Przekroczywszy już punkt, w którym przejmowała się czymkolwiek co powie, ta mała ruda harpia tylko śmiała się w głos i wcale nie przestawała nawet wtedy kiedy złamał jej nos. Czuła się w końcu żywa! Krew tętniła jej w uszach, lała się po twarzy a ona szczerzyła zęby jakby prowokowała do ich wybicia. Słowa które wypowiadał Aaron przeleciały jej koło uszu nawet na moment nie gnieżdżąc się w głowie, bo w ten wyjątkowo toksyczny i szczerze mówiąc, głupi sposób, Flora uzyskała co chciała. Adrenalinę krążącą w żyłach i pobudzającą ją do działania, dającą jej iluzję radości życia której nie czuła już od dawna. Do teraz nie robiła sobie krzywdy poza pełnią i chyba trochę żałowała bo czuła się jak na haju. Powoli podniosła się, najpierw na jedno kolano, potem całkiem zdołała stanąć na nogach. Przez ten czas były gryfon zaczął się już obracać w stronę zamku jakby zamierzał odejść ale ona nie powiedziała ostatniego słowa. Jej umysł był przyjemnie otępiały od alkoholu ale nie nieprzytomny, a przecież nie bez powodu wylądowała w Ravenclawie jako jedyna z rodzeństwa.
- Śmiałe słowa jak na cieniasa - wiedziała że się obróci, wtedy też chwyciła przód jego koszulki, łącznie z tym dziwnie świecącym na niebiesko medalionem i podskoczyła zadając mu piękny cios z bańki w szczękę - Zobaczymy jak się trzymasz kiedy odpowiadam - pewnym ruchem zerwała z szyi chłopaka łańcuszek przytrzymujący błyskotkę, łącznie z kawałkiem t-shirtu i pyrgnęła mu to pod nogi. Jako że uznawała Aarona jako część rodziny to i za darmo otrzymał twardą siostrzaną miłość. Nie zamierzała się pierdolić z jego uczuciami tylko wyłożyć temat i testować reakcje, w równej mierze zmartwiona co zaciekawiona.
- Co to ma kurwa być?! - splunęła krwią na ewidentnie podejrzany przedmiot i założyła ręce na piersi czekając na odpowiedź, która na pewno była niekomfortowa z obitą szczęką. Przynajmniej powstrzymała się na tyle żeby jej nie złamać. Oczekiwała wytłumaczenia, bo nie trzeba być geniuszem żeby wiedzieć że nie nosi się żadnych artefaktów z dupy nie mając pojęcia co robią, a nawet najebana Wilsonówna potrafiła rozpoznać że taki poziom agresji nie jest dla Matlucka naturalny. Nie powiedziała też wystarczająco by usprawiedliwić co mówił. Może zdrowiej by dla niego było gdyby to Hanka przeprowadzała terapię, ale przecież w jakimś procencie krzesło elektryczne też działało, nie?
Pumpkin Patch
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
-
Wiek:
20Data:
04 lip 2004Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
100Zawód:
Młodszy UzdrowicielPozycja w quidditchu:
PałkarzRóżdzka:
JESION, 12 I PÓŁ CALA, PIÓRO FENIKSA, SZTYWNAZamożność:
BiednaStan cywilny:
Konkubent Aaron Matluck - Posty: 115
- Rejestracja: 07 sie 2023, 23:22
Hannah i Logan stali sobie nieopodal wejścia do stodoły, w której odbywały się tańce i zawody w poławianiu jabłek. Odbywali właśnie jakąś sztywną rozmowę siląc się na uprzejmości względem siebie, co było raczej ciężkie po tylu latach wzajemnej nienawiści. Włoch próbował sprzedać jej jakąś tanią gadkę na temat tego, dlaczego kuśtyka i chodzi o lasce, a Hannah udawała, że mu wierzy. Rozmawiali tak dłuższą chwilę, ale dziewczyna zauważyła, że panuje jakieś poruszenie wśród uczniów. Ktoś krzyknął, że biją sie na dyniowej grządce. To zdecydowanie zainteresowało byłych Puchonów, więc powolutku - przez niepełnosprawność Logana - ruszyli w stronę grządki dyniowej. Gdy szli tak powoli, Hannah usłyszała jednego z uczniów: Wilson się bije!
— O borze szumiący, Antek — powiedziała od razu po czym ruszyła szybkim krokiem zostawiając Logana w tyle, w stronę grządki dyniowej. Zaczęła rozpychać się rękami pomiędzy gapiami, którzy zebrali się dookoła, ale gdy udało jej się dostrzeć co tam się dzieje, nie zauważyła swojego brata... Zamiast tego jej siostra leżała na ziemi, a ktoś sprzedał jej dwa kopniaki. Gdy zorientowała się kto zasadził jej dwa razy z buta, zamarła. Puściła się biegiem w ich stronę widząc jak Flora wstaje i uderza Aarona głową w szczękę. Nie słyszała już co siostra mówiła do Matlucka, bo ta wjeżdżała już na pełnej w byłego Gryfona, z biegu odpychając go jak najdalej od siostry. Żaden nie spodziewał się gniewu starszej siostry, żaden. Aaron nie wiedział zapewne nawet co i z której strony go trafiło.
— Czyś Ty zwariował?! — Wysyczała przez zęby do Aarona, a potem przeniosła wściekłe spojrzenie na Florę. — Czy ktoś mi wytłumaczy co wam strzeliło do głowy? — Krzyczała szeptem, nie chcąc aby zgromadzeni gapie słyszeli, co mówi. Nie wiedziała co jest gorsze, to że jej siostra i luby byli w opłakanym stanie i na pewno w ogromnym bólu, czy fakt, że wystawili tę rodzinę na publiczne ośmieszenie.
— O borze szumiący, Antek — powiedziała od razu po czym ruszyła szybkim krokiem zostawiając Logana w tyle, w stronę grządki dyniowej. Zaczęła rozpychać się rękami pomiędzy gapiami, którzy zebrali się dookoła, ale gdy udało jej się dostrzeć co tam się dzieje, nie zauważyła swojego brata... Zamiast tego jej siostra leżała na ziemi, a ktoś sprzedał jej dwa kopniaki. Gdy zorientowała się kto zasadził jej dwa razy z buta, zamarła. Puściła się biegiem w ich stronę widząc jak Flora wstaje i uderza Aarona głową w szczękę. Nie słyszała już co siostra mówiła do Matlucka, bo ta wjeżdżała już na pełnej w byłego Gryfona, z biegu odpychając go jak najdalej od siostry. Żaden nie spodziewał się gniewu starszej siostry, żaden. Aaron nie wiedział zapewne nawet co i z której strony go trafiło.
— Czyś Ty zwariował?! — Wysyczała przez zęby do Aarona, a potem przeniosła wściekłe spojrzenie na Florę. — Czy ktoś mi wytłumaczy co wam strzeliło do głowy? — Krzyczała szeptem, nie chcąc aby zgromadzeni gapie słyszeli, co mówi. Nie wiedziała co jest gorsze, to że jej siostra i luby byli w opłakanym stanie i na pewno w ogromnym bólu, czy fakt, że wystawili tę rodzinę na publiczne ośmieszenie.
When the snows fall and the white winds blow
the lone wolf dies but the pack survives
-
Wiek:
20Data:
15 cze 2004Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
50Zawód:
Młodszy AurorPozycja w quidditchu:
nielotRóżdzka:
WŁÓKNO ZE SMOCZEGO SERCA, 12 CALI, JABŁOŃ, SZTYWNAZamożność:
bogatyStan cywilny:
singiel - Posty: 66
- Rejestracja: 19 lip 2023, 21:42
Jak to zwykle przy takich okazjach bywa, tam, gdzie zabawa pojawia się i on, Bianchi. Oczywiście, żeby było ciekawiej, miał przy sobie piersiówkę z magicznie powiększonym wnętrzem, gdzie zamiast marnych kilku łyków mieściła się co najmniej butelka ognistej. Pociągnął łyk kontynuując jakże wymuszoną rozmowę na tematy przyziemne typu pogoda. Niestety, ale pomimo zakopania topora wojennego pomiędzy tą dwójką, ciężko było im się przestawić na prowadzenie jakiejkolwiek innej rozmowy, próbując przy tym nie obrażać siebie nawzajem, jak to przez ostatnie kilka lat mieli w zwyczaju.
Gdy tylko usłyszeli o jakiejś bójce, to standardowo musieli to zobaczyć, w końcu przynajmniej impreza zaczęła się rozkręcać. Ruszyli wolnym krokiem przez kuśtykanie Włocha, ale Hanka zaraz zostawiła go daleko w tyle jak się tylko dowiedziała, że głównym uczestnikiem tego fame MMA był jej brat. Gdy już dotruchtał na miejsce zobaczył obraz nędzy i rozpaczy, Hankę stojącą pomiędzy Aaronem i młodszą z sióstr Wilson, Florą.
Czekaj, Matluck?!
- Aaron, co ty odpierdalasz?! – zaklął szpetnie donośnie gestykulując. Podszedł bliżej przyjaciela, który postanowił zostać prawilnym damskim bokserem i zdzielił go zdobioną rękojeścią swojej laski. A trzeba było przyznać, że była twarda i ciężka, nie po to wydał tyle galeonów aby zadowolić się chińskim byle gównem. O nie, nie. Rękojeść to była dobra, goblińska robota.
Miał nadzieję, że chociaż nabije mu trochę rozumu do głowy.
- Możecie mi powiedzieć, co się tu stało? – zapytał pozostałej trójcy, być może nawet stojącej, nie miał pojęcia jak zareagował na cios laską w łeb Matluck. Gdy mógł mu się bliżej przyjrzeć, choć już był nieco zamroczony alkoholem, to dostrzegł bardzo znajomy przedmiot na ziemi nieopodal Anglika, przeklęty medalion przerośniętego króla krewetek. Widocznie był on jakiś przeklęty, więc szybko przesunął go w swoją stronę za pomocą laski.
Gdy tylko usłyszeli o jakiejś bójce, to standardowo musieli to zobaczyć, w końcu przynajmniej impreza zaczęła się rozkręcać. Ruszyli wolnym krokiem przez kuśtykanie Włocha, ale Hanka zaraz zostawiła go daleko w tyle jak się tylko dowiedziała, że głównym uczestnikiem tego fame MMA był jej brat. Gdy już dotruchtał na miejsce zobaczył obraz nędzy i rozpaczy, Hankę stojącą pomiędzy Aaronem i młodszą z sióstr Wilson, Florą.
Czekaj, Matluck?!
- Aaron, co ty odpierdalasz?! – zaklął szpetnie donośnie gestykulując. Podszedł bliżej przyjaciela, który postanowił zostać prawilnym damskim bokserem i zdzielił go zdobioną rękojeścią swojej laski. A trzeba było przyznać, że była twarda i ciężka, nie po to wydał tyle galeonów aby zadowolić się chińskim byle gównem. O nie, nie. Rękojeść to była dobra, goblińska robota.
Miał nadzieję, że chociaż nabije mu trochę rozumu do głowy.
- Możecie mi powiedzieć, co się tu stało? – zapytał pozostałej trójcy, być może nawet stojącej, nie miał pojęcia jak zareagował na cios laską w łeb Matluck. Gdy mógł mu się bliżej przyjrzeć, choć już był nieco zamroczony alkoholem, to dostrzegł bardzo znajomy przedmiot na ziemi nieopodal Anglika, przeklęty medalion przerośniętego króla krewetek. Widocznie był on jakiś przeklęty, więc szybko przesunął go w swoją stronę za pomocą laski.
Remember, my soul, the thing we saw
that lovely summer day?
On a pile of stones where the path turned off,
a hideous carrion
legs in the air, like a whore—displayed,
indifferent to the last.
a belly slick with lethal sweat
and swollen with foul gas.
The sun lit up that rottenness
as though to roast it through,
restoring to Nature a hundredfold
what she had here made one..
-
Wiek:
19Data:
06 sie 2004Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
90Zawód:
Młodszy AurorPozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
DREWNO DĘBOWE, 11 CALI, RDZEŃ Z PIÓRA FENIKSAZamożność:
ZamożnyStan cywilny:
Naczelny konkubent - Posty: 156
- Rejestracja: 03 lip 2023, 11:41
Nagły ból i momentalne ukojenie. Cała złość nagle, jak po przełączeniu włącznika, po prostu zniknęła. Zachwiał się do tyłu, ale szybko ustawiona noga powstrzymała go przed upadkiem. Chwilę mu zajęło zanim odzyskał pełną świadomość, bo mgła która otoczyła jego umysł była wyjątkowo gęsta dlatego słów Flory z początku w ogóle nie zrozumiał. Spojrzał pustym spojrzeniem na medalion pokryty śliną i krwią dziewczyny mieniący się jeszcze delikatnie na niebiesko. Złapał się za obolałą szczękę próbując ułożyć jakieś sensowne zdanie w głowie gdy w końcu odzyskał jakąś tam jasność umysłu, ale nim zdołał wydać z siebie dźwięk wściekły krzyk kolejnej osoby mu przerwał, a jego ciało bezwładnie poleciało do tyłu potykając się na jednej z pozostałych dyń padając na tyłek. Spojrzał szybko któż go potraktował w taki sposób i serce pominęło jedno uderzenie widząc, że ów osobą jest Hannah. Ze wszystkich możliwych gapiów jego upadku moralnego jako człowieka dobrego i prawego, Hanka była ostatnią osobą którą aktualnie chciał zobaczyć. Ich relacja była i tak wystarczająco krucha w tym momencie, a dorzucenie do tego pobicia jej siostry.
Merlinie co za bajzel...
Spróbował się podnieść w najmniej elegancki sposób jaki mógł, ale i tak wyglądał już wystarczająco żałośnie po pobiciu dziewczyny, rozerwanej koszulce i zepchnięciu w dynie. Nim udało mu się wstać dostał jeszcze laską w głowę. Co do cholery Logan robił z Hanką? Uderzenie ciężką, porządną laską zamroczyło go na sekundę i był pewien, że zostanie dodatkowy siniak na głowie. Podniósł się w końcu z ziemi po czym podniósł ręce do góry na znak, że nikomu nie chce zrobić krzywdy i nie rzuci się jak wygłodniały niedźwiedź na nikogo z jego otoczenia. Już nie.
- Flora ja... Przepraszam... Cholera, strasznie Cię przepraszam...
Zaczął nie chcąc pozwolić by głos załamał mu się całkowicie, ale poczuł nagłą falę diabelnego wstydu i smutku która spłynęła na niego niczym tsunami.
- To nie jest żadne usprawiedliwienie, bo jestem debilem, ale to ten wisiorek.
Powiedział wskazując palcem na artefakt którego przysunął do siebie Logan. Aaron sam nie wiedział co z nim zrobić, ale jedno było pewne. On nie mógł go aktualnie dotknąć, bo dopiero co przestał być pod jego wpływem więc pewnie gdyby tylko nawiązał z nim kontakt fizyczny to cała złość by wróciła. Tego nie chciał.
- Logan, weź go i potem schowamy go gdzieś w bezpieczne miejsce, ale... Ta złość trytonów z którym walczyliśmy wydaje mi się, że pochodziła z tego amuletu. Nosiłem go, jak idiota, przez dłuższy czas, bo bałem się go zostawić gdziekolwiek i przez te kilkanaście dni ilość czystej złości we mnie rosła i cóż... Dzisiaj pękła.
Skierował smutne spojrzenie na Florę nie mogąc spojrzeć jej prosto w oczy. Zatrzymał się na rozkwaszonym nosie z którego sączyła się szkarłatna krew zalewająca jej usta, brodę, ubranie... Jeżeli chodzi o miejsce schowania w jego głowie pojawił się od razu Gringott. Historia pokazała, że wielokrotnie jest to najbezpieczniejsze miejsce do chowania niebezpiecznych przedmiotów. Ale nie mówił tego na głos, bo było za dużo gapiów i uszu nastawionych na to co mówią.
- Ja... Nie... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie ale ani ja, ani Flora nie możemy wziąć amuletu, przynajmniej teraz. I chyba... Chyba musimy stąd uciekać, bo zaraz na pewno pojawi się nauczyciel.
Dodał spoglądając na Hannah zastanawiając się jak bardzo przegrał wszystko w jej oczach. Pobicie i bycie debilem który nosi zaklątwiony amulet na szyi na pewno nie robi z niego porządnego chłopaka. Chciał podejść do Flory i sprawdzić czy może jej jakoś pomóc, ale zakładał, że gdy tylko się ruszy w jej kierunku to albo Włoch albo jej siostra go zatrzymają dlatego jak rasowy bandyta przyłapany przez bagiety stał w miejscu czekając aż inni podejmą decyzję za niego.
Merlinie co za bajzel...
Spróbował się podnieść w najmniej elegancki sposób jaki mógł, ale i tak wyglądał już wystarczająco żałośnie po pobiciu dziewczyny, rozerwanej koszulce i zepchnięciu w dynie. Nim udało mu się wstać dostał jeszcze laską w głowę. Co do cholery Logan robił z Hanką? Uderzenie ciężką, porządną laską zamroczyło go na sekundę i był pewien, że zostanie dodatkowy siniak na głowie. Podniósł się w końcu z ziemi po czym podniósł ręce do góry na znak, że nikomu nie chce zrobić krzywdy i nie rzuci się jak wygłodniały niedźwiedź na nikogo z jego otoczenia. Już nie.
- Flora ja... Przepraszam... Cholera, strasznie Cię przepraszam...
Zaczął nie chcąc pozwolić by głos załamał mu się całkowicie, ale poczuł nagłą falę diabelnego wstydu i smutku która spłynęła na niego niczym tsunami.
- To nie jest żadne usprawiedliwienie, bo jestem debilem, ale to ten wisiorek.
Powiedział wskazując palcem na artefakt którego przysunął do siebie Logan. Aaron sam nie wiedział co z nim zrobić, ale jedno było pewne. On nie mógł go aktualnie dotknąć, bo dopiero co przestał być pod jego wpływem więc pewnie gdyby tylko nawiązał z nim kontakt fizyczny to cała złość by wróciła. Tego nie chciał.
- Logan, weź go i potem schowamy go gdzieś w bezpieczne miejsce, ale... Ta złość trytonów z którym walczyliśmy wydaje mi się, że pochodziła z tego amuletu. Nosiłem go, jak idiota, przez dłuższy czas, bo bałem się go zostawić gdziekolwiek i przez te kilkanaście dni ilość czystej złości we mnie rosła i cóż... Dzisiaj pękła.
Skierował smutne spojrzenie na Florę nie mogąc spojrzeć jej prosto w oczy. Zatrzymał się na rozkwaszonym nosie z którego sączyła się szkarłatna krew zalewająca jej usta, brodę, ubranie... Jeżeli chodzi o miejsce schowania w jego głowie pojawił się od razu Gringott. Historia pokazała, że wielokrotnie jest to najbezpieczniejsze miejsce do chowania niebezpiecznych przedmiotów. Ale nie mówił tego na głos, bo było za dużo gapiów i uszu nastawionych na to co mówią.
- Ja... Nie... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie ale ani ja, ani Flora nie możemy wziąć amuletu, przynajmniej teraz. I chyba... Chyba musimy stąd uciekać, bo zaraz na pewno pojawi się nauczyciel.
Dodał spoglądając na Hannah zastanawiając się jak bardzo przegrał wszystko w jej oczach. Pobicie i bycie debilem który nosi zaklątwiony amulet na szyi na pewno nie robi z niego porządnego chłopaka. Chciał podejść do Flory i sprawdzić czy może jej jakoś pomóc, ale zakładał, że gdy tylko się ruszy w jej kierunku to albo Włoch albo jej siostra go zatrzymają dlatego jak rasowy bandyta przyłapany przez bagiety stał w miejscu czekając aż inni podejmą decyzję za niego.
Just because you see a smile, don’t think you know what’s going on underneath.
A smile is a valuable tool, my dear!
It inspires your friends, keeps your enemies guessing, and ensures that no matter what comes your way, you’re the one in control
A smile is a valuable tool, my dear!
It inspires your friends, keeps your enemies guessing, and ensures that no matter what comes your way, you’re the one in control
-
Wiek:
18Data:
05 mar 2006Genetyka:
WilkołakKrew:
CzystaZdrowie:
33Zawód:
Student: Uzdrowicielstwo (II ROK)Pozycja w quidditchu:
NielotRóżdzka:
Sosna, 13 cali, łuska trytonaZamożność:
SkromnyStan cywilny:
Zamknięta w sobie - Posty: 177
- Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:27
Hanka i Logan nadciągnęli z odsieczą akurat w momencie kiedy Florka sobie ze wszystkim poradziła. No wielkie dzięki. Niby nie mogła być tak całkiem zła, bo sama prowokowała oddając prowadzenie autodestrukcyjnym instynktom, ale chwilę potrwało zanim zauważyła niescisłości w zachowaniu byłego gryfona. Miał trochę racji że była zaślepiona swoim własnym jojczeniem.
- Tsk - wywróciła niecierpliwie oczami kiedy jej siostra rzuciła się na ewidentnie oszołomionego chłopaka, laska w czachę też pewnie nie pomogła - Teraz to se możesz - otarłszy krew z ust i spod nosa na tyle na ile mogła bez lustra, poświęciła chwilę na przestudiowanie stanu kumpla, który co gorsza zaczął przepraszać. Kolejne tsknięcie i lekkie poklepanie po ramieniu z jej strony, chociaż żeby to zrobić musiała trochę kuśtykać.
- Masz farta że nie byłam AŻ TAK pijana bo mogłabym faktycznie oddać, za tydzień będę jak nowa tylko sobie nos nastawię - wydawała się zupełnie nieprzejęta, wymuszając humor, ale dopiero teraz docierało do niej, że mogło się to skończyć zdecydowanie gorzej gdyby na przykład zaczęła się przemieniać. Nigdy tego nie doświadczyła ale była wystarczająco rozbita po liście od Elektry i pełni że ciężko stwierdzić co mogło się zdarzyć. Może to i dobrze że wolała odczuwać ból niż go sprawiać.
- Tak, jesteś debilem, to na pewno prawda. Jak mogłeś nosić coś i nie wiedzieć co to robi?! Nosz kurwa Aaron, dobrze że to cholerstwo świeci bo jeszcze chwila i byś sięgał po różdżkę. A i ja nie jestem najbardziej zrównoważoną osobą w okolicy - ostatnie zdanie wypowiedziała zdecydowanie ciszej, no ale przyznała to chociaż. Jeszcze jakiś czas temu by utrzymywała że jest wszystko idealnie.
- Logan bierz to i spierdalamy - pociągnęła siostrę za ramię i ruszyła w stronę studenckiej części zamku tak szybko jak tylko mogła z obitymi nerkami. Coś czuła że najbliższe kilka dni będzie niekomfortowe ale uznała że jej się należy za to co wyprawiała w czasie pełni, a przynajmniej ile wiedziała na ten temat. Co tam kilka siniaków jak mogła kogoś zabić? Z drugiej strony trudno było udawać że nie czuła swego rodzaju wyzwolenia dzięki temu że przez chwilę nie musiała być sobą.
/zt
- Tsk - wywróciła niecierpliwie oczami kiedy jej siostra rzuciła się na ewidentnie oszołomionego chłopaka, laska w czachę też pewnie nie pomogła - Teraz to se możesz - otarłszy krew z ust i spod nosa na tyle na ile mogła bez lustra, poświęciła chwilę na przestudiowanie stanu kumpla, który co gorsza zaczął przepraszać. Kolejne tsknięcie i lekkie poklepanie po ramieniu z jej strony, chociaż żeby to zrobić musiała trochę kuśtykać.
- Masz farta że nie byłam AŻ TAK pijana bo mogłabym faktycznie oddać, za tydzień będę jak nowa tylko sobie nos nastawię - wydawała się zupełnie nieprzejęta, wymuszając humor, ale dopiero teraz docierało do niej, że mogło się to skończyć zdecydowanie gorzej gdyby na przykład zaczęła się przemieniać. Nigdy tego nie doświadczyła ale była wystarczająco rozbita po liście od Elektry i pełni że ciężko stwierdzić co mogło się zdarzyć. Może to i dobrze że wolała odczuwać ból niż go sprawiać.
- Tak, jesteś debilem, to na pewno prawda. Jak mogłeś nosić coś i nie wiedzieć co to robi?! Nosz kurwa Aaron, dobrze że to cholerstwo świeci bo jeszcze chwila i byś sięgał po różdżkę. A i ja nie jestem najbardziej zrównoważoną osobą w okolicy - ostatnie zdanie wypowiedziała zdecydowanie ciszej, no ale przyznała to chociaż. Jeszcze jakiś czas temu by utrzymywała że jest wszystko idealnie.
- Logan bierz to i spierdalamy - pociągnęła siostrę za ramię i ruszyła w stronę studenckiej części zamku tak szybko jak tylko mogła z obitymi nerkami. Coś czuła że najbliższe kilka dni będzie niekomfortowe ale uznała że jej się należy za to co wyprawiała w czasie pełni, a przynajmniej ile wiedziała na ten temat. Co tam kilka siniaków jak mogła kogoś zabić? Z drugiej strony trudno było udawać że nie czuła swego rodzaju wyzwolenia dzięki temu że przez chwilę nie musiała być sobą.
/zt