Zbliżały się święta. Czas wolny od szkoły, a im bliżej tego wolnego czasu, tym bardziej Hamilton była uśmiechnięta i radosna. Tak naprawdę nie miała zbyt dużych planów. Prócz spędzenia trochę czasu z ojcem (co mu obiecała, że wpadną z Nevanem na święta) i odcięcia się od tego, co się dzieje i skorzystania z możliwości posiedzenia poza zamkiem z najbliższymi i najważniejszymi dla niej osobami - nie planowała nic konkretnego. Odsapnąć - to było dla niej najważniejsze.
Dlatego - jak się spotkała z Fraserem, powiedziała coś bardzo ważnego, dla niej na pewno.
- Jeśli zacznę za dużo gadać na temat szkoły, Ezry, Greybacka, Ihora czy innych spraw, proszę, przystopuj mnie. Bylebym przestała się martwić i kręcić w zeznaniach. - powiedziała tylko, gdy się przywitali i schowała się w jego ramionach na trochę. Hamilton starała się nie pokazywać tego po sobie, ale te wszystkie sprawy odrobinę siedziały jej w głowie i momentami ciężko było się ich pozbyć.
Przed wyjazdem do Londynu zamierzała odwiedzić jeszcze ciotkę. Obiecała jej, że przyprowadzi Nevana - tak więc obydwoje ruszyli uliczkami Hogsmeade, by wypić przynajmniej herbatę u Priscilli. Hamilton nie spieszyła się, chciała działać bez pośpiechu, bez zbytniego pospieszania wszystkich i wszystkiego. Jedną ręką trzymała dłoń Frasera, w drugiej miała pakunek. Wypuściła głośno powietrze, przymykając powieki i uśmiechając się lekko.
- To normalne, że trochę się stresuję, że się poznacie? - uśmiechnęła się nieco nerwowo, uchylając powieki i kierując na Nevana spojrzenie. Priscilla była dla niej jak matka - po śmierci Christine ciotka traktowała ją jak własną córkę, bardzo jej pomagając w tych ciężkich chwilach i przez te lata, gdy nie mogła za bardzo liczyć na ojca. Dlatego trochę widziała to spotkanie jak przedstawienia swojej sympatii matce. To zawsze było stresujące!
Gdy podeszli do domu Priscilli, Rhi odetchnęła cicho i poprawiła ciepły, kremowy płaszcz, który miała na sobie i szalik w barwach domu - prezent od Priscilli, który dostała. Nie chcąc się zbyt długo zastanawiać, zapukała i z uśmiechem czekała na otwarcie drzwi. Gdy te się w końcu otworzyły, Hamilton uśmiechnęła się szeroko widząc ciotkę. Zawsze cieszyła się na jej widok.
- Cześć Ciociu! Wszystkiego dobrego na święta! - powiedziała radośnie, gdy kobieta ich wpuściła do środka. Zdjęła ubranie wierzchnie, zostając w białej koszuli z długim rękawem i spódnicy do kolan i podała kobiecie prezent - ciepłe kapcie, ręcznie robiony sweter na drutach i malutki dodatek - brelok ze smokiem. - Jeszcze raz bardzo dziękuję za prezent! Iiii przedstawiam Ci Nevana. - nawet nie zdawała sobie sprawy, że lekko się zarumieniła, gdy zerknęła w stronę chłopaka. Ot, czuła jak stres ją je.
Priscilla, Rhinna i Nevan - kilka dni przed świętami
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
-
Wiek:
44Data:
07 lip 1980Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
Magizoolog, Departament Kontroli nad MSPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 i pół cala, jesion, włos z ogona jednorożca, sztywnaZamożność:
Klasa średniaStan cywilny:
Wdowa - Posty: 90
- Rejestracja: 01 maja 2023, 2:07
Priscilla od kilku godzin krzątała się po domu, zręcznie dyrygując różdżką w swojej kuchni. W piekarniku już wyrastał placek z jabłkami, w garnku na malutkim ogniu sama mieszała się delikatna i wykwintna legumina, a w piecyku zasilanym żywym ogniem z palonego drewna, robiła się pieczeń. Potrawy były gotowe dosłownie na może pół godziny przed przybyciem Rhinny i jej chłopaka Nevana Frasera, o którym wiele słyszała, ale którego nie miała okazji jeszcze poznać. Priscilla miała na sobie jedną ze swoich prostych garsonek w kolorze wypłowiałego brązu oraz długą spódnicę o równie zbliżonym, nijakim kolorze. Kiedy do drzwi rozległo się pukanie, podeszła do nich i otworzyła je zdecydowanym ruchem. Na jej progu znajdowali się już Rhinna i Nevan.
— Witajcie, witajcie, zapraszam do środka. Poznajmy się, tylko nie przez próg! — Powiedziała, a kiedy Rhinna chciała przedstawić jej swojego chłopaka, Priscilla natychmiast wpuściła ich do środka. Kiedy już stanęli w środku jej domu a drzwi za nimi zamknęły się, Pani Fawley podała nowo poznanemu chłopakowi dłoń. — Bardzo miło Cię poznać, ja nazywam się Priscilla Fawley — przedstawiła się, a potem przyjęła prezent od Gryfonki. Oczywiście formalności musiało stać się zadość, bo Priscilla najpierw próbowała odmówić, potem powtarzała nie trzeba było, ale ostatecznie ten taniec uprzejmości zakończył się i przyjęła prezent od dziewczyny.
— Usiądźcie kochani. Herbatki przed kolacją? — Zapytała, ale zaczarowane filiżanki już stały na stole przed każdym z nich, a gdy tylko usiedli, magiczny imbryczek zaczął rozlewać herbatkę do porcelanowych filiżanek. Gdy już usiedli, Priscilla zaczęła swoje uprzejme przesluchanie. — Gotowi do świąt? Jakie macie plany? — Zapytała zaciekawiona, a potem przeniosła swoją uwagę na Nevana. — Nevan, czym zajmują się Twoi rodzice? — Zapytała, biorąc ostrożny łyk gorącej herbaty z mlekiem.
— Witajcie, witajcie, zapraszam do środka. Poznajmy się, tylko nie przez próg! — Powiedziała, a kiedy Rhinna chciała przedstawić jej swojego chłopaka, Priscilla natychmiast wpuściła ich do środka. Kiedy już stanęli w środku jej domu a drzwi za nimi zamknęły się, Pani Fawley podała nowo poznanemu chłopakowi dłoń. — Bardzo miło Cię poznać, ja nazywam się Priscilla Fawley — przedstawiła się, a potem przyjęła prezent od Gryfonki. Oczywiście formalności musiało stać się zadość, bo Priscilla najpierw próbowała odmówić, potem powtarzała nie trzeba było, ale ostatecznie ten taniec uprzejmości zakończył się i przyjęła prezent od dziewczyny.
— Usiądźcie kochani. Herbatki przed kolacją? — Zapytała, ale zaczarowane filiżanki już stały na stole przed każdym z nich, a gdy tylko usiedli, magiczny imbryczek zaczął rozlewać herbatkę do porcelanowych filiżanek. Gdy już usiedli, Priscilla zaczęła swoje uprzejme przesluchanie. — Gotowi do świąt? Jakie macie plany? — Zapytała zaciekawiona, a potem przeniosła swoją uwagę na Nevana. — Nevan, czym zajmują się Twoi rodzice? — Zapytała, biorąc ostrożny łyk gorącej herbaty z mlekiem.
Hey you, see me, pictures crazy
All the world I've seen before me, passing by
-
Wiek:
17Data:
22 wrz 2005Genetyka:
MetamorfomagKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywnaZamożność:
bogatyStan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton - Posty: 150
- Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45
Nadejście chwili, kiedy Nevan miał poznać ciotkę Rhinny, Priscillę Fawlej było jedynie kwestią czasu. Prędzej czy później Rhi poprosi go o tą wizytę. Fraser nie był jednak osobą, która by chciała odwlekać poznanie najbliższych Rhi, więc bez zbędnych wymówek zgodził się na odwiedziny. Pojawił się o umówionym czasie i miejscu niosąc pod pachą niewielki pakunek, widocznie i on postanowił sprawić niewielki prezent pani Fawley.
Pokiwał głową na słowa Rhi o tym, by zwracał uwagę na to o czym mówi i żeby się czasem nie zagalopowała w przykrych tematach. W końcu mieli miło spędzić czas, więc nie było potrzeby psuć sobie humoru.
- W porządku. W szkole ok, wszystko inne też ok i koniec tematu. - Uśmiechnął się. Chociaż pod skórą czuł już, że głównie na pytania będzie odpowiadać on.
- To raczej normalne. W sumie sam się trochę denerwuję. Nie wiem, czy mnie polubi. - Przyznał po chwili czując jak i jego zjada lekka trema.
Na to wyjście ubrał się umiarkowanie elegancko. Skórzane glany, czarne jeansy, jasna koszula i ciemno-zielony sweter, a na to miał założony płaszcz i zielony szalik. Nie nosił już herbów Slytherinu, ale lubił zieleń i chętnie ją nosił.
W końcu nadszedł moment prawdy i doszło do spotkania. Nevan wszedł za Rhi zamykając za sobą drzwi. Poczekał, aż Gryfonka przywita się z ciotką, ściągając płaszcz i szalik w międzyczasie.
- Dzień dobry, pani Fawley. Nevan Fraser. - Skinął głową uśmiechając się z lekkim stresem, uścisnął dłoń gospodyni. On również podał Priscilli ozdobne pudełko, w którym znajdowały się puszki z herbatami, które przywiózł do domu ojciec Nevana z wyjazdu do Chin. - Wesołych świąt.
Po tym jak zostali usadzeni przy stole Nevan rzucił okiem po pomieszczeniu i zaraz zaczął się grad pytań. Pierwsze pytanie okazało się czysto retoryczne, więc tylko kiwnął głową dla czystej etykiety. Na drugie pytanie wolał, aby odpowiadała Rhi. A ostatnie pytanie było skierowane już konkretnie do niego. Trochę go zaskoczyło, że zaczynali od takich tematów i poczuł się odrobinę jak na przesłuchaniu.
- Moja mama jest magomedykiem w Inverness. Tata jest historykiem i podróżnikiem, ma posadę w muzeum w Inverness. - Odpowiedział zastanawiając się, jak na to zareaguje pani Falwey.
Pokiwał głową na słowa Rhi o tym, by zwracał uwagę na to o czym mówi i żeby się czasem nie zagalopowała w przykrych tematach. W końcu mieli miło spędzić czas, więc nie było potrzeby psuć sobie humoru.
- W porządku. W szkole ok, wszystko inne też ok i koniec tematu. - Uśmiechnął się. Chociaż pod skórą czuł już, że głównie na pytania będzie odpowiadać on.
- To raczej normalne. W sumie sam się trochę denerwuję. Nie wiem, czy mnie polubi. - Przyznał po chwili czując jak i jego zjada lekka trema.
Na to wyjście ubrał się umiarkowanie elegancko. Skórzane glany, czarne jeansy, jasna koszula i ciemno-zielony sweter, a na to miał założony płaszcz i zielony szalik. Nie nosił już herbów Slytherinu, ale lubił zieleń i chętnie ją nosił.
W końcu nadszedł moment prawdy i doszło do spotkania. Nevan wszedł za Rhi zamykając za sobą drzwi. Poczekał, aż Gryfonka przywita się z ciotką, ściągając płaszcz i szalik w międzyczasie.
- Dzień dobry, pani Fawley. Nevan Fraser. - Skinął głową uśmiechając się z lekkim stresem, uścisnął dłoń gospodyni. On również podał Priscilli ozdobne pudełko, w którym znajdowały się puszki z herbatami, które przywiózł do domu ojciec Nevana z wyjazdu do Chin. - Wesołych świąt.
Po tym jak zostali usadzeni przy stole Nevan rzucił okiem po pomieszczeniu i zaraz zaczął się grad pytań. Pierwsze pytanie okazało się czysto retoryczne, więc tylko kiwnął głową dla czystej etykiety. Na drugie pytanie wolał, aby odpowiadała Rhi. A ostatnie pytanie było skierowane już konkretnie do niego. Trochę go zaskoczyło, że zaczynali od takich tematów i poczuł się odrobinę jak na przesłuchaniu.
- Moja mama jest magomedykiem w Inverness. Tata jest historykiem i podróżnikiem, ma posadę w muzeum w Inverness. - Odpowiedział zastanawiając się, jak na to zareaguje pani Falwey.
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
- Na pewno Cię polubi. To świetna kobieta. - zdążyła jeszcze powiedziec do Nevana, zaciskając łagodnie palce na jego dłoni. Chciała dodać mu trochę otuchy, bo skoro ona sie denerwowała, to co musiał czuć chłopak? W końcu Priscilla była jak matka dla niej. Postanowiła zatem nie okazywać swojego zestresowania, co by Nevan jeszcze bardziej się nie stresował. Dodatkowo miło jej się zrobiło, jak i Nevan postanowił przygotować mały upominek dla kobiety.
Będąc już u ciotki i kierując się do stołu uśmiechnęła się pod nosem. Typowe dla Priscilli, herbatka zawsze. Zawsze na start, przed jedzeniem. Rhinna opadła na jedno z krzeseł i spojrzała na kobietę z ciepłym uśmiechem na ustach.
- Poprosimy. - powiedziała widząc kątem oka, jak Fraser kiwa głową. - Pomóc Ci w czymś, coś przygotować?
Podejrzewala, że Priscilla już wszystko miała gotowe, znając ją, ale Rhinna lubiła jej pomagać. Nieważne, czy to w domu czy w sklepie. Fawley nie musiała nawet za dużo mówić, Hamilton wpadała raz na jakiś czas i sama z siebie pomagała. A jak kobieta do niej pisała, to zawsze starała się jak najszybciej u niej znaleźć. Traktowała Priscillę jak matkę, nie wyobrażała sobie zostawić jej samej. Nie ma mowy, nie Rhinna.
Na drugie pytanie, widząc, że Fraser siedzi cicho, postanowiła odpowiedzieć dość szybko. Uśmiechnęła się, kładąc obydwie dłonie na stole i spojrzała na Priscillę.
- Chyba gotowi. Na pewno jedziemy do Londynu, do ojca. Ostatnio był w Hogsmeade, spotkalam się z nim i obiecałam zabrać Nevana na trochę. Potem do Szkocji, do Iverness, do domu Nevana. - nie była pewna jeszcze tylko sylwestra, bo plany się kroiły i zmieniały z godziny na godzinę. Ale nie przejmowała się tym, jak już usiądą na spokojnie sami, we dwoje, na pewno przegadają szczegóły. Rhinna chciała gdzieś wyjechać chociaż na dwa, trzy dni, spędzić czas sam na sam z Nevanem.
Słysząc jakie pytanie kobieta zadała Nevanowi, uniosła brwi zaskoczona. Wiedziała, że mogli się spodziewać pytań ze strony kobiety, ale jednocześnie Priscilla zaczęła gruby temat. Spojrzała na Frasera z lekkim uśmiechem i przepraszającym spojrzeniem, ale postanowiła teraz jeszcze się nie odzywać. Nie chciała, by chłopak poczuł się nieswojo. Chwyciła w dłonie filiżankę przed sobą i upiła nieco herbaty. Miała jedynie nadzieję, że nastepne pytania nie będą z takiej grubej rury, jak to konkretne.
Będąc już u ciotki i kierując się do stołu uśmiechnęła się pod nosem. Typowe dla Priscilli, herbatka zawsze. Zawsze na start, przed jedzeniem. Rhinna opadła na jedno z krzeseł i spojrzała na kobietę z ciepłym uśmiechem na ustach.
- Poprosimy. - powiedziała widząc kątem oka, jak Fraser kiwa głową. - Pomóc Ci w czymś, coś przygotować?
Podejrzewala, że Priscilla już wszystko miała gotowe, znając ją, ale Rhinna lubiła jej pomagać. Nieważne, czy to w domu czy w sklepie. Fawley nie musiała nawet za dużo mówić, Hamilton wpadała raz na jakiś czas i sama z siebie pomagała. A jak kobieta do niej pisała, to zawsze starała się jak najszybciej u niej znaleźć. Traktowała Priscillę jak matkę, nie wyobrażała sobie zostawić jej samej. Nie ma mowy, nie Rhinna.
Na drugie pytanie, widząc, że Fraser siedzi cicho, postanowiła odpowiedzieć dość szybko. Uśmiechnęła się, kładąc obydwie dłonie na stole i spojrzała na Priscillę.
- Chyba gotowi. Na pewno jedziemy do Londynu, do ojca. Ostatnio był w Hogsmeade, spotkalam się z nim i obiecałam zabrać Nevana na trochę. Potem do Szkocji, do Iverness, do domu Nevana. - nie była pewna jeszcze tylko sylwestra, bo plany się kroiły i zmieniały z godziny na godzinę. Ale nie przejmowała się tym, jak już usiądą na spokojnie sami, we dwoje, na pewno przegadają szczegóły. Rhinna chciała gdzieś wyjechać chociaż na dwa, trzy dni, spędzić czas sam na sam z Nevanem.
Słysząc jakie pytanie kobieta zadała Nevanowi, uniosła brwi zaskoczona. Wiedziała, że mogli się spodziewać pytań ze strony kobiety, ale jednocześnie Priscilla zaczęła gruby temat. Spojrzała na Frasera z lekkim uśmiechem i przepraszającym spojrzeniem, ale postanowiła teraz jeszcze się nie odzywać. Nie chciała, by chłopak poczuł się nieswojo. Chwyciła w dłonie filiżankę przed sobą i upiła nieco herbaty. Miała jedynie nadzieję, że nastepne pytania nie będą z takiej grubej rury, jak to konkretne.
-
Wiek:
44Data:
07 lip 1980Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
Magizoolog, Departament Kontroli nad MSPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 i pół cala, jesion, włos z ogona jednorożca, sztywnaZamożność:
Klasa średniaStan cywilny:
Wdowa - Posty: 90
- Rejestracja: 01 maja 2023, 2:07
— Dziękuję, dziękuję, ale nie trzeba było naprawdę — powiedziała, kiedy Nevan podał jej podarunek świąteczny. Zerknęła tylko do środka i spostrzegła, że w środku znajdowała się herbata, co Priscilla skwitowała tylko radosnym uuu. — Ooo, herbatka, jakże trafiony prezent — powiedziała zgodnie z prawdą, odkładając prezent na blat kuchenny. — Ależ nie moja droga, wszystko mam tutaj pod kontrolą — odparła dziewczynie, zachęcając ją do tego, aby usiadła i napiła się herbatki.
A skoro już o herbatce mowa, kiedy siedzieli tak i pili herbatkę z mlekiem, którą podała, Priscilla podała jeszcze paterę z domowymi wypiekami: ciasteczkami, babeczkami i innymi słodkościami. Może napychanie się przed kolacją nie było najlepszym pomysłem, ale kto to widział żeby nie było nic do przegryzienia do herbaty? Nie w tym domu. Priscilla właśnie przegryzała jedno z ciasteczek kiedy Nevan opowiadał o tym, czym zajmują się jego rodzice w Iverness. Pokiwała głową z podziwem, a potem odezwała się, kiedy już tylko przełknęła dość suche ciastko.
— Iverness, wspaniałe miasto. Ja jestem ze Skye, chociaż już prawie dwadzieścia lat w Hogsmeade — odparła tylko, a potem machnęła ręką od niechcenia. Nie czas to był i nie miejsce na nostalgiczne rozpamiętywanie tęsknoty ze swoim rodzinnym domem w Szkocji. — Rhinna mi mówiła, że chcesz być aurorem? Jak idzie szkoła aurorska? — Zapytała, przechodząc do kolejnego pytania. Priscilla była wścibska, lubiła wiedzieć i kochała plotkować ze starymi babami z wioski. W tym przypadku była jednak szczerze zainteresowana, ale wrodzona wścibskość brała górę.
— Jak poszło spotkanie z ojcem? Co u niego, co w domu? — Zapytała jeszcze Gryfonki, po raz kolejny demonstrując swoją chęć wiedzy wszystkiego o wszystkim. Ojciec Rhinny jakoś szczególnie za nią nie przepadał, nawet kiedy jeszcze jej matka żyła, ale Priscilla od czasu do czasu wysyłała mu kartkę na święta i inne okazje.
A skoro już o herbatce mowa, kiedy siedzieli tak i pili herbatkę z mlekiem, którą podała, Priscilla podała jeszcze paterę z domowymi wypiekami: ciasteczkami, babeczkami i innymi słodkościami. Może napychanie się przed kolacją nie było najlepszym pomysłem, ale kto to widział żeby nie było nic do przegryzienia do herbaty? Nie w tym domu. Priscilla właśnie przegryzała jedno z ciasteczek kiedy Nevan opowiadał o tym, czym zajmują się jego rodzice w Iverness. Pokiwała głową z podziwem, a potem odezwała się, kiedy już tylko przełknęła dość suche ciastko.
— Iverness, wspaniałe miasto. Ja jestem ze Skye, chociaż już prawie dwadzieścia lat w Hogsmeade — odparła tylko, a potem machnęła ręką od niechcenia. Nie czas to był i nie miejsce na nostalgiczne rozpamiętywanie tęsknoty ze swoim rodzinnym domem w Szkocji. — Rhinna mi mówiła, że chcesz być aurorem? Jak idzie szkoła aurorska? — Zapytała, przechodząc do kolejnego pytania. Priscilla była wścibska, lubiła wiedzieć i kochała plotkować ze starymi babami z wioski. W tym przypadku była jednak szczerze zainteresowana, ale wrodzona wścibskość brała górę.
— Jak poszło spotkanie z ojcem? Co u niego, co w domu? — Zapytała jeszcze Gryfonki, po raz kolejny demonstrując swoją chęć wiedzy wszystkiego o wszystkim. Ojciec Rhinny jakoś szczególnie za nią nie przepadał, nawet kiedy jeszcze jej matka żyła, ale Priscilla od czasu do czasu wysyłała mu kartkę na święta i inne okazje.
Hey you, see me, pictures crazy
All the world I've seen before me, passing by
-
Wiek:
17Data:
22 wrz 2005Genetyka:
MetamorfomagKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywnaZamożność:
bogatyStan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton - Posty: 150
- Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45
Chłopak uśmiechnął się trochę pewniej na reakcję Priscilly na prezent. Przynajmniej trafiony. Chociaż w tym kraju trudno byłoby o kogoś, kto nie byłby zadowolony z otrzymania herbaty. Sam nie proponował pomocy przy przygotowywaniu kolacji, skoro już Rhi została usadzona przy stole, to on nawet nie ważył się odzywać w tej kwestii. Poza tym był gościem, to nawet nie wypadało się wtryniać. Skupił się póki co na herbacie i obserwowaniu otoczenia słuchając przy tym Rhi i jej cioci. Z chęcią poczęstował się ciasteczkiem, które umoczył w zabielonej mlekiem herbacie.
- Bardo dobre ciastka. - Pochwalił po zasmakowaniu domowych wypieków pani Fawley.
- Oh, to nie tak daleko. Skye jest piękne. - Nevan odrobinę zapomniał o tremie. W końcu wyspa Skye to tak jakby rzut beretem od Loch Ness, bywał tam często, podobnie jak w większej części Szkocji.
- Tak. Takie mam plany. - Po chwili spoważniał zapytany o plany na przyszłość. - Dobrze. Radzę sobie i jest coraz lepiej. - Nevan wiedział, że wybrany przez niego zawód nie wszystkim się podobał i nie raz już musiał przechodzić przez rozmowę na temat ryzyka i tego, jak niebezpieczna to praca. Jednak był zdeterminowany i skoro już postanowił, to miał zamiar być w tym kierunku konsekwentny.
Po chwili jednak temat zszedł na ojca Rhi i chłopak postanowił w tej chwili zając się swoją herbatą. Temat ojca Rhi był dość skomplikowany i on sam nie do końca czuł się akceptowany przez niego, ale czy miał jakieś podstawy? Raczej niekoniecznie, a nawet wręcz przeciwnie, ponieważ Nevan starał się gasić gryfońskie zapędy Rhi. Nawet jeśli miał jej pilnować przed wpadaniem w kłopoty, to dawał z siebie wszystko.
- Bardo dobre ciastka. - Pochwalił po zasmakowaniu domowych wypieków pani Fawley.
- Oh, to nie tak daleko. Skye jest piękne. - Nevan odrobinę zapomniał o tremie. W końcu wyspa Skye to tak jakby rzut beretem od Loch Ness, bywał tam często, podobnie jak w większej części Szkocji.
- Tak. Takie mam plany. - Po chwili spoważniał zapytany o plany na przyszłość. - Dobrze. Radzę sobie i jest coraz lepiej. - Nevan wiedział, że wybrany przez niego zawód nie wszystkim się podobał i nie raz już musiał przechodzić przez rozmowę na temat ryzyka i tego, jak niebezpieczna to praca. Jednak był zdeterminowany i skoro już postanowił, to miał zamiar być w tym kierunku konsekwentny.
Po chwili jednak temat zszedł na ojca Rhi i chłopak postanowił w tej chwili zając się swoją herbatą. Temat ojca Rhi był dość skomplikowany i on sam nie do końca czuł się akceptowany przez niego, ale czy miał jakieś podstawy? Raczej niekoniecznie, a nawet wręcz przeciwnie, ponieważ Nevan starał się gasić gryfońskie zapędy Rhi. Nawet jeśli miał jej pilnować przed wpadaniem w kłopoty, to dawał z siebie wszystko.
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
Przegoniona do salonu Rhinna musiała po prostu usiąść i poddać się woli ciotki. Wiedziała, że tak będzie, że Priscilla nie będzie chciała w niczym pomocy, ale nie mogła się powstrzymać przed zapytaniem. Gdy na stole pojawiły się też inne rzeczy, Hamilton z początku nie chwyciła za żadne ciastko. Ostatnimi czasy nieco mało jadła, ale kryła się z tym dość dobrze. Upiła trochę herbaty i przyglądała się z lekkim uśmiechem na ustach Priscilli i Nevanowi, gdy wymieniali między sobą zdania. Już chyba wiedziała, jakie miejsce będzie chciała odwiedzić, jeśli będą mieli do tego sposobność.
Na pytanie o pójście na aurorstwo Hamiton na moment spuściła spojrzenie. Przeszło jej przez myśl coś a'la "na moje nieszczęście", ale nic nie powiedziała. Sama zrezygnowała z pójścia na aurorstwo, wiedząc, że to jednak nie jest dla niej i mogłaby tak naprawdę przysporzyć sobie większych problemów, dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Mimo swojego złego doświadczenia w tej tematyce, wierzyła w swojego chłopaka i wiedziała, że sobie poradzi. Nie chciała w niego wątpić. Oczywiście, że będzie się bała o niego, ale skoro Nevan tak postanowił, nie chciała go od tego odciągać. Pokiwała jedynie głową, przysuwając filiżankę herbaty do ust, ale w tym samym momencie usłyszała pytanie Priscilli o ojca. Uniosła zaskoczone spojrzenie na kobietę, odstawiając herbatę na stół. Skrzywiła się nieco, przez parę sekund nic nie mówiąc. Spojrzała niepewnym wzrokiem na kobietę.
- Prosił, bym wróciła do domu, bym została w Londynie, bym mogła być bezpieczna i przy nim. - mruknęła cicho, przesuwając spojrzenie na filiżankę, którą trzymała w dłoniach. Zacisnęła delikatnie na niej palce i przygryzła wargę. - Po tej wiadomości z ucieczką Greybacka z Azkabanu stwierdził, że Hogwart jest niebezpieczny i chce, bym z nim wróciła, by mógł mnie strzec. By nie musiał mi włos z głowy spaść... - z cichym westchnieniem opadła plecami na oparcie krzesła i zgarbiła się. Zmarszczyła nieco brwi, bardzo cicho stukając paznokciami w filiżankę. Nie czuła się z tym najlepiej i... W sumie, to sama nie wiedziała? Wstydziła się tego? Bała się wyrazów twarzy Nevana i Priscilli? Uniosła jedną dłoń i założyła włosy za ucho. - Jestem pewna, że temat wróci jak będziemy u niego na święta. Nie wiem, co jeszcze wymyśli. - niepewnie podniosła spojrzenie, kierując je na Frasera, któremu wcześniej wspominała o tym nieszczęsnym spotkaniu z ojcem, potem na kobietę. - Do tego problemy w pracy na pewno mu nie pomagają w normalnym, codziennym życiu. Nie chciał za dużo mi powiedzieć, jak to z tymi goblinami jest. Może po prostu nie mógł, ale nie wyglądał na wypoczętego. - jakby chcąc trochę dodać luzu do sytuacji, wzruszyła lekko ramionami. To było dziwne, z jednej strony ją denerwował, z drugiej irytował tą nagłą nadopiekuńczością, a z jeszcze innej się o niego martwiła. Przesunęła dłoń niepewnym ruchem po szyi, jakby nie wiedząc co ma w tym momencie zrobić. W końcu pokręciła głową, wyrzucając niektóre myśli z głowy i jeszcze zapytała, chcąc naprowadzić rozmowę na inny tor. - A jakie Ty masz plany na święta, ciociu?
Na pytanie o pójście na aurorstwo Hamiton na moment spuściła spojrzenie. Przeszło jej przez myśl coś a'la "na moje nieszczęście", ale nic nie powiedziała. Sama zrezygnowała z pójścia na aurorstwo, wiedząc, że to jednak nie jest dla niej i mogłaby tak naprawdę przysporzyć sobie większych problemów, dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Mimo swojego złego doświadczenia w tej tematyce, wierzyła w swojego chłopaka i wiedziała, że sobie poradzi. Nie chciała w niego wątpić. Oczywiście, że będzie się bała o niego, ale skoro Nevan tak postanowił, nie chciała go od tego odciągać. Pokiwała jedynie głową, przysuwając filiżankę herbaty do ust, ale w tym samym momencie usłyszała pytanie Priscilli o ojca. Uniosła zaskoczone spojrzenie na kobietę, odstawiając herbatę na stół. Skrzywiła się nieco, przez parę sekund nic nie mówiąc. Spojrzała niepewnym wzrokiem na kobietę.
- Prosił, bym wróciła do domu, bym została w Londynie, bym mogła być bezpieczna i przy nim. - mruknęła cicho, przesuwając spojrzenie na filiżankę, którą trzymała w dłoniach. Zacisnęła delikatnie na niej palce i przygryzła wargę. - Po tej wiadomości z ucieczką Greybacka z Azkabanu stwierdził, że Hogwart jest niebezpieczny i chce, bym z nim wróciła, by mógł mnie strzec. By nie musiał mi włos z głowy spaść... - z cichym westchnieniem opadła plecami na oparcie krzesła i zgarbiła się. Zmarszczyła nieco brwi, bardzo cicho stukając paznokciami w filiżankę. Nie czuła się z tym najlepiej i... W sumie, to sama nie wiedziała? Wstydziła się tego? Bała się wyrazów twarzy Nevana i Priscilli? Uniosła jedną dłoń i założyła włosy za ucho. - Jestem pewna, że temat wróci jak będziemy u niego na święta. Nie wiem, co jeszcze wymyśli. - niepewnie podniosła spojrzenie, kierując je na Frasera, któremu wcześniej wspominała o tym nieszczęsnym spotkaniu z ojcem, potem na kobietę. - Do tego problemy w pracy na pewno mu nie pomagają w normalnym, codziennym życiu. Nie chciał za dużo mi powiedzieć, jak to z tymi goblinami jest. Może po prostu nie mógł, ale nie wyglądał na wypoczętego. - jakby chcąc trochę dodać luzu do sytuacji, wzruszyła lekko ramionami. To było dziwne, z jednej strony ją denerwował, z drugiej irytował tą nagłą nadopiekuńczością, a z jeszcze innej się o niego martwiła. Przesunęła dłoń niepewnym ruchem po szyi, jakby nie wiedząc co ma w tym momencie zrobić. W końcu pokręciła głową, wyrzucając niektóre myśli z głowy i jeszcze zapytała, chcąc naprowadzić rozmowę na inny tor. - A jakie Ty masz plany na święta, ciociu?
-
Wiek:
44Data:
07 lip 1980Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
Magizoolog, Departament Kontroli nad MSPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 i pół cala, jesion, włos z ogona jednorożca, sztywnaZamożność:
Klasa średniaStan cywilny:
Wdowa - Posty: 90
- Rejestracja: 01 maja 2023, 2:07
— Aurorstwo to dobry wybór, szlachetny. Nie ma większej cnoty niż ryzykować i oddawać życie za swoją społeczność. Niestety ryzyko jest częścią tej roboty, ale jeśli będziesz przykładał się do szkolenia i doskonalił każdego dnia w tej robocie to daleko zajdziesz — powiedziała, bo sama bardzo często podziwiała pracę aurorów i momentami żałowała, że w młodości nie wybrała tej ścieżki. Magiczne stworzenia były jej pasją, jej życiem, oddychała i żyła nimi, ale czasami życie hodowcy bywało nudne. Dlatego jej pierwszy etat to była praca w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. — Wiesz, czasami dają do pomocy przy większych akcjach w moim wydziale zwalczania nielegalnego handlu magicznymi stworzeniami takich młodych autorów, nawet takich zaraz po szkole. Przemytnicy i kłusownicy to nie są najbystrzejsi wrogowie, ale robota czasami jest też ciekawa. Kto wie, może nasze ścieżki zawodowe się jeszcze skrzyżują. A niektórych historii z naszych akcji nie powstydziłoby się nawet biuro aurorów — powiedziała z lekkim podekscytowaniem w głosie, chociaż postanowiła nie rozgadywać się za bardzo na ten temat. Gdyby otworzyła tę kryptę opowieści ze swojej pracy siedzieliby tutaj do nocy słuchając o kłusownikach i nielegalnym przemycie stworzeń. A przecież nie po to się tutaj zjawili!
Słysząc rewelacje na temat pana Hamilton i jego zamiarów, Priscilla zacmokała z niezadowoleniem przez moment, a potem umilkła na chwilę w zastanowieniu.
— Nonsens, Hogwart to jedno z bezpieczniejszych miejsc w Wielkiej Brytanii. Zamek oczywiście — powiedziała, ale nie była pewna czy faktycznie nadal tak uważała, czy po prostu chciała usprawiedliwić swój wybór, że posłała tam swoje córki nawet pomimo tego, że na wolności grasował znany morderca, który już raz przebił się na tereny zamkowe. — Powiedz ojcu, że będę miała na Ciebie oko jeśli zajdzie taka potrzeba. W moim domu zawsze jest dla Ciebie miejsce gdyby tylko okazało się, że w zamku dzieje się coś niedobrego — dodała jeszcze, rozmyślając na temat tego, jak faktycznie bezpieczny był Hogwart. No i wtedy Priscilla musiała uruchomić swój zwyczajowy repertuar.
— Za moich czasów to nikt nie mógł w Hogwarcie włożyć palca między drzwi bez wiedzy kadry nauczycielskiej i Dumbledore'a! No ale jaki to był wielki czarodziej to każdy wie. A teraz? Byle kto może dostać to stanowisko... — powiedziała, a potem prychnęła. Chyba pani Honoria Sprout nie spełniała oczekiwań Priscilli jako obecny dyrektor Hogwartu. — Zatrudniła na stanowisko nauczyciela ONMSu dziecko, które było nadal w pieluchach kiedy ja już uganiałam się za pierwszymi smokami w rezerwacie! — rzuciła z przekąsem, wciąż rozpamiętując fakt, że obecna dyrektorka Hogwartu odmówiła jej stanowiska nauczyciela Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, bo miała na tym stanowisku już obecną młódkę, niejaką profesor Blackborrow. Priscilla nadal miała względem niej urazę! — Ta szkoła zeszła na psy, ot co! — dodała, a potem wstała od stołu i podeszła do blatu kuchennego skąd przyniosła sobie szklaneczkę kuchennej sherry.
Słysząc rewelacje na temat pana Hamilton i jego zamiarów, Priscilla zacmokała z niezadowoleniem przez moment, a potem umilkła na chwilę w zastanowieniu.
— Nonsens, Hogwart to jedno z bezpieczniejszych miejsc w Wielkiej Brytanii. Zamek oczywiście — powiedziała, ale nie była pewna czy faktycznie nadal tak uważała, czy po prostu chciała usprawiedliwić swój wybór, że posłała tam swoje córki nawet pomimo tego, że na wolności grasował znany morderca, który już raz przebił się na tereny zamkowe. — Powiedz ojcu, że będę miała na Ciebie oko jeśli zajdzie taka potrzeba. W moim domu zawsze jest dla Ciebie miejsce gdyby tylko okazało się, że w zamku dzieje się coś niedobrego — dodała jeszcze, rozmyślając na temat tego, jak faktycznie bezpieczny był Hogwart. No i wtedy Priscilla musiała uruchomić swój zwyczajowy repertuar.
— Za moich czasów to nikt nie mógł w Hogwarcie włożyć palca między drzwi bez wiedzy kadry nauczycielskiej i Dumbledore'a! No ale jaki to był wielki czarodziej to każdy wie. A teraz? Byle kto może dostać to stanowisko... — powiedziała, a potem prychnęła. Chyba pani Honoria Sprout nie spełniała oczekiwań Priscilli jako obecny dyrektor Hogwartu. — Zatrudniła na stanowisko nauczyciela ONMSu dziecko, które było nadal w pieluchach kiedy ja już uganiałam się za pierwszymi smokami w rezerwacie! — rzuciła z przekąsem, wciąż rozpamiętując fakt, że obecna dyrektorka Hogwartu odmówiła jej stanowiska nauczyciela Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, bo miała na tym stanowisku już obecną młódkę, niejaką profesor Blackborrow. Priscilla nadal miała względem niej urazę! — Ta szkoła zeszła na psy, ot co! — dodała, a potem wstała od stołu i podeszła do blatu kuchennego skąd przyniosła sobie szklaneczkę kuchennej sherry.
Hey you, see me, pictures crazy
All the world I've seen before me, passing by
-
Wiek:
17Data:
22 wrz 2005Genetyka:
MetamorfomagKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywnaZamożność:
bogatyStan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton - Posty: 150
- Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45
Nevan nie zdziwił się, że kiedy rozmowa zeszła na jego studia to Rhi zamilkła i nie udzielała się. Doskonale wiedział, że przygnębia ją fakt, że jej chłopak wybrał sobie tak niebezpieczną ścieżkę kariery. A ona doskonale wiedziała jak auror może skończyć, kiedy dojdzie do potyczki z niebezpiecznym przeciwnikiem. Nevan starał się jednak za często do tego tematu nie wracać i przekonać swoją ukochaną, że po to tak ciężko pracuje, żeby nie pozwolić się w przyszłości za szybko zabić. Słowa pani Fawley wprawiły odrobinę chłopaka w zaskoczenie, spodziewał się czego innego a tutaj pozytywne zaskoczenie i aż uniósł kąciki ust. Widocznie uznanie w oczach Priscilly dodało mu pewności siebie, kiwnął żwawo głową.
- Przykładam się do nauki i ćwiczeń, zależy mi na tym, żeby być dobrym aurorem w przyszłości. - Kiwnął głową. - Oh, to ciekawe. Mam nadzieję, że kiedyś taka okazja się nadarzy. Miło będzie spotkać się w innym charakterze niż towarzysko.
Po chwili jednak zamilkł, skoro rozmowa zeszła na Rhi i jej ojca. Nevan zmarszczył brwi, pomysł pana Hamiltona nie przypadł mu wybitnie do gustu. I kiedy ciocia Rhi się uniosła uznając to za bzdury, kiwnął głową. Poza tym, w Londynie Rhi musiałaby siedzieć w domu za multum barierami i nie ruszać się nigdzie poza. Już bezpieczniejsza byłaby w zamku jego rodziców, który posiada zabezpieczenia i ochronę. Lecz wolał nie wtrącać się do rozmowy, skoro dotyczyła rodzinnych spraw. Złapał za kubek i cierpliwie popijał herbatę o mało nie parsknąwszy, kiedy pani Fawley postanowiła wyrazić swoje powątpiewanie w kompetencje niektórych nauczycieli.
Spojrzał w stronę Rhi i sięgnął dłonią do jej ramienia by lekko palcami ścisnąć je, tak dla dodania otuchy. Od siebie nic w tym temacie nie dodawał, może był świeżym absolwentem i teraz na studiach dostrzegał jakie braki ma program edukacji w Hogwarcie, lecz teraz to nie był moment na dołączenie do krytykowania nauczycieli. Nevan nigdy do nich nic nie miał, może czasami musiał szukać więcej informacji i dodatkowo dręczyć niektórych o to, by czegoś go nauczyli poza lekcjami. To się przydało w czasie, kiedy porwano Rhi a on nie miał totalnie głowy do nauki i pomimo, że ślęczał nad księgami i ćwiczył, nic mu nie wychodziło.
- Przykładam się do nauki i ćwiczeń, zależy mi na tym, żeby być dobrym aurorem w przyszłości. - Kiwnął głową. - Oh, to ciekawe. Mam nadzieję, że kiedyś taka okazja się nadarzy. Miło będzie spotkać się w innym charakterze niż towarzysko.
Po chwili jednak zamilkł, skoro rozmowa zeszła na Rhi i jej ojca. Nevan zmarszczył brwi, pomysł pana Hamiltona nie przypadł mu wybitnie do gustu. I kiedy ciocia Rhi się uniosła uznając to za bzdury, kiwnął głową. Poza tym, w Londynie Rhi musiałaby siedzieć w domu za multum barierami i nie ruszać się nigdzie poza. Już bezpieczniejsza byłaby w zamku jego rodziców, który posiada zabezpieczenia i ochronę. Lecz wolał nie wtrącać się do rozmowy, skoro dotyczyła rodzinnych spraw. Złapał za kubek i cierpliwie popijał herbatę o mało nie parsknąwszy, kiedy pani Fawley postanowiła wyrazić swoje powątpiewanie w kompetencje niektórych nauczycieli.
Spojrzał w stronę Rhi i sięgnął dłonią do jej ramienia by lekko palcami ścisnąć je, tak dla dodania otuchy. Od siebie nic w tym temacie nie dodawał, może był świeżym absolwentem i teraz na studiach dostrzegał jakie braki ma program edukacji w Hogwarcie, lecz teraz to nie był moment na dołączenie do krytykowania nauczycieli. Nevan nigdy do nich nic nie miał, może czasami musiał szukać więcej informacji i dodatkowo dręczyć niektórych o to, by czegoś go nauczyli poza lekcjami. To się przydało w czasie, kiedy porwano Rhi a on nie miał totalnie głowy do nauki i pomimo, że ślęczał nad księgami i ćwiczył, nic mu nie wychodziło.
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
Przy rozmowie o aurorstwie Rhinna nie do końca chciała się odzywać. Ilekroć zastanawiała się nad tym, wpadała w takie błędne koło zamartwiania się. Nie dość, że miała tendencję do wpadania w kłopoty, to jeszcze do zbytniego i zdecydowanie przesadnego zamartwiania się. Tak było i w tym temacie - nawet i za bardzo. Ale abstrahując od jej pobudek, którymi z początku się kierowała - szanowała decyzję ukochanego i starała się go w tym wspierać. To na pewno nie były łatwie studia, dlatego też wiedziała, że chłopak potrzebował się dużo uczyć. Momentami nawet i więcej niż w szkole. Oczywiście, że byli w kontakcie, ale nie chciała zawracać mu głowy bzdurami.
Skierowała spojrzenie na ciotkę i uśmiechnęła się lekko. Widziała w niej naprawdę duże zaangażowanie i sympatię do tego, co robiła. A czy to nie o to chodziło też w dorosłym życiu? By robić coś, co sprawia Ci przyjemność i byś mógł oddać się temu w stu procentach? Uśmiechnęła się lekko, na parę sekund zanurzając się w myślach. Wiedziała, że jej tak ciężki zawód nie sprawiłby tak wielkiej przyjemności. Prędzej czy później zaczynało by to ją męczyć. Dlatego też postanowiła rozwijać swoją karierę muzyczną, ale również iść w Quidditch. Chyba jeszcze nie mówiła o tym ciotce... Ale nie zamierzała teraz do tego tematu przechodzić, jak za moment Priscilla odpaliła się ze swoim słowotokiem. Rhinna miała wrażenie, że kobieta nie do końca jest zadowolona jednak z tego, co się dzieje w szkole. Uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Na pewno mu przekażę, że w razie co jesteś obok. A jeśli będę potrzebować, na pewno do Ciebie przyjdę. - dobrze jest mieć takie spokojne miejsce. Było ich kilka, ale dobrze wiedzieć, że ma się kilka opcji. - Chciałaś uczyć w Hogwarcie? Profesor Blackborrow jest dość specyficzna, ale naucza dość dobrze... Aczkolwiek miło by było Ciebie mieć za nauczycielkę! - powiedziała szybko, wyobrażając sobie jak wyglądałyby lekcje z Priscillą w szkole.
Czując dłoń Nevana na swoim ramieniu spojrzała na niego nieco zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się do niego ciepło. Przechyliła delikatnie głowę, na moment wtulając policzek w jego rękę, po czym wyprostowała się i bardzo łagodnie przyłożyła do jego dłoni swoją. Posłała mu ciche "dziękuję", ściskając nie za mocno jego palce. Takie małe, drobne gesty z jego strony zawsze wprowadzały ją w dobry nastrój.
Skierowała spojrzenie na ciotkę i uśmiechnęła się lekko. Widziała w niej naprawdę duże zaangażowanie i sympatię do tego, co robiła. A czy to nie o to chodziło też w dorosłym życiu? By robić coś, co sprawia Ci przyjemność i byś mógł oddać się temu w stu procentach? Uśmiechnęła się lekko, na parę sekund zanurzając się w myślach. Wiedziała, że jej tak ciężki zawód nie sprawiłby tak wielkiej przyjemności. Prędzej czy później zaczynało by to ją męczyć. Dlatego też postanowiła rozwijać swoją karierę muzyczną, ale również iść w Quidditch. Chyba jeszcze nie mówiła o tym ciotce... Ale nie zamierzała teraz do tego tematu przechodzić, jak za moment Priscilla odpaliła się ze swoim słowotokiem. Rhinna miała wrażenie, że kobieta nie do końca jest zadowolona jednak z tego, co się dzieje w szkole. Uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Na pewno mu przekażę, że w razie co jesteś obok. A jeśli będę potrzebować, na pewno do Ciebie przyjdę. - dobrze jest mieć takie spokojne miejsce. Było ich kilka, ale dobrze wiedzieć, że ma się kilka opcji. - Chciałaś uczyć w Hogwarcie? Profesor Blackborrow jest dość specyficzna, ale naucza dość dobrze... Aczkolwiek miło by było Ciebie mieć za nauczycielkę! - powiedziała szybko, wyobrażając sobie jak wyglądałyby lekcje z Priscillą w szkole.
Czując dłoń Nevana na swoim ramieniu spojrzała na niego nieco zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się do niego ciepło. Przechyliła delikatnie głowę, na moment wtulając policzek w jego rękę, po czym wyprostowała się i bardzo łagodnie przyłożyła do jego dłoni swoją. Posłała mu ciche "dziękuję", ściskając nie za mocno jego palce. Takie małe, drobne gesty z jego strony zawsze wprowadzały ją w dobry nastrój.