25 grudnia 2022 - Dom rodziny Wilson

Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

25 grudnia 2022
Późny wieczór


► Pokaż Spoiler


Święta w domu rodzinnym Wilsonów wyglądały zazwyczaj tak samo, z tą różnicą, że to były ich pierwsze święta bez wuja Andrewa. Piątka rodzeństwa oraz ich kuzyn spędzili razem cały dzień, a wieczorem zasiedli do świątecznej kolacji, która miała uchodzić za uroczystą, chociaż potrawy na stole mogłyby sugerować inaczej. Wszystkim dopisywały humory, no może z wyjątkiem najstarszej z sióstr która ewidentnie przechodziła przez jakiś ciężki okres depresyjny ostatnimi czasy. Wszyscy popili, niektórzy nawet dość dużo, a co odważniejsi nawet śpiewali i tańczyli. Leslie także była w dobrym humorze, a gdy późnym wieczorem znalazła się sama w ich niewielkim salonie przed kominkiem, ukradkiem podwędziła z kuchni dla siebie kubek grzanego wina. Jej siostra nie pozwoliła jej ani Charlesowi pić przy świątecznym stole co prawda, ale Leslie wyznawała zasadę: co z oczu, to z serca.
Usiadła na kanapie i patrzyła przez moment na ogień w kominku. Słyszała z góry głosy bliźniaków, którzy śmiali się i szaleli po pijaku w swoim pokoju. Słyszała cichą muzykę dobiegającą z pokoju jej brata, który zapewne zaczytywał się w jakiejś ambitnej lekturze albo pisał listy do swojej dziewczyny. Hannah siedziała już od pewnego czasu w swoim pokoju, zapewne użalając się nad sobą i inne takie sprawy, których Leslie nie rozumiała. W każdym razie, święta dobiegły końca, czas było teraz dogorywać.
Leslie dostała pod choinkę - o zgrozo - planner, w postaci grubej książki, który miał za zadanie pomóc jej być bardziej zorganizowaną w szkole. Siedziała teraz na kanapie po turecku, z kalendarzem otwartym na kolanie i postanowiła wpisać do niego już kilka rzeczy. 4 lipca — urodziny Hanki. 5 marca — urodziny bliźniaków. Zaczęła zastanawiać się kiedy urodziny ma jej najmłodszy brat, sięgnąwszy do stołu, na którym stała wielka taca z różnego rodzaju ciasteczkami i babeczkami. Złapała za jedno z ciastek i wepchała sobie do buzi, po czym zaczęła bazgrać w swoim nowym kalendarzu.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
18
Data:
27 sie 2005
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
70
Zawód:
Student: Aurorstwo (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
heban, włos z ogona testrala, 12 cali
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
wolny
Brandon Tayth
Posty: 246
Rejestracja: 07 wrz 2023, 18:23

Zawsze lubił odwiedziny u Wilsonów. Czuł się tu jak u siebie w domu i w ogóle nie tęsknił do Italii, kiedy spędzał czas z kuzynostwem. Również i w tegoroczne Święta postanowił zawitać do swojej ulubionej kuzynki Hannah i reszty załogi, wykręcając się z rodzinnego wyjazdu. Każdego roku jego rodzice postanawiali spędzać Boże Narodzenie w innym zakątku Europy. Tym razem wybór padł na austriackie Alpy, a on nie miał najmniejszej ochoty patrzeć jak Vittoria sika z podniecenia za każdym razem jak uda jej się zaliczyć bezwypadkowy zjazd na oślej łączce. Dlatego inteligentnie wykręcił się z wyjazdu, przekonując matkę licznymi argumentami, zaś tym, który poruszył ją zdecydowanie najbardziej, była chęć pocieszenia jej ukochanej bratanicy Hanki po zerwaniu z facetem. Brandon oczywiście miał głęboko w dupie to, czy Hannah i Aaron się zejdą i ani myślał robić za wielkiego pocieszyciela, ale przynajmniej miał z głowy ględzenie rodziców. Monika wyjechała na święta do rodziny i jakoś niespecjalnie pokwapiła się, żeby go ze sobą zabrać, co w duchu trochę go ucieszyło, zatem opcję miał jedną - klepisko.
Tak więc zasiadł z Wilsonami przy wspólnym stole w wyśmienitym humorze. Śmiechom nie było końca, a gdy kolacja dobiegła końca, wszyscy obecni powoli rozchodzili się do swych pokoi. Brandon dziabnął jeszcze trochę grzańca z bliźniakami, którzy ani myśleli pójść spać i najwyraźniej za punkt honoru obrali sobie zaliczenie spektakularnego zgonu. W końcu nieco już zmęczony ich hałasowaniem wygramolił się z sypialni i zszedł jeszcze na chwilę na dół, chcąc przekąsić coś na dobre spanie. I tak oto, przemierzając salon leniwym krokiem, natknął się na najmłodszą Wilsonównę.
- O, młoda, jeszcze nie śpisz? - zagadnął. - Chyba za dużo napakowałaś sobie do buzi.
Zarechotał wesoło, po czym zniknął na chwilę w kuchni, by dosłownie kilkanaście sekund później wrócić do salonu z wielkim kuflem grzanego wina. Cóż, cały Brandon, jeszcze chwilę temu rozważał pójście spać, ale bardzo szybko się rozmyślił. Poza tym widok słodkości na stoliku wcale nie ułatwiał sprawy. Włoch również sięgnął zatem po smakowicie wyglądające ciasteczko i opadł ciężko na jednym z foteli.
- Mmm, faktycznie przepyszne - wymamrotał z pełnymi ustami i posłał kuzynce iście obleśny uśmiech. - A ty co, już odrabiasz zadanie domowe? Kujonica jak Hanka.
Brandon rozsiadł się w najlepsze i pociągnął solidny łyk ze swojego kufla. Wcześniej już za sprawą bliźniaków wypił trochę więcej, aniżeliby tego chciał, ale grzane wino u Wilsonów zawsze smakowało zdecydowanie najlepiej i grzechem było go odmawiać.
Obrazek

I don't want to wait for your love
I need you to save me now
They got me and I'll never give up
But I need you to save me now
Well they feed upon the poor
My head is banging on the floor
Yes it's over, yes it's over
They're lying
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Jej samotne napychanie się ciasteczkami i babeczkami oraz upijanie grzanym winem nie trwało zbyt długo, bo po chwili usłyszała czyjeś kroki na schodach. Z wypchaną gębą ciasteczkami zasłoniła kubek z grzanym winem ręką, ale gdy spostrzegła się że to tylko Brandon, odstawiła go ponownie na stolik. W tym domu była tylko jedna osoba, która wywołałaby poruszenie widząc, że czternastolatka popija z kubka grzane wino i zdecydowanie tą osobą nie był jej kuzyn. Z trudem przełknęła wszystko co miała w ustach patrząc jak Brandon znika w kuchni, aby po chwili pojawić się w salonie z wielkim kuflem grzanego wina.
Widzę ktoś sobie tutaj nie żałuje — powiedziała tylko na widok ilości wina, które miał zamiar wypić. — Co tam się dzieje na górze? — Zapytała, bo z góry nadal dobiegały do nich odgłosy i wrzaski. Leslie zastanawiała się tylko czy to bliźniaki przesadziły z alkoholem i szaleli teraz czy wywiązywała się tam obecnie jakaś awantura. Słysząc jego pytanie, pokręciła głową i wystawiła kalendarz w jego stronę.
Coś Ty. Hannah dała mi to pod choinkę żebym była trochę bardziej zorganizowana w szkole. Masz, wpisz swoje urodziny, może Ci wyślę kartkę jak nie zapomnę — powiedziała, przekazując mu swój planner. Właściwie to nie wiedziała nawet kiedy jej kuzyn ma urodziny, bo zwyczajnie jej to szczególnie nie interesowało. Nie była z kuzynami aż tak blisko jak jej starsze rodzeństwo, ona trzymała się głównie z Charlesem i Hannah. Co tu dużo mówić, od nich czerpała najwięcej korzyści. Po chwili milczenia, ponownie zagadnęła do kuzyna:
A Ty czemu spędzasz święta z nami? Nie chciałeś jechać na luksusowe święta ze swoją rodziną albo ze swoją bogatą dziewczyną? — Zapytała z uniesionymi brwiami. Gdyby ktoś jej zaproponował święta we Włoszech albo w willi to nawet nie obejrzałaby się dwa razy na ich dom w Edynburgu.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
18
Data:
27 sie 2005
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
70
Zawód:
Student: Aurorstwo (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
heban, włos z ogona testrala, 12 cali
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
wolny
Brandon Tayth
Posty: 246
Rejestracja: 07 wrz 2023, 18:23

- Na górze? Postanowili zagrać w Eksplodującego Durnia w wersji deluxe. - Brandon zaśmiał się pod nosem, upijając kolejny łyk. - Ich modyfikacja polega na tym, że chleją, ilekroć karty eksplodują. Czyli cały czas. Ale Antek jak zwykle uchlał się pierwszy i miałem już dość tego darcia ryja.
Uniósł brwi, kiedy Leslie podała mu swój prezent. Mógł się domyślić, że tak lamerski prezent z pewnością była w stanie sprawić tylko Hanka. Zamiast kupić wkraczającej w okres dojrzewania siostrze jakieś zawadiackie perfumy... No cóż. Odgrywanie roli królowej matki zobowiązuje. Włoch przewertował leniwie kartki, dobijając do sierpnia i przy dacie wskazującej dzień numer 26 nabazgrolił swoje imię, po czym zatrzasnął zawiniątko i rzucił z powrotem do rudowłosej.
- Hanka chyba mnie ubije, jeśli tu zapalę? - zapytał z głupawym uśmieszkiem, ale póki co nie odważył się sięgnąć po fajki. Lepiej nie ryzykować. Choć mógł się założyć, że wielki łeb Antoniusza Wilsona właśnie wystawał zza okna i wypuszczał soczyste kłęby dymu.
Mina nieco mu zrzedła, kiedy Leslie zaczęła dopytywać o powód, dla którego jego skromna osoba przekroczyła próg ich domu akurat w Święta. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć, gdyż tak naprawdę sam do końca nie był pewny, dlaczego bardziej ciągnęło go na wilsonowe klepisko niż w inne miejsca. W zeszłym roku nawet do głowy by mu nie przyszło, żeby olać rodzinny wyjazd, natomiast teraz... miał to głęboko w dupie.
- Wiesz, chyba już przejadło mi się to biesiadowanie po hotelach. Wszędzie jest tak samo. Kończy się i tak na tym, że całą drogę powrotną musimy wysłuchiwać narzekań matki, że sama ugotowałaby lepiej. - Brandon przewrócił wymownie oczami. - W tym roku chciałem sobie oszczędzić biadolenia. I jeszcze Vittoria, podniecająca się każdym mijanym na stoku chłopcem... Daj spokój. Można się zrzygać.
Wychylił kufelek winka niemal do końca, po czym zawiesił na rudej uważne spojrzenie.
- A ty co się tak dopytujesz? Mam już spieprzać do domu czy jak? - Zaśmiał się oczywiście, dając jej do zrozumienia, że stroi sobie żarty. - Nie dość, że Monika wolała sobie pojechać do rodzinki beze mnie to jeszcze wy mnie stąd wykurzacie. No ładnie.
Machnął różdżką leniwie, napełniając sobie kufelek kolejną porcją grzańca. Och, jak przyjemnie siedziało mu się na tym swojskim fotelu mogącym robić za porządny antyk. Ogień buchał wesoło w kominku, a Brandon choć jeszcze przed chwilą śpiący, teraz już nie miał ochoty się położyć. Tutaj było w sam raz.
- Powiem ci, młoda, że czasami lepiej jest być samemu. Przynajmniej się człowiek nie rozczarowuje. Albo nie sprawia, że ktoś jest nim rozczarowany. - Kilka razy machnął palcem wskazującym w kierunku kuzynki, jakoby wygłaszał niezwykle ważną mądrość życiową. - Słuchaj starego Tayth'a, od chłopaków trzymaj się z daleka. Albo od dziewczyn, jak kto woli. A teraz napij się z kuzynem nim przylezie tu Hannah i każe nam spierdalać do spania.
Obrazek

I don't want to wait for your love
I need you to save me now
They got me and I'll never give up
But I need you to save me now
Well they feed upon the poor
My head is banging on the floor
Yes it's over, yes it's over
They're lying
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Leslie żałowała, że nie jest już dorosła tak jak jej rodzeństwo i kuzyn. Chętnie upiłaby się z nimi do tego samego poziomu chociaż co oni, a tak siedziała trzeźwa i musiała obserwować bandę opitych młodych dorosłych. Mimo to wizja pijackiej gry w eksplodującego durnia jakoś jej nie zachwycała, nie przepadała za tą grą. Kiedy Brandon rzucił jej kalendarzem na miejsce na kanapie obok niej, Leslie posłała mu dość krótkie, acz złowrogie spojrzenie. No tak, bogacze tacy jak panicz Tayth nie mieli poszanowania absolutnie do żadnych dóbr materialnych. Ślizgonka odłożyła go na stół, a słysząc jego pytanie, wzurszyła ramionami.
Jak mi dasz jednego, to jej nie powiem. Dawaj, Hanka już pewnie śpi albo płacze na górze, pewnie już nie zejdzie — powiedziała, chociaż wcale nie była tego taka pewna. Jeśli najstarsza siostra ich przyłapie, najwyżej zwali wszystko na kuzyna. Zachęciła go jeszcze uchylając lekko okno, które znajdowało się na ścianie po lewej stronie. Mroźne, zimowe powietrze natychmiast wkradło się do ogrzewanego kominkiem pomieszczenia, a Leslie poczuła je na swoim odsłoniętym odcinku lędźwiowym na plecach. Wywróciła oczami słysząc jego zarzuty jakoby ktoś chciał go stąd wyrzucić.
Nikt Cię przecież stąd nie wyrzuca... Po prostu rozejrzyj się dookoła, każdy normalny wolałby spędzać święta w luksusowym hotelu, niż w tej obsranej dziurze — powiedziała tylko, nie kryjąc się z tym, co myślała o ich rodzinnym domu. Bez zarzutów wobec swojej starszej siostry, ale Leslie czasami wstydziła się mieszkania w takiej ruderze, szczególnie że jej najlepsza przyjaciółka mieszkała w willi. — A co Monika to Twoja żona czy co, że miała Cię zabierać na święta do swoich rodziców? Bez przesady, przecież ona ma szesnaście lat — powiedziała patrząc na kuzyna z politowaniem. Widocznie chęć bycia przyklejonym do dupy Moniki Kruger była w nim tak silna, że chciał nawet wprosić się do jej domu na święta. Słysząc jego porady i słowa mądrości, prychnęła tylko.
A co Ty możesz wiedzieć o związkach? Problemy w raju z Moniką Kruger? — Zapytała pobłażliwie, a potem pociągnęła łyka ze swojego kubka z grzanym winem.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
18
Data:
27 sie 2005
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
70
Zawód:
Student: Aurorstwo (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
heban, włos z ogona testrala, 12 cali
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
wolny
Brandon Tayth
Posty: 246
Rejestracja: 07 wrz 2023, 18:23

Brandon pokręcił głową z udawaną dezaprobatą, gdy Leslie uchyliła okno i najwyraźniej miała wielką ochotę na włożenie sobie do buzi soczystego papieroska. Kuzynka wcale nie była taka grzeczna i ułożona, jaką wydawała się na pierwszy rzut oka. Sam Brandon zaś dawno już przestał wierzyć w to, że Leslie - w której Hanka z nie do końca zrozumiałego dla niego powodu pokładała największe nadzieje - jest święta za życia. I dobrze.
- Dobra, trzymaj. - Podał jej papierosa i zapalił go dziewczynie machnięciem różdżki, od razu położył również na parapecie ich kubeczki z wińskiem. Uwagę o osranej dziurze zbył milczeniem, gdyż najzwyczajniej w świecie nigdy nie nazwałby tak tego cudownego domu. Zawsze czuł się tu jak u siebie, a w te Święta chyba nawet bardziej. Zaciągnął się solidnie papierosem, o którym rozmyślał już od kilku dobrych godzin, lecz ani myślał palić przy Hannah. Sam nie wiedział, dlaczego czuł przed nią swego rodzaju respekt. Może dlatego, że za dzieciaka podczas licznych wakacji spędzanych w gronie kuzynostwa to właśnie ona robiła za ich główną opiekunkę? W końcu mycie malutkiemu kuzynowi siura zobowiązuje do szacunku z jego strony, nie inaczej.
- Jasne, wiem, że nie miała żadnego obowiązku mnie zabierać. W sumie to nawet bym nie chciał - odpowiedział w końcu nieco znudzonym tonem, co chwilę popijając wino. Był już lekko wstawiony i z pewnością stawał się wtedy skory do zwierzeń. Problem w tym, że nie bardzo wiedział, co powiedzieć.
Na wzmiankę o raju jedynie uśmiechnął się pod nosem i wzruszył ramionami.
- Powiedzmy, że kiedy nikt nikogo nie robi w konia, zaczyna być zbyt zwyczajnie. - Posłał rudowłosej szeroki uśmiech i wyrzucił peta przez okno, po czym chciał sięgnąć po swój kubek, lecz nagle poślizgnął się o leżącą na ziemi zapomnianą folię prezentową i runął prosto na Leslie. Gdy oboje wylądowali na podłodze, roześmiał się jak wariat.
- Przepraszam! - Brandon trochę już podpity podniósł się na dłoniach, pochylając się nad rozpłaszczoną kuzynką i wciąż śmiejąc się wesoło. - Nie sądziłem, że aż tak na siebie lecimy.
Tayth wstał wreszcie, nie bez trudu i podał rudowłosej rękę, żeby i ją pociągnąć ku górze. Zapalił kolejnego papierosa, uprzednio wychylając do końca swój kufelek wina, który oczywiście napełnił się ponownie. Gdy tak sobie stał, paląc w najlepsze, raz po raz spoglądał na Leslie, zastanawiając się, jak by to było, gdyby nie łączyły ich więzy krwi.
Obrazek

I don't want to wait for your love
I need you to save me now
They got me and I'll never give up
But I need you to save me now
Well they feed upon the poor
My head is banging on the floor
Yes it's over, yes it's over
They're lying
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Leslie wyciągnęła rękę ochoczo kiedy kuzyn poczęstował ją papierosem. Odpalił jej go swoją różdżką, a potem oboje oparli się o parapet przy otwartym oknie, próbując wydmuchiwać dym na zewnątrz. Taka niby dwójka buntowników, ale nadal oboje bali się Hannah, Brandon chyba nawet bardziej, niż Leslie, więc nie chcieli zostać przyłapani. Zimne, zimowe powietrze wkradało się do środka i we wszystkie odsłonięte zakamarki ich ciał, których nie przykrywał materiał. Leslie wzdrygnęła się mimowolnie, skupiając się na paleniu papierosa. Nie był to jej pierwszy papieros w życiu, ale nie była zaprawioną palaczką, dlatego kaszlnęła kilka razy duszona silnym dymem.
Ale dobre — powiedziała zachrypniętym głosem z kwaśną po kilku kaszlnięciach z rzędu. Mimo tego, że organizm wyraźnie chciał odrzucić tę używkę, Leslie nie dawała za wygraną i nadal zaciągała się raz za razem. — To zdecyduj się, w końcu chciałeś czy nie chciałeś jechać z Moniką na święta? Raz mówisz tak, teraz mówisz inaczej. Wydajesz się być bardzo niezdecydowany, zupełnie jakbyś nie wiedział czego chcesz — powiedziała obojętnym tonem, bo zależało jej raczej na utrzymaniu rozmowy bardziej niż na tym, aby wiedzieć co tak naprawdę dzieje się w związku jej kuzyna i siostry jej najlepszej przyjaciółki. Może całkiem nieświadoma najmłodsza z Wilsonów miała nawet trochę racji mówiąc, że jej kuzyn nie wie czego chce? Wyraźnie się miotał, chociaż Ślizgonka zdawała się tego nie zauważać.
Jej rozważania zostały przerwane bo Brandon poślizgnął się, a potem wpadł na nią i pociągnął ją za sobą na podłogę. Papieros wypadł jej z ręki i upadł po drugiej stronie okna, na ziemi, na cienkiej warstwie śniegu. Leslie jęknęła z niezadowoleniem na ten widok, kiedy upadała na drewnianą, twardą podłogę. Po chwili została przygnieciona przez kuzyna, a wtedy zamarła. Kuzyn podniósł się na rękach i przez dłuższą chwilę spoglądał na nią pochylając się nad nią, a ona wpatrywała się w jego twarz w milczeniu. Patrzyła to na jego oczy, to na linię włosów, drobne niedoskonałości na skórze twarzy... Zupełnie jakby przyglądała się czemuś zupełnie nowemu z nowoodkrytą ciekawością. Nie wiedzieć dlaczego ale skrępowała ją jakoś ta sytuacja, co zapewne nie zdarzyłoby się gdyby przewrócił i przygniótł ją któryś z jej braci. Kiedy Brandon wstał i od razu podał jej rękę, przyjęła ją i podniosła się do pionu. Przez kilka pierwszych chwil unikała jego wzroku, kiedy poprawiała swoje ubrania i włosy. W końcu spojrzała na niego i zaśmiała się sztucznie.
Najebany to na parkiet — zaśmiała się gorączkowo, wyciągając ten archaiczny żart z pokoju wspólnego Ślizgonów.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
18
Data:
27 sie 2005
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
70
Zawód:
Student: Aurorstwo (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
heban, włos z ogona testrala, 12 cali
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
wolny
Brandon Tayth
Posty: 246
Rejestracja: 07 wrz 2023, 18:23

Chyba był już za bardzo uraczony alkoholem, żeby zauważyć skrępowanie dyskretnie malujące się na twarzy Leslie. Kiedy dziewczyna poprawiała włosy, nie patrząc w jego stronę, on pozwolił sobie na zawieszenie wzroku na jej rudych puklach na nieco dłużej, niż powinno się zerkać na kuzynkę. Brandon wciągnął powietrze ze świstem. Myśli, które w tej chwili kłębiły się w jego głowie, z pewnością nie nadawały się do publikacji, zatem był rad, że Leslie nie potrafi uprawiać legilimencji.
I wtedy do jego uszu dotarły słowa, które wypowiedziała. Takich rzeczy akurat paniczowi Tayth nie trzeba powtarzać. Roześmiał się i z werwą machnął różdżką w kierunku starego mugolskiego gramofonu, który z całą pewnością sprowadziła tu Hannah. Po chwili popłynęła iście skoczna świąteczna muzyka. Brandon, nadal chichocząc, wychylił kolejnych kilka łyków wina, po czym odstawił kubek na parapet i złapał Leslie za rękę, okręciwszy ją kilka razy wokół własnej osi.
- Mówisz, masz, młoda! - zawołał wesoło, po czym dodał: - Właśnie dlatego wolałem być na Święta tutaj.
Zupełnie nieskrępowany zaczął tańczyć z kuzynką w rytm wesołych melodii, sprawnie prowadząc dziewczynę i nie dając jej za bardzo pola do popisu. Cóż, trochę tańczyć potrafił, gdyż nigdy nie stronił od imprez i ilekroć miał okazję trochę sobie popląsać, to chętnie z niej korzystał.
Nagle po krótkiej chwili piosenka się zmieniła i kolejna była już zdecydowanie wolniejsza. Brandon, póki co pijany na wesoło, uśmiechnął się pod nosem i złapał rudowłosą w talii, przyciągnąwszy ją do siebie. Nie trzymał jej mocno, ale na tyle blisko, że mógł z łatwością policzyć piegi na jej nosie.
- Musisz poćwiczyć przytulańca przed Balem Zimowym - rzekł tonem znawcy. - Z kim idziesz? Z jakimś spokojnym Puchonem, czy jakimś przygłupim kolegą Charliego z Gryffindoru? - Zarechotał cicho, gdyż nabijanie się z najmłodszego z braci Wilsonów zawsze sprawiało mu przyjemność. Nagle jednak jego wzrok spotkał spojrzenie błękitnych oczu i z twarzy Włocha zniknął szeroki uśmiech, a zastąpił go wyraz... konsternacji? A może to była ciekawość? Nigdy do końca nie mógł odgadnąć, co dzieje się w głowie Leslie, zawsze miał wrażenie, że ma ona niejedno oblicze. Nie potrafił określić z całą pewnością, jaki jest jej charakter, ale wiedział jedno - bardzo go intrygowała już od dawna. Na razie jeszcze nie docierało do niego, że mógł być to przejaw niezdrowego zainteresowania członkinią najbliższej rodziny. Ale te oczy... Nie mógł oderwać od nich wzroku.
Obrazek

I don't want to wait for your love
I need you to save me now
They got me and I'll never give up
But I need you to save me now
Well they feed upon the poor
My head is banging on the floor
Yes it's over, yes it's over
They're lying
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Kuzyn nie odpowiedział już na jej niewygodne pytania dotyczące Moniki i ich związku, a Leslie w sumie postanowiła nie drążyć mu dziury w brzuchu. Jakoś szczególnie jej to nie interesowało, poza tym i tak nie mogłaby sprzedać tych plotek swojej najlepszej przyjaciółce bo tak się składało, że jej przyjaciółka była siostrą dziewczyny Brandona. Nie trzeba mu było także dwa razy powtarzać w kwestii tańczenia, bo po chwili Ślizgon już wziął w obroty stary gramofon jej siostry i odpalił skoczną, świąteczną muzykę. Od razu porwał ją do tańca, a ona nie opierała się, bo sama była już trochę pijana.
Dobra, to teraz już rozumiem — odpowiedziała mu tylko, kręcąc się wokół własnej osi, trzymając rękę kuzyna nad swoją głową. Po kilku takich piruetach znalazła się w ramionach kuzyna, a potem znowu kręciła się i tańczyła wokół niego. Leslie podobnie jak Brandon także całkiem nieźle tańczyła, do tego była fanką tańców takich jak lindy hop czy charleston, więc skoczne potańcówki to był jej żywioł. Można powiedzieć, że dryg do tańca to było coś, co Brandon i Leslie zdecydowanie mieli ze sobą wspólnego.
Po chwili rytm muzyki zmienił się na wolniejszy, a świąteczna muzyka okraszona dźwiękiem radosnych dzwoneczków została zastąpiona świąteczną balladą śpiewaną przez pana o niskim głosie. Całe szczęście, bo Ślizgonka zaczęła dostawać lekkiej zadyszki. Początkowo myślała, że kuzyn zechce usiąść, a ich tańczona eskapada była tylko impulsem alkoholowym, który miał mieć krótki żywot, ale Brandon nie odpuszczał i nadal prowadził ją w rytm muzyki. Kiedy wspomniał o balu zimowym, parsknęła pod nosem i uciekła wzrokiem na bok.
Z nikim nie idę, nikt mnie nie zaprosił — powiedziała takim tonem, jakby to było dla niej najmniejsze zmartwienie na świecie, ale jednocześnie oblała się szkarłatnym rumieńcem. — Może wcale nie pójdę. Czymże innym jest bal zimowy jeśli nie tylko prymitywnym początkiem okresu godowego młodych osobników gatunku ludzkiego okraszone śnieżynkami i brokatem? Człowiek to tylko zwierzę, nawet czarodziej — powiedziała, a jej natura zbuntowanego nastoletniego cynika przebiła się przez moment na powierzchnię, podczas gdy ona bujała się powoli w rytm muzyki z kuzynem na środku salonu. Nawet okres świąteczny nie potrafił ukryć pewnych zachowań. Z trudem i z zażenowaniem, ale spojrzała w końcu na niego. Lekko się przeraziła widząc jak blisko jej twarzy znajduje się jego twarz, ale próbowała zachować zimną krew. Przełknęła z trudem ślinę i wtedy zapytała go dla rozluźnienia atmosfery: — A Ty idziesz, z Moniką?
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
18
Data:
27 sie 2005
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
70
Zawód:
Student: Aurorstwo (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
heban, włos z ogona testrala, 12 cali
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
wolny
Brandon Tayth
Posty: 246
Rejestracja: 07 wrz 2023, 18:23

Rumieńce, które pojawiły się na twarzy Leslie, były tak urocze, że Brandon poświęcił przyglądaniu się im krótką chwilę. Zawsze rozbrajało go jak dziewczyny udawały, że zainteresowanie chłopców zupełnie po nich spływa. Nagle jednak z ust Leslie wydostał się potok słów, których Włoch nie zrozumiał od razu. Zamrugał kilka razy intensywnie z błąkającym się na ustach nieco kpiącym uśmiechem.
- Że co? Brokat i śnieżynki? - Brandon wybuchnął śmiechem. - Leslie, sama jesteś młodym osobnikiem gatunku ludzkiego!
Brandon, póki co, nie czuł się skrępowany tym, że rudowłosa jest tak blisko. Chyba jego mały rozum nie był w stanie dopuścić do siebie myśli, że on sam mógłby uważać, że tańcząca z nim istota jest dla niego...atrakcyjna. Przecież to byłoby chore! Dlatego chłopak zwalał wszystko na karb wypitego alkoholu.
Gdy Leslie zapytała go, czy idzie z Moniką, ten wywrócił wymownie oczami.
- Co ty masz z tą Moniką? Pewnie pójdziemy razem, w końcu podobno jeszcze jesteśmy parą. Zobaczymy.
Tayth wzruszył ramionami i trochę posmutniał. Dla nikogo nie było tajemnicą, że on i Monika tworzyli dość wybuchową parę i niejednokrotnie już ze sobą zrywali, by po chwili znowu się zejść i aktualnie żyli ze sobą w zgodzie już ponad pół roku, co stanowiło nie lada wyczyn. A co za tym idzie, zaczynało być...nudno. Choć Włoch z pewnością kochał Monikę szczenięcą pierwszą miłością to z nie do końca jasnych względów nie zaprzątał sobie nią dziś głowy. I nadal nie wypuszczał kuzynki z objęć. Balansowali wolno w rytm piosenki, a on sam zaczął odnosić dziwne wrażenie, że atmosfera zgęstniała. Za żadne skarby nie mógł zgadnąć dlaczego, lecz wystarczyło jeszcze jedno spojrzenie na jej długie rude fale, żeby zrozumieć, co się święci. Dlaczego wypił tyle wina... Czuł, że zaczęło mu się lekko kręcić w głowie, nie był jednak pewien, czy to tylko procenty miały na to wpływ. Jego myśli zajmowała teraz tylko jedna. Leslie.
- Szkoda, że jesteś moją kuzynką - wymamrotał niezbyt mądrze, by sekundę później zrobić coś jeszcze głupszego. Jak gdyby nigdy nic, przyciągnął ją do siebie i, zupełnie tego nie planując, złożył na jej ustach pocałunek.
Obrazek

I don't want to wait for your love
I need you to save me now
They got me and I'll never give up
But I need you to save me now
Well they feed upon the poor
My head is banging on the floor
Yes it's over, yes it's over
They're lying
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”