Strona 5 z 5

Re: Loch - wejście na salę balową

: 01 lip 2023, 18:21
autor: Leo Butcher
Kto im by śmiał przerwać? Kompletnie nikt nie podchodził do tej zakochanej pary, szczególnie że mieli w głowie promili moc i wizję na to by gruchać sobie do uszka i dekoltu słowami zarezerwowanymi dla nich tylko. Jeśli jakiś ktoś by się objawił obok, Butcher nieświadomie była w gotowości zasyczeć na tego kogoś i rzucić stosowną klątwę, by znikł natychmiastowo.
Ward sprawiał, że czuła się bardzo kobieco i dojrzale. Może nie, gdy mówił o jej arbuzach, ale ogólnie. Czuła się chciana, a to jej bardzo pasowało. Przy nim mogła polować na testrale, ścigać jednorożce i kto wie, co jeszcze. Gdy spytał ją o potuptanie, spojrzała na niego rezolutnie i w chwilę potem już stała, subtelnie poruszając biodrami prawo-lewo. Musiała zdążyć z decyzją, nim on zmieni zdanie.
- No pewnie, dwa razy mi nie musisz mówić, lwie kanapowy. - Złapała jego dłoń i kilka kroków później pląsali sobie urokliwie z nóżki na nóżkę do muzyki serwowanej to przez Rhinnę to przez Ulissesa. Elek miał jeszcze możliwość i ochotę się rozglądać, ale Leosia była wpatrzona tylko w niego. W pewnym momencie zarzuciła mu na szyję ręce, żeby potem przesunąć nimi po jego białej koszuli i czerwonej, rozpiętej marynarce. Zrobiła przy tym ruch ramionami, kusząco wdzięcząc swe arbuziątka w stronę swego lubego i cyk, obróciła się w miejscu, leciuchno zarzucając włosami, ale nie tak, żeby Gryfonowi trzepnąć z półobrotu.

Re: Loch - wejście na salę balową

: 04 lip 2023, 21:18
autor: Elijah Ward
O ile na miotle poruszał się nader sprawnie i zwinnie, tak na parkiecie jego ciało zamieniało się w drewno, które pasowałoby bardziej do nieożywionego Pinokia, niż tego, którego zdążyła zaczarować dobra wróżka. Na szczęście Leo wydawało się to nie przeszkadzać. Nie chciał jej zadeptać, ale wesołe promile sprawiały, że mimo wszystko był o tyle śmielszy, że położył jej dłonie na biodrach i poruszał nimi lekko na boki w tanecznym ruchu.
Znów pochylił się w stronę jej ucha, jakby nie potrafił utrzymać się od niej z daleka. Bo to fakt - nie potrafił.
- Jutro kiedy opuścimy w końcu zamek, będę najsmutniejszym absolwentem w historii- stwierdził bardzo poważnym tonem. - Umówiłem się z ojcem na kolację i z początku się na to cieszyłem, ale teraz bym najchętniej został przy Tobie. - przytulił się do jej ciepłego policzka. Wiedział, że planują się często widywać, ale i tak miał niedosyt. Jego ciało ją pragnęło i to nie do pomyślenia, że jeszcze zaledwie parę miesięcy temu, podśmiechiwał się z jej pisków na boisku z kolegami z drużyny. I vice versa, Ślizgońska drużyna nie pozostawała Wardowi dłużna i może wiedziała o tym, że parę razy podłożono mu łajnobombę w szatni. Ach, te piękne czasy młodości.
- Gdzie chciałabyś spędzić kolejny wspólny długi weekend?

Re: Loch - wejście na salę balową

: 05 lip 2023, 11:53
autor: Leo Butcher
Butcherówna była nieźle ruszającą się czarownicą, więc o ile on mógł być drewienkiem, ona sprawnie przy tej sośnie czy sekwoi podrygiwała i pląsała. Na tyle zręcznie unikała jego butów, że stopy miała całe. Naprawdę, nie było problemu w tym, że on mógłby być chwilami, niczym troll przy stadku puffków. Dogadywali się dzielnie na tym balowym parkiecie.
Zaśmiała się bezgłośnie, gdy znów się ku niej pochylił. O ile on się nie mógł trzymać z daleka od niej, ona nie chciała być daleko od niego, więc każdą nutę atencji i bliskości przyjmowała, niczym wysuszona żmija wodę. Dej więcej, dej mięęęę. To Leosia przy Elku. A teraz, chichotała pod nosem, gilgotana jego oddechem.
- Naaaaaaaaaaprawdę? - Odparł spoglądając po chwili na swojego lubego, bo mimo jego powagi, domyślała się, o co mu chodziło. Wydęła lekko dolną wargę, unosząc brwi przy nasadzie nosa, gdy dopowiedział, cóż to się pojawiły za niecne myśli w jego głowie. JAK MOŻNA GO NIE KOCHAĆ?! NO JAK?! Butcher sapnęła urokliwie, a choć muzyka nie skłaniała do przytulańców, ona teraz go objęła i delikatnie, powolnie, poruszali się w miejscu, jakby w rytm własnego rytmu.
- Rodzina mojej ciotki ma domek nad jeziorem, jeśli dobrze pamiętam to w Szwajcarii... PODOBNO są normalniejsi od niej. Mogę spróbować nawiązać z nimi kontakt. - Zasugerowała nienachalnym tonem, przesuwając po jego ramionach, żeby nieznacznie się odsunąć od jego ciała klatką. Spojrzała po jego przystojnej twarzy i przesunęła po niej palcami lewej dłoni. - Ale mam przystojnego chłopaka, no nie wierzę! Będą mi wszyscy zazdrościć i na studiach i nie tylko. - Wywróciła oczami, po chwili szczerząc zęby w zawadiackim uśmieszku. - Z Tobą to mogę nawet do mugoli pójść na obóz. Taki dziwny, że się śpi z robakami w niemagicznym namiocie. - Butcher czytała coś o mugolach, oho.

Re: Loch - wejście na salę balową

: 05 lip 2023, 15:38
autor: Summer Clarke
Odchodząc od stolików i zostawiając Stellę i Abraxasa samych, Summer musiała przyznać, że ma lekki mętlik w swojej głowie. W sumie, to było nawet śmieszne, że znów ze Stark, nazwijmy rzecz po imieniu - upatrzyły sobie tego samego faceta. No cóż, jak to się mówi wielkie umysły myślą podobnie.
Clarke stwierdziła, że ma już za dużo wrażeń jak na jeden wieczór i chyba wolała już zaszyć się w chłodzie dormitorium, ciszy i spokoju i upewnić się, czy aby na pewno zapakowała wszystko, co chciała zabrać. Oczywiście, nie było to najmniejszym problemem, jeśli by coś zostało, bo magicznie wróci do niej, nawet gdy będzie już poza zamkiem. Ale i tak, będzie miała spokojniejszą głową. Ruszyła zatem w stronę wyjścia z balu, chcąc już go opuścić. Uśmiechała się lekko - mimo tego, że cos tam do Malfoya czuła, to jednak miała wrażenie, że prefekt Krukonów faktycznie do niego pasuje i nawet nie czuła się z tym źle, że ona nie będzie z Abraxasem. Polubiła tę blondynę i z całego serducha życzyła jej jak najlepiej.
Kierując się w stronę wyjścia z balu zauważyła jeszcze Leo z Elijahem. Zatrzymała się i uśmiechnęła na ich widok. Było jej mega przykro, że Butcher kończyła szkołę i mimo tego, że szła na studia do budynku tuż obok szkoły wiedziała, że nie będą aż tak często się widywać. Ale najważniejsze, żeby Butcherowa była szczęśliwa i zadowolona.
Chciała jej pomachać - i tak zauważyła, że jest wpatrzona w Warda jak w obrazek i nie widziała pewno świata poza nim - gdy nagle zakręciło jej się w głowie. Zacisnęła szybko oczy i przyłożyła dłonie do skroni, gdy przechylila się w bok i na całe szczęście dla niej, wpadła na ścianę. Jakiś kieliszek się potłukł, gdy przestraszony skrzat obok niej zrzucił go z tacy, ale Clarke przez moment nie kontaktowała. Skupiła się na tym, co widziała.

Krew. Rzeka krwi. A w niej widziała blondyna, którego dobrze znała. Z ran na ciele Malfoya płynęła obficie krew, a sam chłopak wyglądał, jakby opuszczało go życie. Splunął krwią, kilka razy, a po chwili widziała ciemność.

Zamrugała parę razy oczami, odzyskując wizję teraźniejszości. Momentalnie odwróciła się w stronę Malfoya i Stelli, nadal jeszcze złączonych w pocałunku. Uważnie spojrzała na chłopaka, wyglądał żywo. I zdrowo. Schylila się, pomagając skrzatowi zebrać szkło z podłogi i raniąc kilka palców, w międzyczasie przepraszając go za swoje zachowanie. Nim ktokolwiek postanowił do niej podejść, opuściła bal. Wypiła zdecydowanie za dużo dziwnych drinków jak i to pewno to sushi jej zaszkodziło, przez co teraz miała omamy. Bo przecież to nie możliwe, by wizje wracały!
Prawda?

/zt

Re: Loch - wejście na salę balową

: 06 lip 2023, 22:42
autor: Elijah Ward
W pierwszym odruchu pomyślał o Szwajcarskiej reprezentacji Qudditcha i nie przyszła mu do głowy żadna konkretna drużyna. Potem jednak sam się skarcił w myślach, że nie wszystko musi się kręcić wokół tej gry i uśmiechnął się radośnie do swojej lubej, z którą tak dobrze mu się tańczyło! Tak, Elijah Ward uważał, że w danej sytuacji bycie na parkiecie wcale nie było takie złe! Co z tego, że nie do rytmu, nie do taktu, wsadź se trąbkę...
- Moglibyśmy też zaprosić kogoś z naszych przyjaciół, gdybyś miała na to ochotę? - zaproponował lekko. Odkąd byli oficjalną parą nadal spędzali większość czasu we dwójkę i oboje trochę zaniedbali swoich bliskich, czytaj: Summer i Aaron (może też Zoja, ale ona się dużo przewija). Nie miał nic przeciwko temu, ale naprawdę chciał by te ostatnie chwile "młodości" zostały mu na długo w pamięci. Nadal wątpił, że jego przyjaciele znajdą dla niego czas, kiedy wszyscy razem pójdą na studia, a on będzie latał po boiskach.
Skrzywił się teatralnie na myśl o tych robakach.
- To nam na szczęście nie grozi. Moja mugolska rodzina mimo braku wiedzy o prawdziwej magii, wierzą w jej inny rodzaj, więc zawsze można się zasłonić, jakimś Słowiańskim bóstwem, które nie lubiło komarów - obrócił ją nagle w miejscu, poruszając brwiami, kiedy ją z powrotem do siebie przyciągał. No i co? Też podpatrzył parę ruchów od innych, a co! - Ostatnio odwiedzałem babcię w zeszłe wakacje i nie wiedziałem jak jej wytłumaczyć podgrzanie wody w jej wiejskim domku, kiedy ją jej wyłączyli na czas remontu. Nie mogłem znieść zimnego prysznica... Więc wypaliłem, że to pewnie bożek ogniska domowego, ucieszył się, że ma u siebie wnuczka.
Zaśmiał się cicho.
- Chyba... chyba się zbieramy powoli, co?

Re: Loch - wejście na salę balową

: 09 lip 2023, 21:34
autor: Leo Butcher
Butcher uznała, że to nie był głupi pomysł z zaproszeniem przyjaciół. Mogłaby zaprosić... No właśnie, kogo? Jedynie Summer! Z zaciekawieniem rozejrzała się momentalnie wokół, uznając, że może ją znajdzie wzrokiem i od razu spyta, ale widziała jedynie jej tył, gdy wychodziła z sali. Wróciwszy ślepiami do swojego ukochanego, uśmiechnęła się pogodnie i pokiwała głową.
- Pewnie, to świetna opcja. I może... Wooooo... - Obrócił ją tak zręcznie i wprawnie, że momentalnie gdy przy nim była, zajęła się głośnym śmiechem. Delikatnie głaskała go palcami po policzkach, a że był przystojny tak samo, jak i przed zaprawą przedbalową to nieustannie wpatrywała się w niego z pożądliwymi kurwikami w ślepiach. Zamrugała nieco żywiej ślepiami.
- Ja Ci będę ogrzewać noce, jeśli będzie trzeba. - Odparła, jak gdyby nigdy nic, a gdy wspomniał o zbieraniu się, wdzięcznie pokiwała głową. - Tak, chodźmy. Chcę Cię jeszcze zmacać w paru korytarzach. - Znów będą wzajemnie odprowadzać się do wieży Gryffindoru i lochów i znów. Chwyciła Elijaha za rękę i powolnie wyszli z sali balowej, śmiejąc się pod nosem z widoku jakichś zaczerwienionych małolatów. Jakby oni nigdy się wzajemnie nie zawstydzali, hoho, wielcy dorośli.

ztx2