Strona 7 z 7
Re: Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem
: 24 sty 2024, 15:11
autor: Iris Parkinson
Oh, nie wątpiła, że chłopak podejmie wyzwanie. To było coś, w czym na pewno podniesie rękawice, była tego pewna. Wtulona w niego czuła się bezpiecznie. To było takie abstrakcyjne, kiedy na co dzień nie myślala w tych kategoriach, tutaj jednak co jakiś czas zapalały się jej lampki nad takimi odczuciami. Bezpieczeństwo, ciepło, przyjemność. Na co dzień pewna siebie, dość chłodna obserwatorka, raczej nie dopuszczająca do siebie innych ludzi aż tak blisko i w ten sposób. A tutaj proszę, świat na ten dzień wywrócony do góry nogami. Czy żałowała? Nie. W żadnym, nawet najmniejszym stopniu. Spotkanie na treningu Quidditcha z początku po prostu miało jej pomóc wrócić do kondycji, do drużyny. Nie spodziewała się takiego rozwinięcia ich spotkania, tej zakręconej aktualnie relacji między nimi. W tym momencie, w jego ramionach, cieszyła się jego bliskością, zapachem, który sprawiał, że była spokojna i potrafiła pokazać tę swoją drugą naturę, na co dzień tak mocno w sobie skrytą, że chyba ona sama do końca o niej nie wiedziała.
Musiała to przyznać, ciężko było od niego się oderwać, w tak napiętej chwili, gdy jej ciało coraz bardziej chciało by je zaspokoił. Sama była zdziwiona, że się jej to udało, a widząc reakcję chłopaka mogła śmiało stwierdzić, że on trochę też. Unosząc kąciki do ust w górę, w zadowolonym uśmiechu odwzajemniła pocałunek, który zaparł jej dech w piersiach na kilka chwil. Nie dała się jednak zaprosić do dalszej zabawy - przynajmniej nie w tym momencie - ale gdy odsunął się, uwalniając jej wargi, przez dłuższą chwilę jeszcze mruczała, jakby delektowała się smakiem jego ust, pozostawionym na jej. W końcu uchyliła powieki i spojrzała na niego z jeszcze bardziej zadowolonym uśmiechem na ustach. Bez pośpiechu i bez ukrywania się z tym, przesunęła spojrzeniem po jego sylwetce i zaśmiała się pod nosem. W końcu jednak przymknęła powieki ponownie i wstała z łóżka, naciągając nieco szlafrok.
- Przyprowadziłam Cię tutaj takiego bezbronnego...? - zapytała cicho, podchodząc do niego i wyciągając różdżkę z kieszeni szlafroka, której - o dziwo - nie zapomniała ze sobą zabrać. Szybkie machnięcie różdżką, wypowiedzenie zaklęcia przywołującego i po paru sekundach wszystkie rzeczy Victora z łazienki i jego plecak przyfrunęły do jej pokoju. Wskazała na łóżko i wszystko wylądowało na miękkiej pościeli, plecak przy łóżku. Sama natomiast zerknęła na niego. Wsunęła dłoń do drugiej kieszeni szlafroka i spoglądając prosto w jego oczy wyciągnęła z nich jego rzecz - paczkę Magicondomów, którą zostawił w łazience. Przygryzając delikatnie wargę i uśmiechając się do niego rozbawiona, uniosła ją wpierw na wysokość swojej szyi, jakby pokazując mu dokładnie, gdzie jest pudełeczko w razie gdyby go szukał, a zaraz potem odłożyła je spokojnie na szafkę nocną. Lekkim krokiem podeszła do szafy, otwierając ja zdecydowanym ruchem i wyciągnęła z niej czarne zawiniątko. Kierując spojrzenie przez ramię na chłopaka, ściągnęła powoli z siebie szlafrok, a na koniec zaśmiała się cicho, rozbawiona tą całą sytuacją i unosząc ręce w górę założyła na siebie czarną, satynową koszulę nocną na ramiączkach, do połowy ud z delikatnym koronkowym wzorkiem na dekolcie. Kolejne machnięcie różdżką i po chwili w jej dłoniach pojawiły się kieliszki do brandy.
- Może załóż coś na siebie, już mówiłam, że przeziębienie nie jest sexy. Nie mówię, że nie podoba mi się co widzę, ale... Wiesz, jak jest. - mrugnęła do niego okiem, podchodząc do okna i opadła zgrabnie na siedzisko pod nim. Wyciągnęła w jego stronę kieliszki. - Czyń honory. - wskazała głową na butelkę stojącą przy łóżku. Nie wiedziała, czy będzie chciała się upić, zapewne nie, chociaż propozycja chłopaka wcale nie brzmiała tak źle, co skwitowała zaintrygowanym spojrzeniem i błyskiem w oku.
Re: Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem
: 24 sty 2024, 18:41
autor: Victor Martinez
Victor obserwował z rozbawieniem, gdy powoli wstawała z łóżka, naciągając szlafrok. Jego spojrzenie błądziło po jej sylwetce, a uśmiech na jego twarzy stawał się coraz szerszy. - Bezbronny? Może trochę - odpowiedział. Jego wzrok śledził każdy jej ruch, gdy wyciągnęła różdżkę i przywołała jego rzeczy. Obserwował, jak jego plecak i ubrania lądują na łóżku, był bardziej niż zrelaksowany i swobodnie nie spiesząc, wciąż nagi, zaczął przeglądać zawartość plecaka. Gdy pokazała mu paczkę Magicondomów, nie mógł powstrzymać śmiechu. - Dobrze wiedzieć, że jeszcze są… i gdzie są - rzucił z flirciarskim uśmieszkiem. Kiedy zaczęła się przebierać, jego wzrok bezwstydnie przykleił się do niej. Czarna, satynowa koszula nocna idealnie podkreślała jej kształty, Victor czuł, jak jego serce bije szybciej. Podążając za jej sugestią, znalazł świeże czarne bokserki i bardzo luźny zielony podkoszulek, wsunął je na siebie, jednocześnie nie spuszczając z niej wzroku. - Za wiele atrakcji na mnie czeka żebym się przeziębił… - zażartował, chowając różdżkę za paskiem bielizny, podszedł do niej i wziął od niej kieliszki. - Z przyjemnością - odpowiedział, otwierając butelkę brandy i napełniając kieliszki. Jego ruchy były płynne i pewne, a w jego oczach tańczyło zadowolenie. Podając jej kieliszek, spojrzał jej głęboko w oczy. Uniósł kieliszek i wzniósł toast - Za niespodziewane przyjemności i sztukę życia chwilą. - Brandy miała głęboki, bursztynowy odcień, przypominający złote jesienne liście wygrzewające się w późnym popołudniowym słońcu. Emanowała ciepłym, zachęcającym zapachem, harmonijną mieszanką bogatego dębu, wanilii i odrobiny karmelu. Były też subtelne nuty suszonych owoców, takich jak rodzynki i figi, przeplatające się z lekką pikantnością, która drażniła jego nos. Smak był równie złożony i zachęcający jak aromat. Miał aksamitną, niemal kremową konsystencję, z idealną równowagą słodyczy i ciepła. Aromaty dębu i wanilii były wyraźne, uzupełnione orzechowym bogactwem i nutą mlecznych krówek. Finisz był długi i satysfakcjonujący, pozostawiając długotrwały posmak przypalonego drewna i delikatne ciepło, które rozprzestrzeniło się w jego klatce piersiowej.
Pochylił się bliżej, jego głos zniżył się do szeptu - Wiesz, ten dzień był pełen niespodzianek... dziękuje że mnie zaprosiłaś do siebie. Nie mówię nawet o tym pięknym domu. Pokazujesz mi… cholerka… jest miło wiesz? - Ostatnie słowa powiedział już głośno. Milczał przez chwilę z alkoholem w ustach. - Gdybyś mogła przeżyć jeden moment ze swojej przeszłości, wiedząc wszystko, co wiesz teraz, i zmienić swoje zachowanie, jaki moment by to był? - To pytanie pojawiło się w jego głowie już jakiś czas temu, intrygowało go, jak dziewczyna widzi siebie z przeszłości.
Re: Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem
: 24 sty 2024, 19:17
autor: Iris Parkinson
- Oh, są. Jeszcze masz ich tam parę. - mrugnęła do niego okiem, uśmiechając się nieco zadziornie w jego stronę. W razie czegokolwiek będą wiedzieć, gdzie leżą i jeśli będą potrzebne, będą mogli z nich skorzystać. Stwierdziła jakiś czas temu, że różnie to może być - mogą sobie siedzieć i gadać całą noc, na siedzeniu pod oknem, a może zaraz im coś strzelić do głowy. Lepiej być zabezpieczonym...
Czuła na sobie jego spojrzenie przy przebieraniu się, tak jak i on mógł czuć jej wzrok na sobie, gdy on zakładał na siebie ubranie. Nie było między nimi wstydliwości, zarówno z jej strony jak i z jego. Podobało jej się to, jak szybko ta relacja ewoluowała, było to tak niespodziewane, że jak próbowała to ogarnąć, miała wrażenie, że kręci jej się w głowie. Zaśmiała się na jego słowa. - A jakie to atrakcje na Ciebie czekają, co? - zapytała, gdy odbierał od niej kieliszki. Przypatrywała się spokojnym, ciepłym spojrzeniem jak napełnia kieliszki i uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy podał jej jeden. Wpierw nachyliła się delikatnie nad nim i powąchała jego zawartość. Uniosła brwi w górę. Mówiąc szczerze, całkowicie szczerze - rzadko kiedy próbowała coś mocniejszego niż wino. Ewentualnie whiskey. Z brandy nie miała za dużo doświadczenia. Upiła łyczek, przełykając. Szybko kaszlnęła parę razy, czując jak ciepło przepływa przez jej gardło i przełyk. Jaki wstyd... - Żyję, żyję... khe. Za duży łyk. - odchrząknęła parę razy i po chwili spróbowała brandy po raz kolejny, wiedząc już, czego się spodziewać. Smakowała przez kilka chwil, przesuwając spojrzeniem po suficie. Skinęła pojedynczo głową z aprobatą. - Wyrazisty smak, bardzo ciekawe. - spojrzała na kieliszek, trzymany w dłoniach.
Jednak gdy Victor nachylił się nad nią, podniosła głowę i wbiła w niego spojrzenie. Uniosła kącik ust, słysząc jego wypowiedź i posłała mu wesołe spojrzenie. Odchyliła się w tył, opierając się plecami o okno za sobą. - Nie ma za co dziękować. Również uważam, że jest miło. Nawet bardzo. Ale zaintrygowałeś mnie teraz.. Co pokazuję, hmm? - wbiła w niego zaciekawione spojrzenie, chcąc usłyszać, co dokładnie miał na myśli. Kiedy zadał pytanie, przymknęła powieki, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. Wskazała dłonią miejsce obok siebie, zakładając nogę za nogę i odetchnęła cicho. - Jeden moment z mojej przeszłości...? Hmmm, zadałeś ciężkie pytanie. Ale to chyba byłoby... Hmmm, jak miałam 9 lat. Byliśmy na wyjeździe, już nie pamiętam gdzie dokładnie, ale za granicę, w Europie. Rodzice mieli jakiś biznes do ogarnięcia. Razem z bratem korzystaliśmy z wolnego czasu, zaprzyjaźniłam się z jakimś chłopcem, chyba był rok starszy? Albo w moim wieku. W każdym razie dobrze się razem bawiliśmy. Pech chciał, że nie był to czarodziej... Gdy się o tym dowiedziałam... - nie chciała dokańczać. Uchyliła powieki i przez moment była cicho, zastanawiając się nad swoją wypowiedzią. Po paru sekundach spojrzała Victorowi w oczy i uśmiechnęła się ciepło. - Gdybym mogła się cofnąć i przeżyć ten wyjazd raz jeszcze, nie bałabym się z nim przyjaźnić do tej pory. Myślę, że umknęło mi dużo takich znajomości. Ale pokazałeś mi, że między czarodziejami czystej krwi a hm... "brudnej", jak to szlachta lubi mówić, nie ma różnicy. Tak naprawdę powinno się liczyć to, jaki ktoś ma charakter, wnętrze... Dziękuję. - przymknęła powieki i uśmiechnęła się do niego cieplej.
Re: Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem
: 25 sty 2024, 17:07
autor: Victor Martinez
Odchylił się lekko do tyłu, obserwując jej rozluźnioną postawą, roześmiał się, gdy wspomniała o gumkach. Pojawiła się w niej śmiałość, którą, miał wrażenie mało kto mógł zobaczyć, coraz bardziej go to pociągało. Atmosfera była naładowana radosną, ale intymną energią, a on był zadowolony, że Irys miała w sobie na tyle silnej woli, aby wieczór rozwijał się dalej, w innym kierunku. Nie mógł się powstrzymać od obserwowania jej z poczuciem wewnętrznego pragnienia, jego oczy śledziły jej ruchy z mieszanką podziwu i pożądania. Była to gra polegająca na wzajemnej obserwacji, w której każde z nich pozwalało drugiemu rozkoszować się wizualną ucztą. Szybka ewolucja ich znajomości była dla niego ekscytująca, to było jak wir, w który był bardziej niż zadowolony, że został wciągnięty. - Atrakcje są najbardziej ekscytujące, gdy pojawiają się znienacka - Jego odpowiedź na jej żartobliwe pytanie była podszyta nutką tajemnicy. - Na razie mamy okazję zatracić się w rozmowie… więc zagłębmy się w odmęty naszych umysłów. - Wziął łyk brandy, delektując się jej bogatym smakiem i złożonością. Ciepło płynu przyjemnie podbijało bijącą od nich energię. Obserwując jej pierwszą reakcję na brandy, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Było coś ujmującego w jej kaszlu i szybkim powrocie do “zdrowia”. - To miły przypadek, że akurat takie cudeńko pozwoliło się wypatrzeć - zgodził się, biorąc kolejny łyk. - Myślisz, że ktoś zauważy brak butelki? - zapytał z psotnym błyskiem w oku.
Obserwował ją uważnie, gdy opierała się plecami o okno, a światło rzucało delikatny blask na jej twarz. Jej figlarny uśmiech i sposób, w jaki przechyliła głowę, słuchając uważnie jego słów, urzekały go. Kiedy zapytała o jego myśli, na krótką chwilę zastygł w milczeniu, patrzył jej w oczy, ale wzrok miał zamglony, intensywnie myślał nad słowami. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem, a jego uścisk był próbą przekazania emocji, jakie teraz czuł. - Pokazujesz mi swoją ciepłą i otwartą stronę, inną niż fasady, które często widuję w szkole, zwłaszcza wśród szlachty - powiedział cicho. - To daje nową perspektywę na to, jak może wyglądać życie… w szkole i poza nią. - Jej historia, opowiedziana z nutą nostalgii, trafiła do niego. Mógł niemal wyobrazić ją sobie jako dziewięcioletnią dziewczynkę, jej młodzieńczą niewinność zderzającą się z surowymi realiami uprzedzeń świata czarodziejów. Słuchając jej, zastanawiał się nad sztywnymi normami społecznymi, które często dyktowały ton i przebieg interakcji międzyludzkich. Delikatnie uniósł jej podbródek, napotykając jej spojrzenie. - Teraz to ja mogę być dla ciebie tym chłopcem - powiedział miękkim głosem. - Przed nami wiele przygód i przyjaźni… - Uśmiechnął się do niej, a jego oczy odzwierciedlały zadowolenie i nowo odkrytą bliskość. Krótko ją pocałował. Znów się do niej przytulił i kończąc swojego drinka, znów zagaił. - Zastanawiam się, jakie marzenia miałaś w dzieciństwie? Jakie były aspiracje młodej Iris, zanim świat ukształtował jej poglądy? - Chyba nie będzie im dane zejść z kalibru pytań, Victor był jak bazuka, starając się dotrzeć do samego wnętrza dziewczyny.
Re: Iris i Victor - dwa dni przed sylwestrem
: 25 sty 2024, 17:52
autor: Iris Parkinson
Gdy już usiadła pod oknem, z kieliszkiem w ręku, miała trochę możliwości zastanowić się nad tym, co się tak właściwie działo. Ale tak naprawdę, co takiego się działo. Jak wyglądał ten dzień, i również myśli typu - czy dobrze się stało, czy też jest coś nie w porządku w zaistniałej sytuacji. Zerkając na Victora zastanawiała się też, chociaż raczej może miała nadzieję - jak bardzo chłopak ją pożąda. I w jaki sposób. Chociaż nie będzie z nikim rozmawiać na temat tego, co się tutaj zadziało i jak to spotkanie wyglądało - a przede wszystkim, że w ogóle takowe było, na pewno w jej głowie na długo pozostanie wspomnienie ich wspólnej przygody w jej posiadłości. Miała wrażenie, że Martinez ją rozpalił od środka i pozwolił dojrzeć inne aspekty codziennego życia - nie tylko te przyjemne, ale takie bardziej neutralne, bardziej kształtujące prawdziwe ja człowieka. To, jak wiele miała przemyśleń tego jednego dnia, wiedziała tylko ona. Nawet Victorowi nie wszystko mówiła, część rozmyślań zostawiła dla siebie.
- Ciekawe, ile tych eskcytujących atrakcji z nienacka nas jeszcze czeka... - powiedziała spokojnie, z delikatnym, acz pewnym siebie uśmiechem przymykając powieki. - Te odmęty naszych umysłów dzisiaj mają bardzo daleką trasę za sobą. Nie wiem, na ile mój umysł da radę jeszcze bardziej się wysilić. - zaśmiala się cicho, kręcąc spokojnie głową. Gdy już spokojnie przełknęła alkohol i przyzwyczaiła się do jego smaku, odetchnęła cicho. Na jego pytanie jednak roześmiała się głośniej. - Myślę, że nikt. Możesz ją za brać ze sobą, śmiało. Niech Ci przypomina to, co się tutaj dzialo. - uchyliła powieki i skierowała na niego spojrzenie kątem oka. Nieco zawiadackie, nieco rozpalone i nie spuszczając z niego spojrzenia, upiła kolejny łyk brandy.
Dopiero w momencie, kiedy to chłopak zasiadł obok, przymknęła znów oczy i odetchnęła cicho, instynktownie nachylając się nieco w jego tronę, czując jak ją obejmuje. To był odruch, ale nie przeszkadzało jej to. Uśmiechnęła się na jego słowa, tak bardzo się z nimi zgadzając. Wzięła głębszy wdech. - Prawda jest taka, że dawno nie mogłam odnaleźć tej ciepłej i otwartej strony, jak to powiedziałeś. Byłam wręcz pewna, że jej nie ma. A tu proszę. Jednak się odnalazła. - skinęła powoli głową, uchylając powieki i kierując spojrzenie w kieliszek przed sobą. Delikatnie nim zakręciła, przyglądając jak płyn omywa szkło. - Życie w szkole a poza nią... Różni się diametralnie, na to wychodzi. - przysunęła kieliszek do ust i zamoczyła usta w brandy, smakując jej przez chwilę.
Gdy uniósł jej podróbek, przeniosła na niego całkowicie spojrzenie i utkwiła w nim swój wzrok, lustrując dokładnie jego tęczówki. Uniosła kąciki ust, po chwili jednak uśmiechając się nieco szerzej. - Chcesz? Nie wiem. To trochę głupie. Znaczy, mi byłoby głupio przed nim teraz. - wzruszyła lekko ramionami. Sama się chyba dziwiła nieco, czując jak pokazuja zupełnie inną stroną siebie, niż jest na co dzień. Uczuciowość? Delikatność? Nie podejrzewała, że jest to możliwe w jej wykonaniu. - Wiele przyjaźni i przygód... Brzmi interesująco. I przyjemnie. Rozumiem, że nasze spotkanie nie jest... jednorazową przygodą? - utkwiła uważne i zaintrygowane spojrzenie w chłopaku, szukając wszystkich emocji na jego twarzy, które mógł w tym momencie pokazać. To bylo dość ważne dla niej pytanie. Nie oczekiwała za dużo, mówiąc szczerze, ale jeśli Victor będzie chciał się z nią raz na jakiś czas spotkać, tak naprawdę - bo wcześniej mogły to być żarty... - cóż. Czuła bicie swojego serca, jakby było zawieszone w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
Zaraz jednak Martinez zadał kolejne ciekawe pytanie. Parkinson przymknęła powieki, uśmiechając się lekko i kręcąc głową. - To głupie. A na pewno zaskakujące. Jako mała dziewczynka chciałam zostać... florystką. Układać kwiaty, zaprojektować nasz ogród... Potem przewinął się Quidditch, nawet trener tańca... Zostało aurorstwo. - uniosła kieliszek i uśmiechnęła się lekko, przygryzając końcówkę języka figlarnie. Wskazała na niego palcem i uniosła brwi w górę, czekając na jego odpowiedź. O tym Victor nie rozmawiał, stąd też nie wiedziała, kim chciał zostać i jakie miał plany. Zaraz jednak przesunęła spojrzeniem po jego koszulce w dół i zatrzymała się w miejscu, gdzie miał bliznę. Pochyliła się, zakładając nogę na nogę i oparła się rękami o kolano, palcami jednej dłoni znów przesunęła po nadgarstku, po bliznach na nim. Przymknęła powieki i odchyliła lekko głowę w tył, zadając dość niespodziewnie dziwne pytanie. - Czy udało Ci się kiedyś oszukać śmierć? - podejrzewała, że wypadek, w którym zyskał bliznę mógł być takim zdarzeniem. Ale może coś jeszcze było?