James Hamilton, Rhinna i Nevan - święta

Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 150
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Nevan spodziewał się, że spotkanie z ojcem Rhi może być trudne i domyślał się, że padnie temat szkoły, niebezpieczeństw i ich planów na przyszłość. Już u ciotki Rhi była mowa o tym, że pan Hamilton ma dziwne pomysły. A Nevan starał się to wszystko brać na chłodno, zwłaszcza że ciężko było perswadować pewne rzeczy komuś, kto do niedawana brał całą odpowiedzialność za Rhi i jej czyny. W chwili, kiedy ojciec dziewczyny się zagotował, Nevan nie spuszczał wzroku utrzymując swoją pozycję niezmienną, tak samo jak i własne zdanie na temat dopiero co podniesiony przy stole.
Na szczęście znów zjawiła się Rhi, która widocznie zauważyła, że ktoś tutaj coś majstrował przy magii i jej uszach. Chłopak podniósł spojrzenie nad głowę Jamesa i kiwnął głową, dając do zrozumienia Rhi, że dobrze się domyśliła. Po chwili dotarła do niego i położyła mu dłonie na ramionach, które były spięte i mogła to szybko wyczuć, kiedy ścisnęła je palcami. Chłopak odrobinę się rozluźnił, zwłaszcza, że pan Hamilton nie drążył tematu i póki co odpuścił. Zabrali się za jedzenie. Nevan nie był jakoś wybitnie zdziwiony tym, że skrzaty siedziały z nimi przy stole. U Nevana w domu to się raczej nie zdarzało przy bardziej wystawnych obiadach, ale nie z tego powodu, że gospodarze mieli coś przeciwko. Po prostu kuchnia była przytulniejsza i tam też zdarzało się, że Fraserowie przychodzili na posiłki.
Nevan póki co postanowił nie zabierać głosu, zwłaszcza że Rhi sama podjęła rozmowę i zaczęła wypytywać ojca o to, co ten teraz rzucał w eter, a brzmiało w pewnej części dość niedorzecznie. Dopiero, kiedy pan Hamilton wspomniał o depozytach, Nevan uniósł na niego wzrok.
- Moi rodzice nie korzystają z usług Gringotta. Mamy własny skarbiec i ojciec inwestuje poza granicami wysp. - Spojrzał na gospodarza już o wiele spokojniej i neutralnie.
- Jeżeli zacznie się coś dziać niebezpiecznego, jesteśmy na to przygotowani. Ojciec na przyjaciół na całym świecie i nasza rodzina jest dość mocno rozproszona nie tylko w Europie. Jeśli będzie taka potrzeba, wszyscy możemy z kilka chwil ewakuować się. Rhi i pan również. - Zmarszczył brwi. Był na pewno spokojniejszy niż James, lecz dzięki kontaktom ojca i rodzinnemu skarbcowi mieli o wiele większe możliwości.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 609
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Hamilton skrzywiła się widząc, że Nevan potwierdził jej przypuszczenia. Oczywiście, że takie coś nie powinno mieć w ogóle miejsca... Ale czy była tym zdziwiona? Raczej nie, spodziewała się, że ojciec może zrobić takiego. Liczyła się z tym, że James Hamilton może próbować nakłonić Nevana, by z nią porozmawiał i nakłonił do zostania w domu. Na szczęscie dla niej Fraser się zgadzał z jej zdaniem, nie ojca.
Może i dużo rzeczy się działo teraz na świecie i chociaż Rhi cały czas miała tendencję do wpadania w kłopoty albo przyciągania ich do siebie... Czuła, że jest inną osobą niż na początku roku. Oczywiście, gdyby nie pewne wydarzenia i pomoc niektórych osób dookoła nic by się nie zmieniło. Ale porównując poprzedni rok z obecnym... No, już nawet ona wdiziała poprawę. Ale tak odrywając się od tego, czy dałaby sobie radę, czy musiałaby całkowicie liczyć na pomoc innych - aktualnie nie wiedziała, co ma zrobić. Stanęła za Nevanem, zaciskając delikatnie dłonie na jego ramionach, kciukami przesuwając w górę i w dół. Nie lubiła, gdy chłopak się denerwował. I to częściowo przez nią. Znaczy, przez jej ojca, ale no rodzina dziewczyny. Biorąc pod uwagę, że na początku roku ojciec nie interesował się za bardzo swoją córką, taki nagły zwrot jego zachowania o 180 stopni wyprowadzał z równowagi.
Posiłek minął w ciszy. I chociaż Rhinna starała się nawiązać nieco weselszego kontaktu ze skrzatami - które przecież znała i uwielbiała, to czuła się... nie na miejscu. Nie wiedziała, jak ma się zachować, co zrobić i czy może jednak nie powinna się przymknąć i jeść w ciszy. A gdy skrzaty zajęły się sprzątaniem, pierwsza wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze razem z nimi. Lubiła im pomagać we wszystkim, traktowała je jak prawdziwą rodzinę. Jednak gdy ojciec rozpoczął dalszą rozmowę, usiadła z powrotem do stołu i wbiła w niego spojrzenie. Słysząc, co tak dokładnie jej tata mówił, rzuciła niepewne spojrzenie na Nevana. Nie była w stanie powiedzieć, czy jej ojciec postradał zmysły, czy faktycznie tak źle się dzieje na świecie. Gdy mężczyzna zamilkł, sama nie wiedziała to do końca jak ma się zachować. Co zrobić. W sumie odetchnęła niewidocznie, gdy Fraser się odezwał. Była mu wdzięczna. Naprawdę - sama miała wrażenie, że zaraz tutaj zwariuje. Uśmiechnęła się do niego ciepło, po czym podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do ojca, obejmując go ramionami. Przytuliła go do siebie. Może i przez swoją nadopiekuńczość bardzo działał jej na nerwy, to nadal jednak był jej ojciec, który starał się ją wspierać. Przynajmniej tak to siebie tłumaczyła.
- Tato, wiem, że może Ci się to niepodobać, że jestem daleko... Ale po tym, co mnie spotkało jestem ostrożniejsza. Do tego, mam obok siebie Nevana. - rzuciła chłopakowi uśmiechnięte spojrzenie, na dwie, może maks trzy sekundy, po czym wróciła spojrzeniem do ojca. - Obiecuję Ci, że będę na siebie uważać. Będziemy na siebie uważać. A słyszałeś Nevana - w razie co, jest zawsze droga ucieczki. Postaraj się nie martwić o mnie aż tak. Jestem bezpieczna. Nie wybywam w nocy do Zakazanego Lasu, staram się też dbać o innych uczniów... Tak samo jak Ty musisz zadbać o innych, również. - powiedziała spokojnie, próbując w jakiś sposób ojca schłodzić. Brzmiało to wszystko absurdalnie, jak mówił - ale wiedziała, że jakaś prawda w tym jest, jeśli nie większa - ojciec raczej by nie kłamał w tak ważnych tematach. Wiedziała jednak, że musiała go choć trochę uspokoić, by jej tu zaraz nie padł ze stresu. A to, by ją zostawił w spokoju.... to już swoją drogą.
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
Wiek:
99
Data:
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
Złoty Znicz
Posty: 174
Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:53

- To bardzo mądre i myślę, że najlepiej będzie część aktyw, hm, przenieść do jakiegoś zewnętrznego skarbca - zakomunikował po słowach chłopaka córki, uznając w duchu, że jego rodzice muszą być bardzo ogarniętymi czarodziejami. Będzie chciał ich poznać, bardzo mocno, ale to już w zdecydowanie innej sytuacji. Może sam skłoni się do pójścia do Munga... Czuł się może nie zestresowany tym spotkaniem, ale całą rzeczywistością magiczną w obecnych czasach. Co innego, gdy nic się nie zmienia, ale przecież fluidy na rynku międzynarodowym leciały na łeb na szyję w momencie, gdy Zakon Bazyliszka zaczął tworzyć szersze zgromadzenia. James Hamilton obawiał się wszystkiego, co najgorsze. Włącznie z wojną, pospolitym ruszeniem goblinów i sam chochlik wie, czego jeszcze. Wizja dystopijna sprawiała, że mężczyzna wizualnie postarzał się ostatnio o kilka lat.
Przyglądał się Nevanowi, a w końcu też Rhinnie. Ona nagle wstała i zrobiła coś, co wyciągnęło jej ojca z czarnego ogrodu gdzieś w środku jego głowy. James poczuł jakby kamień spadł mu z serca. Poczuł się trochę uspokojony, widząc determinację córki i słysząc jej zapewnienia, że będzie uważać na siebie. Po chwili westchnął ciężko, objął ją mocniej i uściskał, jakby chciał ją osłonić przed wszystkim, co może się wydarzyć. Spojrzał w końcu w górę na nią, smutniejąc mimo wszystko.
- Rhi, córeczko... Przepraszam, jeśli ingeruję za bardzo. To tylko troska o Ciebie. Ale wiesz, ja bym chciał te wszystkie lata wynagrodzić... - zaczął, ale przerwał, spoglądając po pogodniejszej twarzy Rhi. Oni sądzili, że on zmyśla, albo postradał zmysły. I wiedział, jak brzmi. Jak szarlatan, mówiący o czymś, co nie ma prawa się spełnić. On jednak wiedział, że coś większego nadchodzi i nikt nie będzie zadowolony z efektów braku współpracy między magicznymi. Pan Hamilton spojrzał na Nevana przez chwilę, a potem uśmiechnął się lekko, jakby podziwiał determinację młodego czarodzieja. Po chwili popuścił objęcia córki, podniósł się i podszedłszy do Nevana, klepnął go lekko po ramieniu.
- Dziękuję, Nevan. Cieszę się, że mogę na ciebie liczyć. Wiem, że nie dasz jej zranić, ani nikogo ze swoich bliskich. Widzę to w Tobie - powiedział z uśmiechem, a potem spojrzał na Rhi. - Kochanie, przepraszam za moje nadopiekuńcze zachowanie. Wiem, że jesteś teraz dorosła i potrafisz zadbać o siebie. Zaufam Nevanowi. I Tobie, że będziecie potrafili sobie poradzić... - rzekł, a potem spojrzał na wszystkich z nieco udawanym spokojem w oczach, chociaż stały w nich mocno łzy.
- Teraz, proszę, zjedzmy coś jeszcze, a potem możemy porozmawiać o innych sprawach. Dziękuję, że jesteście tu ze mną - dodał, z uśmiechem na twarzy, powolnie wracając na swoje miejsce. Jeden ze skrzatów w międzyczasie skończył i odszedł do swoich robótek.
Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 150
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Fraser był przygotowany przez Rhinnę na wypadek pewnych dziwactw i zachowania jej ojca. Nastawiał się na wiele scenariuszy i summa summarum nie wyszło strasznie, chociaż pan Hamilton miał swój moment psychozy i tylko zimna krew uratowała chłopaka przed spanikowaniem. Cisza, jaka zapadła przy stole w trakcie jedzenia była odrobinę krępująca i w tym czasie Nevan starał się po prostu skupić na talerzu i siedzącej obok niego dziewczynie. Nie przeszkadzały mu skrzaty siedzące razem z nimi, to w końcu decyzja gospodarzy i zwyczaj tego domu.
Na wspomnienie o aktywach Nevan uniósł spojrzenie na pana domu, pokiwał głową. On za wiele nie miał do powiedzenia na temat decyzji odnośnie rodzinnego majątku, póki co wciąż się uczył i wdrażał w dorosłe życie.
- Podejrzewam, że tak się stanie. Rodzice potrafią zadbać o naszą rodzinę. - Uśmiechnął się odrobinę, odrobinę swobodniej, ufał swojej rodzinie.
Nevan starał się wierzyć w każde zapewnienie Rhi, lecz wiedział, że dziewczyna tak, czy siak wpadnie w jakieś tarapaty. Jakby chodziła za nią jakaś zmora i sprowadzała na nią pecha. Jego chmurne myśli rozproszyły się na widok córki o ojca, którzy się przytulili i widocznie napięcie pomiędzy nimi zelżało. Wyprostował się po chwili dostrzegając zbliżającego się ojca Rhi, klepnięty w ramię lekko drgnął i zadarł głowę, uśmiechnął się z delikatnym spięciem na twarzy, miło że pan Hamilton mu zaufał. Chłopak wstał, skoro już i tak wszyscy stali.
- Dziękuję za zaufanie, zrobię wszystko, żeby Rhi była bezpieczna. - Wyprostował się i z zaciętą miną spoglądał to na Rhi, to na jej ojca. Widział, że to trudna misja, ale cóż, nie mógł przecież poddać się i pozwolić, by krzywda działa się jego dziewczynie. Kiwnął głową, wracając na swoje miejsce przy stole.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 609
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Hamilton tak naprawdę to do końa nie wiedziała, co sie tutaj działo. To był jeden wielki misz masz - z jednej strony rozmowy o goblinach, o niebezpieczeństwach, z drugiej strony temat ich związku i ślubu, którego chyba ojciec oczekiwał w najbliższych czasie... Mogło się to wszystko pomieszać bardzo mocno. Gdy ojciec radził Nevanowi, co zrobić, siedziała cicho i kończyła swój posiłek. Była przekonana, że rodzice Nevana potrafili zadbać o ich rodzinę, jak to wspomniał Fraser, ale mimo to miło jej było, że ojciec też otworzył się trochę na poradę w strone chłopaka. To mogło być głupie i trochę nie na miejscu, to jednak dla Rhinny liczyło się to, że ojciec nie dbał tylko o nią, ale również i o jej partnera. To znaczyło dla niej dużo.
Nie uważała, że ojciec wariował. Znaczy, to mogło tak brzmieć - do tego nie wyglądał na spokojnego człowieka, wypoczątego. Na tyle, na ile znała swojego ojca wiedziała, że coś jest na rzeczy. Nie chciała go tylko wprowadzać w stan gorszy, niż był już teraz. Wiedziała, że jej słowa nie są zapewne tym, co chce usłyszeć ojciec i go nie uspokoi tak, jak bardzo by chciała. Bała sie jednak tego, co się mogłoby stać, gdyby przejmował się jeszcze bardziej tym, co się z nią dzieje. A radziła sobie do tej pory i nie zamierzała wpadać w niewiadomo jak wielkie kłopoty. Oczywiście to nie było zależne od niej, bo była jak cholerny magnes na wszelkiego rodzaju kłopoty, ale... Zawsze starała się trzymać od nich z daleka. I tak każdy wiedział, że prędzej czy później coś sie jej przytrafi. Nie mogło być zbyt długo spokojnie.
- Wiem, że się troszzcysz i to głównie dlatego. I bardzo się z tego cieszę, naprawdę. Jestem bezpieczna w szkole, tak jak mówiłam - nie prowokuję w żadnym momencie niczego, co by sie mogło stać. Będziemy również w kontakcie. Nie zostawię Cię bez informacji, co się u mnie dzieje. - uśmiechnęła się, wtulając się w ojca, gdy zamknął ją w niedźwiedzim uścisku. Nie chciała dalej drążyć tematu, dlatego zgodziła się z ojcem, by skończyć posiłek i pogadać o innych tematach. Gdzieś w głowie miała cały czas tę rozmowę i będzie ją miała długo. Ale iała nadzieję, że chociaż na chwilę ojciec się zrelaksuje. A gdy skończyli rozmawiać i spędząc razem czas, Rhinna pożegnała się z ojcem i raze z Fraserem udała się do swojego pokoju na zasłużony odpoczynek.
To był zdecydowanie cięższy dzień, niż jej sie wydawało, że będzie.

/zt x3
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”