Walentynki 2024 - Leslie i Wilhelm

Wiek:
16
Data:
18 mar 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
95
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywerny
Zamożność:
Klasa średnia
Stan cywilny:
Singiel
Wilhelm Huxley
Posty: 103
Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33

- Widzisz, a mógłbym opowiedzieć o tym jaką miałem akcję w Halloween. Ale nieee... Na ile sposobów można napisać że ktoś ma ciekawe życie seksualne? - westchnął i pokręcił głową zrezygnowany - Nawet nie ma dobrej rubryki sportowej. Jakby rozumiem że to się sprzedaje ale kurczę mam wrażenie że wszystko się kręci wokół siódmorocznych i ich romansów. Ale w sumie co my tu robimy? To samo, tylko nikogo to nie interesuje - rozłożył ręce w geście porażki i dokończył swój kawałek ciasta. Mówił o tym Charlesowi wiele razy, w końcu mieszkają w jednym pokoju ale ten uparcie olewał. No ale nie przyjaźnili się to nie aż tak dziwne.
Widział że ją ukłuł swoją odmową. Szlachetność szlag by trafił, chciał dobrze a i tak zjebał. Otworzył szeroko oczy żałując swojej decyzji niemal natychmiastowo kiedy doszła opcja macania. No jak można być takim debilem? I on się dziwi że nie miał nigdy dziewczyny? Trochę już za późno, powiedział co powiedział i teraz mógł tylko pluć sobie w brodę. Leslie uznała że skoro tak to randka skończona, a jemu aż się przykro zrobiło że zachował się jak taki buc. No i wciąż nie pozbył się z głowy obrazów jakie podsunęła mu oferując w ogóle tą opcję. Wyszli z Trzech Mioteł i przez chwilę szli w ciszy, kiedy jemu w pustej głowie obijały się myśli tańcząc chaotyczną makarenę.
Czy kiedykolwiek właściwie opłaciło mu się bycie szlachetnym frajerem? Poza dostępem do plotek, mnóstwem ciasta od skrzatów i uwielbieniem 80% matron z Hogsmeade? Piękna dziewczyna idzie obok, zaoferowała mu z własnej nieprzymuszonej woli pocałunek a on jak skończony idiota to odrzucił. I macanie! Ile lat świetlnych minie zanim zdoła w ogóle dotknąć jakiejś panny? Nie planował od razu być jak Campbell, bo ten to mrugnął i miał obok siebie nagą laskę, ale doświadczenie jakiejkolwiek akcji byłoby na pewno pomocne. No i sam fakt że na widok uśmiechu rudzielca obok robiło mu się niewygodnie w spodniach a ten postawił hipotetyczne uczucie do hipotetycznej nieistniejącej dziewczyny wyżej.
Szli akurat jedną z tylnych, pustych uliczek i pod wpływem impulsu gryfon zatrzymał się łapiąc ślizgonkę za rękę.
- Zmieniłem zdanie - stwierdził krótko, po czym (jeśli nie dostał w mordę) pocałował Leslie w miękkie, uchylone w zdziwieniu usta. Najpierw delikatnie, nie mając pojęcia co właściwie robi, potem ośmielając się trochę i obejmując ją ramionami. Odsunął się na chwilę by złapać oddech, zero myśli i głowa pusta, po czym wrócił po intensywniejszą powtórkę, tym razem wplatając rękę w jej włosy i obejmując tył głowy. Widział to na korytarzu więc chyba tak się powinno, no i jakoś tak pasowało. Jako że nie wiedział jak podejść do tematu, w stu procentach wyczulił się na reakcje rudowłosej, a nie było to wcale takie proste bo jego zakończenia nerwowe zostały dosłownie oszołomione nadmiarem wrażeń, łącznie ze wszystkimi zmysłami: dotyku, smaku, czy węchu, a nawet słuchu bo chyba chwilowo ogłuchł. W końcu wypuścił ją z rąk i z wzrokiem godnym ameby wycofał się kilka kroków, wyszczerzył zęby i UKŁONIŁ SIĘ?! A potem jakby nigdy nic pociągnął Wilsonównę za rękę i zaczął paplać o tym co ostatnio wyczytał rzucając runy, jakby wcale nie przeżył przed chwilą najlepszych chwil w swoim życiu. Bał się że ślizgonka postanowi zwiać gdzie pieprz rośnie jeśli zrobi z tego dużą sprawę więc wepchnął swoje szalone uczucia w kąt mózgu, gdzie przeżywał ten pocałunek jak zapętlony film, resztę energii poświęcając na utrzymanie względnie cywilizowanej rozmowy.

Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 145
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Nikt nie chce czytać o tym jak Ty i mój brat przez przypadek złapaliście się za ręce w labiryncie kukurydzy na Halloween bo się przestraszyliście strachu na wróble — powiedziała wywracając teatralnie oczami, wyobrażając sobie tę scenę w swojej głowie. Nawet kącik jej ust drgnął lekko do góry na tę wizję. — Ale jestem pewna, że jeśli zgłosisz się do gazetki albo wyślesz im jakiś artykuł to go opublikują — dodała jeszcze na koniec, wstając od stolika i ruszając z Gryfonem do wyjścia z Trzech Mioteł.
Szli tak dłuższą chwilę w ciszy, na zewnątrz zapadł już zmrok, a ulicę prowadzącą do Hogwartu oświetlały pojedyncze witryny sklepowe, które prezentowały moc aranżacji walentynkowych. Ona osobiście wybrałaby inną drogę do szkoły, ale podążała za nim, w końcu stąd pochodził, musiał znać najszybszą drogę. Gdy znaleźli się w ciemnej uliczce myślała akurat o tym, co zje jutro na śniadanie i gdy Will w końcu się odezwał, miała skołowaną minę bo już zapomniała o swojej propozycji z wcześniej. Nim zdążyła się zapytać o co mu chodzi, już poczuła na swoich lekko rozdziawionych ustach jego wargi. Otworzyła oczy ze zdziwienia, ale nie odsunęła się, nie wykonała żadnego ruchu, bo teoretycznie zgodziła się na to już wcześniej. No i nie mogła odmówić mu odwagi, więc uznała, że zrobi mu tę przysługę. Pierwszy pocałunek był dość sztywny, czego można się było w sumie spodziewać z racji tego, że był to pierwszy raz i na dodatek tak chaotyczny i zapewne stresujący. Gdy odsunął się na moment, Ślizgonka patrzyła na jego ledwo oświetloną słabym światłem skonsternowaną twarz, a gdy pocałował ją po raz drugi ona także włożyła w to nieco więcej zaangażowania niż wcześniej i objęła go szybko ramionami. Stali tak przez chwilę obłapiając się wzajemnie i wpijając się w swoje usta, jak na parę hormonalnych i niewyżytych nastolatków przystało, Leslie nawet na szybkości udało się zbadać strukturę kręconych włosów na jego głowie, aż w końcu oboje się opamiętali i Gryfon odsunął się i ukłonił.
Jak komuś o tym powiesz to nie żyjesz — powiedziała lekko zdyszana, wyciągając groźnie palec wskazujący w jego stronę. A potem jak gdyby nigdy nic dała się złapać za rękę i pociągnąć w dalszą drogę. Gdy dochodzili już prawie do bramy Hogwartu, Leslie puściła jego rękę i doszli jeszcze wspólnie do wejścia do zamku. A tam pożegnali się i Leslie ruszyła w stronę lochów, a Huxley... pewnie do wieży Gryffindoru albo w sobie tylko znanym kierunku.

ZT
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”