Walentynki 2024 - Leslie i Wilhelm

Wiek:
16
Data:
18 mar 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
95
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywerny
Zamożność:
Klasa średnia
Stan cywilny:
Singiel
Wilhelm Huxley
Posty: 97
Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33

Czy dziwiło go że Wilson zaprosiła go na randkę w najbardziej komercyjnie romantyczne święto w roku? Absolutnie nie. W końcu ciężko się oprzeć temu urokowi, idealnemu skrętowi loczków i chudej klacie. Gdyby umieścić w pokoju wszystkie osoby które to potwierdzą to byłaby w nim jego mama. A to już jedna kobieta więcej niż nic. Jak kiedyś zrobi jakąś karierę to Leslie będzie mogła się pochwalić że była jego pierwszą randką, nie lada zaszczyt. Może nawet da jej zdjęcie z autografem.
Właśnie takimi przemyśleniami mając wypełnioną głowę Huxley szedł dumnie przez Hogsmeade, z głową uniesioną wysoko i pewnie, na ile pozwalało 174 centymetery wzrostu plus dodatkowe kilka pochodzące ze skręconych włosów. Na plecach miał za dużą kurtkę pilotkę z czasów szkolnych jego taty, a pod nią intensywnie pomarańczowy sweter. Nieśmiertelne trampki zdobiły jego stopy i wydawały chlupiąco-klaszczące dźwięki na błocie. W dłoni jak na gentlemana przystało dzierżył bukiet jasnoróżowych goździków. No obraz prawdziwego maczo... byłby. Ale druga ręka w kieszeni ściskała łajnobombę jak jakiś dziwaczny talizman. Chyba liczył że jeśli pójdzie coś źle to po prostu rzuci ją między siebie a Wilson i zniknie w obłoku smrodu. Bohater romantyczny.
Otwierając drzwi do Trzech Mioteł czuł się nieco mniej buńczucznie, choć postawa młodego koguta nie drgnęła, wzrok struchlał. Mimo to brnął dalej w sytuację w jakiej się znalazł i usiłował nie pozwolić by trema wzięła górę nad pewnością siebie, co jak co ale nie planował dnia kiedy narcyzm go opuści. Odrzwia trzasnęły trochę bo puścił je do zamknięcia ze zbyt dużym impetem, a na podłodze zaczęła się tworzyć kałurza błota, którą czym prędzej zniknął zaklęciem udając że nie widzi rozbawionych spojrzeń starszych roczników. Wyprostowawszy ramiona i przywoławszy na twarz uśmiech amanta, podpłynął kocim krokiem do siedzącej przy dalszym stoliku ślizgonki o pięknych, lśniących rudych włosach i oparłszy się o oparcie jej krzesła rzucił najromantyczniejszym powitaniem jakie przyszło mu w tej chwili na myśl:
- Cześć maleńka, często tu bywasz?

Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Pomimo przepustki do magicznej wioski, którą otrzymali uczniowie starszych roczników z okazji walentynek, Leslie nie planowała wybierać się w dzień zakochanych do Hogsmeade do momentu aż nie usłyszała, że wszyscy pozostali się wybierają. Jej najlepsza przyjaciółka spędzała dzisiejszy dzień z byczkiem Zenem Zabinim, który o zgrozo, był przecież byłym chłopakiem jej siostry. Gdy oznajmiła im to w dormitorium podczas gdy szykowała się do wyjścia, Leslie patrzyła na nią z dezaprobatą, a wtedy zwróciła się do swoich pozostałych współlokatorek: Ruby i Ashary, które jak się okazało, także miały już jakieś plany. Postawiona przed faktem spędzenia tego czasu sama i przerażona perspektywą tego, że będzie wyglądać żałośnie, posortowała w głowie wszystkich chłopaków w swojej klasie od stopnia atrakcyjności po stopień prawdopodobieństwa, że spędzają ten dzień samotnie. Gdy była już sama w dormitorium naskrobała szybki list na walentynkowej kartce, których miały w dormitorium cały stos. Koślawym pismem napisała wiadomość do Willa Huxleya i w sumie odpowiedź zwrotną dostała w zawrotnym tempie.
Ubrała się ciepło, włosy spięła spinką z tyłu głowy tak aby nie opadały jej na twarz, a potem udała się do wyjścia z lochów. Wieża Gryffindoru nie była po drodze, więc postanowiła udać się prosto do wioski i zaczekać w Trzech Miotłach. Ledwo zdążyła usiąść przy stoliku w bardzo wypakowanej uczniami sali w Trzech Miotłach, a jej walentynkowa randka już zjawiła się obok niej z dość tandetnym tekstem na ustach. Od razu przypomniała sobie, dlaczego nie przepadała za chłopakami z piątej klasy, ale pokręciła tylko głową i z uśmiechem na ustach sprzedała mu na powitanie kuksańca w ramię.
Od dzisiaj już rzadziej. Nie wiedziałam, że wpuszczają tutaj takich typów jak Ty, Huxley — odparła mu żartobliwie, a potem wskazała skinieniem głowy na drugie krzesło przy stoliku. Wolne stoliki w dzisiejszym dniu były bardzo rzadkim okazem. — To dla mnie? — Zapytała, wskazując na bukiet różowych goździków, który ściskał w ręce.
Kremowe? — Zapytała jeszcze zachęcającym tonem, spoglądając w stronę baru, przy którym serwowali napoje. Leslie chętnie napiłaby się czegoś z procentami, ale wiedziała, że dwójce piętnastolatków nie zaserwują niczego mocniejszego. No chyba, że w barze znajdowali się jacyś starsi koledzy Huxleya lub jej, którzy mogliby zrobić czary mary dla nich przy barze.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
16
Data:
18 mar 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
95
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywerny
Zamożność:
Klasa średnia
Stan cywilny:
Singiel
Wilhelm Huxley
Posty: 97
Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33

Czy zdawał sobie sprawę że całe to walentynkowe wyjście zyskał jedynie dlatego że jest frajerem? Oj wiedział, nie bez powodu osiągnął wiek szalonych piętnastu lat nigdy nie kradnąc dziewczynie nawet jednego pocałunku. Był niski, mimo grania w quidditcha nie miał muskulatury która nadawała się do pokazania i wszyscy znali go jako śmieszka, żartownisia, a nie porządnego chłopaka wartego zainteresowania czy związku. A był bardzo porządny, goździki świadkiem że mama dobrze go wychowała. Na odpowiedź Leslie pochylił się konspiracyjnie i wyszeptał:
- Wszedłem przez okno, nie mówi nikomu - już miał odruchowo siadać na wskazanym miejscu przy stoliku kiedy spytała o chabuzie wciąż ściskane przez niego w ręce - O, tak. Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek? - ni to pytanie ni stwierdzenie, wręczył bukiet i klapnął na krzesło. Tyle z tego dobrego wychowania. Zadanie wykonane tak na 50%.
Było już wspomniane że Huxley to frajer? Bo odnosi się to nie tylko do dziewczyn, ale też imprezowania. Za młody na picie ze starszymi, główne doświadczenia jakie miał to wykradziona kilka razy Ognista z kantorku woźnego czy od rodziców kolegi. Nawet nie przyszłoby mu do głowy zamówić coś takiego w barze, jego wyobraźnia zatrzymała się na etapie psikusów, a nie łamania regulaminu by pić, palić czy chędożyć. Spojrzał na swoją towarzyszkę z lekkim zachwytem, bo choć znał Wilson głównie z zajęć i wiedział o niej tyle co nic, to przecież widział że generalnie jest śliczna. Przez chwilę pewnie miał nawet głupawy uśmiech na twarzy ale na szczęście ślizgonka wspomniała o tym obiecanym kremowym, za które swoją drogą planował zapłacić mimo że właściwie ona zapraszała.
- Kremowe - potwierdził i gwałtownie podniósł się na nogi by pójść po nie do baru, zanim dziewczyna wpadnie na głupie pomysły. Zdołał zgrabnie uniknąć potrącenia stolika czy krzesła za swoimi nogami i zniknął na chwilę, by wrócić z tacą zawierającą dwa kremowe i dwa kawałki ciasta dyniowego, niestety wszystko ozdobione serduszkami. Zasiadł znów przy stoliku i zastukał palcami w blat, kompletnie nieświadomie potrząsając stopą w tym samym rytmie.
- Który byłem na liście? - spytał z niewinnym uśmiechem. Może i gapił się jak ciele na malowane wrota, ale nie był całkiem głupi. Przecież nie skrywała do niego tajemnego uczucia.
- O. I czy u ślizgonów faktycznie ktoś sypia nago z wężem? - usłyszał kiedyś taką plotkę i jak na początku w nią nie wierzył, tak z czasem i poznaniem kolejnych uczniów ze Slytherinu przestawał być taki pewien czy to kłamstwo.

Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Dziękuję i wzajemnie. Niestety nic dla Ciebie nie przyniosłam — odparła mu, przyjmując bukiet wymiętych, różowych goździków. Przyglądała im się przez dłuższą chwilę, po czym odłożyła je na blat stolika po swojej prawej stronie. Uśmiechnęła się uprzejmie mając nadzieję, że jej towarzystwo i nienaganne zachowanie będzie wystarczającym substytutem dla walentynkowego prezentu.
Widziała jak na nią patrzy tymi maślanymi oczami, przez jakiś czas panowała między nimi dość przejmująca cisza. Leslie zorientowała się, że mruga nieco za często i trochę unika tego rozmarzonego wzroku Williama Huxleya, a za każdym razem gdy natrafiła na ten intensywny wzrok miała ochotę zamknąć oczy. Dlaczego było tak niezręcznie? Kiedy patrzyła na Gryfona nie mogła się powstrzymać przed wizją w swojej głowie jak on i jej brat leżą na łóżkach w swoim dormitorium i rozmawiają na najbardziej frajerskie tematy w towarzystwie okazjonalnego pierda i smrodu stóp dorastających chłopców. Ta myśl i Will w jej głowie zestawiony z jej bratem sprawiły, że od razu zrobiło się jej mniej niezręcznie.
Gdy pognał po piwo kremowe, Leslie rozejrzała się po sąsiadujących stolikach, przy których siedzieli inni uczniowie Hogwartu w przeróżnych kombinacjach. Niektóre pary były zaskakujące, inne zupełnie oczywiste. Wszyscy pili kremowe piwo i zajadali się walentynkowymi wypiekami, a ona i Huxley nie mieli być wyjątkiem. Gdy Gryfon wrócił już na swoje miejsce, Leslie wzięła łyk kremowego piwa i bez wahania zjadła pierwszy kęs ciasta dyniowego. Od razu pomyślała o placku dyniowym Hanki z ich domowej uprawy dyń. Te z Trzech Mioteł oceniła na przyzwoite.
Cóż... W praktyce to nikt mi nie odmówił, więc można powiedzieć, że pierwszy — odparła właściwie zgodnie z prawdą, chociaż Huxley faktycznie był jednym z niewielu chłopców, którzy nie mieli jeszcze planów na ten dzień. Słysząc jego pytanie odnośnie sypiania z wężem uniosła brwi ku górze. — Cóż, plotka głosiła, że Zabini śpi nago z mężem, ale szybko się okazało, że po prostu śpi nago, a ten wąż to tak naprawdę nie jest wąż — powiedziała, spoglądając na niego znad swojego ciasta, obserwując jego reakcję. Był chłopakiem, powinien załapać co autor miał na myśli.
A więc co to za tajemnicza walentynkowa kartka? Masz jakąś nieironiczną wielbicielkę? — Zapytała, a potem wzięła niewielki łyk kremowego piwa. Byłaby zdziwiona gdyby Huxley miał w klasie jakąś zakochaną wielbicielkę, aczkolwiek w młodszych klasach mogły mieć miejsce takie anomalie. A może kłamał i tak naprawdę nie dostał żadnej walentynki? — Wiesz, jeśli chcesz mieć powodzenie u dziewczyn, pokazywanie się ze mną na pewno Ci w tym pomoże. Dziewczęta zawsze chcą mieć to, co inne dziewczyny już miały, to taka swojego rodzaju pieczęć gwarancji jakości — odparła, wzruszając ramionami.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
16
Data:
18 mar 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
95
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywerny
Zamożność:
Klasa średnia
Stan cywilny:
Singiel
Wilhelm Huxley
Posty: 97
Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33

Machnął ręką bo przecież to oczywiste że nie oczekiwał kwiatków dla siebie. Chociaż... Właściwie czemu nie? Myśl ta zaskoczyła go do tego stopnia że powiedział ją od razu na głos.
- Czaję, to akurat raczej nietypowe. Ale wiesz... Nigdy nie dostałem kwiatków bo przecież chłopaki nie dostają, nie? To musi być miłe. Kiedyś chcę dostać kwiatki - od razu zaczął troche paplać, ale każdy kto go w swoim życiu spotkał wiedział że to gaduła - Ale od Ciebie się nie liczy jak coś bo Ci powiedziałem. Gdyby Ci przyszło to do głowy z jakiegoś powodu - raczej nie powinno, jakby nie było byli oboje świadomi ultraniskiego poziomu romantyzmu na tej "randce". Huxley mógł sobie udawać amanta, ale nawet on nie był aż tak zaślepiony.
Stukanie palcami na chwilę się uciszyło na rzecz sięgnięcia po widelczyk i wbicia go bez litości w ciasto, którym zaraz zatkał sobie twarz. Przechylił lekko głowę zaskoczony słysząc że był właściwie pierwszym wyborem. No bo powiedziała to tak trochę niedokładnie to nie można powiedzieć że na sto procent.
- O, widzisz i jednak miałaś dla mnie prezent - wyszczerzył zęby, na szczęście wcześniej porządnie przełknąwszy ciasto. Pierwszy krok w jego życiu uczuciowym osiągnięty: najwyraźniej nie był ostatni na liście wyboru. To fantastycznie! Jak nad tym tak myślał to coraz lepiej się to wszystko rysowało. Pierwsza randka: odhaczone. Nie musiał błagać. Dziewczyna ładna. Można powiedzieć że jak ma się mocno ograniczone ambicje to jest to pełny sukces. Generalnie nie miewał problemów ze sprośnymi żartami toteż w odpowiedzi na super news odnośnie Zabiniego poruszył tylko zabawnie brwiami i pokiwał głową z uznaniem.
- Z pokoju wspólnego gryfonów nie mam takich pikantnych plotek. Aleee... O! Black i Sneddon wydaje się mają jedną dziewczynę. I jestem prawie pewien że Barnbrook skrywa jakiś brudny sekret. Ale nie wiem... Może jest stópkarzem? W sumie to bym się nie zdziwił jakby miał w swoim domu jakiś dziwny podziemny pokój - wzruszył ramionami. Nie wczuwał się aż tak w ten temat. Za to Leslie poruszyła zaraz inny, bliski jego sercu i to taki którym miał ochotę się z kimś podzielić.
- No właśnie! Kminię nad tym i kminię i nie mam pojęcia. To raczej działa w drugą stronę, nie mam pojęcia kto to mógłby być - westchnął, ale Wilsonówna miała też dodatkowo dla niego radę, której wysłuchał z uwagą. Zarumienił się lekko na sugestię że nie ma powodzenia, albo że może szukać atencji, ale przecież obie opcje były prawdą. Przyjrzał się więc tylko swojej towarzyszce, ciesząc oczy tym jaką miała ładną buzię i upił kremowego.
- Brzmisz jakbyś dużo wiedziała, ale nie widziałem Cię nigdy z nikim. Nie, że Ci nie wierzę bo na pewno masz rację. Czy na ostatnią chwilę, czy nie to mam najlepsze Walentynki z całego dormitorium - znów się do niej uśmiechnął i odruchowo potargał włosy, znak że mówił szczerze i się nieco krępował - Jak patrzę na tych szósto i siódmoklasistów czasem to mam wrażenie że coś jest z naszym rocznikiem nie tak bo jestem prawie pewien że oni wszyscy się grzmocą po kątach a my dopiero chodzimy na pierwsze randki. Myślisz że taki Campbell dwa lata temu był na etapie trzymania za ręce? Jakoś tego nie widzę.

Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Leslie od razu pomyślała o tym, że po powrocie do zamku wyśle mu sową jakieś habazie które pozbiera w cieplarni czy coś takiego, żeby było sprawiedliwie, ale on ją uprzedził informując, że od niej się nie liczy. Zanotowała w głowie że jeśli kiedyś dowie się o tym, że Huxley spotyka się z jakąś dziewczyną to podeśle jej anonimową poradę żeby kupiła mu kwiatki. Wtedy będą faktycznie kwita.
Masz rację, nie dostają. A ja jestem za równością płci więc się z Tobą zgadzam, że też powinni — odparła mu, kiwając głową porozumiewawczo.
Gryfonom aż tak słabo idzie w randkowaniu, że we na dwóch przypada tylko jedna dziewczyna? W takim tempie to mój brat nigdy nie znajdzie dziewczyny, bo nie dość że z nieuprzywilejowanego domu Gryffindora to jeszcze na dodatek rudy — powiedziała kręcąc głową w rozbawieniu. Leslie już zdążyła zauważyć, że dziewczyny o płomiennych włosach nie miały powodów do rozpaczania, bo wcale ta cecha nikogo nie odstraszała, ale chłopcy... Rozumiała dlaczego Anthony przefarbował się na ciemno lata temu, to było strategiczne zagranie. — A ja słyszałam, że jest wampirem i załatwia dzięki temu sporo klientów swoim rodzicom — powiedziała ze wzruszeniem ramion powtarzając to, co słyszała w zamku od innych uczniów. Jeśli to faktycznie prawda to rodzina była widocznie bardzo przedsiębiorcza.
Myślisz, że ta Twoja tajemnicza wielbicielka śledziła Cię tutaj i teraz siedzi gdzieś w tłumie a ja dostanę w czambo jak tylko się rozejdziemy każdy w swoją stronę? — Zapytała, rozglądając się mimochodem po zatłoczonej sali pełnej uczniów i dorosłych. Nie dostrzegła samotnie siedzącej osoby, ale kto powiedział, że w grę nie wchodził jakiś sprytny kamuflaż? Wzruszyła ramionami i odwróciła się ponownie w stronę Huxleya. Słysząc jego kolejne słowa trochę ją zamurowało i przez moment gapiła się na niego bez słowa, aż w końcu znowu wzruszyła ramionami i odezwała się:
No cóż… Można powiedzieć, że jestem bardzo prywatną osobą, ale tak naprawdę to mam po prostu dużo starszego rodzeństwa, które ma większe lub mniejsze doświadczenie w tych sprawach plus wiesz, że przyjaźnię się z Saoirse a ona to zawsze ma u kogoś powodzenie — powiedziała, bo łatwiej było mu wytłumaczyć to niż fakt, że jej z nikim nigdy nie widział bo pokazywanie się za rękę ze swoim własnym kuzynem było raczej niemile widziane. — Nie wiem jak Campbell ale mój brat w piątej klasie to już normalnie miał dziewczyny, w liczbie mnogiej, a mój kuzyn był już wtedy z Moniką i na pewno nie trzymali się tylko za ręce. To chyba z naszym rocznikiem jest coś nie tak — rzekła z zastanowieniem, biorąc kęsa ciasta, które znajdowało się na talerzu przed nią. Zapiła je jeszcze łykiem kremowego piwa i postanowiła kontynuować temat. — Jak się teraz zastanowię to pierwszy raz całowałam się w czwartej klasie. Może jednak nie jest z nami tak źle. A Ty?
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
16
Data:
18 mar 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
95
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywerny
Zamożność:
Klasa średnia
Stan cywilny:
Singiel
Wilhelm Huxley
Posty: 97
Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33

Westchnąwszy z ubolewaniem pokręcił głową i pochylił się lekko do przodu jakby zdradzał tajemnicę:
- Powiem więcej... to ślizgonka! Najwyraźniej dom Gryffindora to nie jest najlepsze miejsce na randkowanie - wzruszył ramionami jakby jego to nie dotyczyło, gdzie przecież oczywiste że ta randkowa niedola uderzała też w niego. Nie żeby brakowało ładnych dziewczyn ale wydawało się że wszystkie są jakieś takie... Nieosiągalne. Ktoś mniej zaślepiony sympatią do płci pięknej może by i zauważył, chociażby dość głośny przypadek Vittorii skaczącej po puchonie o nazwisku Cox (bardzo pasującym nazwisku), no ale nie Will. Dla niego włoszka była jedną z wielu pięknych, mądrych i pełnych wdzięku dziewczyn, które nie mogły zrobić nic złego. Inaczej musiałby sobie w końcu poradzić z rzeczywistością bycia kompletnym lamusem o złamanym sercu.
- To by miało sens. Tylko pytanie czy on dostarcza ciał czy to jego wołają jak są ciała do wyssania? - oczy otworzyły mu się szerzej z zaciekawianie, loczki jakby bardziej skręciły - Kurde to jest dobry front do przekrętów taki dom pogrzebowy. Albo do tworzenia armi inferiusów! - ale po tym zdaniu się lekko wzdrygnął bo przypomniał sobie swoją Halloweenową przygodę. Zagrzebał się na moment w cieście żeby ukryć zmieszanie. Nie pomogła wizja jego rzekomej wielbicielki ukrytej za zakrętem.
- A co jeśli to twój brat? Albo Zbigniew lat pięćdziesiąt trzy? - pogrzebał w kieszeni kurtki i wyciągnął z niej nieduży kalendarz oprawiony w brązową skórę, spomiędzy kartek wystawało mnóstwo luźnych pergaminów a kiedy zaczął w nich grzebać okazało się że to listy - Myślisz że to wygląda legitnie? Bo jak dla mnie to raczej zapowiedź Avady w płuco. Albo gorzej, jakiegoś upokorzenia - taka randka, że zamiast usiłować faktycznie poderwać swoją towarzyszkę to szukał jej wsparcia. Jakby nadal nie spisywał wyjścia na straty, po prostu zapomniał na chwilę jak powinien się zachowywać według jego kolegów z dormitorium, porwany przez tajemnicę anonimowej walentynki.
- Jestem jedynakiem - wyznał, a choć wiedział o rodzeństwie Wilsonówny to dopiero kiedy o tym powiedziała zaczęło nabierać wszystko sensu. Powodzenia rzekomego Saoirse nie skomentował bo w jego głowie śmierdziała jak pierdy trolla i absolutnie nie miała prawa do takich rzeczy, ale wolał nie podpaść swojej randce - No tak, przecież to TEN Anthony. Wcale to jednak nie podnosi samooceny - wydął lekko usta jak naburmuszony i wciąż miał tą minę kiedy zadała pytanie o jego doświadczenie. Najpierw zbladł, patrząc na nią jak sarna zaskoczona w środku lasu. Potem czerwień zaczęła się wspinać po jego twarzy, a wzrok uciekł gdziekolwiek byle nie w kierunku rudowłosej niewiasty świdrującej go aktualnie swoim spojrzeniem. No bo co miał powiedzieć? Wymamrotał pod nosem coś co nieco gubiło się w hałasie na sali ale Leslie mogła to usłyszeć jeśli tylko próbowała.
- W ogóle.

Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Leslie tylko skrzywiła się wyraźnie na tę wizję jednej Ślizgonki trzymającej za ręce dwóch śliniących się do niej Gryfonów i nawet nie zapytała go o kogo mowa, bo nie chciała do tych wizji dodawać jeszcze czyjejś twarzy. Leslie sama ostatnimi czasy była w dość skomplikowanej sytuacji romantyczno-patologicznej ze swoim własnym kuzynem, to też nie była na odpowiednim stanowisku aby kogokolwiek oceniać.
Chyba to pierwsze. On dostarcza ciał, a jego starzy pomagają mu to tuszować i naciągają mugolski rząd na jakieś dotacje pogrzebowe jeśli nie znajdzie się żadna rodzina zmarłego czy coś takiego — powiedziała to od niechcenia ze wzruszeniem ramionami, ale z taką pewnością siebie jakby faktycznie miała jakąś ekspertyzę w tym temacie mimo, że z samym zainteresowanym nie rozmawiała nigdy, a plotki podsłuchała w dormitorium kiedy leżała w swoim łóżku zasłonięta zielonymi kotarami udając, że śpi. Jakby to było nigdy nic, tuszowanie zabójstw wampira, Leslie przeszła do kolejnego tematu. Tajemnicza walentynka Willa Huxleya.
Pokaż — powiedziała, wystawiając rękę i bez pytania zabierając mu kartkę walentynkową którą wyciągnął spomiędzy listów zebranych w skórzanym notesie. Ślizgonka rzuciła swoim eksperckim okiem na kartkę, przeczytała szybko zapisane nań słowa i po chwili odrzuciła ją w jego stronę na blat stolika. — Wygląda na dziewczyńskie pismo i wprawną rękę, czyli to nie żadna drugoklasistka. Chyba legitne, na twoim miejscu obserwowałabym i czekała na rozwój wydarzeń — powiedziała lekko zdziwiona, patrząc na niego z krztą uznania, że udało mu się komuś spodobać. Nie sądziła też, żeby Gryfon miał oberwać Avadą w płuco za sprawą tej niewinnie wyglądającej walentynki.
Zazdroszczę — odparła mu natychmiast słysząc, że jest jedynakiem. Ślizgonka często fantazjowała o tym jak to jest być jedynakiem, ale nie była nim nawet przez sekundę, bo urodziła się ostatnia z piątki dzieci. Może i była związana ze swoim rodzeństwem i część z nich nawet darzyła szczerą sympatią to nie mogła nie zauważyć, że byli oni dla niej często źródłem różnych kłopotów i nieprzyjemności, szczególnie Anthony i jej bliźniak Charles uważany w szkole za mendę społeczną. Gdy na jej ostatnie pytanie Huxley lekko się speszył i wyraźnie spojrzał na nią zakłopotany już wiedziała, że lista jego doświadczeń nie będzie imponująca. Uniosła lekko brwi patrząc na niego wyczekująco, a kiedy oznajmił jej swój całkowity brak doświadczenia nie odczuła nawet szczypty zaskoczenia. Pokiwała głową ze zrozumieniem i wzruszyła ramionami chcąc mu pokazać, że to wcale nie robi na niej jakiegoś wrażenia i że nie jest zszokowana. Innymi słowami: nic się nie stało.
Jak chcesz to mogę Cię pocałować, ale nie tutaj i nie przy ludziach — powiedziała bez większych emocji, ale była to poważna propozycja. — I tak nie mam nic lepszego do roboty dzisiaj.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
Wiek:
16
Data:
18 mar 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
95
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywerny
Zamożność:
Klasa średnia
Stan cywilny:
Singiel
Wilhelm Huxley
Posty: 97
Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33

Sytuacja romantyczno-patologiczna z kuzynem mogłaby nieco zszokować wychowanego pod parasolem Hogsmeade gryfona. Chwyciłby się za perły gdyby takowe nosił i zaczerwienił aż po czubek głowy. Z drugiej strony... Niewiele wiedział o relacjach rodzinnych z kimkolwiek w podobnym wieku bo nie miał okazji za bardzo poznać swoich dalszych kuzynów. Z pokolenia jego rodziców tylko oni mieli dzieci, więc kto wie czy jakby spotkał teraz znikąd swoją kuzynkę... Nie. Nadal nie.
Tymczasem, nieświadomy tego jak faktycznie pogmatwane są doświadczenia związkowo-romantyczne Leslie, radośnie kontynuował temat naczelnego wampira Hogwartu.
- Zwierciadło powinno mieć rubrykę kryminalną albo supernaturalną! Przecież w szkole tego mnóstwo jest tylko trzeba dobrze poszukać - wyszczerzył zęby w chytrym uśmiechu, który przy dość ograniczonej znajomości z Wilsonówną i tak zapowiadał już że nadchodzi tragiczny suchar - Ja mogę się zgłosić do wywiadu jako ten... cherubinek - podłożył ręce pod brodę i zamrugał uroczo.
- Czaruś ma trochę babskie pismo, no ale w sumie bym rozpoznał. Skoro mówisz że dziewczyna to wierzę, ale jakoś to wszystko nadal podejrzanie śmierdzi - trochę się pławił w uznaniu ze strony atrakcyjnej dziewczyny, jakby nie było Leslie mu się nawet podobała bo przecież nic jej nie brakowało. Z drugiej strony trochę się jej bał. I nie do końca ufał czy jest normalna, w końcu przyjaźniła się z Saoirse a to wiele mówiło. Jak na razie wydawała się w porządku i nie wyśmiała go bez powodu więc póki nie zobaczył innych dowodów: trafiła na listę grzecznych. I na tej liście zajęła miejsce pierwsze niemal w tym samym momencie proponując coś takiego. Jeszcze chwilę siedział unikając jej wzroku i myśląc intensywnie nad propozycją. Kusząca była, no nie da się ukryć. Czuł jednak gdzieś w głębi swojego szlachetnego gryfońskiego serduszka że no nie, tak to się nie powinno dziać. Tak jakby fakt że jego pierwszy pocałunek był tak z braku laku czy z litości sprawiało że byłby warty mniej. Albo się tak nie liczył. Naiwnie wierzył, że ktoś jednak go w końcu zechce zamiast tylko akceptować. Może i hormony sądziły inaczej, ale miał wystarczająco rozumu i samokontroli żeby ich słuchać.
- Sam nie wierzę że to mówię, ale pas. Mam za to inną propozycję - pochylił się nad stolikiem konspiracyjnie, wcześniejsze zakłopotanie jakby zniknęło - Pani Willsborough, ona zawsze ma najnowsze plotki jeśli chodzi o szkołę, nie? Ha, ja wiem, jesteś w szoku że mam u niej chody a to wredota ale jak trafiasz do skrzydła wystarczająco często i wiesz gdzie mają dobry sernik z brzoskwiniami to wcale nie - błysk w oku świadczył o dumie z tej znajomości bo niemal nikt w szkole nie był w stanie nic ugrać. Poprawił się na krześle i kontynuował.
- Będzie bal, jeszcze w tym roku. Jeśli ja nie będę miał partnerki, ani Ty partnera... Pójdziemy razem? - zanim zdążyła odmówić dorzucił wyjaśnienie planu - Ty mi pomożesz znaleźć autorkę listu, a ja posłużę jako przykrywka dla tej osoby której usiłujesz grać na nosie - wyglądał jak wyjątkowo zadowolony z siebie chochlik - Jestem desperatem ale nawet ja wiem że bez powodu nie szuka się randki w walentynki na ostatnią chwilę. Ale nie dopytuję. Deal?

Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
Wiek:
16
Data:
02 cze 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VI
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Berberys, Wąsy kuguchara, 9 i pół cala
Zamożność:
Bardzo biedna
Stan cywilny:
Wolna
Leslie Wilson
Posty: 137
Rejestracja: 07 lis 2023, 21:02

Nikt nie chce czytać rubryki kryminalnej ani supernaturalnej, ludzi interesuje tylko najnowsza stylizacja Georginy albo najnowszy podbój miłosny Moniki, duchy i morderstwa nie będą poczytne w Zwierciadle, chyba bylibyśmy jedynymi osobami, które by to czytały — powiedziała ze zrezygnowaniem, posyłając mu bezradne spojrzenie przy okazji przyznając się do swoich nietypowych i niezbyt wszystkim znanych zainteresowań. A prawda była taka że Leslie wszystko interesowało bardziej od nowych stylówek i najnowszych podbojów miłosnych innych osób w Hogwarcie. Posłała mu pobłażliwe spojrzenie kiedy podparł się pod brodą i zrobił słodką minę.
To nie pismo mojego brata — odparła mu od razu, kręcąc przecząco głową. Gdy odrzucił jej propozycję, uniosła wysoko brwi i od razu weszła mu w słowo:
Mam nadzieję, że to propozycja pocałunku z macaniem, bo jak nie to upadłeś na głowę — rzekła, a potem wysłuchała z niemałym zdziwieniem tego, co miał do powiedzenia. Z każdym jego słowem jej brwi unosiły się coraz wyżej aż doszły do momentu, gdzie nie mogły się unieść już bardziej bez wystrzelenia na orbitę. Bal w Hogwarcie? Czy to była marna próba zaproszenia jej? — Bal? W Hogwarcie? Nie liczyłabym na to że mnie nikt nie zaprosi do tego czasu, ale jeśli tak się stanie, to zgoda. Na twoim miejscu jednak zaczęłabym szukać planu B — odparła mu beznamiętnie bo po części była pewna tego, że faktycznie ktoś się znajdzie kto ją zaprosi i jednocześnie była lekko urażona tym, że odrzucił jej propozycje. Nawet taki desperat jak Huxley odrzucił Leslie Wilson? Może wcale nie była taka atrakcyjna jak jej się wydawało, a Brandon był po prostu zwyrolem, który miał fetysz na członków rodziny. — Jak chcesz znaleźć autorkę tego listu to na pewno nie znajdziemy jej w Trzech Miotłach. I niech Ci będzie, pomogę Ci. Czas się zbierać — dodała na koniec, gestem głowy wskazując w stronę wyjścia z pubu.
me and the devil
Obrazek Obrazek Obrazek
walking side by side
ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”