Loch - wejście na salę balową

Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 613
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

No właśnie. Bal jak bal, jest co pół roku ostatnimi czasy i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie... brak tajemnicy. Tajemnicy, którą razem z Nevanem pielęgnowała przez już prawie dwa lata. Nikt o tym nie wiedział. Dlatego Rhinna wiedziała, że ten bal będzie zupełnie inny. Z jednej strony ciekawszy, bo będzie u boku ukochanego, a z drugiej wszyscy będa się na nich patrzeć.
Ale tak szczerze - co im do tego? Czy ktokolwiek powinien interesować się życiem Hamilton i Frasera, niż oni sami?
No właśnie, to byłoby w świecie idealnym. A tutaj nie było świata idealnego, jak wiadomo. Ale jedno było pewne - Rhinna chciała wyglądać idealnie. Na bal miała wybrane dwie sukienki. Co prawda, powiedziała faktycznie Nevanowi o czerwonych dodatkach, a ubrała się w różową. Ale nie chciała mu za dużo zdradzać, tylko potem zrobić niespodziankę. Stresowała się samą sukienką - o ile rózowa była bardzo podobna do tych, co wcześniej zakładała, tak ta czerwona... Ale podobno jest z Gryffindoru, a czy do odważnych świat nie należy? Rozpuściła włosy, które zakryły wygojone ślady po pazurach (które miały zniknąć lada dzień dzięki maściom), jedyne, co można było dostrzec to blizna na prawej ręce, od łokcia do nadgarstka. Ta cholera nie chciała tak szybko się schować, ale Rhinna już przestała się nią przejmować. Fakt faktem, jeszcze nie potrafiła się przemienić we fretkę po tym, odkąd wróciła, ale nikt o tym nie wiedział, prócz brata. Nawet Fraser, nie chciała mu dodawać kolejnych zmartwień, zwłaszcza, że ona naprawdę dobrze dochodziła do siebie. Już nawet nie potrzebowała żelek!
Szybkim krokiem, w delikatnych butach na obcasie zbiegła z wieży Gryffindoru. Nie zamierzała się spóźnić, nie chciała, by chłopak na nią czekał. Poza tym, stresowała się tak bardzo myśląc o tym, ilu ludzi na nią zerka po drodze, że zaczynało kręcić jej się w głowie. Wszyscy dookoła jednak zniknęli, gdy tylko ujrzała Nevana. Na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Podeszła do niego, chwytając jego dłoń.
- Dziękuję. Ty wyglądasz równie cudownie. I te czerwone dodatki. Wspaniale. Dziękuję, że je założyłeś.
Ścisnęła jego dłoń, zagryzając delikatnie dolną wargę zębami. Nadal czuła mocny stres. Podeszła bliżej do niego i z delikatnym uśmiechem przez moment mu się przyglądała. W końcu jednak zbliżyła się i cmoknęła go w policzek.
- Ale mam przystojnego chłopaka.
Szepnęła cicho, podczas gdy na jej policzkach pojawił się róż. Sama szybko pochyliła głowę i przez moment tak stała, próbując oddychać. W końcu jednak Nevan ruszył w stronę wejścia i poszła za nim. Zamrugała oczami czując zapach drinka, który podał jej chłopak i po upiciu go, jej ciało również zaczęło podrygiwać.
- Coś do tych drinków dosypali, to jest pewne.
Zaśmiała się cicho, rozglądajac sie dookoła. Zwróciła uwagę na Malfoya stojącego nie daleko i delikatnie mocniej zacisnęła dłoń na ręce Nevana. W końcu odwróciła się z powrotem do Frasera. Obiecała sobie, że nic nie zepsuje jej tej nocy.
- Mam chwilę do koncertu, ale po nim jestem już tylko Twoja...
Who cares if you’re a bit different
You don’t need to change for someone else


Sketch it out like drawing a pretty painting
Fill the world with your favorite colors
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 268
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Iris zaśmiała się jedynie na słowa Malfoya o żalu. Niech sobie gada. Ta wiedziała lepiej. To ona widziała tych wszystkich śmiałków, nie on. Te ich przestraszone miny. Uniosła kącik ust w uśmiechu, nie przeznaczonym ani dla brata ani tym bardziej Abraxasa. Czekała może jeszcze na jakieś odzywki ze strony ich kuzyna, ale widocznie Malfoy postanowił zamknąć jadaczkę. Jak zwykle dużo gadał, tak przy niej był najczęściej cichutko jak mysz pod miotłą. Przewróciła oczami i rozejrzała się dookoła.
- O, Starkówna z Clarke? Wyglądają na mocno zażyłe ze sobą. Oho! Gryfońska księżniczka przyszła.
W tym momencie zauważyła, jak na sale wchodzi porwana niedawno Gryfonka z Fraserem. Nie mogła podziwiać ich strojów, bo nadal miała rentgena w oczach. Ale przyuważyła też kątem oka, jak Lambourne w tym momencie zostaje sam. A, jak się bawić to się bawić. Ostatnia noc w Hogwarcie w tym roku szkolnym, można robić co się żywnie podobało.
- Przeproszę Was, Panowie, idę zapanować nad parkietem. Nie pozabijajcie się, ani nikogo, nie chcę Was odwiedzać w Azkabanie.
Puściła oczko do jednego i drugiego, po czym tanecznym krokiem ruszyła w strone Kennetha.

/zt
~ * ~

~ * ~
Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 150
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Towarzystwo stojące przy wejściu zaczęło się rozchodzić. Nevan nie był jakoś tym wybitnie przejęty, chociaż zauważył, że Malfoy ulotnił się, tylko kuso zerkając na niego. Czyżby się obawiał, że Fraser może wykonać jakiś ruch w jego stronę? Chyba miał za duże mniemanie o sobie, ale przynajmniej oszczędzą sobie słownych przepychanek.
Skupił się zatem na Rhi i wejściem na bal, chociaż czując jak ciało próbuje pląsać w rytm muzyki, to celem może być jedynie parkiet.
- Nie ma sprawy... chociaż widzę, że sukienkę masz różową. - Podrapał się za uchem zastanawiając się, czy może czegoś nie pomylił. Uśmiechnął się na jej komplement, czując lekkie zawstydzenie. Dziwnie się czuł, kiedy byli tutaj razem przy ludziach i mówili sobie miłe rzeczy.
- Na to wygląda. Muzyka sama rwie mnie do tańca. Może odtańczymy jeden kawałek i to minie? Hm? - Zagadnął Rhi i postanowił ruszyć w kierunku parkietu zanim Gryfonka odpowie. Zaraz tu zacznie odwalać disco na przejściu, a raczej tego by nie chciał. Już wystarczająco wiele uwagi na nim się skupiło przy pierwszym pojawieniu się.

/zt x2
Wiek:
17
Data:
04 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Gracz Quidditcha
Pozycja w quidditchu:
Obrońca - SOKOŁY GÓRĄ
Różdzka:
13 cali, dąb, włos z ogona testrala
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
MOJA DZIEWCZYNA LWICA LEO RZEŹNIK
Elijah Ward
Posty: 94
Rejestracja: 26 lut 2023, 20:39

Chichrający się i śmiejący uczniowie siódmej klasy wyraźnie zaliczyli jakiś beforek, przed pójściem na bal. A byli nimi tak konkretniej na pewno Elijah i Leo, którym wcale się nie spieszyło by dołączyć do szkolnej zabawy. Niektórzy byli wyraźnie zaskoczeni, widząc Rzeźniczkę w takim szampańskim nastroju. To prawda, że odkąd była z Gryfonem to była jakaś taka przyjaźniejsza w obyciu, ale wciąż nie uśmiechała się tak wiele jak "beztroski" Gryfon, a teraz wręcz chrumkała, pociągając nosem, bo Ward odstawiał jej jakieś głupkowate pokazy ze znikającym galeonem w uchu.
Dotarli w końcu na salę i okazało się, że właśnie podają jedzenie. Wybornie! Chłopak od razu porwał dwie porcje surowej ryby, wybierając ją zupełnie randomowo. Zasiedli do jedzenia i po chwili przeżuwania w ciszy, odzywa się:
- Zabrano mi koronę, Kochanie - pożalił się, wyginając usta w podkówkę. - Przecież to ja powinienem być królem. Jestem królem! Jestem twardy i nieugięty!


Mam supermoce

I gwarantuję nieprzespane noce, pannie Butcher

Wiek:
17
Data:
13 maja 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
STUDENTKA I roku różdżkarstwa
Pozycja w quidditchu:
pałkarz rzeźnik
Różdzka:
11 cali, giętka, włos wili, mahoń
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
czuję miętę do gryfona - elijah
Leo Butcher
Posty: 75
Rejestracja: 25 kwie 2023, 0:04

Jeszcze większym zaskoczeniem mogło być to, jak wyglądali. Wprawdzie Ward i czerwień to był oczywisty wybór, ale prezentował się obłędnie w dopasowanej marynarce, ale sama Leo w czerwonym kombinezonie sprawiała, że wszyscy mamrotali, gdy weszli na bal. Ona starała się usilnie nie skupiać na tym, że jej luby jest obok i są w wybitnie podrasowanym nastroju, ale przede wszystkim - MIAŁA WYWALONE NA INNYCH. Dość mocno. Ale nie na sushi. Na szczęście Ward zajął się zagonieniem skrzata gdziekolwiek, bo gdyby to ona się do tego wzięła to biedne stworzenie dostałoby kopa, ale sushi - Salazarze złoty, kochany, och och.
Pisnęła z zadowoleniem, a gdy tylko memłała kawałek, przymknęła oczy, jakby to był najlepszy kawałek specyficznego dania ever. Słysząc o koronie, obróciła się, żeby zobaczyć, kto wygrał. Może ogłuchła z wrażenia, dzięki temu, że ostatnie tygodnie przed egzaminami skupiała się na Gryfonie. On i powtórki. I macanka. Więc, gdy tylko dopowiedział w swojej mądrości Elijah, że jest twardy i nieugięty, jego Ślizgonka cofnęła ciemne tęczówki wprost na niego i uśmiechnęła się dwuznacznie.
- Zdecydowanie twardy. Dziś czułam. - Odchyliła lekko podbródek i pokiwała się na boki z zadowoleniem. - I chcę poczuć znów, Eleeeeek... - Wychyliła się do przodu i wsparła się o jego uda, dość wysoko, paluszkami jednej dłoni zaraz sunąc wymownie do jego krocza. Zboczuszek-Leosiek się załączył!

Ward, mogę mieć Twoje nazwisko.
Wiek:
17
Data:
04 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Gracz Quidditcha
Pozycja w quidditchu:
Obrońca - SOKOŁY GÓRĄ
Różdzka:
13 cali, dąb, włos z ogona testrala
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
MOJA DZIEWCZYNA LWICA LEO RZEŹNIK
Elijah Ward
Posty: 94
Rejestracja: 26 lut 2023, 20:39

Kochał ją w czerwieni. Kochał ją w ogóle całą, ale gdy widział ją w czerwieni to po prostu świrował. Jego pamiątkowa bluza ze szkolnej drużyny bezpowrotnie zagościła w jej szafie, gdyż nie miał ani serca, ani ochoty by się o nią upominać. Natomiast to właśnie dzisiejszym strojem sprawiła, że zabłądzili gdzieś w ukrytym korytarzu na parę godzin i wypili całą butelkę ognistej, którą pierwotnie zamierzał przemycić na bal. Jak już było wiadomo, nie był typem imprezowicza. Chciał Leo tylko dla siebie, a w takim wydaniu był przekonany, że przyciągną niejedno spojrzenie. Więc już lepiej to przeżywać, nie będąc trzeźwym. Dzięki temu bezproblemowo dołączył do zespołu "wali mnie to" i ignorował wszystko inne, poza swoją lubą. Wyjątkiem może było jeszcze jedzenie.
Pyszne, delikatne, zupełnie jakby normalne sushi, choć wege... Widać, że wybierał po omacku, bo to dość stereotypowo mięsny chłopak...
- Leooosiaaa... - parsknął, chichocząc pod nosem. Złapał jej dłoń w połowie drogi i plótł ich palce ze sobą. Przechylił się do zboczuszka, żeby cmoknąć ją w skroń. - Ja wiem, że to nasz ostatni dzień, ale weźmy zachowajmy pozory, bo świat jest mały, co? - powiedział nader inteligentnie, jak na lekko bełkotliwy ton głosu. Jego uśmiech znowu zniknął, kiedy przechodziła przed nimi Zoja, z wypełnionym przekąskami półmiskiem.
- Bułgharko! Rozkazuję Ci zostawić tą strawę, jakom widzę befsztyczek! - No a co, zorientował się, że ma bezmięsną porcję. Yordanova westchnęła coś pod nosem, że dzisiaj ma szczęście do pojebów, ale nie wnikała. Chwilę temu wygrała w końcu pokaźną sumkę z powodu swojego obstawiania na Rysia i Suz. Po prostu zostawiła im jedzenie na stoliku i wróciła się do stołów z jedzeniem.
- Dzielimy się? - zaproponował i zanim zajął się zdobycznym, ukradł patyczkami sushi z talerzyka Leo. Czy zaklęcia można mieszać? - Czy tata Butcher jest ogrodnikiem? - zapytał nagle, ruszając wymownie brwiami. W sumie dziwnie to wyglądało, zaraz po wspomnieniu jeszcze-nie-teścia.


Mam supermoce

I gwarantuję nieprzespane noce, pannie Butcher

Wiek:
17
Data:
13 maja 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
STUDENTKA I roku różdżkarstwa
Pozycja w quidditchu:
pałkarz rzeźnik
Różdzka:
11 cali, giętka, włos wili, mahoń
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
czuję miętę do gryfona - elijah
Leo Butcher
Posty: 75
Rejestracja: 25 kwie 2023, 0:04

Leosia poruszała ramionami w rytm muzyki, jak gdyby nigdy nic. Jakby obok nie było jakichś tańców bajerańców, obściskiwania się i całowania. Ona była skupiona na swoim lubym i tym, że go absolutnie uwielbia. Miłość ponoć uskrzydla, a choć ciemnoskóra Ślizgonka jeszcze skrzydeł się nie doczekała to jednak oczy skrzyły się jej tak, jakby była upojona miłością do Warda. I teraz, jak niedawno w jednym z ukrytych korytarzy, macała sobie jego udka, w duchu mówiąc sobie, że na pewno nikt nie zauważyłby, gdyby przemyciła Gryfona do pokoju wspólnego Slytherinu. Na pewno nie! Na pewno dałoby się to zrobić. I gotowa była na próbę, żeby tylko zobaczyć, zgadnąć, co ma w środku ten kotku.
Wydęła dolną wargę smutno, gdy nie mogła dotknąć twardej kiełbaski przystojnego bruneta. Ona tak bardzo chciała go teraz zbałamucić, że aż ją korciło by po prostu hyc wskoczyć na niego, objąć go ramionami i nogami. I NIE WYPUSZCZAĆ. Nigdy!
- Pozory-gryzory... Mogę polizać Twoje uszko. - Poruszyła brwiami góra-dół, żeby w chwilę potem zsunąć pośladki bardziej z siedziska. Nieznacznie, ale jednak przysunęła się do Elka. Jej alkus jednak wolał się zająć Zoją. Spojrzała na nią z wyrzutem, a odrzuciwszy warkoczyki na plecy, czekała aż jej luby znów skupi się jedynie na niej. Sushi było boskie, oczywiście, ale czy aż tak, żeby Butcherówny biust nie był spowity pożądliwym spojrzeniem Wardzia? Dziewczyna spojrzała na swoje bimbałki i teraz je, jak gdyby nigdy nic, poprawiła, zgodnie z myślą, że może niedostatecznie je prezentuje przed lubym. Ale, jak zwykle, przegrała z jedzeniem. On spoglądał na papu, a ona zerknęła po parkiecie leniwie.
- Dzielimy, ale podzieliłbyś się też... - Rzuciła nagle wesołe spojrzenie na Elka i postanowiła dojść do sensu-stricte tego, co miała w głowie. Pstro. A wraz z nim pociąg seksualny i zboczone żarciki. - Sobą, co? Będziemy się dziś... Bał-chika-łał-łał? - Przechyliła głowę lekko w bok. Sushi mówiło przez nią, bo nie miała problemu z niebzykaniem się. Ale zwariowała lekko. Tak, niech mieszają się czary!
- Ogrodnikiem? Nie, chyba nieeeee.... A co? - Wytchnęła nieco niepewnie, a zaraz potem zabrała pospiesznie nogę do siebie, bo jakiś skrzat przychodził blisko niej. FUJKA.

Ward, mogę mieć Twoje nazwisko.
Wiek:
17
Data:
04 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Gracz Quidditcha
Pozycja w quidditchu:
Obrońca - SOKOŁY GÓRĄ
Różdzka:
13 cali, dąb, włos z ogona testrala
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
MOJA DZIEWCZYNA LWICA LEO RZEŹNIK
Elijah Ward
Posty: 94
Rejestracja: 26 lut 2023, 20:39

Bał-chika-łał-łał?
Mimowolnie przeszedł go przyjemny dreszcz. Trzeźwy i jak się ostatnio okazywało, romantyk-Elijah, by oczywiście żałował, że poniosło ich, kiedy byli pijani. Ten zboczuch, który obok niej teraz siedział, nie ukrywał zainteresowania jej propozycją. Oblizał się pospiesznie i popił jedzenie wodą, żeby choć odrobinę odświeżyć swój oddech.
Co mógł biedny zrobić, kiedy najpiękniejsza kobieta na sali kleiła się do jego boku? Nie pozostało mu nic innego, jak nie puszczając jej dłoni, objąć ją tym samym ramieniem i przyciągnąć do siebie bliżej. Była to jednak na tyle niebezpieczna pozycja, że miał teraz całkowity wgląd w jej dekolt. Biust Leo nieustannie przyciągał uwagę Gryfona, tylko starał się nie być w tym gapieniu taki bezczelny. Alkohol zwalniał mu jednak hamulce, a jeśli dodamy do tego te zboczone sushi to...
- Bo masz piękne arbuzy! - wypalił głośno i wyszczerzył się, dumny ze swojego taniego podrywu. Stopujący ją chwilę temu Ward, sam teraz zanurkował w dół by złożyć swojej dziewczynie szybki pocałunek między obojczykami. Unosząc się z powrotem, zastygł na wysokości jej oczu i w nich utonął. Tak każde wcześniejsze założenie dotyczące ich idealnych, pierwszych intymnych chwil, wyparowało.
- Chciałbym je dotykać, ssać i całować, a potem zrobiłyby mi za poduszkę na resztę nocy - szepnął poważniejszym tonem, obserwując jej reakcję na to bezpośrednie wyznanie.


Mam supermoce

I gwarantuję nieprzespane noce, pannie Butcher

Wiek:
17
Data:
13 maja 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
STUDENTKA I roku różdżkarstwa
Pozycja w quidditchu:
pałkarz rzeźnik
Różdzka:
11 cali, giętka, włos wili, mahoń
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
czuję miętę do gryfona - elijah
Leo Butcher
Posty: 75
Rejestracja: 25 kwie 2023, 0:04

Zdecydowanie nieromantyczna na co dzień Leosia, która rozpływała się pod wpływem romantycznego Elka, przysunięta do niego, wdzięcznie płaszczyła się przed nim. Nienachalnie, ale jednak! Biust poprawiła, dekolt był na głównym planie, a skoro on się wpatrywał w te bimbałki to od razu jej się humorek polepszył, żeby nie napisać, że zaostrzył. Butcherówna oblizała się powolnie, gdy tak wpatrywał się w nią, ale słysząc, że ma arbuzy, sapnęła, spoglądając na siebie z góry czy to aby na pewno prawda. MOŻE POMYLIŁA ZAKLĘCIE?! Może to nie było zaklęcie na push-up a zaklęcie na size-up. W duchu jednak pomyślała, że piersi ma stosownego rodzaju, więc łypnęła kontrolnie na Warda, Romeło-Romeło.
Zaczerwieniła się lekko. Nie wiadomo czy bardziej z arbuziego podrywu czy z buziaka, ale wpatrując się w oczy Gryfona, nie mogła nie przechylić dziewczęco głowy w bok i nie uśmiechnąć się do niego urokliwie. On okazał się być zaraz śmielszy, niż się jej wydawało kiedykolwiek. Rozdziawiła usta, po czym żachnęła się głośno i purpurą zaszły jej poliki. Widoczne to było mimo jej karnacji.
- Eeeeeleeeeeeeeek... - Przytknęła obie dłonie do swoich policzków, pochylając się do niego. - Ja też chcę. Chcę tego. I nie tylko tego. I chcę, żebyś mnie chciał. - W tym momencie czknęła nieco pijacko. Na potwierdzenie swoich słów.

Ward, mogę mieć Twoje nazwisko.
Wiek:
17
Data:
04 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Gracz Quidditcha
Pozycja w quidditchu:
Obrońca - SOKOŁY GÓRĄ
Różdzka:
13 cali, dąb, włos z ogona testrala
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
MOJA DZIEWCZYNA LWICA LEO RZEŹNIK
Elijah Ward
Posty: 94
Rejestracja: 26 lut 2023, 20:39

Był z siebie zadowolony, A CO. Aż się poprawił na siedzonku i rozstawił szerzej nogi, samiec alfa. Kto by nie chciał w ten sposób działać na swoją drugą połowę. I choć był bardzo ośmielony to też się zarumienił z tej dumy, żeby nie zostawić jej samej purpurowej. No i znowu pijaczki się do siebie uśmiechały i wymieniały sprośnymi spojrzeniami. Gdyby nie gadający w tle uczniowie oraz łomocząca muzyka, prawdopodobnie posunąłby się dalej. Ale jednak znowu skończyło się tylko na rozochoceniu ich obojgu.
- Skoro już tu jesteśmy... - zagadnął w końcu, wystawiając dłoń w kierunku panny Butcher. - Masz ochotę ze mną potupać w miejscu? - Zaproponował, sam nie wierząc w to co wydobywa się z jego ust. TO, że chciałby potańczyć, było zdecydowanie mniej prawdopodobne, niż to wcześniejsze zasugerowanie wszem i wobec, że chce macać jej arbuzy. A jednak! Ostatni dzień szkoły, dla niego może W OGÓLE... Do wesela raczej nie ma co się spodziewać, że pojawi się jeszcze w jakimś miejscu, gdzie jest parkiet. Byłoby również szkoda nie wykorzystać okazji do bezczelnego obłapywania się w miejscu publicznym, tak jak gdzieś niedaleko robiła to właśnie Rhinna z Nevanem. W końcu razem - oficjalnie! Nadal nie był fanem tego wypłosza, ale co go tam... Najważniejsze, że blondyna jest szczęśliwa i nie widać już po niej, na pierwszy rzut oka, tego wstrętnego porwania.


Mam supermoce

I gwarantuję nieprzespane noce, pannie Butcher

ODPOWIEDZ

Wróć do „Złoto-czarny Bal VII-rocznych 2023”