Ana & Minkyu - Jarmak Zimowy w Hogsmeade

Wiek:
17
Data:
01 cze 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,
Zamożność:
Skromny
Stan cywilny:
Z Aną Carrow
Minkyu Choi
Posty: 74
Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25

//końcówka stycznia

Choi chyba sam do końca nie wierzył, że udało mu się zaprosić Anę na spotkanie. Czy mógł już to nazywać randką? Może nie wybiegajmy aż tak w przód, bo Mink sam nie do końca był pewien. Po spotkaniu z Atheną coś mu tam zaczęło świtać po tymi kolorowymi włosami, że a może jednak faktycznie jakieś cieplejsze uczucie do tej Gryfonki zaczyna sie pojawiać, ale.... No nie był nadal przekonany. Pewno po prostu nie chciał tego do siebie dopuścić i tyle. W końcu w jego przypadku nigdy nie miał dziewczyny... Jakoś nigdy go nie kręciły te tematy. Oczywiście nie robił nikomu problemu, jeśli ktoś prowadził się inaczej (dopóki ktoś się do niego nie doczepił, ale to było normalne), ale no już teraz nie mógł tego bagatelizować.
Gdy napisał do Gryfonki, w sumie nie spodziewał się dostać szybko odpowiedzi... I miał nadzieję dostać odmowną, a tu proszę. Zaskoczenie, pozytywne. I tak któregoś dnia, pod koniec stycznia, Choi, ubrany w czarny, długi płaszcz (jako że jeszcze było dość chłodno na zewnątrz, to nadal jednak zima), ruszył na umówione spotkanie. Umówili się przy lodowych figurach, choć chłopak już był zestresowany, gdzie i kiedy powinni dalej iść. Co prawda jarmark jeszcze trochę czasu miał stać w Hogsmeade, dlatego jeśli nie zdążą dzisiaj wszystkiego obejrzeć, zawsze mogą się umówić na później, któregoś innego dnia.
Stanął przy wejściu na teren rzeźb i odetchnął cicho. Wsunął dłonie w kieszenie, jeszcze zanim z nerwów spsuje sobie swoją fryzurę. Nie był jakoś szczególnie wystrojony - ot, poprawił nieco włosy, co by niesforne kosmki nie wpadały na czoło i na oczy. I tak, co mógł zrobić? Blizna na policzku nadal mu doskwierała, trochę się bał do kogokolwiek odezwać w tym temacie. Rozglądał się dookoła - przyszedł trochę za wcześnie, ale stwierdził, że nie wypada, aby dziewczyna na niego czekała... Lepiej w drugą stronę.

I did something bad.
Should I just confess everything now?
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

Nie spodziewała się, że Mink do niej napisze z zaproszeniem na spacer. Czy wyobrażała sobie coś więcej? Nie. Dla niej to było coś nowego, coś czego nie pojmowała, jednak musiała przyznać, za każdym razem gdy próbowała się skupić na czymś przyziemnym, pojawiał się w jej głowie. Nawet wówczas, gdy wspominała sobie własną chorobę. Gdyby nie on...nie wiedziała i nie chciała wiedzieć, jakby to się skończyło. Rodzina się nie odzywała, nie kontaktowała na razie więc miała spokój, nie musiała się obawiać wizyty ojca. Była sama, sama ze swoimi myślami i problemami. No prawie...gdyby nie Rhi kto wie, gdzie gdzie jej myśli i niepewności znajdowałyby ujście. Na szczęście miała przyjaciółkę u boku, a teraz miała nadzieję że i przyjaciela. Ubrała się w ciepłe spodnie i bluzę zakładając na siebie jeszcze gruby płaszcz jaki ostatnio dostała od ojca w prezencie. Drogocenny materiał obszyty futrem a wewnątrz opatulała ją wełna. Była chwilę przed czasem, tak jak Minkyu nie lubił się spóźniać, tak i ona. Nie znosiła spóźniać się więc też wyszła nieco przed czasem. Gdy dotarła we wskazane miejsce w wiadomości dostrzegła go. Uśmiechnęła się wesoło na jego widok a w sercu gdzieś tam, poczuła przyjemne ciepełko.
- Widzę, że nie tylko ja lubię się stawić przed czasem. Dziękuję za zaproszenie.
Uśmiechnęła się wesoło podchodząc do chłopaka z uśmiechem na ustach. Jupiter oczywiście sunął się tuż obok niej. Zasyczał przepełzając nieopodal jej stóp.
- Jupiter też się wita.
Zaśmiała się lekko nieco niezręcznie, nie wiedząc jak się w sumie zachować.
Wiek:
17
Data:
01 cze 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,
Zamożność:
Skromny
Stan cywilny:
Z Aną Carrow
Minkyu Choi
Posty: 74
Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25

Choi nie patrzył na zegarek. Niby po co? I dlaczego? Dobra, niby byli umówieni na konkretną godzinę, ale gdyby nawet Anie zdarzyło się spóźnić - Minkyu nie miałby żadnych pretensji. Co prawda nie zakładał od razu, że tak się stanie - ale lepiej mieć w głowie kilka opcji i kilka zachowań. Zwłaszcza, że czuł się nieco nieswojo i musiał zająć czymś myśli. Jak zacznie za bardzo się zastanawiać nad relacją, która miałaby go łączyć z Gryfonką - zaraz zaczęłyby mu się pocić dłonie, nie mógłby złapać oddechu... Szkoda gadać, lepiej nie zastanawiać się nad tym za bardzo.
Czekając tak nie sądził jednak, że dziewczyna będzie odrobinę przed czasem. Gdy ją zobaczył, poczuł gdzieś ciepło rozlewające się po ciele. Przez kilka sekund jedynie na nią patrzył, po chwili jakby ocknął się dopiero z zamyślenia, mrugając powiekami. Musiał się wziąć w garść, bo wstyd.
- Nie lubię się spóźniać. Wolę być przed czasem i ewentualnie poczekać, niż to ktoś miałby na mnie czekać. - powiedział, na moment przenosząc spojrzenie w bok. Uniósł dłoń w górę i nieco zakłopotany podrapał się z tyłu głowy. Po chwili odchrząknął a na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech, ale nieco zakłopotany. - To ja dziękuję za przyjęcie zaproszenia.
Widząc kątem oka sunącego węża, uśmiechnął się lekko. No tak, chyba wiedział, że Jupiter zawsze i wszędzie towarzyszy Anie. Nie widział w tym nic złego - zwłaszcza, że zapewne nie czuł się komfortowo, że ktoś nowy się kręci przy Carrow, więc pewno jeszcze nie miał takiego stuprocentowego zaufania do Azjaty. W głowie w tym momencie przypomniała mu się rozmowa Atheny. Jej powiedział wprost - po wielu trudach - że podoba mu się Ana. Nie owijał w bawełnę. Wiedział jednak, że to wcale nie jest takie proste... Nawet, jeśli to pierwsze zauroczenie i nie chce go zgnoić w zarodku.
- Cześć, Jupiter, miło, że też wpadłeś. - co prawda, posiadanie węża na randce może nie należało do najlepszych rzeczy pod słońcem, aleeee.... Nie ma co narzekać. Odsunął się, kierując spojrzenie na rzeźby lodowe. - Idziemy na spacer? Chyba, że chciałaś coś zrobić, coś odwiedzić?

I did something bad.
Should I just confess everything now?
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

Widocznie oboje mieli swoje zasady i prawa. Dla niej było wiadomym, że jeśli ktoś by się spóźnił na spotkanie umawiając się z nią, byłby skończony. Nie miało znaczenia, to z jakiego błahego powodu się spóźnił. Owszem, bywały różne sytuacje ale najważniejsze by spóźnialski miał dobry powód. Na szczęście Mink się nie spóźnił i jak się okazało, lubił być przed czasem. Całkiem tak jak i ona. To był dobry znak. Ana uśmiechnęła się do siebie po czym skinęła głową na jego słowa. Przyjęła bo i czemu by nie miała? Przecież lubiła go i to bardzo.
- Nie masz za co dziękować. Spędzenie czasu z kimś, innym jak Rhi jest całkiem przyjemne. W szczególności z Tobą...znaczy em...po prostu no...lubię Cię.
Chrząknęła i pacnęła się w czoło. Na Merlina! Ana co Ty wygadujesz! Chrząknęła nerwowo przenosząc spojrzenie na Choi ciekawa jego reakcji i zachowania. Jak zareaguje na to wszystko? Nie wiedziała co ma o tym myśleć...mówiła co jej ślina na język przyniesie, czuła się nieco skrępowana bo nie wiedziała czy on też tak dziwnie się czuje w jej obecności, czy to może ona tak ma. Jak powinna się zachować? Na szczęście propozycja wyszła od Choi szybciej niż mogła się spodziewać co też sprawiło, że poczuła ulgę. Może nie będzie tak źle i się nie wygłupi?
- Tak, tak chodźmy...
Zachęciła go jednocześnie przenosząc spojrzenie na sunącego przed nimi Jupitera. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Mówi, że mu również miło i że...em...
Urwała i chrząknęła śmiejąc się pod nosem.
- Nie ważne...nie zawracajmy sobie nim głowy. Jupiter będzie nieopodal.
Nie powiedziała mu, że zagroził tym że jeśli Ana będzie przez niego cierpiała to wpełznie Minkyu do łóżka i udusi go w śnie. Nie, takich rzeczy lepiej oszczędzić.
Wiek:
17
Data:
01 cze 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,
Zamożność:
Skromny
Stan cywilny:
Z Aną Carrow
Minkyu Choi
Posty: 74
Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25

Zupełnie inaczej wyglądało to, jak dziewczyna spóźniała się na spotkanie, a jak robił to facet. To były dwie różne sprawy - Mink by sobie nie wybaczył, gdyby Ana - lub którakolwiek inna dziewczyna, ale zwłaszcza ona - miała na niego czekać. To w ogóle nie wchodziło w rachubę. Musiałby mieć naprawdę ważny powód, dlaczego tak się stało. Inaczej - nawet chory byłby w stanie zapewne zjawić się na umówione spotkanie. Innej opcji Minkyu nie widział.
Słysząc to nagłe wyznanie dziewczyny i to jeszcze tak bardzo zaskakujące w jego odczuciu spojrzał na nią zaskoczony. Uniósł obydwie brwi w górę i przez parę sekund tylko wpatrywał się w Gryfonkę. W końcu, czując jak jego policzki chyba zaczęły się robić różowe, szybko odchrząknął i odwrócił wzrok, będąc... w sumie, to całkiem nieźle zakłopotanym. Ale nie powiedział nic na pierwszy rzut - po chwili już obydwoje szli pomiędzy rzeźb lodowych. Choi zerknął kątem oka na Carrow.
- Mam się go bać? - uśmiechnęła się nieco krzywo, próbując nawiązać taką luźną rozmowę między nimi. W głowie jednak cały czas obijały mu się słowa dziewczyny. Czy to nie on powinien pierwszy coś takiego powiedzieć?
Uśmiech nieco zmalał na jego twarzy. Dłuższą chwilę po prostu szedł obok niej. W końcu rozejrzał się dookoła. Miał wrażenie, że jak zaraz czegoś nie zrobi toooo serce mu wyskoczy z piersi. Przełknął głośno ślinę, po czym zatrzymał się, korzystając z okazji, że dookoła ich nikogo nie było.
- Ana... - mruknął cicho, po chwili odchrząkując dość głośno, bo jakaś dziwna chrypa go złapała. Odwrócił się w jej stronę i wziął głębszy wdech. I... w jego głowie pojawiła się pustka. Co niby miał powiedzieć?! - Em, no tego. Lu-lubisz mnie? Bo wiesz... Jaaaaaa też. W sensie, lubię Cię. No tak. A-ale chyba nie tak... przyjacielsko, tylko coś... Coś bardziej. - To był totalny chaos w jego głowie, że to zdanie nie było w ogóle składne. I w sumie przez to - też - spodziewał się, że dziewczyna zaraz sobie pójdzie.

I did something bad.
Should I just confess everything now?
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

Oj tak, zdecydowanie inaczej wyglądało, jak to kobieta (dziewczyna) przychodziła chwilę spóźniona niż facet. Prawdziwy dżentelmen nie daje czekać swojej kobiecie, wręcz przeciwnie. Na szczęście trafiła na swoje dżentelmena co też sprawiło, że poczuła wewnętrzną ulgę, bo co gdyby nagle ją wystawił? Jak ona by się czuła? Na szczęście takie rozkminy nie wchodziły teraz w grę. Był tutaj, przed nią...u jej boku. Uśmiechnęła się lekko gdy zapytał o to czy ma bać się Jupitera. Czy powinien? Nie jeśli nie chce zrobić jej krzywdy.
- Jupiter tylko tak przerażająco wygląda, ale jeśli nie chcesz mnie skrzywdzić to on nie skrzywdzi Ciebie.
Zachichotała. Owszem, potrafił być przerażający w szczególności jak stawał niemal na wysokości twarzy sycząc jakby nigdy nic, co mogło wydawać się, jakby szykował się do ataku. Szli tak niespiesznie gdy nagle się zatrzymał, poszła w jego ślady tym bardziej, że usłyszała swoje imię. Przystanęła spoglądając na niego niepewnie. Co chciał jej powiedzieć? Wyglądał tak...rozczulająco, ale ona była tak przerażona, że zapomniała przez moment jak się oddycha. Oczekiwała wyjaśnień na bezdechu, wyczekując niemal obelg...sama nie wiedziała w sumie czego. Ale na pewno nie spodziewała się usłyszeć TEGO. Przez moment wpatrywała się w niego z uwagą by odetchnąć w końcu z taką widoczną ulgą, a co najlepsze...tak słyszalną, że pewnie nawet Jupiter, który snuł przed siebie zachichotał pod nosem.
- Lubię...nawet bardziej niż lubię...
Przyznała nieco niepewnie skubiąc nerwowo końcówki rękawa.
- Myślisz, że my...że możemy?
Zapytała nieco niepewnie podchodząc bliżej w jego stronę. Czy czuła się nieswojo? Bardziej niepewnie...bała się, że ten zaraz wybuchnie śmiechem i zacznie się z niej nabijać. Jednak musiała mieć tyle odwagi by spróbować, dać szansę i się nie poddawać paranoi. W końcu była Carrow! Co z tego, że jej ród był wężousty? Co z tego, że wszyscy się ich obawiali gdy tylko dar zaczął się ujawniać? Minkyu był inny...był u jej boku wiedząc o jej tajemnicy.
Wiek:
17
Data:
01 cze 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,
Zamożność:
Skromny
Stan cywilny:
Z Aną Carrow
Minkyu Choi
Posty: 74
Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25

Czy Jupiter aby na pewno wyglądał dla niego przerażająco? W sumie... w sumie to nie. Ale nie rozumiał mowy wężów i chyba nie do końca był świadomy, że wąż mógł... złorzeczyć na niego. Jakkolwiek. Nawet w najmniejszym stopniu. Póki co nie miał możliwości poznać tej jego złej strony. I miał nadzieję, że nie będzie musiał - chociaż tak naprawdę on się nawet nad tym nie zastanawiał. Ot co! Zresztą, przecież on nie chciał skrzywdzić Any!
- Skrzywdzić? Ciebie? W życiu! - od razu powiedział pewnym siebie głosem, chcąc zapewnić węża, żeby przypadkiem nie widział w nim wroga, ot co! Jeszcze tego by mu brakowało, mówiąc szczerze...
Gdyby tylko wiedział, że dziewczyna wstrzymała oddech, zapewne zaraz by ją namawiał by jednak oddychała. Ma mu znów zemdleć? Nie chciałby, by dziewczyna znów musiała znaleźć się w Skrzydle Szpitalnym, nie mniej jednak, gdyby tylko zaszła taka potrzeba - wziąłby ją na ręce i momentalnie, biegiem przeniósł do Skrzydła. A teraz tylko tak stał, trochę miał wrażenie jak przysłowiowy słup soli. Sekundy zmieniały się w minuty, gdy czekał na jej odpowiedź. W końcu przełknął głośno ślinę, gdy dziewczyna odetchnęła. Bał się, co zaraz usłyszy, to jasne. Nigdy wcześniej nie okazał zainteresowania żadną inną dziewczyną, tak więc... Trzymał się na słowo honoru.
Ale gdy usłyszał, że lubi go trochę bardziej... Sam odetchnął we wnętrzu. Nie chciał wyjść na głupka, dlatego nie wypuścił powietrza głośno. Spaliłby się ze wstydu, gdyby w tym momencie Ana zaczęła się z niego śmiać.
- Możemy... możemy co? - nie do końca rozumiał, o co chodzi dziewczynie, ale nie dane mu było się szybko przekonać, bo w tym momencie grupka dzieciaków przebiegła obok nich. Minkyu zdążył tylko podnieść ręce, kierując spojrzenie pod swoje nogi, ale dojrzał kątem oka, że dwoje z małych brzdąców wpadło na Anę. Szybko zrobił krok w przód, i instyktownie chwycił ją w swoje ramiona, przytulając do siebie. - Uważajcie jak biegacie! - krzyknął jeszcze w stronę uciekających dzieciaków, zaraz jednak doszło do niego, co właśnie zrobił. Szybko poluzował uścisk, kierując na dziewczynę zaskoczone spojrzenie i nieco niepewne. - Na Rowenę, przepraszam, nie chciałem tak... - zaraz jednak wpatrywał się w jej oczy, urywając w połowie zdania. Po kilku sekundach ciszy podniósł powoli dłoń, przykładając ją do policzka dziewczyny. Wziął nieco nerwowo wdech, przełykając głośno ślinę. - Czy mogę... Mogę Cię pocałować? - momentalnie chłód przeszedł przez jego ciało, jeszcze bardziej się stresując. Ale nie chciał niczego zrobić bez pozwolenia dziewczyny. NICZEGO.

I did something bad.
Should I just confess everything now?
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

Jupiter był nad wyraz troskliwym przyjacielem o ile można tak nazwać węża. Jednak tak było, troska o Anę była szczera a ona ceniła sobie takich przyjaciół, nawet jeśli byli to pełzające węże. Na zapewnienia Minkyu, Ana uśmiechnęła się lekko a Jupiter przyglądał się temu z zaciekawieniem zwinięty nieopodal w jeden wielki kłąb. Tym czasem wszystko potoczyło się tak szybko, w mgnieniu oka poczuła, jak jej równowaga zostaje zachwiana, a ona leci jak ta lala przed siebie z przerażeniem stwierdzając, że runie...NO KURDE RUNIE i to pod nogi jedynego faceta, w którym ni jak się podkochiwała! To by dopiero Rhi miała ubaw! Zamknęła nerwowo oczy czekając na bolesne uderzenie gdy nagle poczuła przyjemne ciepło i bezpieczny ucisk. Uniosła powieki totalnie zaskoczona a policzki spłonęły jej rumieńcem. Zmieszana nie wiedziała jak się zachować, nie chciała odsuwać się od niego, o nie...zdecydowanie nie. Było jej ciepło i przyjemnie...ale naraz ten chrząknął i jakby poluźnił ucisk. Poczuła gdzieś tam zawód, że za chwilę ją puści, postawi w pionie i co potem. Ale nic takiego się nie stało. Znajdowała się nadal w jego ramionach. Coś mówił, ale co...początkowo nie rozumiała jego słów, jakby mówił w obcym jej języku. Dopiero po chwili dotarł do niej sens tego co usłyszała. Uśmiechnęła się lekko nadal spłowiała i skinęła głową.
- Tak...
Wyszeptała niemal wtulając policzek w jego dłoń. Na co Jupiter widząc całe zajście dosłownie zaczął się śmiać. Kulał się ze śmiechu na grzbiecie. Syk Jupitera jednak nie rozproszył Any, która czuła się spokojna i pewna. Natomiast Jupiter nie mógł wytrzymać ze śmiechu widząc zmieszanie i zakłopotanie ich obojga. Ostatecznie zanosząc się śmiechem przeczołgał się nieco dalej.
Wiek:
17
Data:
01 cze 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Wiśnia, Pancerz kikimory, 10 cali, sztywna,
Zamożność:
Skromny
Stan cywilny:
Z Aną Carrow
Minkyu Choi
Posty: 74
Rejestracja: 12 sie 2023, 16:25

Umówmy się - gdyby nie stres, zapewne by nawet nie odsunął się na milimetr od dziewczyny. Ale ta cała sytuacja była tak... dziwna i powalona, a przede wszystkim - mknęła zdecydowanie za szybko i Mink przestał nad nią panować, że powodowała jedynie chęć ucieczki. Jednak Choi nie chciał tego robić. Czemu by miał? Skoro dostał odpowiedź na swoje wyznanie, Ana nie kazała mu spadać, nie uderzyła go, nie odepchnęła, nie wyśmiała... Nie wiadomo co jeszcze, a wręcz przeciwnie - odsunęła się tylko odrobinę, by móc spojrzeć na dziewczynę, czy aby na pewno nic jej się nie stało.
Przełknął ślinę po raz kolejny, słysząc odpowiedź na swoje pytanie. Przypatrywał jej się dokładnie, jakby chłonął każdy szczegół jej twarzy. W tym rumieńcu wyglądała ślicznie, słodko. I już wiedział, że przepadł. Delikatnie przygryzł wargę, czując jak serce mu wali w klatce piersiowej. Nachylił się nad nią, składając na jej ustach niepewny w pierwszym momencie pocałunek. I przepadł po raz kolejny. Przymknął powieki i pozwolił sobie na pogłębienie pocałunku, przyciągając dziewczynę do siebie. Zawirowało mu w głowie, do tego jeszcze to dziwne... uczucie ciepła w okolicy serca.
Dopiero po kilku sekundach odsunął się od dziewczyny i spojrzał na nią już pewniejszym spojrzeniem. Uśmiechnął się, poprawiając palcami niesforne kosmki jej włosów, które wpadały na jej twarz.
- To poszło... Bardzo szybko. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza? - wyprostował się, jakby pokazując, że każdą odpowiedź - również tę mało przyjemną - weźmie na klatę. Chociaż prawda była taka, że gdyby powiedziała teraz coś złego, na bank by się schował i uciekł.

I did something bad.
Should I just confess everything now?
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

To wszystko było takie...inne. Uczucia jakie w niej buzowały były nie do opisania. Czuła przyjemny dreszcz podniecenia, niepewność i obawę, że jak tylko otworzy powieki to wszystko okaże się snem. Bała się, że gdy tylko uszczypnie się w policzek wszystko rozpłynie się jak wczorajszy sen. Ale nie...stała tutaj tuż obok niego, chłonąc ciepło jakie wydawał, chłonąc zimno, które ich otulało. Jednak nie przeszkadzało im to raczej obojgu na tą chwilę. Bowiem sama Ana poczuła po chwili jego usta, na swoich. W pierwszej chwili nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, jak się zachować. Stała jak ten kołek w piersi niepewna i sztywna. Trwało to ledwo sekundy, w których poczuła przyjemną błogość i spokój. Miękkość jego ust sprawiła, że poczuła się nieco pewniej. Odwzajemniła nieśmiało pierwszy pocałunek, niepewnie, niedoświadczona nie wiedziała czy w ogóle powinna coś zrobić więcej. Na szczęście przejął inicjatywę przez co, po chwili nieco pewniej i zdecydowanie bardziej wtuliła się w niego pozwalając jednocześnie pogłębić jeszcze bardziej pocałunek tak, że sama odwzajemniła go równie mocno i tęsknie. Rumieniec na policzkach pogłębił się jeszcze bardziej. Odetchnęła z lekkim uśmiechem na ustach i wtuliła się bardziej.
- Oczywiście, że nie przeszkadza. Nie masz pojęcia...nie masz pojęcia co przechodziłam od kiedy no wiesz...powiedziałam Ci prawdę o sobie, o tym wszystkim...
Uśmiechnęła się delikatnie po czym przeniosła spojrzenie jeszcze gdzieś w bok, gdzie powinien leżeć Jupiter, ale nie dostrzegła go od razu, dopiero po chwili dostrzegła wijącego się w rozbawieniu węża.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”