10.01.2024 Londyn, Knightsbridge

Wiek:
58
Data:
15 kwie 1965
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Bogaty wariat
Pozycja w quidditchu:
właściciel
Różdzka:
35 cm, czarny heban, rdzeń z włosa Nundu, niezwykle sztywna
Zamożność:
bardzo bogaty
Stan cywilny:
Wdowiec
Gustave De Vries
Posty: 9
Rejestracja: 04 sty 2024, 13:28

Ze swojego punktu obserwacyjnego Gustave przyglądał się młodemu Lestrange'owi z ciekawością. Widoczna frustracja chłopca z powodu niemożności rozszyfrowania jego myśli była dla niego niemal zabawna. Stał tam, enigmatyczna postać, z twarzą nieczytelną jak posąg, dobrze wiedząc, jaki wpływ na młodego człowieka miało jego milczenie. Wewnętrzna walka chłopca była dla Gustave'a jasna. Rozumiał, że chłopak zmaga się z niepewnością swoich myśli, uczuciem, które zdawało się go dręczyć. Jednak Gustave nie udzielił mu żadnych wyjaśnień ani zapewnień. Jego milczenie było celowe, służyło do oceny determinacji chłopca i jego zdolności do radzenia sobie z niepewnością. Sceptycyzm ochroniarza był oczywisty, ale stanowił niezbędną część rozwoju. Gustave docenił rolę Tarika w tej subtelnej próbie charakteru. Wracając myślami do Persheusa, słuchał, jak chłopiec zapewniał o swoim zaangażowaniu w wykonywane zadania. Zmiana w postawie, z nieśmiałości na pozory pewności siebie, nie pozostała niezauważona. Była to niewielka, ale znacząca zmiana, wskazująca na pączkującą odporność. Gustave milczał, ukrywając swoje myśli za beznamiętną fasadą. Znał wartość cierpliwości i moc niewypowiedzianych słów. Podróż chłopaka dopiero się zaczynała, a on był zadowolony z obserwowania, czekania i zobaczenia, jak poradzi sobie z nadchodzącymi wyzwaniami. W jego świecie czyny przemawiały głośniej niż słowa i chciał zobaczyć, czy nowo odkryta pewność siebie młodego przełoży się na namacalne rezultaty.
Strategia chłopca, by wykorzystać swoje szlacheckie pochodzenie i koneksje w świecie nielegalnych wyścigów i ekskluzywnych klubów, była posunięciem, które uznał za nieco przewidywalne, ale nie pozbawione zalet. Wzmianka o Castellanim i Złotym Feniksie wzbudziła jego zainteresowanie. - Zbadaj Castellaniego - odpowiedział zimnym, wyważonym tonem. - Dowiedz się, czy sam jest zaangażowany w jakieś poboczne przedsięwzięcia lub czy istnieje możliwość wprowadzenia twoich produktów do jego klubu. Jeśli uda ci się zdobyć tam przyczółek, będziemy mieli nad nim przewagę. No i haka. - Rada Gustave'a była lekcją dynamiki władzy, kluczowego aspektu ich świata. - Zawsze miej wpływ na innych - kontynuował, a jego głos był równie mrożący, co sama rada. - Nie chodzi tylko o powiększanie imperium, ale o kontrolowanie szachownicy. Każdy gracz, każda figura może być narzędziem, które da ci przewagę. - Gdy mówił, jego spojrzenie pozostało utkwione w młodym Lestrange'u, oceniając jego reakcję na tę lekcję manipulacji i kontroli. Podejście Gustave'a do mentorstwa polegało w równym stopniu na wpajaniu bezwzględnego pragmatyzmu, co na kierowaniu ambicjami chłopca. Pomysł chłopca na zbudowanie własnego imperium, narkotykowej potęgi w przyszłości, był ambitny, ale wiedział, że ambicja musi być łagodzona sprytem i dalekowzrocznością.
Gustave przyglądał się nowemu członkowi jego biznesu, gdy ten podziwiał sygnet. Wyraz twarzy mężczyzny pozostawał stoicki, niezrażony próbą żartu w związku z wezwaniem podczas egzaminów. Wyprostował dłoń i spojrzał na swój sygnet. Chłopak w tym momencie poczuł ból. Krótki, ale intensywny. Jakby ktoś uciął mu ten palec przy pomocy obcinaczki do cygar. Persheus mógł ale nie musiał już zauważyć, że prawdopodobnie na pierścień zdobiący teraz jego palec, rzucono przekleństwo, był nieusuwalny, wiążąc go z jego zobowiązaniem które przyrzekł wujowi. Gdy chłopak mówił o kontaktach z matką i wyjaśnił naturę swojej relacji z Alice, jedyną odpowiedzią starszego czarodzieja było lekkie skinienie głową, taka rodzinna dynamika była nieistotna, chyba że kolidowała z większymi planami.
Nagle pokój wypełnił trzepot skrzydeł, gdy sowy przyleciały, dostarczając najnowsze wydania Proroka Codziennego. Starszy czarodziej, już zmęczony długością spotkania, wysłuchał, jak jego siostrzeniec mówi o wykorzystaniu swoich produktów, aby dotrzeć do zamożnych osób z koneksjami. Nie umknęła jego uwadze przerwa, podczas której młodszy mężczyzna skanował nagłówki Proroka. Zmiana tonu siostrzeńca, gdy dowiedział się o śmierci matki swojej narzeczonej, wywołała rzadki, słaby uśmiech starszego czarodzieja. Nie był to uśmiech radości, ale taki, który mówił o nieuchronności i wygodzie takich wydarzeń w ich świecie. - Ludzie umierają wtedy, kiedy powinni - zauważył enigmatycznie starszy czarodziej, a w jego głosie zabrzmiała nuta zimnej ostateczności. Było to stwierdzenie, które odzwierciedlało jego pragmatyczny pogląd na życie i śmierć, zwłaszcza w ich kręgach, gdzie władza i wpływy były ostateczną walutą. Gdy siostrzeniec wyraził chęć osobistego zbadania sprawy i zrozumienia swojej pozycji, starszy czarodziej spojrzał na niego przeszywającym wzrokiem. - Będziesz obserwowany - oświadczył, a jego ton nie pozostawiał wątpliwości co do powagi jego nadzoru. Następnie zniknął, a wkrótce po nim z drwiącym uśmiechem na ustach, zniknął i Tariq.
Fortuna rządzi światem, a mądry człowiek wie, jak ją poskromić.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”