Strona 2 z 2

Altanka

: 28 gru 2023, 22:14
autor: Architekt Hogwartu
Obrazek

Na uboczu jarmarku znajduje się niewielka altanka, pod którą znajdują się ławeczki gdzie odwiedzający jarmark mogą usiąść i odpocząć. Sąsiadujące drzewa są pięknie oświetlone co daje bardzo romantyczny efekt. Na altankę rzucone jest zaklęcie rozgrzewające, dlatego każdy kto znajdzie się pod jej zadaszeniem, natychmiast poczuje przyjemne ciepło.

Re: Altanka

: 20 sty 2024, 14:07
autor: Iris Parkinson
To byłoby ciekawe, widzieć jak Ashara zbliża się do którejś z Gryfonek. Jeszcze by stworzyły trio rzucających dookoła kwiatki. I pomagających wszystkim, komu się dało. To chyba jednak nie do końca było coś, to Iris chciała widzieć. I patrząc na najmłoszą Blackównę, na pewno nie miałoby miejsca. Ona była daleka od czegoś takiego. Te kwiatki szybciej by zdeptała, ale lepiej, spaliła, na pewno nie rzucała nimi dookoła.
- Jaki masz cel, Asharo? Pamiętam, że chciałaś jak najszybciej się stąd wydostać, a póki co, chodzisz i węszysz... Postanowiłaś jednak zostać? - niby już rozmawiały o ucieczce dziewczyny ze szkoły, jednak to było interesujące. Bardzo - z jednej strony chciała się stąd wydostać, a z drugiej jednak szukała informacji na temat innych ludzi. To było zaskakujące połączenie. Gdyby to jeszcze był ktoś, kto mógłby jej pomóc faktycznie uciec z zamku... Ale co mogły zrobić Gryfonki? Raczej nie wiele, to nie był typ do łamania zasad, a tym bardziej ucieczek - byli zbyt honorowi.
- Nie znałam Twojej poprzedniej szkoły. Tutaj z reguły ludzie mają sowy, koty, ropuchy... Czasami jakieś inne, mniej popularne zwierzaki. Może Carrow jest jedną z takich osób? - wzruszyła ramionami nie bardzo wiedząc, co jej odpowiedzieć. Z jednej strony dobrze, że sobie coś znalazła do roboty, ale chodzenie i węszenie nieumiejętne mogło sprowadzić na nią kłopoty.
Na wzmiankę o ojcu, którego nie zamierzała poznawać, Iris uniosła kącik ust w górę. Ona może i nie chciała go poznać, ale Parkinsonówna była pewna, że prędzej czy później się to zadzieje. Sama go nigdy nie widziała na żywo na oczy - jej związek z Luciusem wcale nie był aż tak poważny, by kwapili się do poznania swoich własnych rodziców. No i rozeszło się po kościach.
- Myślę, że dla osób typu ojczulek Black nie jest ważne to, co Ty chcesz, tylko co on będzie chciał. Przynajmniej z tego, co słyszałam. - machnęła parę razy ręką przed twarzą, przenosząc zaciekawione spojrzenie na dziewczynę.

Re: Altanka

: 21 sty 2024, 11:01
autor: Ashara Black
Oj na pewno ciekawie by to wyglądało. Ash, która wybucha jak rozjuszony wulkan, nagle miałaby zakumplować się z kimś, kto mógłby być jej odwiecznym wrogiem? Nie, zdecydowanie nie. Tym bardziej, że ta cała Carrow jest dziwna...bardzo dziwna, nie wspominając o Hamiltonównie, która jakimś dziwnym trafem kręci się po głowie Ezry. Z jakiego powodu? Musiała się dowiedzieć i to tak dość...konkretnie. Wzięła wdech i przeniosła spojrzenie na Parkinsonównę.
- Nic nie postanowiłam. Mam cel to prawda. Muszę dostać się w jedno miejsce ale by to zrobić musiałabym wpierw dojść do Gryfonek. A węszenie...to nasza dewiza czyż nie? Cel jaki był taki jest.
Odparła ze spokojem. Oczywiście, że miała zamiar zniknąć z tego przybytku, to się nie zmieniło. No, chyba że Ezra dotrzyma danego słowa i okaże się, że faktycznie może mu zaufać na tyle by poświęcić się zakazanej magii. Jeśli by tak się wszystko potoczyło jak planuje...mogłaby spełnić swoje marzenia, pragnienia.
- Moja poprzednia...nic wielkiego, nie różniła się aż tak bardzo nie licząc tego, że nie spotkałam tam nikogo z pupilem w postaci węża. Owszem różne dziwadła się tam pojawiały, jak tutaj ale nie wąż...mniejsza. Tu jest coś więcej i jestem tego pewna...muszę tylko dowiedzieć się co z nią jest nie tak.
Przyznała wzruszając ramionami obojętnie. Wkładając dłonie w kieszenie płaszcza skupiła się na dalszych słowach dziewczyny. Nie przejmowała się tym, co ktoś o niej pomyśli, czy powie. Miała swoje cele, zdanie i robiła to, co uważała za stosowne. Nie miała zamiaru się tym przejmować, musiała skupić się na tym by dowiedzieć się więcej na jej temat, a dowiadując się więcej o niej...dowie się też o Hamiltonównie. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Tak, wiem...słyszałam że to dupek. Lucius i Clarissa mówili mi o nim...nie mniej, nie mam zamiaru przejmować się ich paplaniną. Może i mają rację, może...wątpię by interesowała go jakaś przybłęda, która okazała się jego córką. Gdyby mu zależało na kontakcie ze mną odnalazłby mnie piętnaście lat temu, a nie po morderstwie mojej matki...
Parsknęła pod nosem. Miała gdzieś to wszystko, nie wierzyła w to by ojciec był aż takim dupkiem...chociaż to co widziała na plecach siostry dużo dawało jej do myślenia. Nie mniej, jakoś nie wyobrażała sobie tego...na szczęście, nie miała okazji poznać ojca i pewnie nie tak szybko się to stanie. A jeśli będzie miała taki zaszczyt...cóż, pozna go, przekona się jaki jest. Czas pokaże. Na razie miała swój cel i do niego miała zamiar dążyć.
- Swoją drogą...słyszałam, że kręcisz się koło Ezry...
Uśmiechnęła się pod nosem mierząc ją wzrokiem. Była ciekawa jej reakcji.

Re: Altanka

: 22 sty 2024, 22:06
autor: Iris Parkinson
- Nasza dewiza? Może, może, kto to wie... - Iris szybkim ruchem wysunęła z torby książkę, którą czytała przed paroma chwilami. Otworzyła ją, studiując przez parę chwil tekst na jednej ze stron, którą czytała zanim Ashara się obok niej pojawiła. Nie ruszając głową, przesunęła spojrzenie w jej stronę. Uśmiechnęła się spokojnie. - W sumie, te dwie pasują do siebie. Carrow ma pupila węża, który zapewne nie cieszy się wielką popularnością - rzadko kiedy widziałam przy niej kogoś tak blisko, jak Hamilton, która z kolei jest animagiem. Słyszałaś, że porwano ją w zeszłym roku podczas ataku w pełnię? Podobno pod postacią zwierzęcia. Przynajmniej tak słyszałam. - wyprostowała się nieznacznie, przechylając głowę w bok, wpierw lewy potem prawy, jakby rozciągała mięśnie szyi. Zaśmiała się cicho. - Nie widziałam, jak się przemienia. Raczej rzadko kiedy jakiś animag ot tak przemienia się na oczach innych uczniów. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć Ci, w jakie zwierzę, co w sumie mnie nie interesuje. Pewno jakieś mocno przesłodzone, a przynajmniej na taką wygląda. Ciekawe, nie może być to żaden szczur czy coś w ten deseń, bo przecież wąż by ją zjadł, a przynajmniej byłoby to ciekawe. - uśmiechnęła się kącikiem ust, odwracając się całkowicie w stronę młodszej koleżanki. Postanowiła trochę uchylić przed nią rąbka tajemnicy tego, co się działo podczas ostatniego roku. Nawet nie wiedziała, czy dziewczyna była tego świadoma, aczkolwiek dopiero w tym roku się zjawiła w szkole, więc mogła nie znać jakichś większych szczegółów.
- Gdybyś go nie interesowało, zapewne byś się tutaj nie zjawiła, prawda? Czarownicy jego pokroju zawsze mają jakieś niecne zamiary w stosunku do swoich dzieciaków. Lepiej uważaj, nigdy nie wiesz, co Cię może spotkać. - Parkinson nie należała do osób, które życzą innym jak najlepiej, to jednak lubiła młodą dziewczynę, nie chciała zatem by spotkała ją krzywda, a na pewno nie duża z rąk zwariowanego ojca.
Na jej pytanie przechyliła jedynie głowę. Po chwili nachyliła się do niej, unosząc obydwie brwi w geście zaskoczenia. Skąd nagle jej się wzięło pytanie o Ezrę? Nie, żeby jej to bardzo przeszkadzało, jednak było to co najmniej dziwne. Nie mniej jednak, uśmiechnęła się, nieco figlarnie i przechyliła głowę w bok.
- Kręcę się koło Ezry, a on się kręci koło mnie. Zazdrosna? - mruknęła cicho, mrużąc z rozbawieniem oczy.