CIEKAWOSTKI
- jest spokrewniony z bandą Wilsonów, Caroline i Wentwoth byli rodzeństwem
- jest niezarejestrowanym animagiem
- kiepsko mówi po włosku, choć jego dziadkowie od strony ojca byli rodowitymi Włochami
- jego siostra Mackendra, podobnie jak niegdyś rodzice, jest Krukonką
- jego rodzice prowadzą restaurację na przedmieściach Rzymu widzialną jedynie dla czarodziejów
- ma słabość do papierosów i alkoholu podobnież jak kuzyn Anthony
DODATKOWE INFORMACJE
- charakterystyczne cechy wyglądu: przenikliwe szare tęczówki
- alergie: brak
- bogin: martwa Monika
- patronus: wilk italijski
- amortencja: zapach ziemi po deszczu
- posiadane zwierzę poza sową: brak
- ulubiony i najmniej lubiany przedmiot: transmutacja / wróżbiarstwo
- jak spędzasz wolny czas: dotychczas z panną M., obecnie zabija czas biegając, zarówno w ludzkiej jak i zwierzęcej postaci
- jak rozładowujesz negatywne emocje: dając komuś w mordę
- co wyprowadza cię z równowagi: notoryczne zdrady, brak lojalności
- marzenie/a, które chcesz spełnić: założyć wesołą włoską rodzinkę
- gdzie siebie widzisz za 5 lat: jako prężnie rozwijający swój biznes twórca przedmiotów magicznych
- czego się boisz (poza boginem): starości
- stosunek do rodziny: bardzo zżyty z familią
- stosunek do mugoli: wybitnie obojętny
- stosunek do czarodziejów z genetykami: chcąc nie chcąc musi ich tolerować przez wzgląd na własną
- stosunek do czarnej magii: zaintrygowany
- stosunek do mniejszości magicznych: obojętność granicząca z lekką niechęcią
- czy lubisz się uczyć: raczej tak
- przestrzeganie zasad: nagina, łamie... jeśli zachodzi taka potrzeba
- muzykalność: dobrze tańczy
- umiejętności plastyczne: jeśli tylko ma różdżkę to potrafi stworzyć ciekawe rzeczy
- umiejętności językowe: włoski łamany niczym źle przyrządzone spaghetti
- gotowanie: umie i to jak!
- sprzątanie: może nieskrajny brudas, ale pedant z pewnością NIE
- kim jesteś na imprezach: piję driny jak eliksiry
GENETYKA
Brandon od najmłodszych lat przejawiał niebagatelne czarodziejskie zdolności, jednak jako mały czarodziej oczywiście nie miał pojęcia, co się wokół niego dzieje. Od zawsze też towarzyszył mu pewnego rodzaju niepokój, jakaś tkwiąca w nim "energia", której nie potrafił okiełznać, ani nie bardzo był w stanie określić, czym właściwie ona jest. Przełomem w jego odkrywaniu samego siebie okazał się pewien incydent, kiedy to 10-letniego chłopca napadła zgraja okolicznych chłopaków. Wtedy też Brandon, przerażony ale również i wściekły, nieoczekiwanie doświadczył nieznanego mu dotąd uczucia rozpierającej go wewnętrznej siły. Po kilku sekundach, które poprzedził przeraźliwy krzyk, osunął się na ziemię, czym odstraszył bandziorów. Po tym wydarzeniu Brandon czuł, że musi się komuś zwierzyć, że nie może tego tak zostawić... Poza tym bał się, że najzwyczajniej w świecie okaże się, że wcale nie jest czarodziejem tylko jakimś charłakowatym dziwolągiem i list z Hogwartu wcale do niego nie dotrze. Na pomoc rozdartemu chłopcu przyszedł wuj Carl, jego ojciec chrzestny i brat taty, którego Brandon uwielbiał i skrycie podziwiał, gdyż był on czarodziejem nie byle jakim - potrafił przemieniać się w orła. Carl od razu odgadł, w czym rzecz i co tak naprawdę trapi swojego chrześniaka. Podejrzewał, że tkwi w nim ukryty talent, który jedynie lata ciężkiej pracy będą mogły w pełni wyzwolić. Wtajemniczył zatem Brandona w swą animagiczną historię, zatrzegając jednak, że podejmie się szkolenia chłopaka tylko pod warunkiem, że będzie on w stu procentach przekonany, że chciałby podjąć wyzwanie i zgłębić tajniki jednej z najtrudniejszych dziedzin magicznych jaką jest animagia. I tak oto rozpoczęła się długa i żmudna przygoda poprzedzona niezliczonymi ilościami godzin zgłębiania teorii. Wuj nie miał zamiaru rozpocząć z chłopakiem procesu ćwiczeń bez uświadomienia go o konsekwencjach błędnego przeprowadzenia procesu przemiany, dlatego też musiały upłynąć niemal trzy lata nim nasza dwójka rozpoczęła ćwiczenia właściwe. Brandon pod czujnym okiem ojca chrzestnego rozpoczął akcję "liść mandragory" i gdyby nie jego zawziętość i niejako ślizgońskie zadufanie w sobie to rzuciłby tym liściem w cholerę. Przez pierwszych kilka dni niemal nie zmrużył oka, bojąc się, że połknie delikwenta. Jakoś jednak, nie bez wysiłku, udało się dobrnąć do końca i po miesiącu katuszy z liściem w pysku, z niemałą satysfakcją wyjął go wreszcie i umieścił w odpowiednim naczyniu wraz z innymi składnikami, tworząc osobliwą miksturę. Zgodnie z wskazanymi wcześniej przez wuja wytycznymi atmosferycznymi przechodził kolejne kroki, co było procesem długotrwałym i nieco nużącym. Wysiłek jednak się opłacił, gdyż po długich miesiącach wreszcie nadszedł czas, gdy możliwym stało się zażycie eliksiru. Wówczas 16-letni Brandon był pewien, że choć może mu się nie uda zostać animagiem to z pewnością jeszcze długie lata będzie mu się śniła po nocach sentencja "Amato Animo Animato Animagus".
Wszystko jednak powiodło się tak jak powinno - młodzieńcowi udało się przemienić w smukłego, przebiegłego wilka italijskiego. Zwierzę, jakim się stał, było dla niego niemałym, aczkolwiek miłym zaskoczeniem. Z pewnością pasowało do Brandona, jego włoskich korzeni i specyficznego charakteru. Chociaż droga ku tej przemianie była długa i kręta, zaowocowała czymś niesamowitym i niemal niespotykanym u tak młodych czarodziejów.