31.05.23 - kilka dni przed kolejną pełnią, Skrzydło Szpitalne, Baizen zostaje oddelegowany na kolejne dwa tygodnie do sali
Ostatni tydzień w Mungu był ciężki zarówno dla uzdrowicieli, jak i samego Krukona. Wariował. Był poddenerwowany, warczał na kolejne osoby, jakie się w jego sali pokazywały i nie chciał kompletnie słyszeć nic o jakimkolwiek eliksirze uspokajającym. Jedynie tojadowy pił tak, jakby mu miał zaraz sam płyn podciąć gardło. Co się działo w jego głowie, nikt nie wie, nawet jego rodzice, którzy z trwogą (mama) i niepokojem (tata) przyglądali się rozdygotanemu młodzieńcowi. Suzanne wyszła ze szpitala tydzień wcześniej, mimo iż on mógł się poruszać o własnych siłach przed nią, ale jego nieustanne problemy z równowagą i czuciem swoich kończyn sprawiały, że nikt nie chciał go po prostu wypuścić. Czy to wystarczało, żeby tego chłopaka doprowadzić do skraju cierpliwości? Chyba nie, ale dodając do tego niepewność swoich działań w kwestii swojej ex-dziewczyny, wyrzuty sumienia związane z absolutnie każdym, kto był w czasie obławy w Zakazanym Lesie (nawet Elektra gdzieś tam miała skrawek baizenowych myśli), widmo tego, co się będzie działo w czasie kolejnej pełni... No cóż. Tak, jednak mógł być rozemocjonowany.
Pojawiwszy się w końcu w Skrzydle Szpitalnym, jeszcze próbował przekonać opiekunkę domu, żeby pozwoliła mu być GDZIEKOLWIEK POZA SKRZYDŁEM SZPITALNYM. Tutaj czuł się, jak pierdolony wilczek w klatce, wystawiony na widok wszystkich, choć przecież nie był na środku Wielkiej Sali. Doprowadzony przez swojego ojca, kilka godzin przespał, dosłownie uśpiony tabletkami od pani pielęgniarki. Kiedy otworzył oczy, był wczesny wieczór i wszyscy byli po zajęciach. Niby dał znać znajomym sowami, że będzie już w szkole, ale nie był przekonany czy ktoś go w ogóle zechce odwiedzić. Durny Krukon ubzdurał sobie przecież absolutne winy całego świata i zdawał się masochistycznie oceniać samego siebie przez brak większych ran na swoim ciele. To nic, że minimalnie mocniej dostałby od wilkołaka i by był martwy. On był protektorem tego włochato-pierzastego oddziału uczniów i czuł się przytłoczony własnym osądem.
Leżąc w łóżku, spojrzał za za krótką kołdrę, poprawiając sobie poduszkę pod głową. Nawet chodzić mu po szkole nie pozwolili, co najwyżej tutaj po Skrzydle Szpitalnym. Znudziło mu się to po czterdziestu długościach. Na stopach miał kolorowe skarpetki Błękitnych, z dziurami na palcach po wybuchu, jaki miał tego dnia. Pazury przebiły materiał. Richard miał pewność co do jednego. Ta pełnia będzie po prostu męcząca. I on już był zmęczony. Teraz doszedł do wniosku, że właściwie to nie wie, jak oni (kadra) chce go utrzyma w zamku podczas pełni. Ucieknie im, po raz pierwszy w stylu Wilsona.
Westchnąwszy, przesunął palcami po swoim czole, zamykając oczy, ale słysząc kroki, spojrzał z zainteresowaniem w bok i co? Jajco. Kotarka zasłonięta.
Suzanne - Flora (i Baizen zza ramienia) - Skrzydło Szpitalne
-
Wiek:
18Data:
01 paź 2005Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)Pozycja w quidditchu:
nielotRóżdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testralaZamożność:
bogatyStan cywilny:
golden i pani sokół - Posty: 393
- Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29
loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
Dużo się we Florze zmieniło od czasu ataku, można nawet odważnie stwierdzić że zamiast stracić, ona zyskała. Żadne tajemnice nie oddzielały jej od bliskich jej osób i po raz pierwszy w życiu była w związku. Jej pewność siebie wzrosła o 200% a i to skromna estymata. Krukonka, choć wciąż empatycznie zmartwiona o Richarda i Suzanne, wręcz unosiła się kilka centymetrów nad podłogą. Wieść o przybyciu Baizena do Skrzydła Szpitalnego dotarła do niej akurat jak opuszczała pracownię, ale nie chciała tracić czasu więc wciąż w ogrodniczkach ubabranych kosmicznie farbą od razu pobiegła w tamtym kierunku wymijając uczniów jak mała wyścigówka. Nawet nie zdyszana zatrzymała się pod drzwiami i grzecznie zapukała przed władowaniem się do sali.
- Bajzel? - jakiś ruch za kotarą zwrócił jej uwagę, wypaliła więc bezmyślnie - Jesteś goły? - tak jakby to robiło jakąkolwiek różnicę, prędzej piekło by zamarzło niż którekolwiek z nich spojrzało na siebie w taki sposób. Zresztą widziała jego pryszczaty tyłek już wcześniej. Poczekała cierpliwie aż chłopak uzna że czas sprawdzić co jest za zasłoną numer jeden i wyszczerzyła do niego zęby w uśmiechu.
- Jak się czujesz? - spytała, oglądając krukona ze wszystkich stron i oceniając jego stan swoim okiem początkującej uzdrowicielki. Nawet nie wspominała nic o tamtej nocy, decydując się że nie ma co roztrząsać i trzeba się cieszyć z tego co jest. W żadnym stopniu nie winiła Ryśka za atak, bo przecież nie miał w tym udziału, jakim cudem można winić kogoś za coś co im się po prostu przydarzyło? Był synem swojego ojca i to wystarczyło, równie dobrze ktoś mógł ją chcieć zabić bo była ruda.
- Bajzel? - jakiś ruch za kotarą zwrócił jej uwagę, wypaliła więc bezmyślnie - Jesteś goły? - tak jakby to robiło jakąkolwiek różnicę, prędzej piekło by zamarzło niż którekolwiek z nich spojrzało na siebie w taki sposób. Zresztą widziała jego pryszczaty tyłek już wcześniej. Poczekała cierpliwie aż chłopak uzna że czas sprawdzić co jest za zasłoną numer jeden i wyszczerzyła do niego zęby w uśmiechu.
- Jak się czujesz? - spytała, oglądając krukona ze wszystkich stron i oceniając jego stan swoim okiem początkującej uzdrowicielki. Nawet nie wspominała nic o tamtej nocy, decydując się że nie ma co roztrząsać i trzeba się cieszyć z tego co jest. W żadnym stopniu nie winiła Ryśka za atak, bo przecież nie miał w tym udziału, jakim cudem można winić kogoś za coś co im się po prostu przydarzyło? Był synem swojego ojca i to wystarczyło, równie dobrze ktoś mógł ją chcieć zabić bo była ruda.
-
Wiek:
18Data:
15 maja 2006Genetyka:
AnimagKrew:
CzystaZdrowie:
90Zawód:
Student miotlarstwa,ścigający BłękitnychPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywnaZamożność:
zamożnyStan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem - Posty: 391
- Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13
Suzanne sobie siedziała w swoim dormitorium trzymając paczkę, którą dostała od swojego byłego już chłopaka czytając już chyba 15 razy to co napisał. Wszystkie rzeczy miała rozłożone dookoła siebie i łzy momentalnie napływały jej do oczu, bo po prostu nie wierzyła jak on to wszystko zdobył i dlaczego tak dobrze ją znał. Miała o nim zapomnieć i co i znowu sobie przypomniał. Castellani siedząc po turecku na łóżku wbiła widelec w tort, który sobie odkroiła i włożyła sobie do buzi kawałek. Oh ja.... tatra cytrynowa, Baizen, kuźwa!
Musiała wysłać kawałek Florce i w ogóle musiała z nią pogada teraz pilnie, zwłaszcza, że LAUREN ZNOWU NIE BYŁO.
Przed Suzanne pojawił sie nagle pergamin.
Musiała wysłać kawałek Florce i w ogóle musiała z nią pogada teraz pilnie, zwłaszcza, że LAUREN ZNOWU NIE BYŁO.
Przed Suzanne pojawił sie nagle pergamin.
Florka,
Mundo zaraz przyniesie Ci kawałek tortu co dostałam na urodziny od Richarda. Jest obłędny, a nie mogę go zjeść sama, bo już w ogóle nie wsiądę na miotłę.
I w ogóle on mi dał tyle prezentów, wszystkie trafione ja pierdziele, no. A zerwał i ja tego kompletnie nie rozumiem co on robi, po co i dlaczego. Aaaaaa mam mętlik.
Suzek łobuzek,
P.S. za dużo cukru już chyba pochłonęłam.
Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
-
Wiek:
18Data:
01 paź 2005Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)Pozycja w quidditchu:
nielotRóżdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testralaZamożność:
bogatyStan cywilny:
golden i pani sokół - Posty: 393
- Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29
Tak jak Krukon był wcześniej absolutnie niewzruszony czymkolwiek w szkole, tak momentalnie, słysząc pytanie Wilsonówny, parsknął krótko śmiechem i pokręcił głową. Wiedząc jednak, że dziewoja jeszcze nie wykształciła takich skilli, żeby widzieć przez kotarkę, odparł:
- Tak, jestem goły. Robię helikopter. - Spojrzał po sobie, jakby upewniając się, czy tak się nie dzieje, ale zaraz dopowiedział to, co prawdziwe. On przecież kłamać nie może! - Nie no, żartuję, wchodź. - Zaprosił ją swobodnie, próbując się wychylić z łóżka, żeby tknąć końcami palców zasłonkę. Nie udało się mu, ale bez skrzywienia się cofnął ciało tam, gdzie być powinno. Tu jednak należy zdementować stosownie plotkę o pryszczatym dupsku Baizena. Tam nie uświadczy się nawet ani jednego zaskórnika, a co dopiero pryszcza. Ten człowiek co miesiąc zrzuca z siebie swoją skórę w czasie przemiany i tworzy nową. Tam nie ma co rogowacieć nawet. Piękno młodości, fontanna! Wilkołactwo! Chociaż jeden plus!
- Całkiem w porządku, ale chcą mnie jeszcze poobserwować. - Stwierdził nieco kąśliwie, chociaż uśmiechnął się nieznacznie w chwilę potem. Zerknął na Florę przez dłuższy moment, jakby oceniająco. Ona zastanawiała się nad jego stanem, a on patrzył czy będzie widoczna jakaś blizna na jej ciele. - Flor, ja Cię przepraszam, że tak odwaliłem w czasie pełni. - Stwierdził smutnym tonem, unosząc lekko brwi przy nasadzie nosa. Podeszła bliżej? Oby, bo on wyciągnął się do niej i nagle przyciągnął ją w przyjacielskim uścisku. Może nieco nietypowe, jak na niego, bo raczej najwylewniejszy nie jest, ale po prostu potrzebował poczuć, że rudowłosa dziewczyna jest cała.
- Tak się cieszę, że wyglądasz tak dobrze. - Burknął pod nosem, a może i w jej rude włosy, ale zaraz potem cofnął się powolnie i westchnąwszy, opadł na łóżko, jakby go moce opuściły. Nic bardziej mylnego, prędzej nadmierny myśliciel znów się załączył. Tym bardziej, że obok Flory pojawił się złoty zwój, czekający na otwarcie różdżką.
- Pergamix do Ciebie. - Wskazał skinieniem na pergamin, który cierpliwie lewitował za nią.
- Tak, jestem goły. Robię helikopter. - Spojrzał po sobie, jakby upewniając się, czy tak się nie dzieje, ale zaraz dopowiedział to, co prawdziwe. On przecież kłamać nie może! - Nie no, żartuję, wchodź. - Zaprosił ją swobodnie, próbując się wychylić z łóżka, żeby tknąć końcami palców zasłonkę. Nie udało się mu, ale bez skrzywienia się cofnął ciało tam, gdzie być powinno. Tu jednak należy zdementować stosownie plotkę o pryszczatym dupsku Baizena. Tam nie uświadczy się nawet ani jednego zaskórnika, a co dopiero pryszcza. Ten człowiek co miesiąc zrzuca z siebie swoją skórę w czasie przemiany i tworzy nową. Tam nie ma co rogowacieć nawet. Piękno młodości, fontanna! Wilkołactwo! Chociaż jeden plus!
- Całkiem w porządku, ale chcą mnie jeszcze poobserwować. - Stwierdził nieco kąśliwie, chociaż uśmiechnął się nieznacznie w chwilę potem. Zerknął na Florę przez dłuższy moment, jakby oceniająco. Ona zastanawiała się nad jego stanem, a on patrzył czy będzie widoczna jakaś blizna na jej ciele. - Flor, ja Cię przepraszam, że tak odwaliłem w czasie pełni. - Stwierdził smutnym tonem, unosząc lekko brwi przy nasadzie nosa. Podeszła bliżej? Oby, bo on wyciągnął się do niej i nagle przyciągnął ją w przyjacielskim uścisku. Może nieco nietypowe, jak na niego, bo raczej najwylewniejszy nie jest, ale po prostu potrzebował poczuć, że rudowłosa dziewczyna jest cała.
- Tak się cieszę, że wyglądasz tak dobrze. - Burknął pod nosem, a może i w jej rude włosy, ale zaraz potem cofnął się powolnie i westchnąwszy, opadł na łóżko, jakby go moce opuściły. Nic bardziej mylnego, prędzej nadmierny myśliciel znów się załączył. Tym bardziej, że obok Flory pojawił się złoty zwój, czekający na otwarcie różdżką.
- Pergamix do Ciebie. - Wskazał skinieniem na pergamin, który cierpliwie lewitował za nią.
loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
Przewróciła teatralnie oczami i ziewnęła jakby ten temat był już stary i oklepany.
- A co właściwie odwaliłeś? Mówisz jakbyś co najmniej to wszystko zaplanował a mogę przysiąc że byłeś tak samo zaskoczony jak reszta z nas - no dobra, może nie aż tak jak wtedy kiedy Elektra się objawiła jako łowca - Jakby nie było ja wyszłam z tego właściwie bez szwanku - no z blizną, bo opóźnione gojenie nie sprzyjało gładkiej skórze. Ale dzięki temu miała na zawsze pamiątkę po swojej pierwszej miłości, nie żeby planowały się rozstawać. Sapnęła zaskoczona wylewnością krukona, bo raczej nie mieli w zwyczaju się tak spoufalać, ale niech będzie, wspólna trauma łączy ludzi. Odwzajemniła niedźwiedzi uścisk swoimi znacznie mniejszymi rękami i pogładziła po plecach pocieszająco. Nawet kiedy zgrywała twardzielkę nie traciła właściwej sobie empatii i współodczuwała bardzo dużo.
- Zawsze wyglądam dobrze, nie myśl sobie - pogroziła mu palcem, gdzieś z tyłu głowy rozważając czy powinna mu powiedzieć o Fyodorovej. Prędzej czy później natkną się na siebie więc byłoby to pasujące żeby nie był zaskoczony. Otworzyła już usta żeby zacząć, kiedy ten poinformował ją o pergamixie. Obróciła się w kierunku liściku ze skonfundowaną miną i zaczęła czytać. Że oczy jej się zaświeciły na myśl o słodyczach to niedopowiedzenie, wręcz błyszczały jak polerowane srebrne łyżeczki.
- Wiem że to ty go kupiłeś więc to trochę dziwne ale... chcesz trochę?
- A co właściwie odwaliłeś? Mówisz jakbyś co najmniej to wszystko zaplanował a mogę przysiąc że byłeś tak samo zaskoczony jak reszta z nas - no dobra, może nie aż tak jak wtedy kiedy Elektra się objawiła jako łowca - Jakby nie było ja wyszłam z tego właściwie bez szwanku - no z blizną, bo opóźnione gojenie nie sprzyjało gładkiej skórze. Ale dzięki temu miała na zawsze pamiątkę po swojej pierwszej miłości, nie żeby planowały się rozstawać. Sapnęła zaskoczona wylewnością krukona, bo raczej nie mieli w zwyczaju się tak spoufalać, ale niech będzie, wspólna trauma łączy ludzi. Odwzajemniła niedźwiedzi uścisk swoimi znacznie mniejszymi rękami i pogładziła po plecach pocieszająco. Nawet kiedy zgrywała twardzielkę nie traciła właściwej sobie empatii i współodczuwała bardzo dużo.
- Zawsze wyglądam dobrze, nie myśl sobie - pogroziła mu palcem, gdzieś z tyłu głowy rozważając czy powinna mu powiedzieć o Fyodorovej. Prędzej czy później natkną się na siebie więc byłoby to pasujące żeby nie był zaskoczony. Otworzyła już usta żeby zacząć, kiedy ten poinformował ją o pergamixie. Obróciła się w kierunku liściku ze skonfundowaną miną i zaczęła czytać. Że oczy jej się zaświeciły na myśl o słodyczach to niedopowiedzenie, wręcz błyszczały jak polerowane srebrne łyżeczki.
Niedługo później faktycznie przyleciał Mundo z paczuszką z tortem i upuścił go na kolana Wilson, która zdążyła już rozsiąść się na łóżku obok Rysia. Zaczęła otwierać pakunek i z zastanowieniem spojrzała w stronę chłopaka.Suuuu,
Dzięki że o mnie pomyślałaś, OCZYWISTE że chcę tortu.
Też nie mogę powiedzieć że rozumiem co mu siedzi w bani, jakby usiłuję skutecznie się tam dobić kilofem i wybić mu takie pomysły ale to proces. Bądź cierpliwa.
Skoro robi takie dobre prezenty urodzinowe to gdzie są moje z marca? Żartuję.
Buziaki,
Flo
PS Nie ma czegoś takiego jak za dużo cukru.
- Wiem że to ty go kupiłeś więc to trochę dziwne ale... chcesz trochę?
-
Wiek:
18Data:
15 maja 2006Genetyka:
AnimagKrew:
CzystaZdrowie:
90Zawód:
Student miotlarstwa,ścigający BłękitnychPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywnaZamożność:
zamożnyStan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem - Posty: 391
- Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13
Flo,
Daj znac czy Ci smakuje.
W ogóle to leżąc w tym Mungu to miałam czas na przemyślenia i postanowiłam, że muszę być bardziej odważna i nie czekać na księcia z bajki w postaci Baizena.
Ale muszę sie Ciebie poradzić czy czasem nie przesadzam.
Dostałam od matki kiedyś sukienkę, ona ma czasem dobry gust ale czasem sie zastanawiam czy serio w tej Francji już na głowę upadli. No ale mam sukienkę i zaraz dołączę zdjęcie mnie w niej okej i mi powiedz czy nie nie jest zbyt odważna…
► Pokaż Spoiler
Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
-
Wiek:
18Data:
01 paź 2005Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)Pozycja w quidditchu:
nielotRóżdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testralaZamożność:
bogatyStan cywilny:
golden i pani sokół - Posty: 393
- Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29
Zerknął po rudowłosej z lekką niepewnością. To był pierwszy raz, kiedy jego świadomość zatrybiła w sposób STOSOWNY. A może jednak to nie jego wina? Nie, na pewno to jego. Przecież jest silnym, najstarszym z grupy wilkołakiem, powinien był utrzymać się na łapach do usranego złapania Greybacka, ochronić Suzanne, nie dopuścić do rage'a Florki... No, no. Tak sobie tłumaczył to wszystko. Teraz przyglądał się Florce z niepewnym wyrazem twarzy, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. Opuścił krótko wzrok na swoją pościel, bo znów hardo wpatrywał się w jej oblicze, mówiąc:
- Gdybym był dłużej na nogach, może... Może by Suz... - Zamilkł nagle, marszcząc brwi i rzucając gniewne spojrzenie na biurko pielęgniarki, której klasycznie nie było, bo pewnie flirtowała z woźnym. Potem jednak naszło rzucanie się sobie w ramiona nieplanowane, a to już lekko ukoiło dziwne myśli Krukona. Przyglądał się Wilsonównie, jak ta odpisuje, nienachalnie chcąc spytać, kto napisał, ale widok Mundo powiedział mu wszystko. Zagryzł swoją dolną wargę, nie przeszkadzając dziewczynom w pisaniu. Ale patrzył się przy tym prawie, jak zezowata Ślizgonka, chcąca dowiedzieć się najmniejszych szczegółów jakiejś historii.
- Nie, dzięki. Smacznego. - Cieszył się, że jego wybór był stosowny. Cofnął jedną nogę, gdy Flo siadała wygodnie na jego szpitalnej pryczy, strojąc różne miny, jakby się do czegoś zbierał.
- No... To co tam u niej? Jak... Żyje? - Świetny plan na rozmowę z koleżanką, która przyszła tu dla ciebie, chłopie. Na pewno będzie chciała o tym rozmawiać! Richard pokazywał teraz bezbłędnie, jak głupi był pomysł zerwania z Castellani. Przesunął palcami po swoim czole, a w chwilę potem pojawił się przy nich kolejny pergamix. Oho, dłuższa rozmowa. Baizen był obrzydliwie cierpliwym facetem. Ale. Było jedno ale. Ta cierpliwość nie łączyła się w równaniu, w którym jedną z niewiadomych była ciemnowłosa Ślizgonka z rozwaloną obecnie ręką.
- Pokażesz? Pokaż. Co ona tam pisze? - Sapnął z niezadowoleniem marszcząc brwi, a następnie momentalnie porwał do siebie zdjęcie, które magicznie wypadło z Pergamixu. Zerknął na nie i szybko przysunął sobie do klatki, nie chcąc go pokazać nawet Florce. - Gdzie ona niby w tym idzie, co? Spytaj jej, Flora. Spytaj teraz. Już. Pisz. - Oho, zaczyna się.
- Gdybym był dłużej na nogach, może... Może by Suz... - Zamilkł nagle, marszcząc brwi i rzucając gniewne spojrzenie na biurko pielęgniarki, której klasycznie nie było, bo pewnie flirtowała z woźnym. Potem jednak naszło rzucanie się sobie w ramiona nieplanowane, a to już lekko ukoiło dziwne myśli Krukona. Przyglądał się Wilsonównie, jak ta odpisuje, nienachalnie chcąc spytać, kto napisał, ale widok Mundo powiedział mu wszystko. Zagryzł swoją dolną wargę, nie przeszkadzając dziewczynom w pisaniu. Ale patrzył się przy tym prawie, jak zezowata Ślizgonka, chcąca dowiedzieć się najmniejszych szczegółów jakiejś historii.
- Nie, dzięki. Smacznego. - Cieszył się, że jego wybór był stosowny. Cofnął jedną nogę, gdy Flo siadała wygodnie na jego szpitalnej pryczy, strojąc różne miny, jakby się do czegoś zbierał.
- No... To co tam u niej? Jak... Żyje? - Świetny plan na rozmowę z koleżanką, która przyszła tu dla ciebie, chłopie. Na pewno będzie chciała o tym rozmawiać! Richard pokazywał teraz bezbłędnie, jak głupi był pomysł zerwania z Castellani. Przesunął palcami po swoim czole, a w chwilę potem pojawił się przy nich kolejny pergamix. Oho, dłuższa rozmowa. Baizen był obrzydliwie cierpliwym facetem. Ale. Było jedno ale. Ta cierpliwość nie łączyła się w równaniu, w którym jedną z niewiadomych była ciemnowłosa Ślizgonka z rozwaloną obecnie ręką.
- Pokażesz? Pokaż. Co ona tam pisze? - Sapnął z niezadowoleniem marszcząc brwi, a następnie momentalnie porwał do siebie zdjęcie, które magicznie wypadło z Pergamixu. Zerknął na nie i szybko przysunął sobie do klatki, nie chcąc go pokazać nawet Florce. - Gdzie ona niby w tym idzie, co? Spytaj jej, Flora. Spytaj teraz. Już. Pisz. - Oho, zaczyna się.
loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
Popatrzyła na niego jakby był bardzo głupiutkim stworzonkiem a nie facetem wyższym od niej o prawie 40 cm. No co za uparty głupek, jak napisała że dobija się kilofem to nie miała tego dosłownie na myśli ale może jest to opcja.
- Człeniu, masz 17 lat. Ten facet morduje ludzi od jakiś czterdziestu. Ja nie wiem jak rozdymane masz ego na temat swoich umiejętności ale całkiem sporo aurorów i łowców nie wyszło z tej akcji w całości - może nie widziała za wiele zbyt skupiona na Elektrze, ale dowiedziała się już co nieco - Suzanne podjęła decyzję samodzielnie, nie zmusiłeś jej, pewnie byś jej wręcz kazał zwiewać jakbyś mógł mówić. Jest tak samo autonomiczną jednostką jak Ty czy ja, więc jeśli jest ktoś na kogo można być złym o to wszystko to na Greybacka - chyba za często nie miał okazji słyszeć takiej ilości słów z ust tej tyciej krukonki, ale kończyła jej się cierpliwość do Młodego Wertera. Chciał cierpieć za miliony to niech cierpi, ale od piekących ukąszeń prawdy.
Zaczęła wsuwać tort, a dźwięki które z siebie wydawała ewidentnie świadczyły że jest pyszny. Strata Baizena że nie chciał trochę. Prychnęła rozbawiona jak zaczął zadawać pytania, to jednak trochę się interesujemy? Mogła być złośliwa i jeszcze go podręczyć ale dobrze wiedziała że ten się zaraz posika.
- Podobały jej się prezenty - zaczęła ostrożnie badając nastroje - Ma mętlik w głowie bo zerwałeś i nie wie czemu - uniosła brwi oceniająco. Kolejny pergamix pojawił się przed jej nosem, ledwie zdążyła go otworzyć jak upierdliwiec wykradł załączone zdjęcie.
- Jak mi nie pokażesz to nie napiszę, co za menda - wykorzystując osłabiony stan Richarda wyrwała mu papierek bez problemu i aż zagwizdała - Ktoś tu usiłuje ruszyć dalej, zegar tyka ziomuś - jej planem było pomóc tej dwójce się zejść, ale nie potrafiła ukryć że to całkiem niezła rozrywka. Jej chochlicze alter ego się pokazywało. Z pewnym trudem ignorując nos krukona wiszący jej nad ramieniem zabrała się za odpisywanie. Nie planowała się powstrzymywać tylko dlatego że czytał, chociaż byłaby skłonna przyjmować sugestie.
- Człeniu, masz 17 lat. Ten facet morduje ludzi od jakiś czterdziestu. Ja nie wiem jak rozdymane masz ego na temat swoich umiejętności ale całkiem sporo aurorów i łowców nie wyszło z tej akcji w całości - może nie widziała za wiele zbyt skupiona na Elektrze, ale dowiedziała się już co nieco - Suzanne podjęła decyzję samodzielnie, nie zmusiłeś jej, pewnie byś jej wręcz kazał zwiewać jakbyś mógł mówić. Jest tak samo autonomiczną jednostką jak Ty czy ja, więc jeśli jest ktoś na kogo można być złym o to wszystko to na Greybacka - chyba za często nie miał okazji słyszeć takiej ilości słów z ust tej tyciej krukonki, ale kończyła jej się cierpliwość do Młodego Wertera. Chciał cierpieć za miliony to niech cierpi, ale od piekących ukąszeń prawdy.
Zaczęła wsuwać tort, a dźwięki które z siebie wydawała ewidentnie świadczyły że jest pyszny. Strata Baizena że nie chciał trochę. Prychnęła rozbawiona jak zaczął zadawać pytania, to jednak trochę się interesujemy? Mogła być złośliwa i jeszcze go podręczyć ale dobrze wiedziała że ten się zaraz posika.
- Podobały jej się prezenty - zaczęła ostrożnie badając nastroje - Ma mętlik w głowie bo zerwałeś i nie wie czemu - uniosła brwi oceniająco. Kolejny pergamix pojawił się przed jej nosem, ledwie zdążyła go otworzyć jak upierdliwiec wykradł załączone zdjęcie.
- Jak mi nie pokażesz to nie napiszę, co za menda - wykorzystując osłabiony stan Richarda wyrwała mu papierek bez problemu i aż zagwizdała - Ktoś tu usiłuje ruszyć dalej, zegar tyka ziomuś - jej planem było pomóc tej dwójce się zejść, ale nie potrafiła ukryć że to całkiem niezła rozrywka. Jej chochlicze alter ego się pokazywało. Z pewnym trudem ignorując nos krukona wiszący jej nad ramieniem zabrała się za odpisywanie. Nie planowała się powstrzymywać tylko dlatego że czytał, chociaż byłaby skłonna przyjmować sugestie.
KURDE Suzka,
Masz farta że nie otworzyłam tego przy Elce bo by zrobiła się zazdrosna (żartuję, chyba). Wygląda świetnie mam tylko jedno pytanie...
Gdzie Ty planujesz w tym iść? Na zakupy do Hogsmeade? Jestem całkowicie za byciem odważną, bierz co tylko chcesz ale nie wiem czy to dobry plan powodować zawał u Starego Władka.
A tort super, uwielbiam cytrynowe tarty. Wciągnęłam na raz.
-
Wiek:
18Data:
15 maja 2006Genetyka:
AnimagKrew:
CzystaZdrowie:
90Zawód:
Student miotlarstwa,ścigający BłękitnychPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywnaZamożność:
zamożnyStan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem - Posty: 391
- Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13
No właśnie powiem Ci, że myślałam o jakiejś imprezie, chodzą słuchy, że coś się szykuje na zakończenie roku i tak właśnie o niej pomyślałam żeby zrobić wejście. No o ile nic się znowu nie stanie w pełnie…
W ogóle to słyszałam, że Richard wrócił do hogwartu, wiesz może co u niego, jak się czuje… Kurde wiem, że nie powinnam się interesować i zapomnieć…
I w ogóle wyobraź to sobie, że wszystkie miotły zniknęły i muszę ćwiczyć z Malfoyem, bo on tylko ma swoją jakimś cudem, a ja muszę wrócić do Quidditcha jak najszybciej, bo mnie nosi strasznie.
A co tam właśnie u Ciebie? Jak tam z Elką? No i gratuluje Wam, że się w końcu zdeklarowałyście, chyba ta pełnia tylko Wam wyszła na dobre
Suzi
Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
-
Wiek:
18Data:
01 paź 2005Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)Pozycja w quidditchu:
nielotRóżdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testralaZamożność:
bogatyStan cywilny:
golden i pani sokół - Posty: 393
- Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29
Jest taki piękny stan, kiedy siedzisz w swoich myślach tak intensywnie, że kompletnie dysocjujesz od rzeczywistości. W takim momencie poniekąd był Richard, który nie kwapił się rozmawiać o tym, co mu się kłębiło pod czachą z nikim innym. Bo z kim? Z Suzką, która go nienawidzi? Z Athony'm, który go unika? Z Persheusem, który na wszystko płaci galeonami? On miał wrażenie, że nikt absolutnie nie wziąłby jego strony (chwała za to im), a chyba jeśli już to tylko takiej reakcji oczekiwał. Kiedy więc zaciął się lekko w rozmowie z Florą, łypnął na nią tak, jakby dziewczyna była nie nastoletnią Krukonką a jakąś starą babą, która się mu wcina w życie, a CO ONA WIE O ŻYCIU, jak ona tyle samo żyje, co on. Ale słowa o ego i wspomnienie śmierci dorosłych czarodziejów jednak go ruszyły. Opuścił wzrok i chwilę milczał, gdy ona zajadała się tortem.
Czy się pomylił? Czy to wszystko było nie tak, jak powinno? Przesadził z uznawaniem siebie za tego złego, który nie nadaje się do żadnego związku i miłości, niegodny panny Castellani? A jeśli... A jeśli tak właśnie było i ją stracił bezsprzecznie na zawsze? A może Florka się myliła? A jak się nie myliła?
Baizen czuł się w tym momencie, jak rozdygotana nastolatka. Dopiero stwierdzenie, że podobały się jej prezenty, wspomnianej czarnuli, sprawiło, że chłopak się nieco opamiętał. Odchrząknął krótko i rozluźnił ramiona, próbując teraz wypośrodkować swoje analizy. Bo... Bo Flora miała jednak rację. Ale on usilnie chciał jeszcze uznać, że wcale tak nie było. Młody Werter Rysiek, to powinna być jego nowa ksywka.
- No.. - I tak by jej pokazał, ale pierw chciał, żeby napisała to, co uznał za słuszne. Przysunął się do rudej tak, żeby rzeczywiście zerkać jej przez ramię.
- Jaki zegar.. - Burknął do siebie, a pojąwszy o co chodzi Wilson, dopowiedział jeszcze. - Na pewno nie. No gdzie. Ona taka nie jest. - Zmarszczył brwi gniewnie, ale skoro Flora mówiła wtedy prawdę to co, jeśli teraz też się nie myliła? To się nie kalkulowało Krukonowi kompletnie. Lestrange mówił o Malfoyu, który się przy niej kręcił. Zanim zdążył zebrać myśli, dziewoja wysłała pergamix do ślizgońskiej koleżanki.
- Myślisz, że może już dalej... Szukać innego? Zapomnieć o mnie? - Zagadnął Florkę, jakby nigdy nie znał Suzanne i jakby teraz on mógł być nagle zraniony kompletnie jej wyjściem do ludzi. Pokręcił głową sam do siebie, a Pergamix w chwilę później sie nagle objawił znowu. Rich od razu sam go złapał, wyciągając różdżkę z dłoni Wilsonówny i stukając nią w magiczny zwój, szybko przesunął źrenicami po tekście. Oddał go zaraz, mówiąc:
- Ona na żadną imprezę nie pójdzie tak ubrana. Napisz jej, że to za dużo. Że... Że musi się mną interesować. I że powinna mnie odwiedzić. Dziś. Najlepiej zaraz. I że Malfoy niech się wypcha swoimi miotłami. Ja jej załatwię jakąś, Persheusa poproszę o pożyczkę. - Tak narzucał teraz swoje słowa koleżance. Pewnie nie napisze tego, co chciał tak, jak chciał, ale kontrola tekstu była stosowna w tym momencie.
- Flor, napisz tam na koniec, czy ona jeszcze mnie kocha. Spytaj-nooooo! - Opadł plecami na łóżko, zakrywając dłońmi twarz. Jeszcze chwila i się typek załamie kompletnie. - Roveno... Słodka Roveno, a jak ona mnie nie chce już?
Czy się pomylił? Czy to wszystko było nie tak, jak powinno? Przesadził z uznawaniem siebie za tego złego, który nie nadaje się do żadnego związku i miłości, niegodny panny Castellani? A jeśli... A jeśli tak właśnie było i ją stracił bezsprzecznie na zawsze? A może Florka się myliła? A jak się nie myliła?
Baizen czuł się w tym momencie, jak rozdygotana nastolatka. Dopiero stwierdzenie, że podobały się jej prezenty, wspomnianej czarnuli, sprawiło, że chłopak się nieco opamiętał. Odchrząknął krótko i rozluźnił ramiona, próbując teraz wypośrodkować swoje analizy. Bo... Bo Flora miała jednak rację. Ale on usilnie chciał jeszcze uznać, że wcale tak nie było. Młody Werter Rysiek, to powinna być jego nowa ksywka.
- No.. - I tak by jej pokazał, ale pierw chciał, żeby napisała to, co uznał za słuszne. Przysunął się do rudej tak, żeby rzeczywiście zerkać jej przez ramię.
- Jaki zegar.. - Burknął do siebie, a pojąwszy o co chodzi Wilson, dopowiedział jeszcze. - Na pewno nie. No gdzie. Ona taka nie jest. - Zmarszczył brwi gniewnie, ale skoro Flora mówiła wtedy prawdę to co, jeśli teraz też się nie myliła? To się nie kalkulowało Krukonowi kompletnie. Lestrange mówił o Malfoyu, który się przy niej kręcił. Zanim zdążył zebrać myśli, dziewoja wysłała pergamix do ślizgońskiej koleżanki.
- Myślisz, że może już dalej... Szukać innego? Zapomnieć o mnie? - Zagadnął Florkę, jakby nigdy nie znał Suzanne i jakby teraz on mógł być nagle zraniony kompletnie jej wyjściem do ludzi. Pokręcił głową sam do siebie, a Pergamix w chwilę później sie nagle objawił znowu. Rich od razu sam go złapał, wyciągając różdżkę z dłoni Wilsonówny i stukając nią w magiczny zwój, szybko przesunął źrenicami po tekście. Oddał go zaraz, mówiąc:
- Ona na żadną imprezę nie pójdzie tak ubrana. Napisz jej, że to za dużo. Że... Że musi się mną interesować. I że powinna mnie odwiedzić. Dziś. Najlepiej zaraz. I że Malfoy niech się wypcha swoimi miotłami. Ja jej załatwię jakąś, Persheusa poproszę o pożyczkę. - Tak narzucał teraz swoje słowa koleżance. Pewnie nie napisze tego, co chciał tak, jak chciał, ale kontrola tekstu była stosowna w tym momencie.
- Flor, napisz tam na koniec, czy ona jeszcze mnie kocha. Spytaj-nooooo! - Opadł plecami na łóżko, zakrywając dłońmi twarz. Jeszcze chwila i się typek załamie kompletnie. - Roveno... Słodka Roveno, a jak ona mnie nie chce już?
loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.