Strona 2 z 2

Re: Nawiedzona studnia

: 02 lis 2023, 21:23
autor: Lucius Black
On z kolei obserwował Ślizgona, nim ten się nie łaskaw był oddalić tak daleko, żeby przestał być zagrożeniem. Tym bardziej, że, co było widać na załączonym obrazku, nie obawiał się rzucania na ślepo czy niekoniecznie ślepo tymi swoimi durnymi zaklęciami. Gryfon nienawidził marnowania mocy i bawienia się nią kosztem innych. A przynajmniej nie lubił tego, gdy zagrożeni byli jego bliscy znajomi. Z daleka wypatrzył Rhinnę i Ezrę. I nie mógł zostawić jej z nim sam na sam na długo.
Zacisnął krótko zęby, żeby stanąć przed Rhinną i spojrzeć po niej, jakby oceniał czy jednak nie oberwała w jakiś sposób. Nie widział jednak żadnych krwawych czy niekrwawych śladów, więc wbił niezadowolone spojrzenie w jej twarz.
- Tak, dokładnie tak. - Travers rzadko kiedy miał hamulce. Umiał jednak zrobić komuś krzywdę tak, żeby nie można się było do niego wybitnie przyczepić. Co innego, gdyby rzucił tu Cruccio. Do tego się jednak nie skłonił, chociaż, cóż, kto wie.
Oboje odwrócili się w stronę studni. Kobieta, choć tknięta tym, co odwalił Ślizgon, najwidoczniej pozbierała się szybciej, niż Gryfoni pomyśleliby o rzuceniu za Ezrą jakiegoś zaklęcia. Luc ruszył z Hamiltonówną powoli od studni. Nie był zadowolony, ale obiecał paru osobom, że nie zrobi jatki na zabawie i nie wyjdzie z siebie, gdyby ktoś go wpienił. Teraz przygryzał sobie wnętrze policzka, jakby zmuszając się do skupienia się na fizycznym bólu. Usłyszał jednak to, że pękło szkło, które Rhi trzymała. Spojrzał na nią i pokręcił z niezadowoleniem głową. Różdżką oplótł jej dłoń wyczarowanym bandażem.
- Ja więcej nie zrobię, musimy iść do Skrzydła. Jeszcze coś schrzanimy. Choć, pójdę z Tobą, żeby Cię znów gdzieś nie złapał tamten gówniarz. - Stwierdził pewnym tonem, zerkając jeszcze za Ezrą, ale typa już nie było na widoku. A to nie oznaczało zbyt wiele dobrego.
Odeszli w stronę zamku, ale z pewnością tu wrócą.

ztx2