Dla znużonych nóg i głów, miejsce dzięki któremu można nieco spokojniej przeprowadzić rozmowę, spędzić chwilę z dala od parkietu i uczniów.
Czarny przedsionek
-
Wiek:
99Data:
31 paź 1919Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
ArchitektPozycja w quidditchu:
trenerRóżdzka:
czarna różdżkaZamożność:
dementorus totalusStan cywilny:
wolny dementor - Posty: 805
- Rejestracja: 28 mar 2023, 12:43
Dla znużonych nóg i głów, miejsce dzięki któremu można nieco spokojniej przeprowadzić rozmowę, spędzić chwilę z dala od parkietu i uczniów.
-
Wiek:
100Data:
Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
- Posty: 266
- Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48
-
Wiek:
17Data:
20 lis 2005Genetyka:
WężoustyKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
więzień AzkabanuPozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
15 cali, dąb czerwony, włos północnicy, giętkaZamożność:
średniaStan cywilny:
żaden - Posty: 40
- Rejestracja: 05 kwie 2023, 10:54
Były takie dwie panny co nie pojawiły się na balu od razu tak jak większość dzieciaków. Te dwie, czyli Puchonka i Krukonka miały plan najpierw skitrać się w jednej z sal lekcyjnych żeby móc rozluźnić się przed spotkaniem z tłumem na balu. Nie miały to być żadne wymyślne napoje wyprodukowane przez jednego z drug masterów, którzy notabene też należeli do ich domów. Czyżby Gryfindor i Slytherin był wolny od popularnych narkotyków czy wręcz przeciwnie, byli oni głównymi kupcami?
Puchonka w swojej sukience pojawiła się przed pokojem wspólnym Krukonów w oczekiwaniu na swą wybrankę. W jednej dłoni miała pudełeczko z bransoletką a w drugiej piersiówkę bez dna wypełnioną zmrożonym alkoholem, który dostała od Zimy. Fyodorova nieco się stresowała, bo to był pierwszy bal gdzie idzie z kimś i była to jej oficjalna dziewczyna! Jeszcze kilka miesięcy temu w życiu by nie pomyślała, że do tego dojdzie, że się zauroczy w kimś i będzie to ta Ruda słodka Krukonka...
- Wyglądasz przepięknie - powiedziała Puchonka z uśmiechem widząc swoją dziewczynę w bardzo kobiecej wersji chyba pierwszy raz, a ta sukienka, te włosy... damn it. Miała ochotę niekoniecznie na pójście na bal jednak obiecała sobie, że wstrzyma swoje myśli i rządze i że tym razem będzie tak jak powinno być. Dziewczyna zdążyła jeszcze wręczyć bransoletkę dziewczynie i nieco ukłonić się przy tym jedną dłoń chowając za siebie, trochę bardziej po męsku - W durmstrangu, tak nas uczyli, że wojownicy zwykli właśnie tak okazywać szacunek swoim...ekhm... kobietom - powiedziała tłumacząc się ze swojego prezentu. Cóż, zwyczaje Hogwarckie a te, które wyniosła z drugiej szkoły mocno się różniły i trochę jej brakowało tych z durmstranga.
- Mam coś na rozluźnienie, nie za bardzo lubię aż takie tłumy - powiedziała wskazując na butelkę i obie dziewczyny powędrowały gdzieś do jednej z opuszczonych sal żeby nieco się przygotować na nocne szaleństwo na parkiecie...
Może miały godzinkę opóźnienia, może troszkę dłużej zanim zawitały w samym epicentrum zabawy w mocno już rozluźnionym nastroju odbierając drinki powitane i od razu kierując się w stronę przedsionka żeby nieco poobserwować to co się działo na parkiecie i w około niego, na taniec jeszcze przyjdzie pora, zróbmy małą lożę szyderców. Bo kto im zabroni?
Puchonka w swojej sukience pojawiła się przed pokojem wspólnym Krukonów w oczekiwaniu na swą wybrankę. W jednej dłoni miała pudełeczko z bransoletką a w drugiej piersiówkę bez dna wypełnioną zmrożonym alkoholem, który dostała od Zimy. Fyodorova nieco się stresowała, bo to był pierwszy bal gdzie idzie z kimś i była to jej oficjalna dziewczyna! Jeszcze kilka miesięcy temu w życiu by nie pomyślała, że do tego dojdzie, że się zauroczy w kimś i będzie to ta Ruda słodka Krukonka...
- Wyglądasz przepięknie - powiedziała Puchonka z uśmiechem widząc swoją dziewczynę w bardzo kobiecej wersji chyba pierwszy raz, a ta sukienka, te włosy... damn it. Miała ochotę niekoniecznie na pójście na bal jednak obiecała sobie, że wstrzyma swoje myśli i rządze i że tym razem będzie tak jak powinno być. Dziewczyna zdążyła jeszcze wręczyć bransoletkę dziewczynie i nieco ukłonić się przy tym jedną dłoń chowając za siebie, trochę bardziej po męsku - W durmstrangu, tak nas uczyli, że wojownicy zwykli właśnie tak okazywać szacunek swoim...ekhm... kobietom - powiedziała tłumacząc się ze swojego prezentu. Cóż, zwyczaje Hogwarckie a te, które wyniosła z drugiej szkoły mocno się różniły i trochę jej brakowało tych z durmstranga.
- Mam coś na rozluźnienie, nie za bardzo lubię aż takie tłumy - powiedziała wskazując na butelkę i obie dziewczyny powędrowały gdzieś do jednej z opuszczonych sal żeby nieco się przygotować na nocne szaleństwo na parkiecie...
Może miały godzinkę opóźnienia, może troszkę dłużej zanim zawitały w samym epicentrum zabawy w mocno już rozluźnionym nastroju odbierając drinki powitane i od razu kierując się w stronę przedsionka żeby nieco poobserwować to co się działo na parkiecie i w około niego, na taniec jeszcze przyjdzie pora, zróbmy małą lożę szyderców. Bo kto im zabroni?
Please God you must believe me, I've searched the universe
And found myself, Within' her eyes
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
Flora nigdy nie była na randce. Nigdy, chyba że ktoś liczył te na które zabrała samą siebie. Na balu też w sumie nie, ostatni w dużej mierze olała bardziej skupiając się na niecnym planie niż na samym wydarzeniu. Teraz, zależało jej żeby wszystko było idealnie. Nie miała jednakże pojęcia czy powinna coś przygotować, czy sukienka którą kupiła i przerobiła po swojemu nie jest przesadą, czy może jednak powinna była kupić maskę a nie dziergać ją w panice na ostatnią chwilę... Zestresowana jak nieszczęście, ciągle nerwowo poprawiając rude włosy, pofalowane specjalnie na tą okazję, a w drugiej ręce ściskając biedną samotną białą lilię, wyszła z pokoju wspólnego i przez chwilę zablokowała ruch, wrastając w miejscu z lekko otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to jak pięknie wyglądała puchonka. Odruchowo zakryła te otwarte usta wolną dłonią i zamrugała gwałtownie, nie do końca wiedząc dlaczego wzruszył ją widok zestresowanej Fyodorovej czekającej na nią, szczególnie gdy ta ukłoniła się i wręczyła jej bransoletkę, pokazując jak dużo wysiłku i myśli włożyła w to ich pierwsze oficjalne wspólne wyjście.
- Jest piękna, Ty jesteś piękna, dziękuję - klasyczny rumieniec rozlewał się na policzkach Wilsonówny gdy ta przyglądała się drobnym kwiatkom lawendy na ozdobie, puchonka dobrze wiedziała jaki kwiat najlepiej reprezentuje krukonkę, od samego zaproszenia aż do teraz. Przypomniawszy sobie o skradzionej ze szklarni lilii, wyciągnęła rękę z kwiatem w stronę swojej dziewczyny, zaraz jednak robiąc kolejny krok do przodu i ujmując jej twarz w dłonie bo już nie mogła wytrzymać tak dużej odległości między nimi, szczególnie kiedy blondynka była najpiękniejszą istotą jaką w życiu Flora widziała. Jej najpiękniejszą istotą.
- Zgadzam się w stu procentach, nie jestem jeszcze gotowa dzielić się tobą w takim wydaniu - pokiwała głową grzecznie, ale nie tak nieśmiale jak kiedyś, ta nowo nabyta pewność siebie obecna też tutaj, kiedy bez żadnej krępacji przyciągnęła Rosjankę do łagodnego, choć wciąż zapierającego dech w piersiach pocałunku zanim pozwoliła poprowadzić się dalej. Jeśli to nie było wystarczające żeby potwierdzić plotki, to ich wspólne pojawienie się na balu, dłonie splecione w uścisku, włosy lekko potargane i policzki zaróżowione, na pewno tego dokonało. Jedyna nadzieja że ta informacja nie dotrze do Papy Fyodorova, który prędzej zamorduje Wilsonównę z zimną krwią niż przyjmie ją w rodzinie, niezależnie od tego jak sumiennym i grzecznym wilkołakiem była.
Pierwszy łyk drinka i już wcześniej rozamoryzowana krukonka tym bardziej miała ochotę zaciągnąć swoją piękną dziewczynę w jakiś ciemny kąt, z dala od ciekawskich oczu i zrobić z nią wiele bardzo nieprzyzwoitych rzeczy. Nie mogła, dlatego najbliższe temu okazało się wzbudzenie tej samej potrzeby w Elektrze. Normalnie chyba nie byłaby tak odważna, zapewne działanie drinka powitalnego, dlatego stanęła lekko na palcach by sięgnąć ustami do jej ucha i lekko zaczepiając o płatek wargami zacząć szeptać.
- Chcę żeby wszyscy widzieli jaka jesteś piękna, szczególnie w tym wydaniu i MOJA, ale tylko ja wiem co jest pod tą sukienką - jej dłoń delikatnie przesuwała się po cienkim materiale na jej talii. Znała każdy centymetr tego silnego, umięśnionego i apetycznie zaokrąglonego w samych najlepszych miejscach ciała i w tym momencie nie wahała się przed przypomnieniem o tym swojej kobiecie. Chciała, a nawet POTRZEBOWAŁA, żeby ta wiedziała jak atrakcyjna jest w jej oczach, każdy pieprzyk czy blizna. Reszta świata mogła nie istnieć, jedyne do czego przydał się ten bal to żeby zobaczyła Fyodorovą w takim wydaniu, nawet nie wiedziała że można jeszcze bardziej na kogoś lecieć dopóki nie zobaczyła jej w tej sukience i obcasach.
- Jest piękna, Ty jesteś piękna, dziękuję - klasyczny rumieniec rozlewał się na policzkach Wilsonówny gdy ta przyglądała się drobnym kwiatkom lawendy na ozdobie, puchonka dobrze wiedziała jaki kwiat najlepiej reprezentuje krukonkę, od samego zaproszenia aż do teraz. Przypomniawszy sobie o skradzionej ze szklarni lilii, wyciągnęła rękę z kwiatem w stronę swojej dziewczyny, zaraz jednak robiąc kolejny krok do przodu i ujmując jej twarz w dłonie bo już nie mogła wytrzymać tak dużej odległości między nimi, szczególnie kiedy blondynka była najpiękniejszą istotą jaką w życiu Flora widziała. Jej najpiękniejszą istotą.
- Zgadzam się w stu procentach, nie jestem jeszcze gotowa dzielić się tobą w takim wydaniu - pokiwała głową grzecznie, ale nie tak nieśmiale jak kiedyś, ta nowo nabyta pewność siebie obecna też tutaj, kiedy bez żadnej krępacji przyciągnęła Rosjankę do łagodnego, choć wciąż zapierającego dech w piersiach pocałunku zanim pozwoliła poprowadzić się dalej. Jeśli to nie było wystarczające żeby potwierdzić plotki, to ich wspólne pojawienie się na balu, dłonie splecione w uścisku, włosy lekko potargane i policzki zaróżowione, na pewno tego dokonało. Jedyna nadzieja że ta informacja nie dotrze do Papy Fyodorova, który prędzej zamorduje Wilsonównę z zimną krwią niż przyjmie ją w rodzinie, niezależnie od tego jak sumiennym i grzecznym wilkołakiem była.
Pierwszy łyk drinka i już wcześniej rozamoryzowana krukonka tym bardziej miała ochotę zaciągnąć swoją piękną dziewczynę w jakiś ciemny kąt, z dala od ciekawskich oczu i zrobić z nią wiele bardzo nieprzyzwoitych rzeczy. Nie mogła, dlatego najbliższe temu okazało się wzbudzenie tej samej potrzeby w Elektrze. Normalnie chyba nie byłaby tak odważna, zapewne działanie drinka powitalnego, dlatego stanęła lekko na palcach by sięgnąć ustami do jej ucha i lekko zaczepiając o płatek wargami zacząć szeptać.
- Chcę żeby wszyscy widzieli jaka jesteś piękna, szczególnie w tym wydaniu i MOJA, ale tylko ja wiem co jest pod tą sukienką - jej dłoń delikatnie przesuwała się po cienkim materiale na jej talii. Znała każdy centymetr tego silnego, umięśnionego i apetycznie zaokrąglonego w samych najlepszych miejscach ciała i w tym momencie nie wahała się przed przypomnieniem o tym swojej kobiecie. Chciała, a nawet POTRZEBOWAŁA, żeby ta wiedziała jak atrakcyjna jest w jej oczach, każdy pieprzyk czy blizna. Reszta świata mogła nie istnieć, jedyne do czego przydał się ten bal to żeby zobaczyła Fyodorovą w takim wydaniu, nawet nie wiedziała że można jeszcze bardziej na kogoś lecieć dopóki nie zobaczyła jej w tej sukience i obcasach.
-
Wiek:
17Data:
20 lis 2005Genetyka:
WężoustyKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
więzień AzkabanuPozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
15 cali, dąb czerwony, włos północnicy, giętkaZamożność:
średniaStan cywilny:
żaden - Posty: 40
- Rejestracja: 05 kwie 2023, 10:54
Puchonka w ogóle nie randkowała, w ogóle nie miała planów by wchodzić z kimkolwiek w związek, bo nie była typem romantyka ani nie wyobrażała sobie chodzenia za rękę na spacery. To nie była ona. Ale dzisiaj ten wieczór miał być wyjątkowy i zrobiłaby naprawdę wiele by uszczęśliwić tą rudą istotkę, która wżarła się w jej umysł jak nikt nigdy wcześniej i dla niej naprawdę była skłonna nagiąć swoje zasady by tylko znów ujrzeć tą roześmianą piegowatą buzię. A rumieniec, który wykwitł na jej twarzy był najlepszą nagrodą i Fyodorova naprawdę w duchu cieszyła się, że ten mały podarek tak bardzo się Florce podobał mimo, że nie okazywała tego zbyt entuzjastycznie. No bo jednak nadal jej cała aura była lodowata i gdy zmierzała w kierunku wieży Ravenclawu uczniowie odsuwali się od niej i szeptali coś, że i tak jest przerażająca. Może i była ale teraz jej wzrok był miękki kiedy wpatrywał się w tą małą piękność, która ochoczo ją całowała.
Niech inni patrzą i podziwiają, Fyodorova nigdy nie przejmowała się opiniami innych a teraz tym bardziej miała je gdzieś nawet gdy trzymając się za ręce przekroczyły próg lochów, gdzie rozgrywał się ten bal kończący rok szkolny. Puchonka wychyliła kieliszek z drinkiem nieco zbyt szybko przez co jej maska zaczęła żyć swoim życiem i zmieniła się w wężowe łuski połyskujące złotym odcieniem, wyglądała trochę jakby miała Arisa na twarzy - swojego węża z którym magicznie była połączona przez komnatę Salazara do której wstęp mieli tylko wężouści.
Słysząc szept swojej dziewczyny i czułe głaskanie jej placów po talii nie mogła zareagować inaczej niż długim pociągłym pomrukiem, który chyba w tym momenciem był bardziej syczeniem i nachyliła się do swojej dziewczyny a długim wężowym językiem smagnęła jej po szyi.
- Zaraz Cię stąd zabiorę Wilson i nikt nie zauważy, że tu byłyśmy - odpowiedziała dziewczynie zjadając ją wzrokiem i przyciągając rękami bliżej siebie chcąc czuć jej bliskość, kilku uczniów widząc tą małą intymną scenkę między dziewczynami aż zagwizdało kiedy przechodzili obok dziewczyn. Po co w ogóle przyszły na ten bal jak mogły całą noc spędzić w łazience prefektów do której dalej miała hasło? W sumie dlaczego nie mogłyby iść tam od razu? - Ale miałyśmy być grzeczne, choć przez moment, pamiętasz? - przypomniała dziewczynie, której też hormony ewidentnie buzowały we krwi i chodź Fyodorova naprawdę wolałaby właśnie sprawdzać co ma pod tą sukienką ale obiecały sobie tą romantyczne wyjście i pokazanie się pierwszy raz i pewnie ostatni razem w szkole.
- Zagłosowałam na Ciebie na królową, bo nią jesteś, wiesz? Ciekawe kto wygra, masz typy? - zapytała dziewczynę rozglądając się krótko po towarzyszach próbując znaleźć kogoś kogo znała, gdzieś w oddali wychowankowie jej domu skakali na parkiecie jakby potraktowali byli tarantallegrą inni całowali się i w życiu by nie powiedziała, że Ray i Lestrange na siebie lecą! A tu zaraz... zaraz...- Baizen i Castellani do siebie wrócili? - zapytała dziewczyny wskazując na dwójkę, która siedziała przy barze i śmiała się w głos.
Niech inni patrzą i podziwiają, Fyodorova nigdy nie przejmowała się opiniami innych a teraz tym bardziej miała je gdzieś nawet gdy trzymając się za ręce przekroczyły próg lochów, gdzie rozgrywał się ten bal kończący rok szkolny. Puchonka wychyliła kieliszek z drinkiem nieco zbyt szybko przez co jej maska zaczęła żyć swoim życiem i zmieniła się w wężowe łuski połyskujące złotym odcieniem, wyglądała trochę jakby miała Arisa na twarzy - swojego węża z którym magicznie była połączona przez komnatę Salazara do której wstęp mieli tylko wężouści.
Słysząc szept swojej dziewczyny i czułe głaskanie jej placów po talii nie mogła zareagować inaczej niż długim pociągłym pomrukiem, który chyba w tym momenciem był bardziej syczeniem i nachyliła się do swojej dziewczyny a długim wężowym językiem smagnęła jej po szyi.
- Zaraz Cię stąd zabiorę Wilson i nikt nie zauważy, że tu byłyśmy - odpowiedziała dziewczynie zjadając ją wzrokiem i przyciągając rękami bliżej siebie chcąc czuć jej bliskość, kilku uczniów widząc tą małą intymną scenkę między dziewczynami aż zagwizdało kiedy przechodzili obok dziewczyn. Po co w ogóle przyszły na ten bal jak mogły całą noc spędzić w łazience prefektów do której dalej miała hasło? W sumie dlaczego nie mogłyby iść tam od razu? - Ale miałyśmy być grzeczne, choć przez moment, pamiętasz? - przypomniała dziewczynie, której też hormony ewidentnie buzowały we krwi i chodź Fyodorova naprawdę wolałaby właśnie sprawdzać co ma pod tą sukienką ale obiecały sobie tą romantyczne wyjście i pokazanie się pierwszy raz i pewnie ostatni razem w szkole.
- Zagłosowałam na Ciebie na królową, bo nią jesteś, wiesz? Ciekawe kto wygra, masz typy? - zapytała dziewczynę rozglądając się krótko po towarzyszach próbując znaleźć kogoś kogo znała, gdzieś w oddali wychowankowie jej domu skakali na parkiecie jakby potraktowali byli tarantallegrą inni całowali się i w życiu by nie powiedziała, że Ray i Lestrange na siebie lecą! A tu zaraz... zaraz...- Baizen i Castellani do siebie wrócili? - zapytała dziewczyny wskazując na dwójkę, która siedziała przy barze i śmiała się w głos.
Please God you must believe me, I've searched the universe
And found myself, Within' her eyes
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
Z ich wzajemnym pociągiem fizycznym czasami naprawdę poważnie zastanawiała się jak właściwie mają prowadzić funkcjonalne życie skoro w towarzystwie Elektry jedyne o czym mogła myśleć to ona. Zresztą nie w jej towarzystwie też. Ktokolwiek zdecydowałby się spędzić czas z nimi dwiema na raz byłby prawdziwym przysłowiowym piątym kołem u wozu bo nawet zupełnie nieświadomie tworzyły wokół siebie aurę intymności, właściwie nigdy nie prowadząc rozmów w normalnej odległości. Nawet teraz krukonka nawet nie zorientowała się kiedy stanęła tak blisko, z jedną dłonią wciąż na talii dziewczyny, a drugą delikatnie głaszcząc jej policzek, cały czas stojąc na palcach by wyrównać różnicę wzrostu. Nawet nie zwróciła uwagi na gwizdy czy spojrzenia, zbyt skupiona na odpowiadaniu na głodne spojrzenie niebieskich oczu taki samo spragnionym swoich szarych tęczówek.
- Pamiętam coś o tworzeniu niezapomnianych wspomnień, typowych doświadczeń dla kogoś w naszym wieku i ewentualnie tego że kilka osób może czuć się urażone, czy coś. Ale z każdą chwilą staje się to coraz mniej istotne, nie ukrywam - mruknęła, policzki różowe a ona ewidentnie zawstydzona tym że nie potrafi się w ogóle powstrzymać. Nie odsunęła się jednak ani nie schowała, czerpiąc z siły Flory 2.0. Rozpromieniła się słysząc o tym że puchonka na nią zagłosowała, choć tutaj musiała też udzielić wyjaśnienia. Nadal z dumnie wyprostowaną szyją obróciła się żeby spojrzeć na rozmawiającą niedaleko parę ślizgona i krukonkę.
- No w temacie Richarda i Suzanne... Chciałam im pomóc w zejściu się jak mogłam, w końcu to moi ludzie, więc uznałam że jak na nich zagłosuję to chociaż będą musieli ze sobą zatańczyć - zagryzła wargę - Gdyby nie ten plan oczywiście że zagłosowałabym na Ciebie, bo jesteś absolutną królową, szczególnie jeśli chodzi o władanie nade mną - uśmiechnęła się czarująco, ale czuła się trochę winna że zamiast zagłosować zgodnie ze swoim sercem to poszła za rozsądkiem. Z drugiej strony nie sądziła żeby Fyodorova dbała o coś takiego jak wybory królowej balu.
- Na króla pewnie wybrałabym kogoś przypałowego... Lambourne? Ooooo albo Lestrange, jego by to wkurzyło - chochlik pokazywał się na jej twarzy, jak zawsze kiedy myślała o jakiejś psocie. To jej przypomniało... Obejmując już teraz obiema rękami talię blondynki popatrzyła na nią uważnie, zaciskając lekko usta jakby powstrzymywała rozbawienie.
- Pamiętasz poprzedni bal? Fajerwerki i tak dalej? Jak nigdy nie znaleźli kto to zrobił? - jeszcze chwilę udało jej się ukryć ale zaraz jej twarz rozjaśnił szeroki, dumny wyszczerz graniczący ze śmiechem - Bliźniaki Wilson do usług - nie była co prawda świadoma całej machiny jaką ten jeden wybryk uruchomił dla wielu osób, na przykład dla Clarke, czy nawet dla samego Baizena który musiał zdecydowanie szybciej porozmawiać z Panem Castellani niż na pewno planował. Dla niej samej jednak w tamtym dniu rozpoczęło się coś nowego kiedy po balu jej pijane ja uznało że może czas się trochę otworzyć i zdobyć pierwszego przyjaciela. A potem z tego samego miejsca wyszła jej odwaga na poddaszu... I reszta była już historią. Bardzo seksowną, pięknie ubraną i smakowicie pachnącą historią, wciąż niezakończoną i aktualnie mającą na twarzy niemal naturalną maskę węża. Ruda delikatnie musnęła nosem łuski na policzku swojej dziewczyny, ale działanie drinka zakończyło się akurat wtedy kiedy ucałowała czule jej herbaciane usta.
- Pamiętam coś o tworzeniu niezapomnianych wspomnień, typowych doświadczeń dla kogoś w naszym wieku i ewentualnie tego że kilka osób może czuć się urażone, czy coś. Ale z każdą chwilą staje się to coraz mniej istotne, nie ukrywam - mruknęła, policzki różowe a ona ewidentnie zawstydzona tym że nie potrafi się w ogóle powstrzymać. Nie odsunęła się jednak ani nie schowała, czerpiąc z siły Flory 2.0. Rozpromieniła się słysząc o tym że puchonka na nią zagłosowała, choć tutaj musiała też udzielić wyjaśnienia. Nadal z dumnie wyprostowaną szyją obróciła się żeby spojrzeć na rozmawiającą niedaleko parę ślizgona i krukonkę.
- No w temacie Richarda i Suzanne... Chciałam im pomóc w zejściu się jak mogłam, w końcu to moi ludzie, więc uznałam że jak na nich zagłosuję to chociaż będą musieli ze sobą zatańczyć - zagryzła wargę - Gdyby nie ten plan oczywiście że zagłosowałabym na Ciebie, bo jesteś absolutną królową, szczególnie jeśli chodzi o władanie nade mną - uśmiechnęła się czarująco, ale czuła się trochę winna że zamiast zagłosować zgodnie ze swoim sercem to poszła za rozsądkiem. Z drugiej strony nie sądziła żeby Fyodorova dbała o coś takiego jak wybory królowej balu.
- Na króla pewnie wybrałabym kogoś przypałowego... Lambourne? Ooooo albo Lestrange, jego by to wkurzyło - chochlik pokazywał się na jej twarzy, jak zawsze kiedy myślała o jakiejś psocie. To jej przypomniało... Obejmując już teraz obiema rękami talię blondynki popatrzyła na nią uważnie, zaciskając lekko usta jakby powstrzymywała rozbawienie.
- Pamiętasz poprzedni bal? Fajerwerki i tak dalej? Jak nigdy nie znaleźli kto to zrobił? - jeszcze chwilę udało jej się ukryć ale zaraz jej twarz rozjaśnił szeroki, dumny wyszczerz graniczący ze śmiechem - Bliźniaki Wilson do usług - nie była co prawda świadoma całej machiny jaką ten jeden wybryk uruchomił dla wielu osób, na przykład dla Clarke, czy nawet dla samego Baizena który musiał zdecydowanie szybciej porozmawiać z Panem Castellani niż na pewno planował. Dla niej samej jednak w tamtym dniu rozpoczęło się coś nowego kiedy po balu jej pijane ja uznało że może czas się trochę otworzyć i zdobyć pierwszego przyjaciela. A potem z tego samego miejsca wyszła jej odwaga na poddaszu... I reszta była już historią. Bardzo seksowną, pięknie ubraną i smakowicie pachnącą historią, wciąż niezakończoną i aktualnie mającą na twarzy niemal naturalną maskę węża. Ruda delikatnie musnęła nosem łuski na policzku swojej dziewczyny, ale działanie drinka zakończyło się akurat wtedy kiedy ucałowała czule jej herbaciane usta.