Złoto-biały bar

Wiek:
18
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
Student miotlarstwa,ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Mieszkanie w Londynie? W centrum? Suzi aż zamrugała zaskoczona tym co słyszała. To była nieziemska wiadomość, bo przecież nie raz jeszcze przed rozstaniem zastanawiali się co wymyślić żeby nie zaciągać za dużego kredytu w Gringotcie albo u Lestrange’a, bo akurat oprocentowanie było podobne.
- To super z tym mieszkaniem! Jak chcesz to Ci pomogę z meblami, znam kilka fajnych zaklęć transmutacyjnych, bo ćwiczyłam w zeszłym roku w domu, tak wiem, że nielegalnie trochę ale nikt nie widział - przewróciła oczami i później znów się uśmiechnęła. Tylko Nana widziała, bo sama jej podpowiadała jakich zaklęć użyć. Czasem ją zadziwiało, że kobieta z tak szeroką wiedzą na temat magii i świata była u nich gosposią a przecież mogłaby zwojować świat, chyba, że to była właśnie jej emerytura… tego nie wie nikt. Poza tym teraz już osiągnęła odpowiedni wiek i mogła spokojnie rzucać zaklęciami jak chciała, oczywiście z rozsądkiem.
Wizja spędzonych razem wakacji była naprawdę tym co potrzebowała, może i jeszcze miesiąc temu by się przed tym opierała ale teraz nie wyobraża sobie żeby zniknął z jej życia na kilka miesięcy, bo będzie dzielić ich odległość. Nie chciała przecież psuć tego co sobie tutaj na nowo budowali tymi rozmowami, spojrzeniami i subtelnym dotykiem…
Ich piosenka pojawiła się nagle i bez zapowiedzi co tylko podbiło jej humor, uwielbiała tą muzykę a przede wszystkim ten tekst dlatego nie miała zamiaru hamować się w swoich szaleństwie na parkiecie i całkowicie poddała się muzyce. Z ogromnym szczerym uśmiechem popatrzyła na chłopaka jakby zapominając całkowicie o wszystkich złych rzeczach, które się wydarzyły i tak też było, dzisiaj był ten dobry wieczór.
Wybory króla i królowej w ogóle nie robiły na niej wrażenia, bo jakoś nigdy nie była za tego typu akcjami ale słysząc swoje wywołane nazwisko osłupiała z rozdziawioną buzią patrząc się na nauczycielkę. Ona królową? A Rich królem? Czy ktoś sobie robi z nich teraz jakieś jaja? Przecież Castellani nawet nie planowała pojawiać się na tym balu / tym bardziej kandydować o jakiś tytuł. Dalej w lekkim szoku chwyciła za ramię Krukona i powędrowała na scenę uśmiechając się i spoglądając z góry na tłum wiwatujących ludzi. Wow. Dopiero teraz zobaczyła ile tak naprawdę było tutaj zebranych uczniów, bo wcześniej była zbyt bardzo zajęta towarzystwem Baizena żeby to dostrzec.
Nie była w stanie nic powiedzieć tylko pomachała z góry i patrzyła jak nakładają koronę Ruchardowi która zmieniła się na czarna i wyglądał niesamowicie! Jej król… pan jej serca… westchnęła cicho i ukłoniła się jeszcze nieco na scenie. No szok co tu się wydarzyło, na pewno to było ukartowane! Może to jakieś małe docenienie po ataku? Chyba teraz nie było warto się nad tym zastanawiać…
Królewska para w akompaniamencie gwizdów i oklasków zeszła na parkiet a Suzi była już kompletnie zarumieniona, bo w życiu się nie spodziewała.
- w sumie, berłem może być miotła - zaśmiała się wesoło poddając sie prowadzeniu Richardowi w tym przytulaśnym tańcu. Dobrze, że kilka par od razu do nich dołączyło, bo Castellani nie lubiła aż tak być w centrum uwagi, no chyba ze grała ale to całkowicie inna sytuacja. Teraz jednak przeszkodził im jeden ze skrzatów i Suzie za namowa swojego wybranka też chwyciła za jeden kawałek i po zjedzeniu od razu zamruczała, bo to było taaakieee dobre! Jednak zaraz tez poczuła coś dziwnego, jakąś dziwną pewność siebie, która chciała wyjść na pierwszy plan.
- jak już jestem tą królowa, to może byś mnie w końcu pocałował, ale tak porządnie! - powiedziała z błyskiem w oku wpatrując się w błękitne oczy krukona w koronie.

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 393
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Baizen naprawdę solidnie podchodził do kwestii zamieszkania. Może nie popłakał się na tę wiadomość i wiedział, jak dawno żywej duszy nie widziało lokum jego babci, ale... Swoje? To brzmiało aż za dobrze. Przytulił wtedy ojca, jakby co najmniej powiedział, że daje mu nową chatę. On już sobie na spokojnie ogarnie remont, powoli, swoim tempem. A może też poprosi watahę o pomoc, bo Ci nie raz i nie dwa z jego ojczulkiem pojawiali się w interesach w Londynie. Z pewnością nie będą mieli nic przeciwko pomocy.
- Co nie? Cieszę się mocno. Jeśli tylko będziesz chciała, no pewnie, może pomożesz mi ogólnie z wystrojem? - Zaproponował, po czym uniósł lekko brwi pytająco. Wprawdzie miał styl niebanalny i był wyjątkowo skromny, ale co innego ciuchy, a co innego męska dziupla Richarda, w której była szansa, że ta ciemnowłosa dziewoja będzie nie raz i nie dwa pomieszkiwać. - Właśnie. Odebrałaś już swoją licencję od teleportacji? - Wszak po skończeniu siedemnastu wiosen mogła podejść do niemalże banalnego egzaminu. Był ciekawy czy miała to już z głowy, a nuż przy okazji jej egzaminu na animaga w Ministerstwie Magii.
Widział doskonale, jak jej policzki płoną rumieńcem. Uśmiechał się, towarzysząc jej i kiwając subtelnie paru osobom na gratulacje. Zdecydowanie nie pisał się na bycie królem balu, ale skoro już tytuł dostali, a na ich głowach były korony to to zobowiązywało. Wdzięczny Rhinnie za to, że zaprosiła tez inne pary i nie byli wystawieni na jakieś dzikie pośmiewisko, skupił się na Suzce. Poruszali się w tańcu troszkę i pewnie dalej by pląsali, gdyby nie sushi. Ona czuła jedno, a on co? Richard uniósł fikuśnie jedną brew, przyglądając się Ślizgonce z miną cwaniaka dwa razy nie musisz powtarzać. Wprawdzie nie potrzebowałby przypływu odwagi do działania, ale nigdy nie był tym, który wybierał miejsca aż tak widoczne. Tu, tańczący wokoło, a on spoglądający miękko w oczy dziewoi. Ujął jej policzki i żuchwę w palce obu dłoni.
- Oczywiście, wasza wysokość. - I to powiedziawszy, pochylił się do jej ust, powolnie zapraszając ją do pieszczoty, która była na pograniczu takiej, co to powinna być w odosobnionym miejscu. Przechylił głowę w przeciwnym do niej kierunku, poruszając wprawnie wargami i chwilami lekko zaczepiając ją językiem.
A jak już kilkadziesiąt sekund później się od siebie nieznacznie odsunęli, oddychał jej powietrzem, wprowadzając ją w delikatny ruch taneczny. Ot prawo-lewo. Uśmiechał się jednocześnie tak, jakby właśnie poznał wszelkie tajemnice tej tutaj Castellani.
- Wyjdźmy stąd gdzieś, co? Przejdźmy się na błonia. W koronach. Pary królewskiej chyba nie zatrzymają, co? - Wyszczerzył się krótko, pewnym krokiem schodząc z parkietu, żeby pociągnąć Ślizgonkę za sobą. A jednak sushi trochę odwagi mu dodało.

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
18
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
Student miotlarstwa,ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Ona to chyba w życiu nie dostanie swojego własnego mieszkania, bo Marco będzie miał kartę przetargową w postaci "ależ słoneczko, przerobie pokój w klubie na mieszkanko dla Ciebie" a to by oznaczało starego Castellaniego wiecznie na warcie pod jej oknem. Nadopiekuńczy tatuś mode on, więc pewnie sama będzie musiała coś wynająć dopóki nie zarobi chociażby na kawalerkę, a żeby zarobić to musi grać w lidze i najlepiej w składzie. No chyba że... znajdzie się miejsce na jej miotły w szafie u Baizena. Ale do tego dojdą pewnie później...
- Nie, zapomniałam o tym całkowicie, bo zajęłam się tym egzaminem... drugim, dobrze, że mi przypomniałeś - no i właśnie w takich chwilach brakowało jej tego Krukona, on zawsze pamiętał o jej zaliczeniach z eliksirów czy tam zielarstwa i przypominał żeby się Castellani nie zagubiła gdzieś po drodze, był jej żywą przypominajką, wcześniej to miano miała Lauren a teraz na VII roku to już w ogóle nie wiadomo jak ona ogarnie to wszystko i jeszcze latanie w Błękitnych... ale nie był to czas na tego typu zmartwienia, przed nimi wakacje!
Zanim tak ją Baizen pocałował Castellani zobaczyła kątem oka gdzieś w loży Summer, Stelle i Abraxasa w dziwnych rozkminach i nasza Czarna Królowa w momencie jak Baizen skutecznie zamknął jej usta pocałunkiem ona zdążyła jeszcze wymierzyć w stronę blondwłosego ślizgona środkowy palec by zaraz dłonie przenieść na kark krukona. Brakowało jej takiego pocałunku i miała totalnie gdzieś, że wszyscy mogli to zobaczyć, wręcz przeciwnie... NIECH PACZO! Zwłaszcza, że te gołąbeczki zanim się rozstali raczej aż tak publicznie miłości do siebie nie okazywali. Dzisiaj widać w ogóle się tym nie przejmowali. Kiedy tylko się od siebie oderwali dziewczyna nadal miała dłonie splecione na jego karku i delikatnie miziała go paznokciami uśmiechając się błogo. Tęskniła tak bardzo za tym i nie chciała by kiedykolwiek znowu musiała tyle na takie pocałunki wyczekiwać.
- Tak, wychodzimy! Niech nas spróbują zatrzymać - powiedziała pewnie i wyniośle dając się wyprowadzić chłopakowi na zewnątrz zostawiając całą zabawę za sobą.
Gdy tylko wyszli nie było widać gwiazd, ciemne chmury skutecznie zasłoniły niebo a gdzieś w oddali przebijały się błyski nadciągającej burzy, jednak czy ta spowita czernią królewska para się tym jakoś przejmowała? Bynajmniej nie Suzanne, która tylko na to czekała.

/2x zt

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
ODPOWIEDZ

Wróć do „Złoto-czarny Bal VII-rocznych 2023”