Camellia i Richard - kilka dni po jego nauce samoobrony Riley'a.

Wiek:
18
Data:
08 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Studentka I rok, spec. Łamacz Klątw
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Buk, łza cerbera, 10 cali, giętka
Zamożność:
Skromna
Stan cywilny:
Panna
Camellia Vixen
Posty: 163
Rejestracja: 29 maja 2023, 16:27

Camellia czuła się okropnie. Od dwóch dni praktycznie nie wyściubiła nosa z tego małego pokoju w Pubie w Trzech Miotlach, a nawet zamówiła coś do jedzenia do pokoju. Zgłosiła, że w pracy jej nie będzie - oczywiście po tej ogromnej ulewie następnego dnia pomaszerowała do niej jak głupia. Riley miał rację - powinna od razu odpoczywać. Powinna naprawdę brać pod uwagę zdanie innych, ale ona była zawsze mądrzejsza. No i się urządziła.
Leżała, zwinięta w kłębek, z narzuconą na siebie kołdrą. Miała wysoką temperaturę i w sumie to nawet nie za wiele leków. Jakieś przypadkowe, ze sobą. Poprzedniego dnia nie zamierzała za dużo robić, w ogóle wychodzić. Miała cichą nadzieję, że choroba sama zniknie. Sama na siebie rzucać zaklęć uzdrawiających nie zamierzała. Ale gdy tak leżała, nie mogąc spać, trzęsąc się z zimna i czując, jak zimny pot po niej spływa i co rusz ciarki ja przechodzą, stwierdziła, że chyba jednak musi się do kogoś odezwać. Nie chciała zawracać głowy Clarke'owi, już i tak ostatnio była męczcydupą przy nim, a ponieważ dawno nie odzywała się do Richarda...
Wyjęła różdżkę, szybko pisząc kilka słów. Gdy skończyła, wysłała w ciągu kilku sekund pergamix do przyjaciela, prawie, że brata jakby nie patrzeć, i tylko czekała na odpowiedź. Miała nadzieję, że sensowną.
Cześć Richard,

co slychać? Jak zdrowie, jak wakacje? Gdzie siedzisz? Z Suzanne?

Czy Twoja mama może polecić jakieś dobre lekarstwo - obojętne, czy eliksir, czy co... - na wysoką gorączkę, dreszcze i poty?
...dla koleżanki pytam.

Cam.


A butterfly, spreading its wings slightly - let go, let grow, let spread out.
Like a water drop ripple out in waves from here on, the chain begins.
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 393
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Rysiu z kolei czuł się fenomenalnie. Jego rany się goiły i właściwie przeszkadzała mu jedynie ta najbardziej solidna, dotkliwa, przy obojczyku. Był przekonany, że Clarke naruszył mu splot ramienny niechcący, ale przecież nie będzie narzekać Suzce. Najwyżej kiedyś skoczy "po drodze" do Munga, z czystej ciekawości.
Jego luba była właśnie na spotkaniu Błękitnych, którzy omawiali techniczne aspekty gry kilku kolejnych europejskich przeciwników. To, jak dobrze działała w danym momencie drużyna, do której trafił Ward, sprawiło, że trenerzy techniczni głowili się w coraz to bardziej zaawansowanych manewrach. Wszystkie należało tez omówić z graczami i stąd Richard miał dzień luźny, ale i samotny. Tylko że on się w tej samotności fenomenalnie czuł. Wykańczał impregnatem ściany, z pomocą magii, a chwilami też kolejne zaklęcia składające meble testował, mając jednocześnie uwalone ręce, różdżkę i księgę, którą pożyczył mu jednej z kumpli. Magiczna Złota Rączka - jak być królem swojego domu z różdżką w dłoni!
Obczajał kolejną stronę, marszcząc lekko brwi i przesuwając nadgarstkiem po spoconym czole, gdy obok charakterystycznie objawił się Pergamix. Baizen stuknął końcem różdżki w pergamin, a ten rozsunął się wdzięcznie. Cała treść, jaką przeczytał była dziwna, bo Camellia była zawsze lokalnym żywym srebrem. A nie neutralnym zamuleńcem. Szybko naskrobał odpowiedź.
Cammie,

w życiu nie dostałem od Ciebie bardziej pseudo-zainteresowanej wiadomości. Od kiedy chorujesz? Jakaś wysypka? Zaraz wyślę Szkorbuta do Ciebie z lekami, które mam od mamy, ale spytam jej też listownie, czy coś mi podeśle konkretnego. Jeśli będziesz miała ropne wybroczyny to obowiązkowo transport do Św.Munga. Pamiętam, że smocza ospa nadal buszuje!

Co żeś robiła, że się tak załatwiłaś?

U mnie w porządku, kończę powoli remont mieszkania i będę mógł zrobić parapetówkę. Dostałem chatkę starą po babci, w centrum Londynu, ale do full remontu... Przysięgam Ci, nie wiedziałem, że mugolskie pająki mogą być takie wielkie. Suzie jest właśnie na spotkaniu Błękitnych.

Baizen

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
18
Data:
08 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Studentka I rok, spec. Łamacz Klątw
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Buk, łza cerbera, 10 cali, giętka
Zamożność:
Skromna
Stan cywilny:
Panna
Camellia Vixen
Posty: 163
Rejestracja: 29 maja 2023, 16:27

Vixen czekała na odpowiedź od Baizena - starała się czekać spokojnie, na tyle, na ile mogła. Naprawdę - próbowała wymyślić jakiś sposób, by wspomóc swój organizm z chorobą, która była w tym momencie jak tak zwany wrzód na tyłku. Miała jednak cichą nadzieję, że Riley nie miał racji i nie rozchoruje się aż tak - ale nie. Postanowiła równo dać się jej we znaki.
Siedziała sama w pomieszczeniu i gdyby tylko odrobinę lepiej się czuła, nikomu by nawet nie przyznała się, że jest chora. Dopiero po fakcie. Ale sytuacja przestawała jej się podobać, więc musiała zacząć działać. Baizen z osób jej bliskich był najlepszym wyborem. Owszem, rzadko się ostatnio do niego odzywała, ale chciała też, by nacieszył się związkiem na nowo, a musiał też wypocząć po roku szkolnym.
Gdy wysłała pierwszy pergamix, podniosła się do pozycji siedzącej i odkryła. Odetchnęła, czekając spokojnie na odpowiedź. A gdy ją dostała, od razu go otworzyła. Uśmiechnęła się sama do siebie, czytając napisane słowa. Cały Richard. Oczywiście wiedziała, że jej słowa o koleżance nie zostaną wzięte na poważnie, ale Baizen jak zwykle pokazał jasno, że się przejmuje. Mogła do niego napisać wcześniej, może by się uchroniła przed cierpieniem teraz. Ale ona jak zwykle - nikomu nic nie mówiła, dopiero w momencie, gdy była taka potrzeba. Zastanowiła się przez chwilę, musiała zebrać myśli - a gdy już to zrobiła, szybko odpisała.
Richie,

no, dobra, przyznaję, ta wiadomość to bardzo nie w moim stylu. Nie wydaje mi się, by była to smocza ospa - nie mam żadnych wyobroczyn ani wysypki. Po prostu od wczoraj mam bardzo wysoką gorączkę i nie mogę sobie z nią poradzić.

Siedzę aktualnie w Hogsmeade, w wynajętym pokoju w Trzech Miotłach. Od początku lipca. Nie mam nawet siły wyjść i kupić czegoś do jedzenia dzisiaj. Nie cierpię bezczynności, ale nie jestem w stanie stanąć na nogach na dłużej niż kilka minut. Wydaje mi się, że się przepracowałam. Parę dni temu słabo się czułam, ale oczywiście, jak to ja, zbagatelizowałam wszystko i poszłam do pracy. Pieprzony Clarke miał rację, że powinnam odpocząć i nie iść do pracy. Widziałam się z Riley'm w parku na pikniku i już wtedy było kiepsko - a jeszcze złapała nas burza i zmokłam. Czyli po prostu standard.

Chcę tylko stanąć na nogi i poczuć się lepiej. O, i móc zjeść coś dobrego!

Ciesz się, że widziałeś tylko pająki. A karaluchy już Ci śmignęły przed oczami? Jak wychowywałam się w sierocińcu, miałam jednego - mieszkał pod moim łóżkiem, nazywał się Josh. To są dopiero ogromne insekty...
Jak Suzce w Błękitnych? Odnajduje się?

Cammie.


A butterfly, spreading its wings slightly - let go, let grow, let spread out.
Like a water drop ripple out in waves from here on, the chain begins.
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 393
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Na szczęście ta dwójka nie miała problemu z tym, że byli chwilami milczącymi przyjaciółmi. Czasem nawet, jeszcze mieszkając w Wieży Ravenclaw, szli w milczeniu na zajęcia, chociaż ruda była gadułą. O poranku jednak ziewała więcej, a Rysiu nie był nachalny. Także to, że nie odzywali się do siebie przez kilka tygodni nie oznaczało, że przy najbliższym spotkaniu nagle nie wpadną sobie w ramiona i wesoło nie przejdą do rozmowy, jakby wcale nie przestali się ze sobą kontaktować. To chyba mógłby być ich znak rozpoznawczy. Nie czepiali się siebie. Nie bez powodu.
Skoro jednak wiedziała, że się zaczyna jej zdrówko rozkładać to po prostu szkoda było, że nie skorzystała z umiejętności swojego kolegi. Bo mógłby zapewnić jej specyfiki, dzięki którym przynajmniej nie miałaby teraz tej dziwnie patologicznej temperatury. Na odległość mógł sobie gdybać, więc zaraz wyjdzie, że ma hipogryfią grypę.
Wrócił do robienia tego, co zaplanował sobie na dany dzień. Kilka mebli zdecydowanie za długo czekało na złożenie, a bez Suzki obok był pozytywny w tej kwestii. NIKT NIE BĘDZIE MU CHCIAŁ POMÓC MÓWIĄC, ŻE TAK A NIE INACZEJ SIĘ TO ROBI. On wie, nie spieszy się chłopaczyna. Natomiast w pewnym momencie rozejrzał się trochę tak, jakby niemalże za długo schodziło Vixenówce na odpowiedzi. Łypnął na zegar i już miał zacząć się zastanawiać, czy to moment na deportowanie się do niej, gdy pojawił się Pergamix. No. Ma szczęście. Ale już treść go nie napawała pozytywizmem. Zmarszczył gniewnie brwi, stojąc w lekkim rozkroku i szybko czytając, co się działo u Krukonki.
Cam,

Jak wysoką temperaturę? Rzuć na siebie febris caliditas. Sprawdzi Ci gorączkę. Prosta sprawa, nie ma opcji, że to spieprzysz. Temperatura pojawi się przed Tobą, jako symbole rysowane przez inkantację w powietrzu. Mamy zaklęcie.

Jakim cudem jesteś sama? Zaraz skończę jedną sprawę i do Ciebie się teleportuję. Kupię po drodze coś do jedzenia. Albo napiszę do Clarke'a. On będzie bliżej. I nie kłóć się ze mną nawet w tej kwestii, lebiodo jedna. Brakuje mi tylko, żebym Cię musiał zabierać do Munga.

Bleh. Nie. Nie chcę żadnych karaluchów. Jak trzeba będzie to runami zabezpieczę to mieszkanie. Nawet komar ma mi tu nie latać. Ani owocówka. Pierdolę to.

Su to Su. Oczywiście, że się odnajduje. Ale mam czasem wrażenie, że chce zrobić bardzo wiele rzeczy natychmiast. Jakby pojawienie się na boisku tak szybko po takich urazach, jakie miała, nie było samo w sobie cudem. Gdyby nie kilka osób, które jej przemawia do rozsądku to na bank by po wyjściu ze szpitala wsiadła na miotłę. Standard Suzanne.

Richard

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
18
Data:
08 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Studentka I rok, spec. Łamacz Klątw
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Buk, łza cerbera, 10 cali, giętka
Zamożność:
Skromna
Stan cywilny:
Panna
Camellia Vixen
Posty: 163
Rejestracja: 29 maja 2023, 16:27

Gdy wysłała pergamix do Richarda, powoli zwlokła się z łóżka. Wzięła kilka głębszych wdechów, żeby spokojnie dojść do łazienki. Potrzebowała się ochlapać zimną wodą. Cały czas miała nadzieję, że to jej pomoże chociaż przez chwilę zdjąć nieco gorączkę. Z drugiej strony, co takiego miała robić? Wiedziała, że jeśli wyjdzie chociaż na godzinny spacer - a mimo wszystko ją mocno do tego ciągnęło - może nie wyjść jej to na zdrowie. A wtedy Richard już na pewno by jej suszył głowę. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i westchnęła głośno. Wyglądała okropnie. Nikt nie mógł jej takiej zobaczyć, po prostu nie mógł. Wstyd by jej było.
Wróciła powoli do pokoju, chłodząc czoło zimną prawą dłonią. Pergamix już na nią czekał, więc nie myśląc wiele od razu usiadła na łóżku i rozwinęła wiadomość. Wczytała się w nią szybko. Po co miała sprawdzać tę temperaturę... Ale niech będzie Baizenowi. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi - Richie będzie jej suszył głowę. Szybko przymknęła powieki i wypowiedziała zaklęcie, o którym powiedział jej przyjaciel. A po momencie przed sobą widziała cyfrę 39,8*. No nie, na pewno nie napisze Richardowi, ile miała! Jeszcze nie zwariowała. Jęknęła cicho. Odpisywanie na tę wiadomość szło jej zdecydowanie dłużej. Gdzie te leki?!

Richie,

niech będzie, sprawdziłam gorączkę. Tylko 39*. Nie jest źle. Gorączka przecież jeszcze nikogo nie zabiła, prawda?

No przecież sama sobie poradzę. Nie mdleję na razie, jeszcze jakoś daję radę. Nie kłopocz się, po lekach stanę na nogi na pewno. A tym bardziej nie pisz do Clarke'a, ma na pewno inne rzeczy na głowie. Nie będziesz musiał mnie zabierać do Munga. Daj mi dwa, trzy dni i będę jak nowa.

Ej, niektóre owady nie są takie złe... Aczkolwiek ani karaluchy, komary czy też owocówki nie łapią się w kategorii "dobre", więc całkowicie Cię rozumiem.

W gorącej wodzie kąpana. Ale to dobrze chyba? Zależy jej na tym, przecież zawsze jej zależało na grze. Bylebyś nagle nie spadł na drugie miejsce. Mieszka razem z Tobą? Jeśli tak, to możesz chociaż trochę nad nią panować. Ciebie na pewno posłucha!

Cam.


A butterfly, spreading its wings slightly - let go, let grow, let spread out.
Like a water drop ripple out in waves from here on, the chain begins.
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 393
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Baizen zaczął sprzątać w mieszkaniu. Niespiesznie rzucał kolejne zaklęcia na okoliczne elementy, żeby pomniejszyć kartony, transmutować folię w coś innego, a potem wszystko stosownie upchać do jednej torby ze śmieciami i to zniknąć. Jeśli kiedyś ktoś znajdzie opcję na znalezienie przejścia do tego miejsca, gdzie czarodzieje wszystko, co chcą, znikają to.. Będzie to największe śmietnisko świata. Oby to było niedostępne i w kompletnie innym wymiarze.
Wyczarowawszy papier, pospiesznie napisał sowę do Riley'a. Musiał ją w tę pędy dostać. Wraz z lekami, które spakował do paczuszki, zabezpieczył ją zaklęciami by nie sprawiała kłopotu sowie i cyk... Szkorbucik poleciał. Usiadł przy stole i odręcznie spisał kilka rzeczy, po które musiał jeszcze wyskoczyć do sklepu. Podniósł się jednak w pewnym momencie i skontrolowawszy ilość składników na obiadokolację, jaką zaplanował dla siebie i Suzanne, znów coś dopisał na małej kartce. I znów cyk, Pergamix.
Cam,

jeśli nie uda mi się ściągnąć do Ciebie Riley'a (do którego już napisałem i jemu wysłałem Szkorbuta z lekami) to sam się tam pojawię i będziesz w jeszcze mniej zadowolonym humorze. Także... No. 39 stopni to dużo. Szczególnie na Ciebie. Zawsze masz zimne łapy.

Tak, mieszkamy razem. Zaproponowałem jej to, bo przecież to by było bezsensowne, żeby ciągle była u ojca. Oficjalnie jest pełnoletnia i poza tym, ja bym spierdolił kolory na ścianie. A tak mi pomogła i wybrała coś, co ładnie kontrastuje z cegłą. Waniliowa moccha? Nawet nie wiedziałem, że jestem taki kolor. Niemniej jednak, gra to jej konik. Najprawdopodobniej nie pójdzie na studia, więc za rok będę w szkole, a ona w rozjazdach na świecie... Jak mnie zostawi dla jakiegoś gracza to będziesz wiedziała o tym, bo w Proroku napiszą o wściekłym wilkołaku, grasującym na jakimś boisku do Quidditcha. Prosta sprawa, co nie?

Richard

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
18
Data:
08 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Studentka I rok, spec. Łamacz Klątw
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Buk, łza cerbera, 10 cali, giętka
Zamożność:
Skromna
Stan cywilny:
Panna
Camellia Vixen
Posty: 163
Rejestracja: 29 maja 2023, 16:27

Po wysłaniu pergamixu Vixen wróciła do łóżka. Chyba źle się czuła z tym, że trochę okłamała Richarda. Trochę. Oj tam, stopień gorączki różnicy nie robi. Zaczynała się na siebie denerwować, że napisała do Richarda. To wcale nie tak miało wyglądać, ona tylko chciała leki! A nie dostać niańkę - niezależnie, czy pod postacią Richarda, czy Riley'a. Zwłaszcza tego drugiego. Ich ostatnie spotkanie nie było zbyt... owocne? Jeśli to tak można nazwać. Zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna jednak też napisać do tego drugiego, żeby przypadkiem nie przychodził. Przecież nie powie Richardowi, że się nią nie zajął! Albo niech tylko podrzuci jej leki. Tak, to byłby dobry plan. W głowie jej się cały czas kotłowało, ąe okłamała Baizena. Ugh, nie potrafił naciągać przy nim prawdy. Musiała się mu przyznać.
Na pergamix nie musiała długo czekać. Richard odpisywał jej w trymiga! Zazdrościła mu. Zanim ona zbierała myśli, to minęło dwa razy tyle czasu. Przeczytała jego wiadomość parę razy, zanim całkowicie ją zrozumiała. Chwyciła szybciutko różdżkę. Coś nie szło jej wymyślanie odpowiednich słów, więc pergamix brzmiał dość... chaotycznie.
Richie,

i po co? I po co mi zwalasz na głowę Riley'a? Widziałam się z nim parę dni temu i nie wiem, było dziwnie. Nie mogliśmy się dogadać. Dałbyś mi spokój z nim. I, wybacz, nie powiedziałam całkowicie prawdy - gorączka rośnie, prawie 40... I mówię to tylko dlatego, że źle się czuję, że Cię kłamię, doceń.

O, tak w sumie - nie odzywał się po jakieś lekarstwa do Ciebie wcześniej? Widziałam go w dość przykrym stanie, nie wchodziłam w szczegóły - choć może powinnam? Pokłóciłam się z jakąś laską przy nim. Nie wiem dokładnie, kto to był, jakąs Gryfonka. I nie mam pojęcia po co Ci to piszę. Wiesz coś na temat stanu zdrowia Clarke'a? Dobrze, że ma inne geny (dobrze w pewnym sensie) to chociaż szybko się podreperował, zregenerował czy cokolwiek...

Prrrr, szalony, wiem, że dla niej zrobisz wszystko - zostawiłeś mnie z Persheusem na balu lecąc do swojej lubej! Nie zapomnę Ci tego, to było u-po-ka-rza-ją-ce! - ale nie warto kogokolwiek ścigać. Tym bardziej pod postacią wilkołaka.

Cam.


A butterfly, spreading its wings slightly - let go, let grow, let spread out.
Like a water drop ripple out in waves from here on, the chain begins.
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 393
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Gdyby tylko wiedział, że temperatura jest wyższa, na bank z hukiem by się stąd deportował. Skoro jednak ruda zaniżyła wynik, wrócił po wysłaniu jej odpowiedzi do tego, co wcześniej robił. Zakupy do zrobienia. Ogarnął wzrokiem mieszkanie i za pomocą różdżki w kilku kolejnych miejscach ściereczki zmywały ślady brudu czy kurzu. Chciał, aby na powrót Castellani z treningu było tu po prostu dobrze. Przyjemnie i czysto, jak powinno być w każdym mieszkaniu. Wprawdzie pedantem nie był i chwilami chaos tworzył się wokoło niego z automatu, ale potem zawsze dzielnie to ogarniał. Tak było i tym razem.
Nie czekał już tak apodyktycznie na odpowiedź Vixen, choć zdarzało się, że rozglądał się wokoło siebie, jakby miał przypadkiem pojawienia się pergaminu nie zauważyć. Póki co jednak go nie było. Mógł przesunąć kilka razy stół w te i we w te, aby po chwili zadecydować o ostatecznym ustawieniu. Nakrył stół i cyk, pergamin. Obrócił się i stuknął w nań różdżką. Zmarszczył z marszu brwi.
Cam,

zaraz będzie u Ciebie Riley. Jak nie spadnie wieczorem gorączka to OBOWIĄZKOWO daj mi znać Pergamixem. Wtedy się do Ciebie deportuję i zawlekę Cię do Munga.

Nie wiem nic o jakichś laskach wokoło Clarke'a, ale wiem, że miałem z nim sparing. Poza tym nie wiem nic o dziwnych sprawach i jego zdrowiu. Ale teraz mnie zaciekawiłaś i będę musiał go o to zapytać, jak tylko będę miał okazję. Dzięki za cynk.

Pierdolisz. Chciałaś być z nim sam na sam, ha. Ale właśnie. Jeśli możesz jeszcze pisać i Ci nie męczę dupy. Jak w ogóle Twoje serce? Pers już je opuścił? Jak ta sytuacja?

Richard

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
18
Data:
08 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Studentka I rok, spec. Łamacz Klątw
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Buk, łza cerbera, 10 cali, giętka
Zamożność:
Skromna
Stan cywilny:
Panna
Camellia Vixen
Posty: 163
Rejestracja: 29 maja 2023, 16:27

Vixen czekała na Clarke'a. Skoro już wiedziała, że chłopak ma do niej przyjść, to nie będzie teraz nagle do niego pisać, by tego nie robił - zwłaszcza, że miał przynieść jej leki. Dlatego grzecznie czekała i na kolegę i na pergamix. Nie miała nic ciekawego do roboty w tym momencie, więc leżała grzecznie w łóżku, skupiając się na swoim oddechu. Wiedziała już, co zrobi. Po prostu wyrzuci chłopaka za drzwi, jak tylko weźmie leki i pójdzie spać. Oczywiście, że nie zamierzała przyznawać się do tego Baizenowi. Pytanie tylko, czy Riley da się wciągnąć w ten plan.
Z uśmiechem lekkim na ustach przeczytała wiadomość od Richarda. Nawet połasiła się o cichy śmiech! Szybko odpisała.
Richie,

czekam na niego z niecierpliwością. I nie, masz się nie teleportować tutaj. Będziesz sobie robił tylko problem, nie chcę być powodem, dla którego Suzanne się Ciebie będzie czepiać - wiem, że za mną nie przepada. Po lekach myślę, że przejdzie...

O, to w sumie mogło być tuż po tym sparingu! Wyglądał jak 7 nieszczęść, choć chyba starał się trzymać w ryzach. Koniec końców po wybuchu rudowłosej Gryfonki wrócił do domu by zajęła się nim siostra. Pewno się od niej nasłuchał...

Nie, nie chciałam. A przynajmniej nie na balu. Zresztą, Persheusz od razu poleciał w ślinę z jakąś puchonką. A ja po drinku jeszcze wykrzyczałam, że go kocham. No gorzej czuć się nie mogłam, wiesz? A on oczywiście w tgo nie uwierzył - wybiłam go sobie już prawie całkowicie z głowy. Tyci tyci mi brakuje. Tooo nieeee maaaa seeeeensu~!

Cam.


A butterfly, spreading its wings slightly - let go, let grow, let spread out.
Like a water drop ripple out in waves from here on, the chain begins.
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 393
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Młodego wilkołaka za nic nie uspokoiło to, że jego psiapsi będzie miała zaraz osobistą pomoc Riley'a. Najchętniej sam by się pokusił tam do niej skoczyć, ale wiedział, że jeśli nie jest jeszcze umierająca to to, co sobie zaplanował na ten dzień było najważniejsze na świecie. Musiał w końcu skończyć pieprzony remont, żeby zrobić parapetówkę! Albo chociaż... Zacząć żyć w normalnych warunkach. Tak czy inaczej, obiecał sobie w duchu, że to zrobi. A on sobie nie odmawiał potem i nie zmieniał planów bez powodu. Vixen jednak była jego siostrą z innego łona, ona mogła być powodem... Ale jeszcze nie!
Rich wyciągnął wszystko to, co miał też do zrobienia w kwestii posiłku na później. Wiedział, że zaraz pilnie będzie musiał skoczyć do sklepu, ale jeszcze poczeka na odpowiedź Camelli. I jakby wykrakał, była obok.
Cam,

Myślę, że Suzanne powoli przekonuje się, że ja nic w Twoim kierunku nie smolę cholewek, ani Ty w moim. Gdyby miało coś takiego być to już dawno by miało miejsce. A ja Ciebie od zawsze traktuję, jak... Siostrę.

Tak czytam to, co piszesz odnośnie jego i Persheusa. Nie zabujałaś się w międzyczasie w Clarke'u przypadkiem? Pytam kontrolnie.

Richard

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Pergamix”