Rhinna & Ana - gdzieś w połowie marca

Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 609
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

- Z tym Puchonem? Tym, który dowiedział się... wiesz o czym i pomógł Ci, jak byłaś chora? Oooooh, wiedziałam, że jest coś na rzeczy! - korzystają z okazji, że nikogo innego nie było w domitorium, Rhinna mogla chociaż trochę pokazać swoje zainteresowanie tematem życia uczuciowego Any. Nie znała aż tak Minkyu, chociaż przez swoje azjatyckie korzenie rzucał się w oczy, do tego często się spotykał z gryfonką z roku niżej i jednym krukonem. Było ich często widać na pierwszy rzut oka, no nie dało się inaczej. Wracając jednak do sedna - jeśli znalazł się ktoś, kto uszczęśliwiał Carrow, to blondynka też odczuwała radość. - On wie, że Jupiter pewno ma go na oku? No i jeśli Cię skrzywdzi, to również ze mną będzie miał do czynienia, prawda?
Co prawda na dzień dzisiejszy Rhinna mogła po prostu wbić paznokcie w oczy chłopaka, alboooo zrobić mu drugą bliznę, ale na pewno ewentualnego zranienia swojej przyjaciółki nie zostawi ot tak, to było pewne. Wiedziała, że to też idzie w drugą stronę, chociaż ona już byla pewna tego, że Fraser jej nie skrzywdzi.
Temat zegarka był dość ciężki dla blondynki. Dobrze, że nie wiedziała wszystkiego, co się działo za jej plecami. Przecież jeśli dojdzie do niej, że Nevan i Mortimer coś planują... z jednej strony Ezra pozwalał sobie za dużo, ale z drugiej... Zapewne by odciągała chłopaków od planowania. Wiedziała, że Travers to wariat i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu - i nie chciała, by ktokolwiek ucierpiał z jego ręki. Siebie mogła jeszcze przegryźć - ale najbliższych? W życiu. Dlatego slysząc słowa Any zaśmiała się pod nosem, zaraz jednak spoważniała. Rzuciła poważniejsze spojrzenie przyjaciółce.
- Słuchaj... Nie pozwól się Jupiterowi zbliżyć do tej osoby. Powiem Ci, kto to jest, ale tylko po to, byś wiedziała od kogoś się trzymać z daleka, dobrze? Nie zbliżajcie się do niego, bo to naprawdę niebezpieczny typ... - czekała, aż Ana jej obieca, że nie będzie się pakować w kłopoty. Bo to było dla niej równoznaczne.
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

Zaśmiała się pod nosem na jej słowa. Oczywiście, że to ten sam. W końcu kto by inny się nią tak przejmował jak nie On? No dobrze, jeszcze była Rhi, ale to inna bajka. Uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki i skinęła głową.
- Dokładnie ten sam.
Przyznała z powagą na twarzy i rumieńcami po uszy. Swoją drogą od niego walentynkę też dostała, ale nie wspominała o tym Rhi bo i po co? Przyjaciółka i tak mogła się domyślać, że miała kogoś bo jednak często i gęsto nie mogła się skupić na niczym. Dopiero od niedawna jak wszystko się unormowało mogła spokojnie stwierdzić, że czas najwyższy skończyć z przerażeniem, że obudzi się i wszystko pryśnie. Na balu wiosennym mieli oznajmić wszem i wobec, że są parą. Musiała być na to gotowa. I już wiedziała jak się ubierze, już wiedziała jak da się uczesać.
- Swoją drogą, jeśli już o balu mowa...mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś mnie uczesać? Dam Ci oczywiście wytyczne co i jak po prostu potrzebuję kogoś sprawdzonego.
Uśmiechnęła się promiennie z nadzieją, że ta się zgodzi, ewentualnie poleci kogoś godnego zaufania. Ana sama nigdy nie korzystała z upinań ani innych cudów. Po prostu lubiła zwyczajność.
- Wie o tym. No w sumie to wie o Jupiterze...zagroził, że jeśli mnie skrzywdzi to ten mu wejdzie do łóżka...i em...nie chcesz wiedzieć co zrobi.
Przyznała ze śmiechem wspominając sobie jak Jupiter groził Minkyu. Swoją drogą Tobie też niejednokrotnie groził, że jeśli coś piśniesz to Cię połknie.
- Roześmiała się pod nosem.
Wysłuchała jej uważnie i nie wiedziała w sumie co ma powiedzieć. Obiecać jej? Ale jak już coś obiecywała i to tak bardzo to nie łamała słowa. Westchnęła pod nosem i skinęła głową.
- Niech Ci będzie. Nie poszczuję Jupiterem tego gościa. Kto to jest? Znam go?
Zapytała zaciekawiona przyglądając się jej uważnie. Zaczęła się naprawdę niepokoić. W końcu co jak co, ale nie mogła pozwolić na to by być na tyle nieświadoma.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 609
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

- Cieszę się, jeśli jesteś szczęśliwa. - przysunęła się do przyjaciółki i objęła ją mocno ramionami, tuląc ją przez kilka chwil. Nie naciskała na Carrow w tematyce związków - Rhinna po prostu wiedziała, że to przychodzi... samo z siebie. Że nie ma co na siłę szukać i nie daj Boże testować. Może i była odrobinę idealistką w tym temacie i niepoprawną romantyczką... Ale hej, u niej tak było. I była szczęśliwa, a to było najwazniejsze.
Na kwestię o grożeniu jej przez Jupitera, spojrzała na nią zaskoczona. Ale jak to - jej wąż jej groził? Przecież ona była do rany przyłóż! Odsunęła się od przyjaciółki i przechyliła głowę w bok, będąc wyraźnie zainteresowaną owym tematem. Odchrząknęla cicho.
- Ale że mnie? Chyba musimy się rozmówić, Jupiter, bo to tak dalej być nie może. - zaśmiała się cicho, przez moment rozglądając się dookoła. Zaraz jednak przestała się śmiać i spojrzała na Carrow. - Oczywiście, że Cię uczeszę. Pod warunkiem, że nie zechcesz ruchomego smoka, bo tego to nawet i ja nie zrobię. - uśmiechnęła się lekko rozbawiona tym pomysłem.
Co do tego poważniejszego tematu... Rhinna trochę nie była przekonana, żeby mówić Anie o tym, kto ją... cóż, nazwijmy rzecz po imieniu - gnębi. Wiedziała, że Carrow nie będzie tego chciała zostawić ot tak - zresztą, nie tylko ona, bo każdy jej najbliższy, a Hamilton tego nie chciała. Nie chciała, by ktoś się w to mieszał, bo będzie też zagrożony ze strony Traversa. Z drugiej strony... Wieidzała też, że nie mogła tego sobie ot tak zostawić i dobrze by było mówić o tym niektórym osobom. Ale miała w sobie konflikt!
- Ezra, a kto. Uwziął się na mnie strasznie. Znaczy, oczywiście, nie mam pewności, ale biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie... - westchnęła cicho i wstała z łóżka. Skrzyżowała dłonie pod piersiami i przechyliła głowę w bok. - Staram się ogarnąć w pamięci, czy coś mu zrobiłam, że się tak uparł by zniszczyć mi życie, czy co...
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

Tak bardzo jej brakowało tego drobnego a zarazem czułego gestu. Bliskości, czułości. Tęskniła za rodziną, a tutaj nimi stali się Rhinna oraz Minkyu. Oczywiście miała Jupitera jeszcze, ale to nie to samo. Oni byli z krwi i kości, normalnie z nią rozmawiali a on...pełzł zawsze obok, wślizgiwał się do niej sycząc jeśli chciał rozmawiać a ona mu odpowiadała. Nie wiedziała co miała ze sobą zrobić przez długi czas. A teraz...teraz była silniejsza i na pewno nie sama...nie była jedyna, miała u boku dwie osoby, które oddałyby wszystko by ją bronić. Tak jak ona by to uczyniła gdyby tylko była taka możliwość. Uśmiechnęła się promiennie i objęła Rhi równie czule i z troską.
- Owszem jestem. On...on się mnie nie boi, nie unika mnie. Jest tak jak Ty...gdy potrzebuje pojawia się nie wiedzieć skąd. Gdy czuję się źle...wyczuwa to.
Przyznała wesoło i cicho westchnęła promiennie śmiejąc się od ucha do ucha. Na jej słowa odnośnie Jupitera roześmiała się pod nosem.
- Jupiter mówił to jak się poznawaliśmy. No i wiesz...od tamtego czasu przestał Cię pilnować tak bardzo. Ufa Ci. Tak samo będzie z Minkyu zobaczysz.
Zaśmiała się pod nosem a Jupiter jakby na zawołanie wpełzł prosto pod ramię Rhi posykując nieco i długim językiem drażniąc jej dłoń. Milczały przez chwilę i dopiero gdy padło imię Ezry niemal się zadławiła własną śliną. Że co takiego?!
- Ten Ezra?
Wybałuszyła oczy i pokręciła głową z westchnieniem. No tak...po nim można się było wszystkiego spodziewać. Uczniowie ostrzegali ją przed nim, a ona sama postanowiła być ostrożna gdy ujawnił się jej dar. Nie chciała ryzykować, że coś się wydarzy.
- On jest dziwny...jak tylko zaczęłam się tutaj uczyć wszyscy mnie ostrzegali. A teraz...oby się nie pojawił nigdy więcej.
Przyznała z westchnieniem bo zaczęła się obawiać o przyjaciółkę. Ten czarownik był niebezpieczny, słyszała o jego "doświadczeniach". Miała dylemat i to duży. Najchętniej poszczułaby go Jupiterem, ale wiedziała, że mógłby go skrzywdzić, a na to pozwolić nie mogła.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 609
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Hamilton z uśmiechem na ustach, delikatnym choć przeszczęśliwym, przypatrywała się Anie. Widziała w niej to emanujące wręcz szczęście na odległość. I bardzo się z tego cieszyła. Że dziewczyna zyskała kolejną bliską osobę, nie tylko ją. Niewspominając o Jupiterze, ale to jakby było jasne i wąż zawsze się przejawiał w ich rozmowach. Na pierwszym roku ją fascynował - ogólnie bała się tych gadów. Nigdy nie była ich wielką fanką, tak Carrow z Jupiterem stanowili wyjątek. Na widok innych tego typu "zwierzaków" miała ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, jedynie przy tym konkretnym wężu zachowywała się w miarę spokojnie. Z czasem się do niego przyzwyczaiła - zwłaszcza, gdy ten wydawał się być rozumny na swój sposób i nie stanowił dla niej zagrożenia. Nigdy jej nie skrzywdził, co Rhi bardzo ceniła i za co była wdzięczna - bo nawet, jak czasami dochodziło do kłótni między nią a Aną, nigdy "nie podniósł ręki" na Rhi.
- Jupiter na pewno go zaakceptuje, jeśli będziesz przy nim szczęśliwa. Pamiętasz nasz pierwszy rok? Jakby mógł, to już dawno by mnie zabił samym wzrokiem. Na szczęście tak się nie stało, ale jednak jednak... - ciekawiło ją co prawda, czy Minkyu się szybciej nie zrazi, ale trzymała za nich kciuki. Byleby dziewczyna była zadowolona i szczęśliwa, więcej się dla niej nie liczyło.
Czując, jak Jupiter do niej przypełzł, uśmiechnęła się do niego wesoło i pochyliła nad nim, dając przez jakiś czas drażniąc swoją dłoń. W końcu delikatnie chwyciła dłońmi jego głowę i przesunęła parę razy po jego "policzkach" z cichym śmiechem. Teraz lubiła tego węża i dziwnie się czuła, gdy w obecności Any, czy chociażby w dormitorium nie było go w pobliżu przez dłuższą chwilę.
Skierowała spojrzenie na przyjaciółkę i skinęła głową. Dała Carrow powiedzieć wszystko, co chciała, nie przeszkadzając jej w połowie zdania. Zgadzała się z nią, naprawdę. Westchnęła w pewnym momencie i pochyliła głowę w przód, wbijając spojrzenie w podłogę.
- Nie wiem, czy ja coś mu kiedyś zrobiłam, czy co, że się tak na mnie uwziął? Jedyne, co mnie pociesza, to te ostatnie kilka miesięcy w szkole i oby nie poszedł na studia. Albo zostawił mnie chociaż w spokoju, bo ile można znosić takiego kretyna... Wiem, że jego zachowanie nie jest w porządku i czasami mam ochotę mu zrobić krzywdę... Albo poprosić kogoś, by to zrobił, jednak... Nie chciałabym, by ktokolwiek inny miał kłopoty, rozumiesz, prawda? Przecież to wariat, a co jeśli kogoś skrzywdzi? Co, jeśli zrobi komuś coś złego, z mojego powodu?
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
Wiek:
17
Data:
24 mar 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
singiel
Ana Carrow
Posty: 67
Rejestracja: 20 paź 2023, 20:38

O tak, coś w tym było. Jakby nie patrzeć, początkowo nawet Jupiter nie tolerował Rhi, dopiero w swoim czasie przyjął ją do grona zaufanych osób. A ile razy spała wtulona w Jupitera gdy nie była tego świadoma, a budząc się z wrzaskiem niejednokrotnie słyszała śmiech Jupitera. To były naprawdę zabawne czasy.
- O tak...a pamiętasz ile razy wkradał Ci się do łóżka? Normalnie podrywacz wcielony jak nic. Swoją drogą...sądzę, że przekonał się już do Minkyu...pamiętasz jak chorowaliśmy? Gdyby nie Minkyu...pewnie byśmy dzisiaj nie rozmawiały. Jupiter mówił, że przejął się tak bardzo, że każdego dnia starał się mnie odwiedzać...
Przyznała zdając sobie sprawę z tego, że myślami znowu była nie tam, gdzie powinna.
- Co do Ezry...prawdę mówiąc miałabym obawy...może i właśnie Ślizgoni mają u siebie przodków wężoustych ale pamiętasz jak to się zawsze kończyło? Poza tym, w mojej rodzinie nie było nikogo w naszym domu...wszyscy byli ślizgonami...w większości.
Zauważyła wracając wspomnieniami do tego co mówili jej rodzice, nader szybko zmieniając temat, gdy wkradało się słowo "wężousty". Nic więc dziwnego, że unikali tematu jak ognia. Musiała jeszcze tylko przekonać rodziców do rozmowy.
- Travers i Black, to same kłopoty. Słyszałaś, że ponoć siostra Blacków, podpaliła kogoś w poprzedniej szkole? Jest niereformowalna. Mam dziwne wrażenie, że to wszystko to dopiero początek.
Przyznała z niepokojem. Martwiła się o przyjaciółkę ale co mogła zrobić? Nie miała wyjścia i nie miała pojęcia jak powinna zareagować na to wszystko.
- Nie mów tak...nie ważne co on zrobi i komu, nie będzie to Twoja wina. Pamiętaj, że prawdziwi przyjaciele nie będą stali na uboczu.
Uśmiechnęła się lekko bo prawda była taka, że ona też nie miała zamiaru pozostawić Rhi samej sobie nie ważne jak bardzo byłaby zagrożona.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 609
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

- Nawet mi nie przypominaj... Jupitera uwielbiam, ale ogólnie za wężami nie przepadam, tak więc... Jak się budziłam i pierwsze, co widziałam albo czułam to łuski węża... To chyba normalna reakcja była, co? Zresztą, on to robił specjalnie, nie powiesz mi, że nie! - Hamilton była wręcz przekonana, że gad Any robił to spejalnie i po prostu czerpał z tego radość, wprowadzając Rhi co parę dni rano w stan zawału.
Już nie chciała ciągnąć tematu Minka, była pewna, że dziewczyna mogła o nim mówić i mówić, a musiały przecież zostawić sobie jakiś temat na później. Oczywiście, że wszystkiego się od niej dowie o jej aktualnym facecie i oczywiście, że będzie to prędzej, niż później. Na jej następne słowa jednak, Rhinna westchnęła.
- Musisz uważać, by nikt z nich się nie dowiedział. To będzie ciężkie, na pewno, ale jeszcze parę miesięcy i kończymy szkołę. Damy sobie radę. - oczywiście, że brała pod uwagę, że będzie pomagać Carrow w razie czegokolwiek, to w ogóle nie podchodziło pod żadna dyskusje. A co do jej rodziców... To wiedziała, że ten temat też jest ciężki dla dziewczyny. Po chwili jednak jej przyjaciółka zaczęła złorzeczyć na jej przyjaciela! O nie, na to Rhinnka nie zamierzała pozwolić. Swoją drogą, musiała zapoznać ich bliżej - nie, swatać, ale jednak ny mogli się nieco bliżej poznać. Zdawała sobie sprawę, że Ana jest wycofana mocno i na pewno bałaby się sama z kimś zostać i pogadać nieco bardziej, dlatego chciała też i w tym temacie być dla niej podporą. Teraz jednak westchnęła i skrzyżowała ręce na piersiach.
- O nie, o Lucku nie dam powiedzieć złego słowa. Owszem, jest momentami narwany i częściej myśli, niż powie, ale jest w porządku. Ashara natomiast... Nie wiem. Nie wiem co mam o niej myśleć. Mam nadzieję, że jednak dziewczyna się ogarnie.. A na pewno, że nie podda się chociażby Ezrze czy innym kiepskim ślizgonom, bo wtedy jest stracona całkowicie. - powiedziała spokojnie, na koniec wzdychając. Wysłuchała ostatnich słów przyjaciółki i uśmiechnęła się do niej, może nieco słabo, ale szczerze. - Dzięki, że tak mówisz... Ale wolę, byście byli bezpieczni. Ja już tyle rzeczy mam za sobą... Co może mi więcej zrobić?
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”