niego spokojne, choć zaintrygowane spojrzenie. Wysluchała jego historii, gdy się zbliżył, jakby dzielił się wielkim sekretem, automatycznie przygryzła wargę, zahaczajac o nią górnymi zębami. Jej wzrok, głównie skupiony na jego oczach, co jakiś czas jednak zerkał na jego usta, gdy mówił. Gdy się odsunął, odchrząknęła cicho i wzięła głębszy wdech. - Szybko zacząłeś. Nie oceniam, le historia naprawdę ciekawa. Mam wrażenie, że kryjesz w sobie ich jeszcze więcej. - odstawiła wino na ławę przed kanapą, chcąc nie chcąc pochylając się nieco nad chłopakiem, jednak zaraz wyprostowała się i podniosła dłonie w górę, przeciągając się z zadowolonym pomrukiem. Zamknęła oczy i przez chwilę tak trwała, w napięciu, po czym z cichym westchnięciem i uśmiechem rozluźniła ciało. Otworzyła oczy i na powrót spojrzała na Martineza. Jedną dłonią podparła głowę, drugą przesunęła z jego karku na czoło, trącając delikatnie palcami jego włosy. Przypatrywała mu się ze spokojem, ciepłem w oczach, z delikatnym uśmiechem na ustach. Trwała tak trochę w ciszy, analizując jego pytanie. W końcu rozchyliła wargi, chcąc odpowiedzieć mu na pytanie.
- Hmmm, myślę, że możesz się domyślić, że nie wiele w moim życiu się dzialo, jeśli chodzi o pikantne szczególiki. Przynajmniej, do teraz. - uśmiechnęła się ponętnie, a w jej oczach pojawił się intrygujacy błysk. Nachyliła się nad Victorem. - Przemawia przeze mnie brak większego doświadczenia, więc... Chyba oddam się bardziej doświadczonemu koledze... Przynajmniej, myślę, że mogę tak zrobić... - nie dając mu odpowiedzieć chwyciła jego usta w namiętny pocałunek, teraz znów całkowicie skupiając na nim uwagę. Była otwarta na niego, bardziej niż powinna, była tego świadoma. Ale w tym momencie była z tego powodu szczęśliwa. Zadowolona. - Chcę, byś brał mnie jak chcesz. - wyszeptała cicho w jego usta, odrywając się na moment od niego i znów go pocałowała.
Po kilku sekundach jednak odsunęła się i zaśmiała radosnym, zadowolonym śmiechem. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Wysunęła koniuszek języka i przygryzła go delikatnie. Wiedziała, że równie dobrze mogli zbeszczecić to miejsce swoim zachowaniem, bardziej niż do tej pory, ale rzuciła jeszcze hasłem, zanim miałoby do czegokolwiek dojść - czy do kolejnego zbliżenia, czy może do wstania i powrotu na parter. - Chyba niedługo będzie trzeba pójść coś zjeść... - i nie miała tutaj na myśli Victora.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Jej słowa natychmiast rozpaliły wyobraźnię chłopaka, który czuł już na sobie dreszczyk emocji towarzyszący potajemnym schadzkom pod czujnym okiem rówieśników i wszechobecnej kontroli czystości jej rodziny i przyjaciół. Nachylił się bliżej, mimo pozycji robił to bez wysiłku, napinając przy tym brzuch, jego oczy błyszczały zawadiacko. - Jestem bardzo zaintrygowany tym, co masz na myśli - powiedział niskim głosem. - To wyjątkowe piękno, o którym mówisz... Muszę przyznać, że jestem bardziej niż trochę ciekawy, i nalegam, bym natychmiast był tego świadkiem. - Jego spojrzenie zatrzymało się na niej, skupiając się na każdym szczególe, jakby próbując odkryć sekrety, które obiecała ujawnić. Myśl o byciu odbiorcą tak ekskluzywnej uwagi z jej strony była pochlebna. Zaśmiał się cicho, a w jego głosie słychać było oczekiwanie i nutkę śmiałości. - Uznaj mnie za w pełni urzeczonego tą perspektywą - kontynuował, a jego uśmiech poszerzył się. - Będę miał oczy szeroko otwarte, gotowy złapać każde spojrzenie tego piękna, które mi pokażesz. Dzień czy noc, będę obserwował, czekając na te chwile, które obiecujesz. - Położył się z powrotem, wciąż się uśmiechając, a figlarny błysk w jego oczach nie zniknął. Pomysł tego sekretnego, zakazanego romansu, rozwijającego się w murach Hogwartu, dodał rozkosznie ryzykowny element do wyzwania, które był bardziej niż chętny zaakceptować.
Leżąc obok niej, słuchał uważnie, a jego wyraz twarzy był mieszanką rozbawienia i ciekawości. - Zastanawiam się, jak zareagowaliby twoi rodzice, gdyby kiedykolwiek odkryli twój sekretny składzik książek - zastanawiał się z figlarnym uśmiechem na ustach. - Czy stałabyś się wtedy bohaterką klasycznej opowieści o uwięzionej księżniczce, tęskniącej za światem poza murami zamku? - Jego spojrzenie zatrzymało się na niej, doceniając sposób, w jaki wchodziła z nim w interakcję, jej śmiech, subtelne ruchy. Wzmianka o dreszczach w jej żołądku sprawiła, że cicho zachichotał. - Myślę, że dreszcze pojawią się trochę niżej… - drażnił się, a jego oczy błyszczały łobuzerską złośliwością. - Bo postaram się by, szkic przypomniał Ci o pewnym zdarzeniu, a to uruchomi pewne... wspomnienia… - Przesunął się lekko, czując się bardziej komfortowo, gdy kontynuował rozmowę. Jego zainteresowanie nią było oczywiste, nie tylko w sensie fizycznym, ale także w tym, jak bardzo chciał dowiedzieć się o niej więcej, o jej zainteresowaniach, o jej sekretach. Atmosfera między nimi była zrelaksowana, ale naładowana podekscytowaniem i oczekiwaniem na to, co może się wydarzyć. Leżąc obok niej, słuchał jej delikatnego śmiechu i subtelnej zmiany w jej tonie. - Przyznaję, ja też tego nie planowałem - odpowiedział, a w jego głosie słychać było nutę szczerości zmieszaną z żartobliwym tonem. - Ale nie mogę powiedzieć, że nie przyszło mi to do głowy, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia. Wydawało mi się to jednak mało prawdopodobne. - Jego wzrok podążał za każdym jej ruchem, urzeczony sposobem, w jaki ustawiła się na kanapie, a subtelne ściśnięcie jej piersi nie umknęło jego uwadze. Uśmiechnął się, a jego twarz rozjaśnił szczery wyraz uznania i pożądania. Powoli, niemal z czcią, wyciągnął rękę, pozwalając jej przesunąć się po jej piersi. Jego kciuk delikatnie przesunął się po jej sutku, delikatny, ale odważny gest. Spojrzał jej w oczy, szukając reakcji, a w jego spojrzeniu widoczne było jego pożądanie. - Napijesz się brandy, czy jeszcze na to za wcześnie? - zapytał niskim, lekko ochrypłym głosem. Pytanie było swobodne, ale niosło w sobie nutę oczekiwania, jakby oferował coś więcej niż tylko drinka.
Kiedy mówili o Traversie. na jego twarzy pojawił się pogardliwy uśmieszek. - Travers jest ograniczony umysłowo. To zasługa jego rodziny, która ukształtowała go takim, jakim jest - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała mieszanka litości i pogardy. W jego głowie pojawiła się myśl o konfrontacji z Traversem bez użycia magii, ale szybko ją odrzucił, wiedząc, że potrzebny byłby silny powód, który popchnąłby go do takiego działania. Gdy rozmowa przeniosła się na niego samego, poczuł lekkie napięcie w swoich dobrze zarysowanych mięśniach, subtelny taniec pod skórą. Zdawał sobie sprawę ze swojej atrakcyjności fizycznej, a jej słowa sprawiły, że przez chwilę poczuł się zaintrygowany. - Staram się jak mogę - odpowiedział z półuśmiechem, a jego oczy spotkały się z jej. - Ale ciekawi mnie, na jakich poziomach według ciebie zawodzę? - chichotał, ale był ciekaw, co odpowie.
W jego oczach pojawił się błysk rozbawienia. - Zapamiętywanie nazwisk nigdy nie było moją mocną stroną, a nawet jeśli, to kim jestem, by to oceniać? - powiedział, wzruszając nonszalancko ramionami. Jego spojrzenie śledziło każdy jej ruch, urzeczone jej żartobliwym niezadowoleniem i sposobem, w jaki przygryzała wargę, ujawniając nutę swoich wewnętrznych myśli. - Jeśli chodzi o moje historie, powiedzmy, że zawsze wyprzedzałem swój wiek - kontynuował, a jego głos był niski i zabarwiony nutą dumy. - To chyba mieszanka starszego wyglądu, pewnego... uroku i całej masy ciekawości. - Jego oczy błyszczały wspomnieniami minionych przygód, sugerując, że rzeczywiście jest więcej opowieści, którymi mógłby się podzielić. Gdy pochyliła się nad nim odkładając wino, dostrzegł okazję i zadziałał pod wpływem impulsu. Delikatnie ugryzł jej pierś, żartobliwym, ale intymnym gestem. Jego działanie było mieszanką drażnienia się i czułości, sposobem na wyrażenie rosnącego komfortu i znajomości z nią. Jego oczy spotkały się z jej, szukając reakcji, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Kiedy pochyliła się nad nim, poczuł przypływ ciepła promieniującego od niej, a jej oczy zapłonęły nową iskrą. Odwzajemnił jej uśmiech, jego wyraz twarzy złagodniał, a ciało zareagowało na jej bliskość. Napięcie w jego mięśniach, subtelny, ale niewątpliwy znak jego rosnącego pożądania, było oczywiste. Kiedy ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku, poczuł przypływ radości. Jego dłonie instynktownie odnalazły drogę do jej włosów, delikatnie wplatając się w miękkie kosmyki. Przerwanie pocałunku tylko podsyciło płomienie w jego oczach, wyraźnie wskazując na jego pogłębiającą się żądzę. Jej wyszeptane słowa wywołały dreszcz na jego grzbiecie, a on sapnął cicho, jego oddech zmieszał się z jej oddechem. Gdy ich usta ponownie spotkały się w żarliwej wymianie, jego umysł wypełnił się żywymi obrazami, z których każdy był bardziej intensywny niż poprzedni. Jego dłonie zaczęły badać jej ciało, drażniąc jej piersi delikatnym, ale zdecydowanym dotykiem. Pomiędzy pocałunkami wyszeptał, a jego głos był mieszanką podziwu i ostrożności - Możesz nie zdawać sobie sprawy, o co prosisz - Jego słowa były delikatnym ostrzeżeniem. Kiedy oderwała się od niego ze śmiechem, zatrzymał się, chwilowo zaskoczony nagłą zmianą nastroju. Jej śmiech był zaraźliwy i wkrótce sam się do niego przyłączył, a jego własny chichot rozbrzmiewał w przytulnym pokoju. Spojrzał na nią z mieszaniną rozbawienia i podziwu, będąc pod wrażeniem jej śmiałości i figlarnego ducha.
- Naprawdę wiesz, jak zamieszać - powiedział, a jego oczy zwęziły się figlarnie, gdy spojrzał w dół na swoje ciało, gdzie fizyczne dowody ich niedawnej bliskości były lekko widoczne. Z psotnym uśmiechem dodał - Wygląda na to, że ktoś będzie winien przeprosiny temu facetowi tutaj - kiwając głową w kierunku jego dolnej części ciała. Na jej sugestię, by coś zjeść, skinął głową, choć jego umysł najwyraźniej wciąż był zajęty innymi zachciankami. - Jasne, chodźmy coś przekąsić. Ale żebyś wiedziała - powiedział z przymrużeniem oka - mam w głowie bardzo konkretne menu, w którym na pewno się znajdziesz. - Jego ton był żartobliwy, ale sugestywny, nie pozostawiając wątpliwości co do jego intencji. Wstał i się przeciągnął.
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 270
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Zaśmiała się pod nosem na jego słowa. Szybko pokręciła głową i jednym, szybkim ruchem założyła kosmki włosów za uszy, odsłaniając przed nim swoją twarz.
- Spokojnie, Panie Napalony. Wszystko w swoim czasie. - wymruczała cicho, dając mu jasny sygnał, że na wszystko przyjdzie pora. Nie mogła ot tak odkryć przed nim swoich kart. Przynajmniej nie w momencie, gdy panowała nad sobą całkowicie. Musiała zostawić parę niewiadomych, a to zapewne by tylko podkręcało ich kolejne spotkania. Trochę niepewności, pikanterii i niewiadomych, skoro i tak postawili sprawę jasno - na pewno jeszcze spotkają się w murach zamku, pozwalając sobie na dozę przyjemności, zakazanej przyjemności, przynajmniej według niektórych. Iris powinna to zastopować, wiedziała o tym - ale to wszystko co się stało, jak czuła przyciąganie do chłopaka, sprawiało przyjemne podniecenie, stąd też nie zamierzała tego kończyć. Tak naprawdę to się wszystko dopiero zaczęło.
- Moi rodzice? - uniosła brwi w lekkim zdziwieniu tym nagłym pytaniem, przechylając głowę w bok. W geście zamyślenia uniosła dłoń, przykładając opuszek palca wskazującego do brody i cicho zamruczała. W końcu przymknęła powieki i parsknęła cichym śmiechem. - Raczej nie byliby zadowoleni. Nie wiem, czy szybciej by nie spalili książek, a mnie dali reprymendę... Ale gdyby się stało, że faktycznie by mnie uwięzili... Ciekawe, czy znalazłabym swojego rycerza na białym koniu, który zjawi się na ratunek. - to było tak odległe od tego, co najprawdopodobniej by się stało, że sama dziewczyna nie potrafiła w to uwierzyć. Z rozbawieniem na twarzy i cichym chichotem pokręciła głową, pokazując jak bardzo w to nie wierzy. Iris nie była typem wielkiej romantyczki - chociaż doceniała tę sferę codziennego życia, to jednak często mówiła o sobie jako kimś, kto świadomie stąpa po ziemi i nie zajmuje się takimi sprawami. Nie zmieniało to jednak faktu, że niektóre elementy romantyczne sprawiały uśmiech na jej twarzy. Bo to raz Lucius ją zaskoczył jakąś romantyczną kolacją? Lub innymi rzeczami? Zaraz jednak usłyszała jego słowa o dreszczu, niekoniecznie w żołądku. Odrzuciła od siebie myśli o byciu romantykiem i faktycznie, po jego słowach poczuła przechodzący dreszcz w ciele i jak robi jej się ciepło. Na samo wspomnienie. Przymknęła powieki i odetchnęła cicho. Musiała się uspokoić. Na szczęście gdy przyznał, że nie spodziewał się takiego rozwinięcia tego spotkania, miała inny temat do zaprzątnięcia sobie głowy. Widocznie Victor podobnie myślał o ich spotkaniu, zanim się wydarzyło. Nie powie mu tego głośno, ale - mimo nie planowania żadnego bliższego kontaktu, jej też przeszło to przez myśl. Czując jego dłoń na piersi, to delikatnie przesunięcie kciuka po wrażliwym miejscu drgnęła lekko i spojrzała na niego, nieco zaskoczona, ale zaraz jednak uśmiechnęła się delikatnie. Nie pozostawała obojętna na przyjemności, nawet takie delikatne.
- Hmm... Czemu nie? Możemy za chwilę napić się brandy. - poczuła lekki dreszcz w kręgosłupie. Jego ton głosu ją zaintrygował, dziewczyna zaczęła się zastanawiać, co takiego - prócz zaproszenia do następnego drinka - niósł ze sobą ten niski brzmieniem, lekko ochrypły głos. Znów musiała skierować myśli na inny tor, czując jak podniecenie znów się w niej pojawia.
Nie chciała dłużej mówić o Traversie. Odpowiedziała na jego pytanie, dowiedziała się jego podejście do tego chłopaka - co w ogóle jej nie zdziwiło, wręcz przeciwnie. Sama nie potrafiła jednoznacznie się określić, co takiego czuje do chłopaka. Wiedziała, że zamierzała się tego dowiedzieć, spędzić z nim czas sam na sam. Jednak w tym momencie zdecydowanie bardziej wolała się skupić na tym hiszpanie, o którym też wspomniała, a który w najlepsze leżał obok niej, podziwiając ją z jej kolan.
- Aż tak Cię to interesuje? Póki co, nie zauważyłam, byś zawodził na jakimkolwiek gruncie... Świetnie grasz w Quidditcha, można prowadzić z Tobą głębokie konwersacje, do tego... Jest przyjemnie w Twoim towarzystwie. Ale jak zauważę, że jest coś takiego, zaraz Ci o tym powiem. - przechyliła delikatnie głowę, szukając jakieś reakcji na jego twarzy. Tak naprawdę znała go bardzo krótko, by cokolwiek więcej na jego temat powiedzieć. A to, co sobą przedstawił póki co jej się podobało. Zaraz jednak postanowiła z ciekawości odbić piłeczkę. Może się dowie czegoś ciekawego o sobie? - A ja? Jest coś, co dostrzegasz, że jest nie dokońca... ciekawe we mnie?
Może i chciała coś powiedzieć więcej na temat jego przygód - choć z drugiej strony nie wymagało to żadnego komentarza, jednak gdy odstawiała butelką wina chłopak całkowicie ją zaskoczył, sprawiając że szybko zapomniała słów, które chciała wypowiedzieć. Czując delikatnie ugryzienie na piersi, tak bardzo znikąd i niespodziewane, z jej ust wyrwał się delikatny jęk. Na moment przymknęła powieki i wzięła głębszy wdech. Opanowała się po kilku sekundach, otwierając oczy i kierując na niego spojrzenie.
- Oh Ty! Tak z zaskoczenia? - zaśmiała się cicho, w następnej sekundzie pochylając się nad nim i przez chwilę mu się przypatrując, racząc go tylko ciepłym uśmiechem, za chwilę po raz kolejny tonąc w namiętnych pocałunkach. Mruczała cicho, dając jasno do zrozumienia Victorowi, jak jest jej przyjemnie i ile pozytywnych emocji chłopak w niej wyzwala - pewno nie musiała, ale chciała. Gdy jego dłonie znalazły drogę wpierw pomiędzy jej włosy, poczuła delikatną gęsią skórkę w okolicach karku. Takie delikatne gesty również na nią działały - choć musiała przyznać, że jego dotyk na jej piersiach były zdecydowanie ciekawszym odczuciem. Jęknęła znów delikatnie, pomiędzy pocałunkami, a jego szept wywołał w jej ciele wiele emocji. Dlatego czując wzrastające podniecenie i pożądanie, jakby chciała tę chwilę przystopować i przeciągnąć, oderwała się od niego i roześmiała. Czasem można było stwierdzić, że Iris ma coś w sobie z wariata. A ich wspólny śmiech, rozbrzmiewający w pomieszczeniu był bardzo przyjemnym dla ucha elementem. Otworzyła oczy i skierowała na niego nieco rozbawione spojrzenie.
- Oh, Twój kompan poczuł się urażony? Czym? Przecież ja nic nie robię, jestem grzeczna, rączki mam przy sobie. - i na dowód tego, jak gdyby nigdy nic podniosła ręce i pokazała je Victorowi. W jej oczach było jednak widać rozbawienie i figlarny błysk. Mimo jego słów, jej wyraz twarzy się nie zmieniał. Przypatrywała mu się z ciekawością, gdy wstał i przeciągnął się. Wyciągnęła rękę w jego stronę i bardzo delikatnie, paznokciami przesunęła po jego kręgosłupie, spomiędzy łopatek w dół, zatrzymując się nad spodniami i zabrała dłoń. Wstała, poprawiając koszulę i przeszła dwa kroki, stając przed Martinezen. Przylgnęła do niego ciałem, nachylając się lekko w jego stronę i z delikatnym, ciepłym uśmiechem na ustach postanowiła jeszcze się odezwać, zanim mieli opuścić ten pokój.
- Zatem chodźmy... A odpowiadając na Twoje wcześniejsze słowa - z chęcią stawiam czoła nieznanemu, więc... - zbliżyła się do jego ust, ale go nie pocałowała, mówiła tylko dalej, będąc tak blisko, że mógł czuć ruch jej warg na swoich. - Nie mogę się doczekać. - odsunęła się bardzo szybko, odsuwając się na dwa kroki i zwilżając usta krótkim ruchem języka, przechyliła głowę w bok. Chwyciła go za dłoń. - Weź brandy. Kierunek kuchnia! - odwróciła się z zamiarem wyprowadzenia go z piwnicy i zaprowadzenia na parter do kuchni. Najwidoczniej nie przejmowała się pozostawionymi rzeczami w pomieszczeniach. Porządkiem zamierzała przejmować się później...
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Słuchał uważnie, a w jego oczach tańczyła nutka rozbawienia, gdy rozważała hipotetyczny scenariusz z udziałem jej rodziców. Pomysł, by była damą w opałach, wydawał się niemal komiczny, biorąc pod uwagę jej niezależną naturę. Gdy śmiała się z tego pomysłu, dołączył do niej. - Cóż, zawsze widziałem siebie bardziej jako smoka w tych historiach - wyznał z chytrym uśmiechem, a jego spojrzenie zawierało figlarną iskierkę. - Wiesz, takiego, który jest przebiegły, wykształcony i lubi samotność. Porywa księżniczki, żeby miały coś z nudnego życia… no i rycerze często sprawiają wrażenie nieco tępych i ograniczonych, nie sądzisz? - Odchylił się do tyłu. - Poza tym - dodał z psotnym błyskiem w oku - smoki mają księżniczki tylko dla siebie, bez zobowiązań. Niezły układ, jeśli o mnie chodzi. - Jego komentarz był żartobliwy, ale zawierał w sobie prawdę o jego własnej naturze; samotnej, rozsądnej i być może nieco zaborczej na swój sposób.
Obserwował jej reakcję na dotyk, kiedy wyczuł subtelne, ale niewątpliwe drgnięcie, po którym nastąpił delikatny uśmiech, nie mógł powstrzymać się od poczucia satysfakcji. Było jasne, że jego działania przynoszą pożądany efekt, wywołując w niej reakcję. Jego wzrok zatrzymał się na jej twarzy, zauważając lekki dreszcz, który przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa, znak ostrzegawczy jej rosnącego podniecenia. W myślach analizował jej reakcje, ciekaw, jak daleko jest gotowa się posunąć, jak bardzo jest otwarta na eskalację intymności między nimi. Każdy subtelny dotyk, każda delikatna pieszczota, była jak pytanie zadane po cichu, próbujące zrozumieć głębię jej pragnień. Jego palce kontynuowały swój delikatny taniec na jej skórze, każdy ruch wyliczony, ale pozornie bez wysiłku. Grał w grę subtelnego uwodzenia, testując wody, sprawdzając, czy jest gotowa zanurzyć się z powrotem. Jego oczy, ciemne i intensywne, miały w sobie nutkę psoty, ciche zaproszenie do dalszego odkrywania chemii, która była między nimi wyczuwalna.
Leżąc wygodnie na jej kolanach, słuchał jej słów z lekkim uśmiechem na ustach. Jej komplementy na temat jego umiejętności Quidditcha i zdolności konwersacyjnych przyniosły poczucie satysfakcji, ale to jej uwaga o cieszeniu się jego towarzystwem naprawdę go rozradowała. Docenił jej otwartość i łatwość, z jaką przekazywała swoje myśli. Gdy przechyliła głowę, pytając o własne wady, zastanowił się przez chwilę. Prawdę mówiąc, uważał ją za intrygującą i nie zauważył w niej niczego szczególnie brakującego. Jednak jego ciekawość wzbudziło to, jak poradzi sobie ze złożoną dynamiką społeczną w szkole, zwłaszcza wśród elity czystej krwi. - Nie zauważyłem w tobie nic nieciekawego - odpowiedział szczerze, a jego spojrzenie spotkało się z jej. - Ale jestem ciekaw, jak balansujesz między różnymi stronami siebie. Tutaj jesteś jedną osobą, zrelaksowaną i otwartą. Ale w szkole, z garstką elity szlachetnej czystej krwi... to inny świat. Jak sobie z tym radzisz? No i czy przypadkiem nasz dzień… nie sprawi, że maska będzie ciężka do utrzymania kiedy już wrócimy? - Przesunął się lekko, aby lepiej przyjrzeć się jej twarzy, szukając jakichkolwiek wskazówek dotyczących jej myśli na temat tego delikatnego tematu.
Na jej cichy jęk, śmiejąc się, kłapnął zębami w geście kpiącej groźby, a jego oczy błyszczały psotliwie. - Zdecydowanie się o to prosiłaś - drażnił się. Wzmianka o jego podnieceniu i jej udawanej niewinności tylko zwiększyła napięcie. Jego śmiech wypełnił pokój, dźwięk, który zdawał się rezonować z ich poczuciem pewności. - Jemu to powiedz cwaniaczku - chichotał, ale kiedy podniosła ręce, nie mógł się powstrzymać od spojrzenia na jej piersi, westchnienie wymknęło się z jego ust. Widok był kuszący i poczuł przypływ pożądania, ale utrzymał lekką i zabawną atmosferę. - Porozmawiamy o tym później - obiecał z chytrym uśmiechem na twarzy. Bez ostrzeżenia wyciągnął rękę, a jego palce zatańczyły na jej żebrach, jego łaskotanie było delikatne, ale uporczywe, zabawna kara za jej wcześniejsze drażnienie.
Delektował się jej śmiechem i sposobem, w jaki jej ciało reagowało na jego dotyk. To właśnie takie chwile, wypełnione śmiechem i beztroską zabawą, dodawały wyjątkowego charakteru temu spotkaniu. Spontaniczność ich interakcji, łatwość, z jaką przechodzili od głębokiej rozmowy do żartobliwego przekomarzania się i z powrotem, była czymś, co coraz bardziej go urzekało... Przeciągał się, kiedy delikatnie przejechała paznokciami po jego kręgosłupie, poczuł dreszcz, przyjemne uczucie, które utrzymywało się nawet po tym, jak jej dłoń się wycofała. Patrzył, jak wstaje i podchodzi do niego, jej ruchy były pełne gracji i pewności siebie. Sposób, w jaki pochyliła się do niego, lekko przyciskając swoje ciało do jego, wysłał mu falę ciepła, jej bliskość odurzała. Jej słowa, wypowiedziane tak blisko, że mógł poczuć delikatny dotyk jej ust na swoich, pozostawiły w nim uczucie żądzy na to, co jeszcze nadejdzie. Poczuł przypływ pożądania na jej kuszącą bliskość, jej usta kusząco blisko, ale zanim się odsunęła, zdążył tylko przelotnie przejechać po nich czubkiem swojego językiem, a dłońmi tylko musnąć jej pośladków. Zamruczał w odpowiedzi, a ukryty blask w jego oczach mówił wiele o budującym się w nim podnieceniu. Wziął brandy, podążając za jej wskazówkami, a jego umysł już pędził z myślami o tym, co może przynieść reszta dnia. Jego mroczniejsza część, którą dziewczyna miała okazję na moment zobaczyć, budziła się. Gdy szli, jego szept był ledwo słyszalny - Naprawdę, nie wiesz co robisz… tak mnie, nakręcając…-
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 270
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

- Oh... Czyli Ty bardziej z tych, co wolą zabrać nic nie winną księżniczkę dla siebie. To już sporo mi mówi, sporo, sporo... - mruknęła z lekkim rozbawieniem na ustach, jakby analizowała nadal jego słowa, a jednocześnie to całe wymyślanie tego scenariusza ją dość mocno bawiło. Zaraz jednak pokręciła głową, przymykając powieki. - Jako księżniczka zapewne wolałabym się zbratać ze smokiem, aniżeli czekać na rycerza na białym koniu. Rycerze są przereklamowani, a historii, gdzie księżniczka nawiązała jakąś więź ze smokiem jest zdecydowanie mniej, nie uważasz? Mogłaby wyjść z tego bardziej... pasjonująca historia. - błysnęła na parę sekund zębami w szerszym uśmiechu, zgadzając się z jego opinią dotyczącą rycerzy. Księżniczki czekające na ratunek z rąk rycerzy były według niej osobami, które raczej nie radziły sobie w każdej sytuacji, a już na pewno nie w cięższych. Natomiast o swojej osobie była przekonana, że oczywiście że będzie sobie radzić w każdej sytuacji i nie będzie musiała polegać na innych osobach. Jak leciało to przysłowie? Umiesz liczyć - licz na siebie, Twoje szczęście innych... No, tak dokładnie. Uniosła delikatnie brwi na jego stwierdzenie... które ją dość mocno zaintrygowało. - Czy to znaczy, że jesteś zaborczym człowiekiem? Nie lubisz się... dzielić? - czekała na odpowiedź. Nie wiedziała do końca, jak powinna odczytać jego słowa, a mocno ją zaciekawiły. Będąc w takiej, a nie innej sytuacji, poszukiwała powoli odpowiedzi - bardzo ostrożnie, badając to, co się działo, idąc odrobinę po omacku można powiedzieć, nie spieszyła się. Samo tak naprawdę mogło się wyklarować za jakiś czas, dlatego nie zamierzała pospieszać i na siłę wymyślać niestworzone rzeczy.
Czując jego dotyk na swojej skórze, nie pozostawała nieugięta. Delikatne napięcie mięśni, nieco szybszy oddech, powolne przymknięcie powiek. Wszystko, co robił Victor działało na nią. Zastanawiała się, co chłopakowi chodziło po głowie w tym momencie. Zauważyła, że jego ruchy nie były napastliwe, wręcz przeciwnie. Subtelność, którą jej okazywał była jakoś dziwnie przyciągająca. Mimowolnie jej myśli zaczęły krążyć wokół tego, co działo się przed nie tak długą chwilą w piwnicy. Przed chwilą tak bardzo starała się zachować jasność umysłu, teraz nawet nie starała się zmieniać toru myśli - znów pozwoliła sobie na podniesienie się poziomu oczekiwania, pojawienie się ponownego pożądania. Prowadząc jednak dalszą konwersację musiała rozdzielić swoją chęć czucia jego dotyku na skórze, a jednak skupienia się na słowach. Niby mogła to połączyć, ale wiedziała, że w momencie nieco większego przypływu pragnień, mogła palnąć coś bardziej zbliżającego ich do zanurzenia się w intymnym tańcu, aniżeli rozmowie. A prawda była taka, o czym sama wiedziała, że prędzej czy później znów będzie mogła to wszystko odczuć. Wiedziała, że obydwoje byli za bardzo zaintrygowani sobą nawzajem, żeby ot tak zrobić ten krok w tył, nawet dwa.
- Hmmm, to znakomite pytanie! - klasnęła w dłonie z rozbawieniem w oczach. Faktycznie były zadawane w ich konwersacji świetne pytania. Do tego takie, które naprowadzały ją na inne ścieżki myślenia o sobie. To, jak teraz się zachowywała, przy Hiszpanie, różniło się całkowicie od Iris Parkinson w szkole. W szkole opanowana, nie pokazująca zbytnich emocji, bardziej obserwująca niż biorąca udział w wydarzeniach, tutaj - otwarta, okazująca zdecydowanie więcej emocji niż w murach zamczyska - o to drugie zachowanie raczej się nie podejrzewała. Nie, odkąd jej życie się diametralnie zmieniło. Można powiedzieć, że Victor odkrył w niej coś, czego ona nie była w stanie sama zrobić po zniknięciu bliźniaka. On ją pchnął do odnalezienia swojego prawdziwszego ja. Jednak to była taka strona, której nie mogła do końca pokazać w zamku. Przyniosłoby to wiele problemów. - Do tej pory się udawało, dzięki spokojnemu charakterowi. Obserwacji, pochłanianiu informacji... A co do Ciebie... Po prostu, tak jak na co dzień do wczoraj, nie będę zwracać na Ciebie uwagi... Za bardzo. Sekretne spojrzenie, sekretny uśmiech - może się zdarzyć. Jednak nie będzie dotyku, nie będzie oddechu blisko Ciebie, nie będzie zbytniego zbliżania się... - mówiąc to, uniosła dłoń i z lekko intrygującym uśmiechem, nachyliła się nad nim, zahaczając palcami o jego skórę przy obojczykach i delikatnie przesuwając po jego torsie, nieco mocniej na niego naciskając opuszkami palców i paznokciami. Przesunęła dłoń na jego szyję i przejechała czule kciukiem po jego linii żuchwy. Uśmiechnęła się delikatnie. - Dasz radę? - zapytała, prawie, że szeptem, patrząc na niego przez parę sekund z pożądaniem w oczach i oblizując usta. Fakt, zastanawiała się, czy ona da radę. Co prawda wiedziała, że zawsze będą mogli się spotkać w odosobnieniu na chwilę intymnej przyjemności, spędzenia razem czasu - jednak nie zawsze będzie tak można. - Tak, żeby nikt się o tym nie dowiedział? - czy chcieli być swoimi tajemnicami przed wszystkimi?
Tak, była cwaniaczkiem - momentami. Jak jej to pasowało. Teraz pasowało idealnie, co tylko skwitowała bardzo słodkim uśmiechem, pokazujący tym bardziej jej niewinną stronę. Brakowało tylko tej złotej aureoli nad jej głową. Jednak nie spodziewała się, że Victor zaraz przejdzie do "rękoczynów". Przez to całe zaskoczenie nie zdązyła się nastawić na łaskotki! Jej głośny, wesoły i perlisty śmiech wypełnił momentalnie pomieszczenie, kiedy uciekając przed jego dłońmi odchyliła się w tył, wbijając się plecami w kanapę. Zaraz jednak postanowiła się opanować i pokręciła głową, pokazując, że ona wcale nie ma łaskotek! NIE MA.
Na jej szczęście niedługo potym Victor postanowił wstać. Gdy tak stała przed nim, szepcząc parę słówek, poczuła jak delikatnie przesuwa czubkiem języka po jej ustach. Podobało jej się to - taka delikatność, a jednocześnie okazująca rosnące pożądanie i chęć na coś więcej, niż tylko jej oddech na jego wargach. Gdy chwyciła go za rękę i zaczęła iść, usłyszała jego szept, ale w pierwszym momencie nic z tym nie zrobiła. Idąc w stronę schodów, przygryzła łagodnie wargę, czując jakby coraz bardziej była na głodzie. Nie tylko tym, który okiełznać może spożycie dobrego jedzenia. Na jej ciele pojawiła się delikatnie gęsia skórka. Nie spojrzała na niego, jednak gdy wchodziła po schodach, delikatnie mocniej zacisnęła palce na jego palcach. Zatrzymała się na półpiętrze, gdzie z dołu otaczała ich ciemność, która ogarnęła piwniczkę gdy Iris wyłączyła w niej światło - a z drugiej światło dziennie, wpadające przez okna posiadłości na parterze. Odwróciła się przodem do chłopaka, ciągnąc go do siebie. Wpadła plecami na ścianę, jednak się tym nie przejęła. W jej oczach znów pojawiła się iskra, którą mógł widzieć w pokoju z alkoholem. Puściła jego rękę, kładając ją na lędźwiach chłopaka, przyciągając go mocno do siebie, by przyglnął do niej ciałem. Teraz, bez uśmiechu na ustach, z lekko rozchylonymi wargami przyglądała mu się. Drugą dłoń uniosła i przejechała mocnym ruchem po jego żuchwie, kierując spojrzenie na jego usta. Powolnym, dokładnym ruchem języka zwilżyła swoje i otworzyła je szerzej.
- Nakręcam Cię...? - szepnęła cicho, wbijając intensywne spojrzenie prosto w jego oczy. Obniżyła delikatnie głowę, składając pojedynczy pocałunek pod jego prawym obojczykiem. Potem drugi, trzeci, na koniec delikatnie wpijając się ustami w jego ciało, chcąc zostawić mu malinkę na torsie. Z delikatnym cmoknięciem oderwała się od jego skóry, przyglądając się swojemu dziełu i przygryzając wargę. - Jak bardzo...? - wróciła do niego odważnym spojrzeniem, ale gdzieś w głębi mógł dostrzec rosnące pożadanie i zaintrygowanie jego słowami.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Kiedy żartobliwie drażniła się z nim na temat jego preferencji do roli smoka, nie mógł powstrzymać się od chichotu. - Jako smok wolałbym uwolnić księżniczkę od nudnych konwenansów i obostrzeń - odparł lekkim, ale szczerym tonem. - Chodziłoby o wyzwolenie, a nie posiadanie. - Zastanawiał się chwilę nad jej pytaniem o zaborczość. - Potrafię być zaborczy, ale tylko w pewnych sytuacjach - przyznał, a w jego głosie słychać było nutkę powagi. - Czasami wewnętrzny byk bierze górę, zwłaszcza gdy czuję silną więź. - Był świadomy złożoności swoich uczuć, wzajemnego oddziaływania pożądania i zaborczości, które czasami kierowały jego działaniami. Jednak zdawał sobie również sprawę ze znaczenia wolności i wyboru, zarówno dla siebie, jak i dla tych, na których mu zależało.
Jego oczy spotkały się z jej, dając poczucie otwartości i szczerości. Dzielił się częścią siebie, ujawniając złożoność swojego charakteru. Był kimś, kto z pasją podchodził do życia, nie bojąc się zagłębiać w jego głębię i odkrywać jego wielu aspektów. Obserwował jej reakcje, subtelną, ale niewątpliwą zmianę w jej zachowaniu. Jej nieco przyspieszony oddech, delikatne napięcie mięśni i powolne zamykanie powiek, wszystkie te oznaki nie umknęły jego uwadze. Były wyraźnymi wskaźnikami wpływu, jaki na nią wywarł, a to tylko pobudziło go do działania. Jego dotyk na jej skórze był delikatny, niemalże jak piórko, a jednocześnie rozmyślny. Wyczuwał jej rosnące oczekiwanie, rozpalające się na nowo pożądanie i to go cieszyło. Podobał mu się ten taniec, ta gra woli i pragnień. To było wyzwanie, swego rodzaju test, aby zobaczyć, na ile pozwoli, jak bardzo zareaguje. Kontynuował rozmowę, jego słowa płynęły gładko, ale jego umysł był częściowo gdzie indziej, częściowo na doznaniach, które w niej wywoływał. Był ciekawy, czy przejmie inicjatywę, czy wyjdzie ze swojej strefy komfortu i odpowie na jego prowokacje. To była kusząca myśl, która dodała dodatkową warstwę ekscytacji do ich interakcji. Jego oczy błyszczały mieszanką rozbawienia i zaintrygowania, gdy żartobliwie klasnęła w dłonie, a jej oczy rozbłysły podekscytowaniem. Transformacja, której był świadkiem, od opanowanej, niemal zdystansowanej dziewczyny w szkole do tej otwartej, emocjonalnie ekspresyjnej osoby przed nim, była fascynująca. To było jak oglądanie kwiatu w przyspieszonym tempie, ujawniającego kolory i głębię, które wcześniej były ukryte. Gdy mówiła o tym, jak zachowa się w szkole, słuchał jej uważnie, nie spuszczając z niej wzroku. Pomysł sekretnych spojrzeń i uśmiechów, dreszczyk ukrytego połączenia, bardzo mu się podobał. To była gra subtelności i powściągliwości, taniec ukrytych spojrzeń i niewypowiedzianych słów, a on był bardziej niż chętny do zabawy. Kiedy pochyliła się nad nim, a jej palce śledziły jego skórę, poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Jej dotyk był lekki, ale pełen intencji, wzbudzając w nim mieszankę oczekiwania i pożądania. Obserwował ją, jego oczy śledziły każdy jej ruch, urzeczony delikatnym, ale przemyślanym sposobem, w jaki przejechała kciukiem po jego linii szczęki. Jej pytanie, wyszeptane tak blisko niego, przyprawiło go o dreszcze. Wyzwanie w jej oczach, lekkie oblizanie warg, to było uwodzicielskie, kuszące. Odwzajemnił uśmiech. - Oczywiście, że dam radę, boję się jednak, że Ty się złamiesz - odpowiedział wesoło, chichocząc - Jeszcze nigdy mnie nie nakryto… - Jego pewność siebie nie była zwykłą brawurą, ale wynikała z doświadczenia, ze skutecznego radzenia sobie w podobnych sytuacjach w przeszłości. Był biegły w utrzymywaniu tajemnic, w utrzymywaniu fasady, gdy było to potrzebne.
Kiedy żartobliwie zaangażował się w ich beztroskie przekomarzanie się, nie mógł powstrzymać się głośnego śmiechu na jej próby zatrzymania łaskotek. Jej śmiech, jasny i zaraźliwy, wypełnił pokój, dodając warstwę radości do i tak już przyjemnej atmosfery.
Gdy prowadziła go, trzymając jego dłoń w swojej, poczuł znajome poruszenie pożądania. Było to coś więcej niż tylko fizyczne przyciąganie; była to głęboko zakorzeniona ciekawość i fascynacja nią, wszystkim, co mu ujawniała. Jego opuszki palców lekko musnęły jej ciało, subtelny, ale świadomy dotyk, który mówił wiele o jego rosnącym pożądaniu. Delikatne pociągnięcie po jej pośladkach było zarówno drażnieniem, jak i obietnicą, cichym komunikatem jego zainteresowania i intencji.
Gdy śmiało zainicjowała kolejne starcie, chętnie dał się złapać w jej sieć uwodzenia. Jego ręce instynktownie znalazły swoje miejsce na ścianie, otaczając ją, gdy przyciągnęła go bliżej. Pewny siebie uśmiech na jego twarzy był maską dla intensywnego pożądania, które w nim płonęło, a jego oczy odzwierciedlały niebezpieczną, ale kuszącą iskrę. Jej działania, pozostawiające ślady na jego skórze, tylko podsycały jego rosnące podniecenie. Wyobraził sobie, jak dziewczyna zaraz rusza w swoją wędrówką ustami dalej, chciał zobaczyć, jak daleko posunie się Iris. Sposób, w jaki przygryzała wargę, intensywność w jej spojrzeniu, wszystko to mówiło o jej własnym pożądaniu, odzwierciedlając jego własne. Pozwolił jej przejąć kontrolę, poprowadzić tę chwilę, czując narastający w nim dreszcz oczekiwania. Kiedy prowokacyjnie zapytała o stopień jego podniecenia, jego odpowiedź była szybka i zdecydowana. Chwycił jej dłonie, unosząc je nad jej głowę, przyciskając ją do ściany całym ciężarem swojego ciała. Jego oddech, gorący i ciężki, był jak oddech byka gotowego do szarży, a jego rosnące podniecenie było niewątpliwe. À propos byka, to jeden już bardzo gotowy, a przez to, że przywarł do niej, ona musiała to doskonale wyczuwać. Pochylając się blisko, skubnął płatek jej ucha, gestem zarówno czułym, jak i drażniącym. - Bardzo… jak pewnie już czujesz… - Jego szept, przepełniony pożądaniem. Zaczął całować jej szyję, jedną ręką dalej przytrzymywał jej nad głową, druga natomiast ruszyła na polowanie; wierzchem dłoni musnął jej policzek, pierś, pośladek, a później z trudem zawędrowała do jej centrum przyjemności. Przyciskając usta do jej ust, zainicjował pocałunek, który był zarówno pytaniem, jak i odpowiedzią. Doskonale zdawał sobie sprawę z delikatnej nie równowagi tej chwili, możliwości jej śmiechu, ryzyka złamania zaklęcia. Ostatkiem zapasu silnej woli, nie wziął jej natychmiast, nie ruszył dalej, dając jej czas na reakcje.
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 270
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

- I co byś zrobił, by uwolnić ją od tych konwenansów, co? - zapytała z cichym rozbawieniem, zaraz jednak słuchając z nieukrywaną uwagą słów o zaborczości. Ciekawiło ją, co takiego musiało by się stać, by chłopak pokazał swoją zaborczość. Ale nie zamierzała dłużej ciągnąć tego tematu. To i tak było dużo, czego się dowiedziała. Wystarczająco, przynajmniej na razie.
Układała sobie w głowie wszystkie zdania wypowiedziane przez Victora, wszystkie informacje na jego temat. Już wiedziała, że mogłaby zapisać coraz więcej kartki z jego imieniem i nazwiskiem w swojej głowie - nie w zapiskach, które chowała, bo to mogłoby być mocno niebezpieczne. Ale chciała dowiedzieć się więcej, miała dziwne wrażenie, że chęć posiadania wiedzy na jego temat nie została jeszcze zaspokojona. Nie chciała się jednak w tym momencie nad tym zastanawiać. Działała pod wpływem chwili, zgodnie ze swoimi emocjami. Chciała być fair w stosunku co do siebie, zwłaszcza do swojej osoby. Niezaprzeczalnie czuła się dobrze w jego towarzystwie. Mogłaby spędzić z nim długi czas, chociaż na spokojnej rozmowie. Nie to tylko się działo, a te dodatkowe momenty dodawały pikanterii tej dziwnej znajomości, dziwnego przyciągania, które się między nimi wytworzyło. I Martinez chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, jak dobrze Iris się z tym faktem czuła.
Nie widziała najmniejszego sensu z ukrywaniem przed nim swojej reakcji na jego działania. To były bardzo delikatne zaczepki, które ubarwiały ich rozmowę. Podeszła na porządku dziennym do ich spotkania - to, w jaki sposób rozmawiali, zaczepiali się nawzajem, testując swój limit, podsycając żar i pożądanie, a Parkinson znów miała wrażenie, że powietrze wokół nich zaczyna trzeszczeć z oczekiwania. Może to tylko w jej głowie, ale znów rzucała coraz mocniej rozpalone spojrzenie na chłopaka. Prosto w jego oczy, na usta, które tak bardzo chciała całować, czuc na swoich własnych. Jednocześnie chciała, by jego spojrzenie ją pochłaniało, chciała czuć się pożądana, rozpalić zmysły Victora. Skupiona jednak na rozmowie, zaśmiała się cicho na jego słowa.
- Ja się złamię? - uniosła brew w górę, patrząc na niego i unosząc nieco nos w górę. Ona się nie łamała. Co prawda, może gdzieś delikatnie przeszło jej przez myśl, że będzie czuła, jak roztapia się pod spojrzeniem Hiszpana, ale z drugiej strony jednak była pewna, że da radę. Zaraz jednak zaśmiała się gardłowo i uniosła jeden kącik ust w górę. Będąc blisko jego twarzy, mrugnęła do niego okiem. - Może musisz mnie nauczyć, byśmy byli pewni, że to, co się dzieje... Zostanie tylko między nami? - a byłoby łatwiej, gdyby powstrzymali się w porę. Zdecydowanie, powinni zastopować tę zabawę, tę intymną grę pożądania i żarliwości między nimi. Ale gdzie byłaby wtedy zabawa?
► Pokaż Spoiler
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Zaintrygowany jej żartobliwym wyzwaniem, pochylił się bliżej, a jego oczy błyszczały mieszanką przekory i szczerości. - Uwolnienie polegałoby właśnie na porwaniu - powiedział cicho, a w jego głosie pobrzmiewało przekonanie. - Chodziłoby o pokazanie takiej księżniczce świata poza złotą klatką, gdzie jej skrzydła są przycinane przez wszechobecny bon ton. Clue byłyby rozmowy, które otwierają nowe horyzonty, no może też jakaś forma fizycznej frywolności, ale przede wszystkim wyzwolenie umysłu. - Zachichotał. W miarę jak ich rozmowa trwała, był coraz bardziej urzeczony jej obecnością. Każda pieszczota, każdy dotyk był tańcem eksploracji, sposobem komunikowania się poza słowami. Jego palce śledziły jej skórę delikatnym, ale zamierzonym dotykiem. Kiedy żartobliwie zasugerowała, by nauczył ją sztuki dyskrecji, jego śmiech wypełnił przestrzeń między nimi, dźwięk zarówno ciepły, jak i zachęcający. - Najlepsze lekcje zdobywa się poprzez doświadczenie - odpowiedział, a jego dłoń kontynuowała podróż po jej ciele. - Jak stal kuta w ogniu, a następnie hartowana przez zimno, nasze zrozumienie będzie rosło poprzez ciepło naszych spotkań i chłód tajemnicy. - Jego dotyk był obietnicą czegoś więcej, wskazówką, był jak taniec ognia i lodu, namiętności i powściągliwości, równowaga, która zapowiadała się jako ogromne wyzwanie. Kiedy spojrzał jej w oczy, zobaczyła nie tylko pożądanie, ale także wspólne zrozumienie gry, w którą grali, gry, która dopiero się zaczynała.
► Pokaż Spoiler
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 270
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Widziała jakąś dziwną zależność między słowami chłopaka, a tą całą ciekawą sytuacją, która ich spotkała. To była zaskakujące. Zaśmiała się na jego słowa.
- Po prostu bezwstydnie porwałbyś księżniczkę, by pokazać jej inny świat. Pytanie, czy ona by tego chciała? Czy może nie miałąby nic do gadania? - zapytała cicho, lustrując ciepłym spojrzeniem jego twarz, każdy jej szczegół - uśmiechała się przy tym dokładnie, co jakiś czas pozwalając sobie na niezobowiązującą wędrówkę palcami po jego skórze. Uniosła brew, czując bardzo dokładnie jego dotyk na swojej skórze. Z cichym śmiechem przymknęła powieki i odetchnęła cicho. - Obawiam się, że spora przeprawa przede mną, bo teraz za każdym razem, jak na Ciebie spojrzę, będę wracać myślami do tej chwili. Kiedy bardzo powoli, ale skutecznie rozpalasz moje zmysły tym swoim... delikatnym dotykiem.
Czerpała dużo przyjemności z tego spotkania. Na początku byli sobie praktycznie obcy. Wiedzieli tylko podstawowe rzeczy, które zupełnie na co dzień im wystarczały, a z biegiem czasu zdradzali o sobie coraz więcej. Do tego Iris czuła się bardzo komfortowo przy nim, jakby mogła z nim spędzić zarówno nudny wieczór, jak i wypełniony różnymi emocjami... z różnych pobudek.
► Pokaż Spoiler
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

- No cóż, może i byłoby w tym trochę przemocy… ale tylko jako część gry - powiedział, a w jego głosie zabrzmiał ton kpiącej powagi. - W końcu czym jest smok bez odrobiny ognia? - Jego oczy błyszczały z rozbawienia, odzwierciedlając żartobliwy charakter ich rozmowy. Gdy mówił, jego palce kontynuowały eksploracyjną podróż po jej skórze, a każdy dotyk był delikatnym szeptem, który mówił wiele. Pochylił się bliżej, jego oddech był ciepły na jej skórze. - Jeśli każde spojrzenie na mnie przywołuje tak płomieniste wspomnienia - mruknął - to rzeczywiście mamy wiele do nauczenia się i odkrycia. Bo oprócz wspomnień musisz poczuć ogień na swojej skórze, żeby stała się odporna. - Sugestia ta niosła ze sobą podniecenie, obietnicę czegoś więcej, głębszych poszukiwań i odkryć. Był to taniec wzajemnego przyciągania i ciekawości, w którym każde z nich odkrywało i było odkrywane, uczyło się i było uczone. Powietrze wokół nich trzeszczało od elektryczności ich połączenia.
► Pokaż Spoiler
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”