Altanka

Od 1 stycznia 2024 na obrzeżach magicznej wioski Hogsmeade odbywać się będzie jarmark zimowy. Jarmark jest otwarty codziennie od południa do północy. Wstęp na teren jarmarku jest wolny.
Wiek:
99
Data:
31 paź 1919
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Architekt
Pozycja w quidditchu:
trener
Różdzka:
czarna różdżka
Zamożność:
dementorus totalus
Stan cywilny:
wolny dementor
Architekt Hogwartu
Posty: 805
Rejestracja: 28 mar 2023, 12:43

Obrazek

Na uboczu jarmarku znajduje się niewielka altanka, pod którą znajdują się ławeczki gdzie odwiedzający jarmark mogą usiąść i odpocząć. Sąsiadujące drzewa są pięknie oświetlone co daje bardzo romantyczny efekt. Na altankę rzucone jest zaklęcie rozgrzewające, dlatego każdy kto znajdzie się pod jej zadaszeniem, natychmiast poczuje przyjemne ciepło.
Wiek:
15
Data:
27 sty 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
panna
Ashara Black
Posty: 112
Rejestracja: 17 paź 2023, 17:44

Przyjście na jarmark nie do końca było jej planem, ale musiała w końcu zaryzykować. Jeśli nie zacznie zagłębiać się miedzy ludzi i poznawać ich bardziej nie dojdzie do perfekcji i nie zyska potrzebnych informacji. Co w sumie tutaj robiła? Obserwowała Anę Carrow, bliską jak się dowiedziała przyjaciółkę Hamilton. Szwędała się jakiś czas po okolicy po czym czując, że marznie postanowiła iść się ogrzać. Skierowała swoje kroki w stronę altanki. Miejsce jak się okazało było idealnym na ten moment. Weszła do środka czując przyjemne ciepło.
- Parkinson co za niespodzianka. Też zmarzłaś?
Zagadnęła ślizgonkę siadając sobie obok niej. W końcu czemu nie? Były wspólnie na Halloween więc mogą wspólnie chociaż zamienić ze sobą słówko, czy dwa. No i do tego ostatnio widziała ją kręcącą się koło Ezry. Była ciekawa co też ją do niego ciągnie. No i będzie musiała też spotkać się z nim by przekazać nieco informacji jakie zebrała. Może i nie są one istotne ale jednak...jeśli miałoby to sprawić, że będzie miała okazję nauczyć się czegoś nowego to czemu nie?
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

To nie była pierwsza wizyta Iris na jarmarku. Trwał on od początku roku w najlepsze, więc w wolnych chwilach faktycznie tutaj zaglądała. Dużo osób się tutaj kręciło - więc gdzie była najlepsza sposobność oglądania innych ludzi?
Poza tym, samotność pozwalała jej sobie poukładać myśli. Potrzebowała trochę spokoju po tej intensywnej końcówce roku. Siedziała w czarnym płaszczu, z założoną nogę na nogę i miała otwartą książkę. Chociaż nie miała w tym roku egzaminów, postanowiła przypomnieć sobie trochę nauk. Uczenie się zawsze ją odrywało od wszelakich problemów, zmartwień i mętlików w głowie. Na innych rzeczach nie chciała się skupiać. Obok niej leżała jej torba szkolna, w której leżał jeszcze jeden podręcznik i oczywiście jej tajne zapiski. W pierwszym momencie nie zauważyła Ashary. Dopiero, gdy dziewczyna się odezwała, uraczyła ją spojrzenie. Z cichym trzaskiem zamknęła książkę.
Trochę czasu znała już Blackównę. Blondynka była młodsza od niej, ale w jakiś sposób się zakumplowały. Uśmiechnęła się kącikiem ust na jej widok.
- Black. Skoro Ci zimno, powinnaś zostać w zamku. Co tu robisz? - wsunęła dużo tom od eliksirów do torby i zamknęła torbę. Skierowała spojrzenie na młodszą koleżankę, zastanawiając się, czy jej odpowie. - Jak święta? Myślałam, że polecisz do rodzinki. - miała dość dobry kontakt z Luciusem, jej bratem, wiedziała, że ten zamierza wybyć do swojej starszej siostry, a tu proszę - młodsze ziółko postanowiło jednak zostać w szkole. Gdzieś w środku ciekawiło ją, czy dziewczyna już się przyzwyczaiła do zaistniałej sytuacji, do nowego otoczenia, ale nie zapytała o to. Na razie.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
15
Data:
27 sty 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
panna
Ashara Black
Posty: 112
Rejestracja: 17 paź 2023, 17:44

Nauka...nie, to nie dla niej. Nie tutaj, nie w tym miejscu a na pewno nie tego czego mogła się uczyć Iris. Jakoś nie specjalnie interesowała się białą magią...wolała jej przeciwieństwo. Bardziej ją kusiło, bardziej interesowało. Chociaż nie unikała nauk jakie otrzymywała tutaj w szkole. Nauka magii to podstawa, zaklęcia, eliksiry...wszystko by kiedyś pójść na studia...o ile w ogóle do nich kiedyś dojdzie. A może zakończy dalsze nauki jak tylko ukończy szkołę. Na przyczepkę Iris wyszczerzyła się pod nosem.
- Lubię maltretować własne ciało...małe tortury zimna nie zaszkodzą. Powiedzmy, że znudziło mi się siedzenie w zamku i obserwowanie durnych mieszańców. Mam ciekawsze cele.
Przyznała. O tak, może ta coś wie więcej o Anie...przekrzywiła głowę taksując ją uważnie.
- Święta...
Parsknęła pod nosem i wzruszyła ramionami obojętnie. Nie miała o czym mówić. Spędziła je tutaj znudzona i skupiona na swoich zajęciach.
- Sądzę, że lepiej im gdzie mnie nie ma. A tobie jak?
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Ciężko było stwierdzić, gdzie w tym wszystkim znajdywała się Iris. Nie miała najmniejszych problemów w nauce, toteż korzystała z wolniejszych chwil, by się nią zająć. Wiedziała, że tylko dzięki nauce będzie w stanie cokolwiek osiągnąć w dorosłym życiu, niezależnie, gdzie ją poniesie. Czy faktycznie będą tu studia aurorskie, czy może jednak coś innego? Tego nie wiedziała i nie była do końca pewna. Miała jeszcze czas, by się zastanowić - choć w tym momencie właśnie to obstawiała. Tylko to, tak naprawdę. Czarnej magii nie uczyła się, chociaż chodziło jej po głowie ewentualne używanie jej. Nie była jednak bardzo zafiksowana na nią. Miała... Nieco inne plany. I rzeczy w głowie, na ten moment.
- Maltretowanie własnego ciała musi iść z rozwagą. Nie chciałabyś w końcu zamaltretować go tak, by nie być potem w stanie np się poruszyć, bo się rozchorujesz. Nad tym też trzeba myśleć. - rzuciła w pierwszej chwili, mówiąc samą prawdą, ale nie miała na celu wbicia jakiegokolwiek gwoździa dziewczynie. Po prostu mówiła zgodnie z prawdą. Uśmiechnęła się kącikiem ust na jej następne słowa, krzyżując ręce na piersiach. - Tutaj też masz sporo mieszańcow. Kto jest Twoim celem?
Bez ogródek, prosto z mostu, jak to Iris Parkison. Skierowała zaciekawione spojrzenie na Asharę, gdy odpowiedziała jej na święta. Uniosła brew w górę, słysząc jak ta odbija piłeczkę.
- W zamku. Z początku nieco nudno, ale sama przerwa świąteczna... Można powiedzieć, że nieco intensywna. Jak lubię. Nie przepadam za siedzeniem w miejscu na dłuższą metę. - przymknęła powieki i uśmiechnęła się. Nie patrząc na dziewczynę postanowiła się coś jeszcze zapytać. - Zaklimatyzowałaś się już? Jak Ci się podoba zamek, Hogwart?
~ * ~

~ * ~
Wiek:
15
Data:
27 sty 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
panna
Ashara Black
Posty: 112
Rejestracja: 17 paź 2023, 17:44

Przeciwieństwo Ash, która nie ukrywajmy coraz częściej spędzała czas na szkoleniu swojej mrocznej strony. Ashara była inna, zdecydowanie i widocznie inna. Świadomość, że niegdyś nie posiadała w sumie niczego, a teraz nagle posiadała w sumie...wszystko. Sprawiało, że niemal ją wzdrygało. Oczywiście tak pozytywnie. Posiadanie bogatej rodziny to jedno, jednak wykorzystanie ich środków do własnych celów to drugie. Nie chciała ich pieniędzy na odzież, czy inne pierdoły...wolała korzystać z nich tak, by mogła z tego zyskać. Czy kupiła sobie chociaż coś z funduszu jaki był jej dany? Nie, nie posiadała żadnego nowego ciucha, żadnej nowej ozdoby nic...wszystko co miała to mała walizka, która mieściła w sobie najcenniejsze pamiątki po matce, oraz kilka ciuchów na zmianę.
- A może właśnie tego chcę? Może zamaltretowanie własnego organizmu da mi coś więcej niż nudną powłokę? Kto wie...kto wie...
Uśmiechnęła się pod nosem. Oczywiście wiedziała o czym mówiła Iris i jak każdy rozsądny (no w miarę granic) uczeń i ona starała się nie rozchorować. W końcu to wiązałoby się z pozostaniem w zamku na długą metę, a ona musiała odwiedzić siostrę, pomówić z nią nieco i przenieść swoje książki jakie udało się jej zebrać (ukraść). Tak czy inaczej, musiała uważać na to by się nie rozchorować przeto właśnie była w altance, gdzie było przyjemnie ciepło.
- Każdy...każdy mieszaniec, każdy kto jest chociaż odrobinę...inny.
Dodała z chytrym uśmiechem.
- Więc Iris...nie podpadnij bo staniesz się i moim celem. A tak swoją drogą...kojarzysz tą całą Anę...wiesz, ta z wężem co łazi. Wiesz może co łączy ją z Hamiltonówną?
Zapytała zaraz. Po pierwsze musiała dowiedzieć się nieco więcej na jej temat. Po drugie, interesowało ją jedno. Skąd ona miała do diaska węża i czemu właśnie tego gada? Coś jej mówiło że to nie jest przypadek.
- Nie mam zamiaru się tutaj zaaklimatyzować. Będę w tym miejscu tylko tyle ile muszę. Mam cel, gdy go dosięgnę, gdy spełnię swoje postanowienia zniknę na dobre.
Przyznała z tajemniczym błyskiem w oczach. Mściwość było można wyczuć na kilometry, a dotknąć normalnie dłonią. Zaraz jednak wszystko ustało a ona jakby nigdy nic uśmiechnęła się pod nosem.
- A jeśli chodzi o to czy się podoba...nie jest źle...ujdzie. Ma ciekawe zakamarki. Godne zainteresowania.
Przyznała wzruszając ramionami.
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Mroczna strona miała swoje uroki, jak to pojmowała Iris. Wiedziała, że większość ludzi, o dziwo, traktuje czarną magię jak coś złego. Coś, z czym nie powinno się mieć styczności. A Parkinson uważała ją za coś w jakiś sposób urzekającego. Sama nie parała się nia za bardzo, chociaż podziwiała, jak ktoś inny to robił. Gdzieś w jej głowie chodziła myśl uprawiania czarnej magii, ale do tej pory nie bardzo nadarzyła się ku temu okazja. Nie dokuczała aż tak uczniom, przynajmniej ostatnimi czasy. Nie sprawiało jej to już frajdy. Oczywiście, gdy była w większym towarzystwie była jak kameleon i często zapożyczała niektóre zachowania. Ale jak była sama, skupiała się na innych rzeczach.
Przechyliła głowę w bok i spoglądała zaciekawionym spojrzeniem na młodszą koleżankę. Uśmiechnęła się szerzej na jej słowa.
- Kimże jestem, by mówić Ci, co powinnaś a czego nie? Zwracam tylko uwagę, byś nie zajechała swojego organizmu. Szkoda by było. Już ospa wystarczająco nasz potraktowała i osłabiła. - łatwo jej było mówić, ona nie chorowała. Jakimś dziwnym trafem ją ominęło, ale nie narzekała. Nie była wielkim zwolennikiem smoków, by z chęcią się w jednego zamieniać, a nie chciała też chodzić i charczeć po szkole. Yuck, obrzydlistwo.
Uniosła lewy kącik ust na słowa dziewczyny o mieszańcach. Patrzcie, jak to się wszystko zmienia, jeszcze tak niedawno brzydziła ją myśl o zbliżaniu się do osób ze zmieszaną lub nieczystą krwią, a dzisiaj? Nic jednak nie odpowiedziała na jej słowa. Nie zamierzała wdawać się w dyskusję o innych osobach. Skierowała na nią zaciekawione spojrzenie.
- Uuuu, to groźba, czy ostrzeżenie? - teraz faktycznie dziewczyna ją zaintrygowała. Żeby ot tak rzucać słowa na wiatr, że można stać się jej celem? Miała wrażenie, że to tylko czcze gadanie i Ashara po prostu stara się zwrócić na siebie uwagę ludzi dookoła, ale nie ciągnęła tematu. - Anę? Tę Gryfonicę? Z Hamilton? Twoim celem jest Hamiltonówna? - uniosła brwi w górę, szczerze zainteresowana tematem. Ciekawiło ją, czego może chcieć od prefekt naczelnej taki szkrab jak Ashara. Brzmiało trochę, jakby.. Nie, to nie możliwe, by się spiknęła z Traversem. Pewno coś innego musiało być na rzeczy.
Parkinson pochyliła się w przód, zakładając nogę na nogę i oparła się o kolano łokciem. Spojrzała przed siebie, rozglądając się po ludziach chodzących po jarmarku. Gdzieś w oddali zamajaczyła jej postać ciemnowłosej Gryfonki, ale czy ona cokolwiek o niej wiedziała? W końcu przymknęła oczy i wzruszyła ramionami.
- Z tego, co się orientuję, spędzają dużo czasu ze sobą, zapewne się przyjaźnią. Co do węża, lepszy wąż na zwierzątko domowe niż puffek. Brrr. - to takie małe słodkie coś jej w ogóle nie przekonywało do zaopiekowania się. Było zbyt słodkie.
Słuchając dalszych słów dziewczyny pokiwała głową z lekkim zamyśleniem na twarzy. Zamek był iście ciekawym miejscem. Z wieloma zakamarkami, gdzie można się było skryć przed ciekawskimi oczami. Nie zamierzała pytać, jakie są najciekawsze i najlepsze kryjówki według dziewczyny, ona miała własne. Zerknęła jednak na nią przez ramię.
- Nie podejrzewam, byś mogła stąd wybyć przed zakończeniem szkoły. W sensie, po wakacjach pewno zostaniesz tutaj odesłana. - powiedziała tylko, bez zbędnych emocji na twarzy.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
15
Data:
27 sty 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
panna
Ashara Black
Posty: 112
Rejestracja: 17 paź 2023, 17:44

Mroczna strona potrafiła mocno namieszać i spustoszyć, gdy nie jest odpowiednio szlifowana. Każdy dorosły wiedział o tym, tak jak młodzi, którzy uczyli się panowania nad nią. Niestety szlify, które próbowały się same wygładzić nie zawsze dawało się samemu naprawić. To jak zbita porcelana, której każemy się samemu pozbierać i skleić. Niestety nie da się tego od tak zrobić. Do tego potrzeba odpowiedniego nauczyciela i ręki by z rysy na diamencie powstał naprawdę piękny diament.
- Hm...uznajmy, że mała rada.
Odparła równie zadziornie z uśmiechem na ustach. Czy było czczym gadaniem? Nie, zdecydowanie nie. Ona nie żartowała. Mówiła całkiem poważnie. Zmierzyła wzrokiem Iris uśmiechając się zadziornie jakby nigdy nic. Dopiero gdy przemówiła odnośnie Any, Ash uniosła brew rozbawiona. Owszem była jej celem ale o tym wiedzieć nie musiała.
- Nie Hamiltonówa a Carrow. Coś mi nie pasuje z nią...a ja nie lubię, jak moje klocki nie współgrają.
Dodała z powagą na twarzy. Po czym przeniosła spojrzenie gdzieś przed siebie. To wszystko było nie tak jak to sobie wyobrażała. Obserwowała ją, widziała chwilami coś, co nie do końca się jej zgadzało...ale gdyby przyznała się do tego...nie, nie możliwe.
- Może i tak, ale czy na pewno? Waż to symbol Slytherinu nie Gryfonów...widziałaś by jakiś Gryfon miał u boku węża? Bo ja nie.
Parsknęła pod nosem nieco obruszona. Czy była zazdrosna? Nie, ona była cholernie zawzięta by dojść do tego co u diaska jest nie tak z tą dwójką.
- Powiedzmy.
Odparła tajemniczo. Czy miała zamiar tutaj wracać? Nie, jak tylko będzie okazja zawinie się z tego przeklętego miejsca i tyle będą ją widzieli. Ale na to będzie jeszcze czas. Musiała wpierw dowiedzieć się czy może polegać na siostrze a potem się okaże. Może przekoczuje u niej jakiś czas, potem zabierze swoje "zabawki" i da nogi. Przecież nikt jej nie będzie szukał prawda. Od, ucieknie i tyle w temacie. To nie mugole, by wszczynać alerty o zaginięciach czy ucieczkach. A jej drogi ojczulek i tak miał wszystko gdzieś...czas było postawić wszystko na jedną kartę. Zdobyć więcej książek, a potem zaszyć się gdzie trzeba.
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 275
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Mała rada chyba brzmiała najbardziej konkretnie. I mało inwazyjnie, żeby przypadkiem Ashara nie odczytała źle zamiarów Iris. Jeśli możn powiedzieć, że miała jakiekolwiek zamiary w tym temacie. Ot, raczej dbała o swoich znajomych z domu węża, i kilka, można powiedzieć, przypadkowych osób z innych domów. Nie lubiła rozmieniac się na drobne, toteż nie ciągnęła również tematu. A sam jarmark był ciekawym doświadczeniem. I Parkinson musiała stwierdzić, że bardzo jej się tutaj podobało. Dlatego tez nie przeszkadzało jej zimno, chłód, czy tłum ludzi w niektórych miejscach.
- Nie interesują mnie Gryfonki. Przynajmniej, nie wszystkie. Uważam je za mało godne jakiegokolwiek zainteresowania z mojej strony. - nie przyglądała się nigdy Anie, stąd też nie potrafiła za dużo powiedzieć Blackównie. Ze względu na Ezrę, co jakiś czas zwracała uwagę na prefekt naczelną, ale ostatnio w ogóle o niej nie rozmawiali, dlatego też ośmieliła się stwierdzić, że Ezra mógł się nią znudzić. Bezpieczniej dla niego, przynajmniej na razie... - Zapytaj swojego brata - Lucius może będzie wiedzieć coś więcej. Albo bezpośrednio Hamilton, w końcu są blisko ze sobą. - wzruszyła ramionami, choć tak naprawdę nie sądziła, że blondyna jej cokolwiek powie. Biorąc pod uwagę, jak bardzo dobrze trzymała swoje tajemnice - i nie tylko - prefekcina, na pewno nie piśnie słówkiem.
- Nie widziałam też, by Ślizgoni mieli u boku węża. A różne zwierzaki się widziało. Co do oślizgłych - najczęściej ropuchy. Były dość popularne na którymś roku wśród koleżanek. A potem po Pokoju Wspólnym biegało mnóstwo płazów... Uh, to było ciężkie, nie dało się pozbyć tego wodnego i stęchłego zapachu. - od razu można było stwierdzić, że Iris nie pałała sympatią do tych zwierzątek domowych.
- Powiedzmy. Zobaczymy, co przyniesie czas. Poznałaś już swojego ojca, czy jeszcze nie miałaś tego wątpliwego zaszczytu? Z tego, co słyszałam, niezłe z niego ziółko...
~ * ~

~ * ~
Wiek:
15
Data:
27 sty 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
-
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
panna
Ashara Black
Posty: 112
Rejestracja: 17 paź 2023, 17:44

- Jak to mawiają, przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
Przyznała z uśmiechem na ustach jakby nigdy nic. Nie miała pojęcia co myśleć o tym wszystkim, po części jeśli chciała czegoś się dowiedzieć musiała zaufać...a zbliżając się do Carrow, czy Hamiltonówny jakoś nie bardzo jej się to uśmiechało. A może jednak powinna? Może jeśli "zaprzyjaźni" się z Gryfonkami to jakoś to się wszystko da? Ale najpierw spróbuje pociągnąć nieco inne struny. Oj Ezra nie znudził się Hamiltonówna, zdecydowanie nie. On miał kogoś kto miał to ogarnąć...Wzięła wdech i zruszyła ramionami na słowa dziewczyny.
- Może zapytam.
Stwierdziła bo jednak po co miała go pytać, skro powiedziałby jej to samo co wiedziała? Albo kazał jej podejść do Rhin i z nią pomówić. No jakoś nie bardzo jej było po nosie zakumplowanie się z celem. Nie znosiła przywiązywać się do celu bo potem czułaby tylko żal i rozczarowanie. Tak jak lata temu, gdy w złości podpaliła budynek. Wówczas też przywiązała się do swojego celu i skończyło się wybuchem złości a przy tym rykoszetem dostała przybudówka. Niestety tak bywa.
- No właśnie. Widzisz sama, coś z nią nie tak. Wszystkie gady są okropne to fakt. Dobrze, że mojej poprzedniej szkole nie było z tym takiego problemu.
Przyznała z westchnieniem wspominając sobie stare, dobre czasy. Gdzie zarazem i ona była inna...częściowo. Ale wówczas miał kto ją strofować. Teraz...poprzez tyranię stawała się agresorem.
Na wzmiankę o ojcu parsknęła pod nosem. Na szczęście nie miała jeszcze okazji go poznać. Ale to tylko Jeszcze. Zapewne będzie i ten czas na "przyjemności".
- Nie mam zamiaru go poznawać. Przez piętnaście lat nie interesował się moją osobą i niech tak zostanie.
Parsknęła pod nosem obojętnie przenosząc wzrok na Parkinson z rozbawieniem. Jeśli faktycznie był takim jakim opisywano go...lepiej dla Ash by go nie poznawała nigdy w życiu. Jednak jak mówią, chcieć nie zawsze znaczy móc. A ona...ona była nieletnia, nosiła jego nazwisko czy tego chciała czy nie. Była córką Blacka z krwi i kości.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jarmark Zimowy 2024”