Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem

Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Od momentu, gdy coś między nimi zaiskrzyło, zeszli na nieco głębsze tematy, ona się do niego zbliżyła a on jej na to pozwolił, ekscytacja tym spotkaniem, spędzeniem razem czasu rosła w Iris. To było coś nowego, coś, o czym wcześniej nawet nie pomyślała - nawet znając reputację Victora, nie sądziła, że on poczuje chęć poznania jej bliżej, a ona - że go do siebie dopuści bardziej, niż zwykła rozmowa. Gdy jeszcze przed paroma chwilami w jej głowe pojawiały się myśli - tego, co powinno się dziać, jak powinno to wszystko wyglądać, jak - jako czarownica czystej krwi, urodzona w ustawionej rodzinie, o wysokim statusie społecznym - powinna się zachowywać, a jak się zachowuje, zaczęła się gubić. Czuła, jakby porwał ją wmożony nurt rzeki, nad którym nie była w stanie panować, czego tak bardzo nie lubiła. To wszystko wymykało jej się spod kontroli, a dziewczyna nienawidziła czuć zagubienia. W momencie rozmowy jeszcze potrafiła to przełknąć, ale gdy rozmowa zamieniła się w grę pożadania i namiętności, ochoty na mocniejsze doznania niż sam alkohol i uśmiech - wszystko się zmieniło. Dlatego postanowiła, ten pierwszy raz w życiu, wyrzucić z głowy wszystkie myśli, przemyślenia. Postanowiła, trochę na szybko, że dzisiejszy wieczór będzie zapisany na osobnej kartce, a co stanie się z nią później było w tym momencie zagadką. Czy była to tylko chwila, kiedy ta bliskość między nimi miała trwać? To pozostawało tajemnicą. Czy dojdzie do późniejszych przemyśleń? Nie zaprzątała sobie teraz tym problemem głowy. Teraz, będąc tak blisko Victora, który ją do siebie przyciągał jak chyba nikt inny - czuła się wyzwolona i skupiła się tylko na tym, co w tym momencie działo się między nimi. Jak bardzo chciała go dotknąć, poczuć, pocałować. Jak bardzo chciała, by był blisko niej, nie odsuwał się.
► Pokaż Spoiler
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

► Pokaż Spoiler
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

► Pokaż Spoiler
Po tym, co się stało i jak postanowił jej sprawić malinkę - co w sumie było dość ciekawe, bo przy ich pierwszym spotkaniu ona u niego zauważyła typowe dla zabaw znamię, a teraz było na odwrót - widziała jego zadowolenie z siebie. Ten bezczelny uśmiech, z którym stał przed nią jak gdyby nigdy nic. Chwyciła w palce kieliszek wina, który jej podał i jednym ruchem wychyliła resztę napoju. Przyjemne orzeźwienie uderzyło ją w ustach i przełyku. Gdy przełknęła, odetchnęła spokojnie. Odstawiła z powrotem kieliszek na blat i przyglądała mu się, widząc jak chłopak się uspokaja. Na koniec przymknęła powieki i sama delikatnie odchyliła głowę. Wzięła głębszy wdech, a po chwili ni stąd, ni zowąd parsknęła śmiechem. Jej perlisty, czysty śmiech wypełnił piwniczkę, a trwał kilka sekund. - Wygląda na to, że teraz naprawdę te ściany mają do opowiedzenia pieprzną historię. - czy jej to przeszkadzało? Tego nie powiedziała. A z jej pewnego siebie tonu głosu można było wywnioskować, że nie martwi się tym w najmniejszym stopniu. Spojrzała na niego, świdrującym spojrzeniem. - Chcesz dalej degustować wino? Półka czeka aż na nią zajrzysz. Możemy też zmienić miejscówkę, jeśli chcesz. Jest wiele... pokoi w moim domu. A dzień się jeszcze nie skończył... - tym bardziej noc. Nawet nie było jeszcze wieczoru, mogli robić dosłownie wszystko i wszędzie. Czekała na jego odpowiedź, z lekkim, acz zadziornym uśmiechem na ustach. To ona go tutaj zaprosiła, ale nie narzucała, w jaki sposób mają spędzić ten czas. Jak widać, nawet gdyby miała plany, za dużo by z nich nie wyszło...
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Wciąż rozkoszujący się blaskiem ich namiętnego starcia, nie mógł powstrzymać się od chichotu na komentarz Iris. Hiszpański byczek to przezwisko mu znane, wymyślone jakiś czas temu przez jedną ze studentek. Przyjęło się, a widać dotarło nawet do tak odległych w statusie społecznym uszu, jak panny Parkinson. Chrypka w jej głosie tylko potęgowała efekt dumy po dobrze wykonanym zadaniu. Patrzył z nieskrywaną przyjemnością, jak dziewczyna przeciąga się i rozplątuje włosy. Uderzyło go naturalne piękno jej ruchów, sposób, w jaki prezentowała się bez cienia zażenowania. Była to nieprzefiltrowana strona Iris Parkinson, której nie spodziewał się zobaczyć, gdy po raz pierwszy zgodził się do niej przyjść. - Podróż na ten szczyt była zadaniem wymagającym i pełnym niebezpieczeństw, ale dotarliśmy bezpiecznie. Zapraszam do ponownego skorzystania z usług byczych podróżny - odpowiedział, pompatycznym głosem, aby na koniec wyszczerzyć do niej naprawdę wesoły uśmiech. Wzniósł za nią kieliszek w niemym toaście, uznając wspólne doświadczenie, które w jakiś sposób pogłębiło ich więź poza zwykłe fizyczne przyciąganie. Sposób, w jaki swobodnie przełożyła nogę przez jego nogę, zadowolony uśmiech na jej twarzy, wszystko to malowało obraz swobody. Czuł dumę, nie tylko z fizycznego aspektu tego, co dzielili, ale z zaufania i otwartości, które zdawały się rosnąć między nimi. Kiedy wspomniała o paleniu, zawahał się przez chwilę. Propozycja była kusząca, sposób na przedłużenie chwili relaksu, ale zrezygnował z tego, palił rzadko i w sumie to nie chciał, żeby stało się to jakąś jego nową tradycją. - Może zapalimy później… przy jakimś mocniejszym trunku, a na razie… myślę, że mam tu wszystko, czego potrzebuję - powiedział szczerym głosem. Wyciągnął rękę i delikatnie przesunął palcem po malinie, którą zostawił na jej skórze, żartobliwy, ale intymny gest. Po chwili, kiedy przestał już łapać oddech, czując chłodne powietrze piwnicy na swojej skórze, zdał sobie sprawę z kontrastu między żarem ich przejażdżki a ich obecnym stanem spokojnej roznegliżowanej sjesty. Uśmiechnął się do dziewczyny, a w jego oczach pojawiła się jakaś forma czułości. - Niechętnie to mówię, bo bardzo podoba mi się co widze, ale być może wkrótce będziemy musieli włożyć na siebie te ograniczające skrawki tkanin. Nie chciałbym, żeby moja nowo odkryta muza się przeziębiła - drażnił się lekko, tonem sugerując, że nie spieszy mu się do zakończenia ich wspólnego czasu. Jej śmiech, czysty i swobodny, odbijał się echem w piwnicy, dodając powietrzu lekkości, która kontrastowała z intensywnością ich wcześniejszych chwil. Nie mógł się powstrzymać od przyłączenia się, jego własny śmiech mieszał się z jej. "Rzeczywiście, pieprzne historie - zgodził się, a jego oczy błyszczały z rozbawienia. Zaintrygowała go myśl, że właśnie dodali własną, wyjątkową opowieść do historii posiadłości Parkinsonów. Ciekawe czy ktokolwiek o tej historii się dowie oraz co przodkowie Iris myślą sobie teraz o bezczeszczeniu ich piwniczki… i szlachetnie urodzonej progenitury przez szlamowatego Hiszpana. Obserwował, jak popija wino, zauważając luz i spokój w jej ruchach. Fascynujące było widzieć wiele twarzy Iris Parkinson, od opanowanej dziedziczki czystej krwi po namiętną kobietę, którą właśnie poznał. Jej sugestia, aby kontynuowali degustację wina, a może odkryli inne pokoje w domu, wzbudziła jego zainteresowanie. Dzień był młody, a możliwości wydawały się nieograniczone. Zatrzymał na niej wzrok, rozważając jej sugestię. Pomysł odkrycia większej części rezydencji, każdego pokoju potencjalnie skrywającego własne sekrety i historie, był kuszący. Z drugiej strony, mieli przed sobą tutaj prawidzwą kopalnie smaków do odkrycia. Zerknął na pustą już butelkę wina. - Może połączmy aktywności? - Powrócił wzrokiem łapiąc jej spojrzenie i unosząc zabawnie brwi. - Wybierzmy po jednej butelce, a później pokażesz mi swoje ulubione miejsca w tym zamczysku… - Zaproponował i wciąż na golasa, bez skrępowania ruszył na poszukiwania idealnej butelki. Przeszukując piwniczkę rodziny Parkinson, natknął się na butelkę wina zrobionego ze szczepu Sangiovese, charakterystycznego dla regionu Toskani. Butelka miała klasyczny, elegancki wygląd, z etykietą w odcieniach ziemi, przedstawiającą malowniczy krajobraz toskańskich wzgórz i winnic. Złote litery nazwy wina "Rosso di Siena" błyszczały subtelnie w świetle piwnicy, dodając butelce wyrafinowanego charakteru. Wiedział, że wino z tego szczepu, znane jest z bogatego bukietu aromatów czerwonych owoców, takich jak wiśnie i maliny, z subtelnymi nutami przypraw i ziołowym akcentem, idealnie więc pasowało do atmosfery dnia. Kiedy zadowolony wracał z poszukiwań, jego uwagę przykuła butelka hiszpańskiej brandy, konkretnie Carlos I. Ta brandy, znana ze swojej głębokiej, bursztynowej barwy i bogatego smaku, z nutami suszonych owoców, wanilii i karmelu, wydała mu się niemal idealna do danej chwili. Z dwiema butelkami, z szerokim uśmiechem, nagusieńki i szczęśliwy pojawił się przy “ich stanowisku”. Panował tam rozgardiasz, ale był to miły widok.
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Przed spotkaniem z kimś nieznanym, a spotkaniem nieco bardziej... osobistym, można rzec, Iris często robiła rozeznanie. Zwłaszcza jeśli z kimś nie znała się za dobrze. Lubiła być osobą zorientowaną, co kto o kim mówi - i czy są to potwierdzone zdania, a nie wzięte z powietrza, bo przecież i takie się zdarzały. Jednak musiała przyznać, że reputacja - taka a nie inna - Victora wśród osób starszych od nich ją zaskoczyła. Zwłaszcza, że była dość konkretna, ale Parkinson nie oceniała, dopóki nie poznała kogoś bliżej. A jednocześnie nie do końca wierzyła we wszystko, co mówią. Bo to mało jest parszywych gnid w świecie które powiedzą wszystko na Twój temat, byleby się wywyższyć? To normalne w tym świecie. A nie dawanie się pozorom było najmądrzejsze, co Iris mogła zrobić.
Siedząc na blacie, bardzo luźno i bez żadnego zawstydzenia, mimo, iż Victor miał cały czas dobry widok na jej nagie ciało, przyglądała mu się dokładnie. Zaśmiała się gardłowo, słysząc jego tekst o podróży i przymknęła oczy. Przesunęła palcami po brzegu swojego kieliszka, który leżał obok niej na blacie i nie otwierając oczu postanowiła się odnieść do jego słów.
- Dzień się jeszcze nie skończył, może jeszcze skorzystam... - mruknęła, powoli uchylając powieki i od razu kierując zaintrygowane spojrzenie wprost w oczy Martineza. Biorąc pod uwagę, jak zaczęli ich spotkanie, wiele się tutaj mogło zdarzyć. Równie dobrze mogli powtórzyć to, co się tutaj działo, nie zamykała się na taką możliwość.
Zaproponowała mu palenie, nie wiedząc, czy chłopak jest nałogowym palaczem, czy może popala od czasu do czasu - a biorąc pod uwagę jego wysportowanie raczej obstawiałaby w ogóle - nie mniej mógł skorzystać, jeśli by chciał. Iris nie paliła codziennie. W towarzystwie mogła sobie na to pozwolić, ale z reguły był to jeden papieros na parę dni. Jeśli ktoś miał smakowe, miętowe lub owocowe - może trochę częściej. Sama przy sobie jednak nie nosiła tego typu używek, żadnych w sumie można powiedzieć. Gdy Victor wspomniał o posiadaniu w tym miejscu wszystkiego, czego potrzebował, Iris uśmiechnęła się, może trochę dumnie nawet, ukazując przez parę sekund zęby.
- No ja myślę... - mruknęła tylko cicho, kierując spojrzenie na jego dłoń, gdy przesunął palcami po malince, tak niedawno wykonanej przez niego.
Wyprostowała się nieco, czując jak już całkowicie doszła do siebie, a jej oddech się unormował po tym szalonym tańcu, w który wpadli obydwoje. Jej brew drgnęła na jego słowo, zwłaszcza na to jedno, konkretne. Muza. Nikt nigdy tak o niej nie powiedział, ale musiała przyznać, że dobór słów wywarł na niej wrażenie. Zamruczała zadowolona z takiego przezwiska, przesuwając opuszkami palców po swoich ustach, które jeszcze niedawno korzystały z możliwości spijania słodyczy i namiętności z warg chłopaka.
- Możesz mówić tak do mnie częściej. - powiedziała, chichocząc pod nosem i mrugając do niego okiem. Jednak musiała się zgodzić - sama nie zamierzała się przeziębić. Może nie miała w sobie tyle gorąca co chłopak, ale i on niedługo zacznie odczuwać chłód, nieco mocniejszy.
Łączenie aktywności z ust Victora zabrzmiało niezwykle kusząco. Spojrzała na niego zainteresowana, z delikatniejszym wyrazem twarzy niż przed momentem i zerkała w jego stron, zaciekawiona. Przyglądała mu się bez najmniejszego zażenowania, gdy przeszukiwał ich piwniczkę. Z ciekawością zerkała na całe jego ciało, a gdy odwrocił się z powrotem w jej stronę i znów mogla go zobaczyć od przodu, nie przejmowała się tym, że ujrzał jak jej wzrok błądził po jego ciele. Po każdym kawałku jego ciała. Gdy do niej wrócił, z dwoma butelkami koniec końców w dłoni, delikatnie, niczym powietrze zsunęła się z blatu, stając przed nim, na boso, pozwalając by rozpuszczone włosy opadły na jej ramiona, a niektore kosmki przysłoniły delikatnie jej piersi. Przez kilka chwil świdrowała go spojrzeniem niebieskich tęczówek, potem powoli przesunęła spojrzenie niżej, aż na jego bliznę. Delikatnie, prawą dłonią a dokładnie opuszkami drugiego i trzeciego palca przejechała po niej, którą pokazywał jej jeszcze na treningu. Nastąpiła chwila ciszy, w której dziewczyna przez parę sekund sunęła ostrożnie po jego znamieniu. Była dużych rozmiarów, nic dziwnego, że było to poważne uszkodzenie ciała. Na sam koniec przesunęła dłonią po jego podbrzuszu, nie zahaczając jednak o bardzo wrażliwy punkt - i podniosła na niego spojrzenie. Musnęła ustami jego wargi, po czym odwróciła się do niego plecami. Podeszła do leżących na ziemi spodni i schyliła się, wyciągając z nich różdżkę. Jednym szybkim machnięciem przyzwała w dłonie kawałek materiału ze swojego pokoju. Białą, lekko przezroczystą koszulę, z krotkim rękawkiem, zapinaną na guziki. Wsuwając ją na ramiona, odwróciła się do Victora i patrząc mu głęboko w oczy, z lekką zadziornością w oczach i w uśmiechu, zaczęła zapinać guziki - koszula dosięgała jej połowy ud, natomiast górne guziki zapięła, zostawiając może nieco za dużo dekolt. Jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się do niego, podchodząc bezpośrednio do jednej z półek.
- Wziąłeś nadprogramową butelkę, ale tamto poprzednie wino było świetne, więc nie będę narzekać. Znasz się na rzeczy i wiesz, jak sprawić dziewczynie przyjemność. Nie tylko jej podniebieniu. - rzuciła na niego figlarne spojrzenie, po chwili wyciągając jedno z win, którymi ostatnio się raczyła. - Może na później, nieco musującego alkoholu. Lanson Le Black Label Brut. Ale wpierw te, które gość wybrał. - uśmiechnęła się wesoło w jego kierunku, zabierając ciemnozieloną butelkę w dłonie. Lubiła ten owocowy posmak, przypominający jej letnią porę roku, dodatkowo wypełniający ją owocowym smakiem. Podeszła do Victora i drugą dłonię przesunęła po jego torsie. - Też mi się to nie podoba, ale może lepiej załóż coś na siebie. Przeziębienie nie jest sexy. - odsunęła dłoń od jego torsu i musnęła opuszką palca wskazującego czubek nosa Martineza.
Gdy już byli gotowi, jak gdyby nigdy nic, zostawiając ten rozgardiasz w piwniczce, ruszyła na palcach nagich stóp w kierunku wyjścia z pokoju. Przeszło jej przez myśl, że może pokazać mu jeszcze jeden pokój, znajdujący się w piwnicy, jej kolejna oaza spokoju w tym domu, gdzie uwielbiała przebywać - mógł wierzyć lub nie, ale najczęściej prócz alkoholu to z książką w dłoni - przy zapalnym kominku, gdzie czas mógł płynąć i płynąć, a ona trwała cały czas, nie przejmując się niczym. Znaleźli się w salonie, w którym często jej rodzina się zaszywała - zwłaszcza ojciec, który robił w tym pomieszczeniu interesy.
- Można powiedzieć, biuro do interesów mojego ojca. - jak widać dziewczyna nic sobie nie robiła z tego, że raczej powinna się trzymać od takich miejsc z daleka. Spojrzała na niego, wchodząc tyłem do salonu i odstawiła butelkę z ręki i kieliszki, które zdązyła zabrać przed wyjściem na ławę. Chwyciła różdżkę w dłonie, chcąc zapalić ogień w kominku, ale jeszcze spojrzała na Martineza. - Zostajemy tu, czy masz ochotę przenieść imprezę na parter? - wstrzymała się z ogniem. Na razie.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu na jej komentarz o tym, że dzień jeszcze się nie skończył. Możliwości były nieskończone, a myśl o tym ekscytowała go. Sposób, w jaki na niego patrzyła, z tą mieszanką ciekawości i wyzwania w oczach, sprawiał, że jego serce biło trochę szybciej. Jego dotyk był lekki, lekkie muśnięcie malinki, było niemal pełne szacunku. - Ten dzień jest pełen niespodzianek - powiedział, a jego umysł wciąż był zaskoczony obrotem wydarzeń. Wyglądało na to, że mogło być ich jeszcze więcej. Ponownie spojrzał w oczy Iris, jego wzrok był pełen niewypowiedzianych pytań. "O czym myślisz?" chciał zapytać, zaciekawiony myślami przebiegającymi przez jej umysł. Ale powstrzymał się, pozwalając, by ta chwila trwała w komfortowej ciszy. Jej zadowolony pomruk i sposób, w jaki przejechała opuszkami palców po ustach, poruszyły coś głęboko w nim. Zaśmiał się cicho na jej żartobliwą odpowiedź, a dźwięk ten odbił się lekkim echem w piwnicy. - Nikt nie nazywał Cię jeszcze swoją Muzą? - zapytał, zdziwiony. - Będziesz więc moją - Nie używał tego określenia lekko, ale widząc jej reakcję, wiedział, że pasuje. Był pewien, że kilka z jego kolejnych szkiców będą dotyczyć tej piwniczki, tego domu... jej ciała. Jej mrugnięcie wywołało u niego ciepły dreszcz, kontrastujący z chłodnym powietrzem piwnicy. Jej zainteresowanie było wyczuwalne i podsycało w nim poczucie dumy i lekkomyślności. Był przyzwyczajony do bycia postrzeganym jako gracz Quidditcha, silny i nieugięty, ale tutaj, w tym intymnym otoczeniu, czuł się postrzegany w zupełnie nowy sposób. Chwilę zajęło mu szukanie butelek, ale przez cały ten czas czuł przy tym jej wzrok na sobie. Nie miał problemu z nagością, nawet gdy jego kolega nie sterczał na baczność, a on nie napinał się, pokazując swoje wysportowane ciało. Był zadowolony, gdy skończył poszukiwania i podszedł do niej, znów podziwiał jej ciało, nie umiał się opanować, zagryzł wargę i westchnął. Gdy zsunęła się z blatu, jej ruchy były płynne i pełne gracji, nie mógł przestać podziwiać jej naturalnego piękna, nie miał też zamiaru udawać, że nie patrzy. Jej włosy opadały kaskadą na ramiona, kunsztownie zasłaniając jej postać w sposób, który był zarówno kuszący, jak i elegancki. Kiedy do niego podeszła, stał nieruchomo, pozwalając jej na eksplorację, czując lekkie zaintrygowanie. Kiedy jej palce prześledziły jego bliznę, przypominającą o dawnym bólu i uporze, poczuł dreszcz. Dotyk był lekki, niemal pełen szacunku i przywołał powódź wspomnień, kontuzję, powrót do zdrowia, determinację, by wrócić silniejszym. Docenił jej delikatną ciekawość, głęboko zastanawiając się, o czym dziewczyna pomyślała i dlaczego zrobiła to akurat teraz. Kiedy jej dłoń przesunęła się niżej, spowodowała krótkie zatrzymanie oddechu. Dla niego był to odważny ruch, który świadczył o jej pewności siebie i ciągle tlącym się pożądaniu. Krótki pocałunek, który złożyła na jego ustach, był jak iskra, rozpalająca ciepło, które rozprzestrzeniło się po jego ciele, swoimi ustami przytrzymał jej pocałunek na kilka chwil. Był gotów podążyć za jej wskazówkami, by dowiedzieć się więcej o tej fascynującej dziewczynie i świecie, który zamieszkiwała. Łatwość, z jaką przywołała ubranie ze swojego pokoju, świadczyła o jej pewności siebie i kontroli nad magią, cechach, które podziwiał u czarownic. Kiedy wciągała na siebie białą, lekko prześwitującą koszulę, jego zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej. Sposób, w jaki materiał układał się na jej ramionach, subtelny ślad jej kształtu pod nim, był zarówno kuszący, jak i wyrafinowany. Gdy zaczęła zapinać guziki koszuli, Victor nie mógł nie zauważyć, że celowo pozostawiła rozpięte górne guziki, odsłaniając tylko tyle, by pobudzić jego wyobraźnię. Koszula sięgająca do połowy uda dodawała jej wyglądowi swobodnego, ale uwodzicielskiego elementu. Chrząknął, oczyszczając gardło, a w jego głosie słychać było nutę złośliwości, było jednak widać, że żartuje - To taka koszula na co dzień, czy raczej od święta… bo w szkole chyba w niej Cie nie widziałem - chichotał wlepiając w nią wzrok bez grama zawstydzenia. - Cieszę się, że Ci pasowało - odpowiedział z nutą dumy w głosie. Patrzył, jak porusza się z niewymuszoną gracją, jak jej bose stopy stąpają po podłodze, a biała koszula tańczy wokół jej ud. To, że wybrała szampan, Lanson Le Black Label Brut z taką znajomością i lekkością, sugerowało, że go zna, lubi i pija, co znów przypomniało mu, że jest szlachcianką. Gdy podeszła do niego i przesunęła dłonią po jego torsie, Victor poczuł znajome ciepło. Jej dotyk był lekki, wzbudzający w nim mieszankę pożądania i komfortu. Uśmiechnął się na jej komentarz o zakładaniu czegoś na siebie - Możesz i masz rację - przyznał, choć myśl o zakrywaniu się po tym, co właśnie wydarzyło się między nimi, wydawała się niemal haniebna. Jeszcze raz z bliska zlustrował jej ciało teraz okryte zwiewnym materiałem. Wciągnął na siebie spodnie, koszulkę, a bokserki schował w kieszeń. Do drugiej schował pozostałe prezerwatywy i różdżkę. W kolejnym pokoju panowała atmosfera luksusu i prestiżu, odzwierciedlająca status jej rodziny. Z łatwością mógł sobie wyobrazić jej ojca prowadzącego tu interesy, wagę decyzji podejmowanych w tych ścianach. Swobodna postawa Iris w tak formalnym otoczeniu zaintrygowała go jeszcze bardziej. Gdy odstawiła butelkę i kieliszki, wzrok Victora zatrzymał się na niej. - Parter brzmi kusząco - powiedział z namysłem. - Ale ten pokój ma swój urok. Może wystarczy odrobina ognia… i będziemy mogli cieszyć się przez chwilę rozmową i ciepłem tutaj? Chce posłuchać o czym tu czytasz, o czym tu rozmyślasz… - Był ciekawy tej drugiej strony dziewczyny, tej, która znalazła ukojenie w książce przy kominku, chciał spróbować tego z nią doświadczyć.
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Na słowo niespodzianek jej ciało lekko drgnęło. Uśmiechnęła się, powoli poszerzając uśmiech na swojej twarzy. W końcu przymknęła powieki i z lekkim rozbawieniem w głosie odezwała się.
- Zdecydowanie niespodzianek. Ale mnie osobiście bardzo te niespodzianki się podobają. - obniżyła nieco głowę, świdrując go przez parę sekund spojrzeniem. Kto by nie był zadowolony z takiego obrotu wydarzeń? Tak naprawdę życie - zwłaszcza nastolatków - nie było zapisane ścieżka po ścieżce i często zdarzały się rzeczy niespodziewane. Nie wszystkie były przyjemne, wiadomo, jednak Parkinson często pielęgnowała te, które sprawiały jej przyjemność. A to zdecydowanie było jedno z takich wydarzeń.
Na jego pytanie wpierw pokręciła głową, wprawiając w ruch blond kosmyki włosów. Na sam koniec uniosła dłonie i poprawiła włosy, rozczesując je delikatnie palcami. Delikatny rumieniec splamił jej oblicze, wpływając na policzki, jednak nie miał on najmniejszego wpływu na zachowanie dziewczyny. Uśmiechnęła się na jego słowa, zadowolona i czująca jakieś dziwne ciepło w sobie, w ciele, że mogłą być jego muzą. Jednocześnie w jej umyśle pojawiło się pytanie, czy to tylko samo nazywanie danej osoby, czy może jednak... w jakimś celu?
- Brzmi urzekająco i podniecająco... Ale powiedz mi proszę, czy bycie Twoją muzą z czymś się wiąże? Czy jako Twoja muza... powinnam coś zrobić? - a może czegoś oczekiwał? Iris z reguły spotykała osoby, które chciały coś w zamian. Może tutaj to kiepskie porównanie - za mówienie do niej w ten sposób czegoś oczekiwać, to chyba trochę za dużo, nie mniej chciała zbadać też ten grunt, czy chłopak jest osobą bardziej bezinteresowną, czy może jednak na coś liczył?
Gdy już była przy nim, poczuła z powrotem jego zapach. Ten zapach, który przez kilka następnych dni, nocy zapewne będzie jej przypominać o ich spotkaniu. Przypatrując się spokojnie bliźnie, ale nie odzywając się, tylko przesuwając po niej opuszkami palców, nie chciała wprowadzać go w zakłopotanie i miała nadzieję, że tego nie zrobiła. To było silniejsze od niej. Blizna pokazywała jej, jak silnym i pewnym siebie człowiekiem jest teraz Victor, ale równie dobrze mógł mieć swoją drugą naturę. Albo trzecią, biorąc pod uwagę demona seksu, o którym słyszała i którego - w pewnym stopniu - miała możliwość poznać. Mógł być człowiekiem, który chowa swoją delikatność za maską, nie chcąc pokazywać po sobie, że coś jest nie w porządku. Nie mniej, to było imponujące, jak po takim przeżyciu stał przed nią teraz intrygujący człowiek. Uniosła spojrzenie, lustrując oczami jego twarz, każdy jej fragment, a w jej oczach odbijało się światło z piwniczki. Pocałunek wyszedł nieplanowany. Ot, będąc tak blisko i w tak intrygującym momencie, po prostu coś ją do tego pchnęło. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że nie może analizować wszystkiego, co się działo przy Martinezie. To nie miało najmniejszego sensu, miała wrażenie, że wszystkie jej przekonania i wyuczone zachowania po prostu miękły przy tym chłopaku. Nie mogła więc za dużo myśleć, bo zwariuje. Już momentami wariowała. Odsunęła się od niego, przyzywając koszulę i przyglądając się jego reakcji zapinała ją, zostawiając jednak kilka ciekawych elementów dla oka. Brew jej drgnęła, z lekkim rozbawieniem, gdy chłopak odchrząknął. Oh, jak jej się podobały jego reakcje na nią, na jej zachowanie, na jej ruchy i słowa. To było jak miód na jej duszę, a dodatkowo sam fakt, że siedział tutaj z nią, w tak intymnych chwilach, dzieląc się z nią przeżyciami wszelakimi - bo nie tylko cielesną przyjemnością, ale i głębokimi rozmowami - działał na nią pobudzająco. Musiałą przyznać sama przed sobą, jak bardzo się cieszyła na myśl o spędzeniu czasu z nim, sam na sam, jeszcze przez najbliższych kilka godzin. Teraz jednak, gdy rzucił rozbawioną uwagę, ta parsknęła śmiechem, przysłaniając otwarte usta prawą dłonią. To było tak niespodziewane, że zaskoczenie przejęło kontrolę nad dziewczyną, a ona radośnie spojrzała na niego, z wesołą iskierką w oczach.
- Mogłeś nie widzieć. Raczej nie chodzę po szkole w tym stroju, nauczyciele by dostali zawału. Jest on zarezerwowany... Dla wybranych. - nadal z wesołym błyskiem w oczach, mrugnęła do niego okiem, proponując mu ubranie się. Przyglądała się spokojnie, jak chłopak zakłada na siebie ciuchy. Wysunęła niezadowolona usta w dzióbek, widząc co na siebie wkłada. Momentalnie pokonała przestrzeń tych kilku kroczków między nimi i chwyciła dłońmi jego koszulkę. Oblizała delikatnie wargi i zbliżyła się do jego twarzy swoją twarzą. - Ale tego nie chcę widzieć. Koszulce mówimy papa. - i jak gdyby nigdy nic podniosła ją, chcąc się jej pozbyć. Jeśli chłopakowi będzie zimno, ona go rozgrzeje. Poza tym, piwniczka alkoholu był chyba najchłodniejszym miejscem w jej domu. Nie musiał się aż tak ubierać, a ona chciała zerkać na jego odsłonięty tors.
Do następnego pokoju weszła prawie, że tanecznym krokiem. Czuła się tak luźno w jego towarzystwie w swoim domu, że nie przejmowała się niczym - nawet tym, że zobaczy jej inną stronę, której nie okazywała w szkole. Lekko kołysząc ciałem na boki, gdy już odłożyła butelkę i kieliszki i skierowała na niego spojrzenie, uśmiechnęła się.
- Zatem postanowione. Zostajemy tutaj, chociaż na chwilę. - podjęła ostateczną decyzję. Machnęła różdżką w stronę kominka, w którym momentalnie rozpalił się ogień, tworząc bardzo nastrojową atmosferę. Machnęła drugi raz różdżką, a w pokoju rozbrzmiała muzyka. Zanim cokolwiek powiedział więcej, opadła lekko na kanapę, od razu pochylając się w jego kierunku. - Rozgość się. Możesz usiąść gdzie chcesz, chociaż... - dłonią przesunęła po miejscu obok siebie i kilka razy zapukała w kanapę palcami, jakby czekając aż się do niej przyłączy. Wbiła w niego zafascynowane spojrzenie, zakładając nogę na nogę i opierając się o kolano łokciem, położyła na swojej dłoni głowę, lekko przygryzając palec wskazujący. W jej oczach pojawił się nieco figlarny wyraz, gdy spoglądała na niego zaciekawiona. - No nie wiem, czy aż tyle mogę Ci zdradzić o sobie... Chyba nie przystoi powiedzieć czystokrwistej czarownicy, że czyta... mugolskie książki. - niby tylko literatura, jednak nadal rzecz mało związana z magicznym światem. Nie zmieniając pozycji zmrużyła powieki i wzięła głębszy wdech. - A Ty? Co lubisz robić w wolnym czasie, oprócz poszukiwania emocjonujących doznań przy innych, albo graniu w Quidditcha? Prócz piłki nożnej masz jeszcze jakieś zajęcia, które lubisz? - można było powiedzieć o panience Parkinson wszystko, ale jej pamięć i przykładanie wagi do szczegółów było na niezwykle wysokim poziomie. Skubana zapamiętała nazwę sportu! Był jeszcze jeden, gold? Golf? Coś takiego jej się kołysało w głowie, ale jej pytanie dotyczące zajęć w wolnym czasie było szczere. Naprawdę chciała go bliżej poznać, bo mimo ich wcześniejszej rozmowy, jego codziennie życie było dla niej zagadką.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Zaśmiał się cicho na jej pytanie, a w jego oczach widać było rozbawienie. - W byciu muzą... tak naprawdę nie chodzi o robienie niczego konkretnego - wyjaśnił, a jego spojrzenie zatrzymało się na niej, gdy poprawiała włosy, a miękkie światło podkreślało delikatny rumieniec na jej policzkach. - Chodzi bardziej o bycie sobą. Twoja obecność, twoja ekspresja, działania, sposób, w jaki się zachowujesz, mogą inspirować kreatywność w nieoczekiwany sposób. - Przerwał, ostrożnie rozważając kolejne słowa. - Rysuję, czasem trochę piszę. Inspiracja może przyjść z każdego miejsca, naprawdę. Jest coś w twojej energii, co pobudza pomysły, myśli... Ciężko to wytłumaczyć. - Wzruszył lekko ramionami z ciepłym uśmiechem na ustach. - Nie musisz robić nic specjalnego. Po prostu... może czasami będę cię obserwować. Może to być sposób, w jaki zatracasz się w książce, albo jak bardzo jesteś skupiona, kiedy ćwiczysz Quidditcha. Kiedy mnie całujesz. Te momenty są prawdziwe i to one naprawdę inspirują. - Jego głos był szczery, przekazując, że nie szukał niczego więcej niż szansy na uchwycenie esencji tych chwil, tych aspektów, które czyniły ją wyjątkowo urzekającą.
Jej delikatny dotyk na jego bliźnie, znaku jego przeszłości i uporu, nie sprawił, że poczuł się nieswojo. Zamiast tego dotyk ten był uznaniem dla jego podróży, dla osoby, którą się stał. Zauważył sposób, w jaki jej oczy śledziły jego rysy, światło piwnicy odbijało się w jej spojrzeniu, dodając pewnej głębi tej chwili. Spontaniczność jej pocałunku zaskoczyła go, nie tylko w działaniu, ale także w powodzi myśli, które wywołał. Przez przelotną sekundę przeszła mu przez głowę szalona myśl, zastanawiając się, czy dziewczyna przygotowuje się na kolejną rundę ich namiętnego spotkania i czy ma zamiar spróbować uruchomić jego silnik ustnie. Szybko jednak odrzucił ją na bok, mentalnie pukając się w czoło. Był jednak świrem. Postanowił pozostać w tej chwili, aby docenić jej czułość i więź, którą się dzielili. To była jej strona, której wcześniej w pełni nie widział - strona, która intrygowała go tak samo, jak przyciągała. Odpowiedział na jej pocałunek z delikatną intensywnością, pozwalając sobie zanurzyć się w doznaniach, w bliskości, którą dzielili. Gdy z gracją odsunęła się od niego, widok, jak przywołuje koszulę i wsuwa się w nią, był wizualną gratką. Przyglądał się z zafascynowaniem, jak pozostawiła rozpięte guziki na tyle, by pobudzić wyobraźnię. Uniósł lekko brew, a w jego spojrzeniu można było dostrzec mieszankę rozbawienia i podziwu. Nie mógł się powstrzymać przed cichym chrząknięciem, naturalną reakcją na zachwycający widok przed nim. Jej śmiech, tak szczery i zaraźliwy, wywołał uśmiech na jego ustach. Podświadomie przygryzł i zwilżył wargi, a jego oczy śledziły kontury jej ciała, teraz częściowo zasłoniętego, ale bardziej kuszącego niż kiedykolwiek. Sposób, w jaki materiał przylegał do niej, podkreślając jej kształty, dodał nieoczekiwaną warstwę pikanterii do sceny. Jej żartobliwa uwaga o tym, że strój jest zarezerwowany dla nielicznych, wywołała u niego dreszczyk. Wydał z siebie westchnienie, będące mieszanką zadowolenia i tęsknoty, gdy chłonął jej widok - jej nóg, pupy, krągłości piersi, które kusząco wyłaniały się spod koszuli.
Powoli się ubierał, a zaskoczenie pojawiło się na jego twarzy, gdy zmniejszyła dystans między nimi kilkoma szybkimi krokami, a jej ręce sięgnęły po jego koszulkę. Jej figlarny grymas i delikatne oblizanie warg tylko dodały nieoczekiwanego charakteru jej działaniom. Poczuł jej dłonie na swojej koszulce, jej twarz zbliżyła się do jego twarzy, a jej oddech zmieszał się z jego oddechem. Jej słowa, żartobliwe, a jednocześnie rozkazujące, sprawiły, że na chwilę zaniemówił. Z chichotem pozwolił jej działanie, czując, jak materiał koszulki unosi się nad jego głową. Odwrócił głowę w jej stronę z figlarnym błyskiem w oczach i roześmiał się głośno, dźwiękiem pełnym prawdziwego rozbawienia i zachwytu. Szybkim, drapieżnym ruchem sięgnął do jej koszuli, chwilowo odsłaniając jej piersi, a jego oczy tańczyły z psotą, on też nie chciał tracić z oczu tych dwóch ślicznotek. Wzruszył nonszalancko ramionami, uśmiech wciąż gościł na jego ustach. - Cóż, moja hiszpańska krew nie pozwoli mi tak łatwo zmarznąć - zażartował, jego ton był lekki i kpiący. - Ale liczę na to, że będziesz trzymać się blisko. W końcu ciepło drugiego ciała działa najlepiej, prawda? - Jego słowa były zaproszeniem, żartobliwym wyzwaniem i obietnicą bardziej intymnych starć.
W saloniku z gracją otworzył wino, a korek wyskoczył z satysfakcjonującym dźwiękiem. Zbliżył szyjkę do nosa i wziął głęboki wdech, delektując się aromatem dojrzałych owoców z nutą dębu. Pierwszy łyk był zachwycającą eksplozją smaków; idealną równowagą kwasowości i słodyczy, z subtelną nutą przypraw. - Jakie mugolskie książki czytasz? - Zapytał zaskoczony, szlachcianka, błękitna krew, którą pociąga mugolska literatura. Położył się wygodnie z głową na jej kolanach, czując ciepło jej ciała przez cienki materiał koszuli. Podając jej butelkę, zaczął opowiadać więcej o sobie. - Też uwielbiam czytać - wyznał, a jego głos był łagodny i zrelaksowany. - Moje ulubione książki to zazwyczaj powieści przygodowe. Jest coś takiego w dreszczyku nieznanego, w odkrywaniu nowych światów, co mnie fascynuje. - Przerwał, a na jego twarzy pojawił się zamyślony wyraz. - Lubię też rysować i pisać. Czasami spędzam godziny na rozmyślaniu o życiu, szkicowaniu tego, co przychodzi mi do głowy lub zapisywaniu swoich myśli. To dla mnie sposób na połączenie się z samym sobą, zrozumienie swoich uczuć i pragnień. - Zaśmiał się cicho, a w jego oczach pojawił się psotny błysk. - I tak, lubię też seks… to też hobby. Ale nie chodzi mi tylko o przyjemność. Myślę, że to świetny sposób na szybkie poznanie kogoś, przekroczenie pewnych barier. Jest intymny, odkrywczy i niesamowicie ludzki. - Spojrzał na nią, jego wzrok był zaciekawiony i zachęcający. - A ty? W kim się podkochujesz? Z kim... no wiesz, byłaś i z kim to robiłaś ze szkoły? Jak wygląda ekskluzywny klub czystokrwistych Ślizgonów? - Jego pytania były bezpośrednie, w jego tonie było prawdziwe zainteresowanie, ale i nutka dowcipu.
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Z malującym się zaciekawieniem na jej twarzy, z lekim, zaintrygowanym uśmiechem przypatrywała mu się uważnie i wsłuchiwała w jego głos. Miała dziwne wrażenie, że nie może oderwać od niego wzroku, a rumieniec na jej policzkach tylko się powiększył. Nie przejmowała się tym do końca, choć może gdzieś w środku czuła się... lekko zahipnotyzowana. Czyli tak naprawdę wszystko może wpłynąć na jego wenę. Każdy jej najmniejszy ruch. Nawet takie podstawowe rzeczy, jak uczenie się, spędzanie spokojnie czasu. Będzie jej się przyglądał? Nawet nie wiedział, jak bardzo łechtał jej ego w tym momencie. Podobało jej się to, co mówił. Nawet bardzo. Jej uśmiech się poszerzył momentalnie, gdy do jej uszu doszedł zwrot o całowaniu. Zamruczała cicho, przechylając głowę w bok. Uniosła prawą dłoń i przykładając ją do jego policzka, przesunęła kciukem po jego ustach, gdy skończył mówić. W jej oczach pojawił się jakiś zaciekawiony błysk.
- Kiedy Cię całuję? - zamruczała cicho, czując jak robi jej ciepło. Nie do końca wiedziała, jak ma rozumieć jego słowa. Czy to zaproszenie? Pozwolenie, że może to robić również później? - Obserwuj mnie, gdy tylko będziesz chciał. To brzmi... interesująco. - uśmiechnęła się już nieco bardziej ciepło w jego stronę, dając mu zielone światło - chociaż oczywiście, że nie musiała tego robić. Za obserwowanie ludzi nie można nikomu nic zrobić. Chyba, że zacząłby ją stalkować, a to wtedy można by się nad tym zastanowić. Nie mniej jednak - bycie obserwowaną przez Hiszpana działał na nią pobudzająco. Zapewne będzie rozglądać się dookoła, zaciekawiona, czy chłopak jest w jej towarzystwie i czy się jej przypatruje. Poczuła dreszczyk escytacji na samą myśl o tym.
Zastanawiała się nad blizną chłopaka, ale postanowiła o nią nie pytać bardziej szczegółowo, przynajmniej w tym momencie. Miała jakieś dziwne odczucie, że po tym, co się działo paręnaście minut temu nie ma czegoś takiego, jak tabu między nimi. Zresztą, czy zadając takie pytanie, miałaby się przejmować? Normalnie odpowiedziałaby, że nie, jednak coś tutaj ją wstrzymywało. Będzie na pewno możliwość podpytania się więcej, jeśli tylko poczuje taką potrzebę. A chwilę potem delektowała się tym słodkim, zaskakująco delikatnym pocałunkiem, który skradł jej na moment oddech.
Będąc już ubraną, skierowała na niego spojrzenie. Oczywiście, że praktycznie nikt nie widział ją w tym ubraniu. Może jej eks. Chociaż i tego nie była pewna, bo jednak... Nie miała nic na sobie prócz koszuli. Nawet najmniejszego skrawka bielizny. Co w ogóle jej nie przeszkadzało w obecnej sytuacji i było najmniejszym problemem w jej głowie. Może i nie powinna chodzić aż tak roznegliżowana przy innych, ale jakoś w zaistniałej sytuacji o to nie dbała. Czuła, że może sobie na to pozwolić przy Victorze. W tym momencie, w tej piwniczce, łączyła ich jakaś dziwna intymna bliskość, której Parkinson nie potrafiła wyjaśnić. Stąd też miała przeczucie, że nie musi martwić się taką błahostką, jak założenie czegoś więcej na siebie. Zresztą, podniecało ją to, jak Martinez zerkał na jej ciało. Pewna siebie Iris Parkinson była przekonana o tym, że chłopakowi podoba się to, co widzi i to, jak dziewczyna się porusza.
Dziwny, ekscytujący dreszcz przeszedł po jej karku, gdy chłopak rozchylił jej koszulę. Uniosła brew w górę, starając się wyczytać emocje z jego spojrzenia, gdy przyglądał się z tym figalrnym wyrazem twarzy. Pozbyła się jego koszulki, nie przejmując się kompletnie, gdzie spadnie na ziemię i skinęła delikatnie głową.
- Nie zamierzam odsuwać się od Ciebie na krok. I powiedz mi proszę... - zsunęła dłonie na swoją koszulę i uśmiechając się z psotą, szybkim, zdecydowanym ruchem a jednocześnie nie agresywnie rozpięła dwa guziki w swojej koszuli, pozwalając na nieco większe pole widzenia dla chłopaka. Rozsunęła delikatnie koszulę, przez co Victor mógł widzieć prawie całe jej piersi, jedynie po bokach delikatnie przytrzymane materiałem. Uśmiechnęła się niewinnie, jak gdyby nic właśnie nie zrobiła. - Tak lepiej? - skoro sam przed paroma momentami rozsunął jej koszulę, postanowiła dać mu większe pole do podziwiania sama.
Fakt, że chłopak postanowił zająć miejsce na kanapie obok niej po jej zwróceniu uwagi, a do tego nawet i położyć się obok, kładąc głowę na jej kolanach, spowodował intrygujący uśmiech na ustach. Chwyciła delikatnie butelkę, którą jej podał i nie zwlekając upiła łyk wina. Odetchnęła cicho, gdy przełknęła.
- Mmmm. Pycha. - mruknęła cicho, poprawiając się delikatnie na kanapie, by móc wygodnie siedzieć, być poduszką dla Victora i móc mu się spokojnie przyglądać. Teraz mogła odpowiedzieć na jego pytanie, zwłaszcza, że chwilę później sam uchylił rąbka tajemnicy, dał jej odpowiedź o którą prosiła. - Fascynują mnie kryminały. Uwielbiam czytać o przygodach Herculesa Poirota spod pióra Agathy Christie. Przypadkowo kiedyś znalazłam jej książkę u brata w pokoju i z nudów postanowiłam zobaczyć, co to... I wpadłam. Mam w pokoju schowaną kolekcję jej książek. Rozwikływanie tajemnic... Mnie pociąga. Bardzo. - przyłożyła dłoń do jego szyi i delikatnie muskała opuszkami palców jego skórę, sunąc nimi przez jego ramię, szyję, obojczyki i tors. Nie kreśliła jakiejś szczególnej drogi, każdy jej ruch był inny - miała chłodniejsze palce niż ciało Hiszpana, przyciągało ją jego ciepło. Zaśmiała się jednak na jego dalsze słowa. Nie zamierzała oczywiście zostawić je bez odpowiedzi. - Mam nadzieję, że zobaczę jakieś Twoje szkice. Może nawet na któryś się znajdę? I co do seksu.... Kochasz się z każdą ledwo co poznaną dziewczyną? - wpatrywała się z zaintrygowaniem w oczach, utrzymując kontakt wzrokowy z Victorem. Na moment oderwała spojrzenie, biorąc kolejny łyk wina, ale gdy tylko mogła - znów wbiła w niego spojrzenie. Jakby nie patrzeć - zbliżenie pomogło im otworzyć się przed sobą, chociaż i przed nim tak naprawdę prowadzili głęboką i sensowną rozmowę, poznając siebie nawzajem. Uniosła brwi na jego pytanie, zastanawiając się przez chwilę. - Ciężkie pytanie... - mruknęła cicho, przymykając powieki.
Czy rzucanie nazwisk było na miejscu? Z drugiej strony, co niby mogłoby się stać? Nie była jak chociażby Monika, otwarta księga i latająca z kwiatka na kwiatek - a przynajmniej taką miała renomę. Zwłaszcza po tej imprezie, gdy wszyscy dowiedzieli się, co takie odwalała - ona i godni niej chłopcy z domu węża. Wstyd, przynajmniej według Parkinson. Zanim odpowiedziała, zaśmiała się cicho.
- Eksluzywny klub czystkokrwistych Ślizgonów? Oh, spotykamy się co tydzień, obgadujemy wszyskich, kogo możemy i uprawiamy grupowy seks, nic wielkiego. - mruknęła, jakby mówiła coś totalnie normalnego. Po kilka sekundach ciszy jednak parsknęła śmiechem i pokręciła głową. - Może być to dla Ciebie zaskoczeniem, ale do tej pory nie wielu dopuściłam do siebie bliżej. Moim pierwszym partnerem był Lucius Black. Kiedyś byliśmy razem, jednak koniec końców się rozeszliśmy... Hmm, szansę zbliżenia miał również Andrew, poszedł już na studia w zeszłym roku, ten osiłek, przekonany o swojej świetności... Ale to też się rozeszło po kościach. A teraz, cóż, Ty. - wzruszyła delikatnie ramionami, mówiąc mu wprost. Nie widziała powodu, czemu by uciekać od takiego tematu. Siedzieli tutaj, częściowo roznegliżowani, po bardzo intensywnym, ale wspaniałym zbliżeniu i rozmawiali szczerze na poważne tematy. - Po mojej głowie do tej pory chodził tylko jeden chłopak aktualnie... Ezra. - zerknął na niego zaciekawiona jego reakcją. Zaraz jednak uśmiechnęła się spokojnie. - No i sądzę, że teraz trafił do niej taki jeden Hiszpan... Aktualnie bliższy mi, niż Travers. - upiła kolejny łyk wina, a gdy przełknęła, schyliła się i złożyła powolny pocałunek na czole chłopaka. Zaraz jednak wbiła w niego zaintrygowane spojrzenie. - Twoja kolej! I nie zostawiaj mnie bez odpowiedzi, bo nie wypada. Dawaj jakieś pikantne szczegóły z życia Hiszpańskiego Byczka. Ktoś z naszego domu? Roku? - podejrzewała, że nie ma co się porównywać do Victora, jeśli chodzi o partnerów - czy to związkowych, czy tylko tych na ewentualne zbliżenia. Ale i tak ją to interesowało. I mimo, że pytała z dowcipem, to gdzieś tam świdrowała ją ciekawość, zdecydowanie mocniejsza, niż chciała się do tego przyznać.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
30 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
pałkarz
Różdzka:
Drzwo oliwne - włos z ogona testrala - około 21 cm, niezwykle giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Kawaler
Victor Martinez
Posty: 71
Rejestracja: 30 lis 2023, 22:03

Śmiech Victora był lekki i szczery, odbijając się cichym echem w pokoju. - Rozumiem, że w zamku nie możesz być tak otwarta, jak tutaj - powiedział, a jego oczy błyszczały z rozbawienia. - Ale jeśli kiedykolwiek zajdzie taka potrzeba... cóż, skradzione pocałunki w sekretnych zakamarkach też mogą być całkiem intrygujące. - Mrugnął figlarnie, jego wyraz twarzy sugerował całą gamę możliwości. Odchylając się do tyłu, zastanawiał się nad własną naturą. Wiedział, że jego temperament jest porywczy; namiętny, intensywny i często przelotny. Myśl o stałym, osobistym związku wydawała mu się odległa, niemal obca. Jednak pomysł bycia sekretnym towarzyszem, ukrytym kochankiem dla wielu, nie wydawał się zbyt daleko idący planem. To była rola, w którą mógł się wślizgnąć bez wysiłku, jak cień w nocy. Spojrzał na nią, jego wzrok złagodniał. - Na pewno poczujesz na sobie mój wzrok - zapewnił ją, a jego głos był niski i lekko ochrypły. - Ale nie martw się, nie jestem jakimś bandytą. Nie będę cię prześladował ani nic takiego. - Jego śmiech rozbrzmiał ponownie, lekki i beztroski. - Po prostu lubię podziwiać piękno. - Jego słowa były mieszanką szczerości i uroku, wygłaszane z pewnością siebie, która była nieodłączną częścią tego, kim był. Był wolnym duchem, niezwiązanym konwencjonalnymi więzami, ale głęboko świadomym więzi, które tworzył, nawet jeśli były one ulotne. W tym momencie, z nią, poczuł szczęście, rzadkie uczucie, które cenił.
Psotny uśmiech na jego twarzy poszerzył się, gdy śmiało rozpięła koszulę, odsłaniając więcej swoich ponętnych kształtów. Widok był kuszący i poczuł przypływ pożądania, pierwotną potrzebę wyciągnięcia ręki i zbadania skarbów, które teraz kusząco pokazywały się przed nim. Musiał się delikatnie powstrzymywać, hamując impuls, by chwycić je w dłonie i poświęcić im uwagę. Z zadowolonym pomrukiem przejął inicjatywę, aby całkowicie rozpiąć jej koszulę, całkowicie uwalniając jej piersi. Widok zapierał dech, a on nie mógł przestać podziwiać jej piękna i pewności siebie. To był taniec uwodzenia i powabu, a on był całkowicie urzeczony. - Tak - odpowiedział, a jego głos był niskim pomrukiem pełnym satysfakcji. - Tak jest o wiele lepiej. - Jego wzrok zatrzymał się na niej, chłonąc każdy szczegół, każdą krzywiznę i kontur. Dziwna to była więź, która ich połączyła, która już wykraczała poza zwyczajność i wkraczała w sferę niezwykłości.
Kiedy tak leżał, strategicznie ułożony z głową wygodnie spoczywającą na jej udach, rozkoszował się ciepłem i wyjątkowością ich bliskości. Zapach jej skóry był odurzający, dodając kolejną warstwę intymności do ich już głębokiej więzi. Jego pozycja zapewniała mu również bezwstydny widok na jej ponętne kształty, co było dla niego zarówno urzekające, jak i podniecające. Biorąc od niej wino, upił kilka łyków, leżąc, pomimo kilku zabłąkanych kropel spływających po jego policzku, uznał za całkiem udany wyczyn. Krople, które ściekły na jej uda, żartobliwie zlizał, nie przerywając ich rozmowy. Wręczając jej wino, skomentował jego rozkoszny smak, powtarzając jej wcześniejsze zdanie. Zaangażował się w rozmowę o książkach autorów, o których wspomniała. - Kryminały co… znam Dziesięciu Murzynków, czytałem też Studium w Szkarłacie… Są całkiem dobre - powiedział kiwając głową. - A ty, ukrywając te książki, prawie sama stajesz się bohaterką z kryminału - dodał ze śmiechem, doceniając ironię w jej sekretnych literackich poszukiwaniach. Gdy delikatnie muskała jego ciało, prawie nie reagował, tylko raz obrócił się, by złożyć delikatny pocałunek w pobliżu jej pępka. Gest ten był zarówno czuły, jak i żartobliwy, odzwierciedlając wygodną i zalotną dynamikę, którą nawiązali. Położył się z powrotem, ciesząc się chwilą, czerpiąc przyjemność z jej dotyku i wspólnej rozmowy. Victor, czując luz i żartobliwość w ich rozmowie, nie mógł powstrzymać się od chichotu z jej ciekawości co do jego szkiców. - Na pewno coś dla ciebie narysuję i od razu wyślę sowę… - obiecał, a jego oczy błyszczały mieszanką rozbawienia i szczerości. - Myślę, że gdy to zobaczysz, to się zarumienisz i poczujesz drżenie w żołądku. - Jego śmiech był lekki, co wskazywało na jego komfort w angażowaniu się w tak szczerą rozmowę. Kiedy odważnie zapytała o jego seksualne spotkania, nie unikał jej spojrzenia, spotykając się z jej oczami ze szczerą otwartością. - To nie jest coś, co planuję, wiesz - odpowiedział z lekkim wzruszeniem ramion, a jego głos wydawał się szczery. - Nie podrywam dziewczyn na imprezach, nie umawiam się na seks randki… Chodzi bardziej o energię, połączenie. Czasami to się po prostu zdarza. - Przerwał, a na jego twarzy pojawił się zamyślony wyraz. - Nasze spotkanie nie było pułapką. Po prostu... Myślę, że mam taką energię. - Jego słowa były szczere, odzwierciedlały samoświadomość jego natury i tego, jak radził sobie w interakcjach.
Uśmiech Victora poszerzył się, gdy zażartowała o klubie Ślizgonów, a jego oczy zabłysły z rozbawienia. - Tak, dokładnie tak to sobie wyobrażałem… tego grupowego seksu najbardziej żałuje… - powiedział łobuzerskim tonem. Słuchał uważnie, jak opowiadała o swoich poprzednich partnerach, a jego wyraz twarzy był neutralny, nie zdradzając żadnych oznak zaskoczenia jej stosunkowo powściągliwą historią w tym względzie. Jednak na wzmiankę o Ezrze na jego twarzy pojawił się lekki grymas, który jednak szybko został zamaskowany neutralnym wyrazem twarzy. - Ezra, co? - skomentował, a w jego tonie dało się wyczuć nutkę pogardy. - Moim zdaniem to palant. Ale kto wie, może ktoś mądry mógłby go naprostować. - Nie ukrywał swoich uczuć co do Ezry, dając jasno do zrozumienia, że nie jest jego fanem. Kiedy wspomniała o nim samym, zachichotał cicho, a w jego oczach pojawił się ciepły blask. - Ten Hiszpan? Chyba o nim słyszałem. Podobno całkiem fajny koleś - powiedział z figlarnym uśmiechem, bawiąc się jej słowami. Czując jej delikatny pocałunek na czole, uniósł się, zmniejszając niewielki dystans między nimi. Odnalazł jej usta swoimi, składając na nich krótki, ale czuły pocałunek.
Podłożył ręce pod głowę, z psotnym błyskiem w oku, gdy rozważał jej pytanie. - Cóż, nie sądzę, byś znała wielu z nich - zaczął, a jego głos miał wciąż lekki, ale ostrożny ton. - A jeśli chodzi o tych, których mogłabyś znać... powiedzmy, że wolę zachować pewne rzeczy w tajemnicy, tak jak nie podzieliłbym się szczegółami naszych... spotkań, zwłaszcza nie z klubem szlachciców - Jego słowa były starannie dobrane, sugerując dyskrecję i szacunek dla prywatności. Jego myśli na chwilę powędrowały do Suzie, wspomnienia, którego pilnie strzegł, a na jego ustach pojawił się tajemniczy uśmiech. To była część jego życia, którą nie był jeszcze gotowy się dzielić. - Było ich kilka... może więcej niż kilka - przyznał wzruszając ramionami, starając się utrzymać lekki ton rozmowy. Oczy zalśniły na wspomnienie, gdy zaczął opowiadać tę historię. - Mój trzeci rok albo czwarty? To było ze starszą uczennicą z Hufflepuffu - zaczął, a jego głos zniżył się, jakby dzielił się dobrze strzeżonym sekretem. - Była znana ze swojej śmiałości i chyba właśnie to mnie do niej przyciągnęło. - Przerwał na chwilę szukając jej oczu. - Pewnego wieczoru, podczas wyjątkowo nudnej lekcji Historii Magii, napisałem do niej i zaczęliśmy wymieniać się pergamixem. Zaczęło się dość niewinnie, ale wiadomości szybko stały się zalotne. Pod koniec zajęć wymyśliliśmy plan, by spotkać się jeszcze tej nocy. - Nachylił się bliżej, jakby chciał się upewnić, że nikt inny nie usłyszy. - Postanowiliśmy spotkać się w jednym z mniej znanych korytarzy zamku, w pobliżu zachodniego skrzydła, idealnego na odrobinę... prywatności. - Chrząknął. - Niecierpliwość przez cały dzień była na wysokim poziomie. Kiedy w końcu nadszedł czas, wymknąłem się z dormitorium i udałem się na miejsce spotkania. Ona już tam czekała. Korytarz był słabo oświetlony, rzucając cienie, które dodawały dreszczyku emocji. Nie mówiliśmy zbyt wiele; nie musieliśmy. Przyciąganie było namacalne. - Zrobił pauzę, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. - Powiedzmy, że korytarz był świadkiem dość namiętnego spotkania tej nocy. To było ekscytujące, a ryzyko przyłapania tylko potęgowało podniecenie. Oboje wiedzieliśmy, że to tylko przelotna chwila zabawy, nic poważnego. Ale to była zdecydowanie ciekawa noc… Do dziś do mnie pisuje, jest teraz na studiach, interesują się mugolami, podpowiedziałem jej lekturę Homo deus. Yuvala Harariego… - Położył głowę z powrotem, uśmiech wciąż gościł na jego ustach, wyraźnie zadowolony ze wspomnienia. - To jedna z moich małych przygód. - powiedział, wpatrując się w nią z figlarną ciekawością. - Są jakieś pikantne szczegóły z twojego życia, którymi chciałabyś się podzielić? A może coś, czego jeszcze nie robiłaś i byś chciała spróbować. -
Obrazek



you wanna fuck me like an animal
you like to burn me on the inside
you like to think i'm a perfect drug
just know that nothing you do
will bring you closer to me
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”