Złoto-biały bar

Wiek:
99
Data:
31 paź 1919
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Architekt
Pozycja w quidditchu:
trener
Różdzka:
czarna różdżka
Zamożność:
dementorus totalus
Stan cywilny:
wolny dementor
Architekt Hogwartu
Posty: 802
Rejestracja: 28 mar 2023, 12:43

Obrazek

Na białej ladzie serwowane są specjalne drinki, które mają różne właściwości. Aby zamówić konkretny, poproś jednego ze skrzatów o przygotowanie konkretnego numeru! Rzucamy w temacie kostek - kostka 1d10, wybory kostek będą poniżej już niedługo!
Wiek:
100
Data:
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
Mistrz Gry
Posty: 265
Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48

 ! Wiadomość z: Mistrz Gry
UWAGA: SKRZATY PODAJĄ NASTĘPUJĄCE DRINKI, KTÓRYCH DZIAŁANIE TRWA PÓKI NIE SKOŃCZYCIE ZAWARTOŚCI SZKLANKI LUB KIELISZKA:
1 - zmiana koloru włosów - drastyczna!
2 - podniesienie temperatury - robi Ci się mega gorąco!
3 - rosną Ci bardzo długie uszy - podsłuchać możesz nawet kogoś myśli!
4 - złote palce - każda rzecz, jakiej dotkniesz, zamienia się chwilowo w złoto!
5 - zmieniasz się w karzełka - jesteś o 30-40cm niższy/a!
6 - rozwinięty język - paplesz tajemnice osób, które znasz, bez powodu!
7 - obniżenie temperatury - robi Ci się wybitnie zimno!
8 - zmiana płci!
9 - oblubieniec/nica przed Tobą - pierwsza osoba, na jaką spojrzysz jest Twoją instant-miłością!
10 - zmiana głosu - jak byś mówił/ła na helu!
Wiek:
17
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
VII rok, ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Ona dzisiaj robiła co chciała. Jej odkrycie, o którym on dowie się w swoim czasie wprawiło ją w wyśmienity nastrój na zwodzenie swojego lubego i mocny flirt a to jak był zaskoczony jej obecnością jeszcze bardziej ją nakręcało, była ciekawa jak długo wytrzyma w tym powolnym docieraniu się i zdobywaniu wiedząc doskonale jak na siebie wzajemnie działają. Ona już sama była na wykończeniu, bo jednak jej postanowienie szybko się zmieniały wiedząc jak ciężko jej z nim przebywać i nie mogąc go swobodnie pocałować.
- Chodź, chce mi się pić - mówiła i cały czas trzymając go za dłonie ciągnęła go przez cały parkiet w kierunku białego baru. Mimo, że miała te niebotycznie wysokie szpilki to dzięki kilku zaklęciom, które poznała od swojej przyszłej cioci poruszała się bardzo pewnie i swobodnie a czarny tren sukni płyną za nią. Akurat zwolniły się dwa miejsca przy barze i Castellani od razu zasiadła na jednym stołku zakładając nogę na nogę ale tak, że ta odkryta noga była dosyć mocno wyeksponowana a ona w ogóle się nie tym nie przejmowała, wręcz przeciwnie, specjalnie tak usiadła przed nim.
- Jak się czujesz z tym, że to ostatni dzień szkoły w barwach Krukolandii? - zagaiła po tym jak zamówiła jeden z drinków u skrzata, na który nie musiała zbyt długo czekać. Upiła łyk i poczuła przeraźliwe zimno co było widać na jej rękach i nodze przez pojawienie się gęsiej skórki - Dzisiaj skrzaty wybitnie się na nas mszczą za cały rok - powiedziała i zaczęła się powoli nawet trząść z każdym kolejnym łykiem drinka. Czy nie mogą w tej szkole podawać normalnego piwa kremowego albo ponczu?
- Ładnie Ci w czarnym, już Ci to chyba ostatnio mówiłam na zimowym balu - dodała uśmiechając się ciepło do chłopaka ale nie mogła się powstrzymać przed tym komplementem i w dodatku ta maska, która ukazywała tylko kawałek twarzy i te jego niebieskie oczy, które zawsze wyrażały więcej niż jego słowa.

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 390
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Sam Rysiu nie był przekonany czy bardziej był zaaferowany tym, że Suzka nagle wydarła się wesoło, jakby wilkołacze ugryzienie było wczorajszym dziabnięciem komara o poranku czy może jednak tym, jak bezproblemowo i bez oporu się do niego odzywała. Flirt z jej strony działał zdecydowanie, a jego skupione na jej spojrzenie mówiło, że jest po prostu nią zahipnotyzowany (jak by wcześniej nie był). Tak czy inaczej podejrzliwy był! W końcu są tu wokoło jakieś dziwne drinki i cholera wie czy to nie jakaś mara, a on, jeśli by się pokusił o zdecydowanie bliższe tańcowanie z nią, nie wyłapałby nagle lepa. Mimo że była po urazie to był przekonany, że zamach mogłaby jednak wziąć. Uważnie obserwował ją czy nagle nie będzie niezadowolona, ale skoro nic się nie działo, uznał, że a co, niech się dzieje wola nieba. Złapał za podawane im drinki i wręczył jeden dziewczynie, a drugi sam wypił. Zakrztusił się jednak i obrócił się lekko, śmiejąc się pod nosem naprzemiennie z pokasływaniem. Zerknął oczywiście na nogę Ślizgonki
- Nie... Nie ta... - Pewnie chodziło o to, że nie wleciało tam, gdzie powinno. Przy okazji jednak okazało się, że Baizen wrócił do czasów mutacji. Piszczał, jak po helu. - O nie, znowu coś wypiłem dziwnego. - Parsknął krótko śmiechem, próbując się uspokoić. W końcu jednak zapił ten problem resztką drinka i hel chyba niespiesznie zaczął uciekać z jego strun głosowych.
- Te drinki zdecydowanie nie są pomocne w podrywaniu Ciebie. - Nawet nie zaczął jeszcze, a już był czerwony. Wracał jednak do swoich kolorów, ale przez to, jak go wizualnie stymulowała Castellani, musiał zaraz poprosić skrzata o kolejnego drinka. Upił łyka i choć był wyjątkowo smaczny, pozwolił sobie w chwilę potem lekko rozpiąć koszulę. A co tam, Alvaro.
Błysnął białymi kłami w uśmiechu, zerkając krótko na bawiących się. Krótko, bo zaraz potem spojrzał po nodze Suzki i westchnął krótko, nim jak gdyby nigdy nic nie podniósł znów tęczówek na jej twarz. - Lepiej, niż bym się spodziewał rok temu. Jestem gotowy na studia. Mam nadzieję, że egzaminy poszły mi dobrze i nie będzie żadnej wpadki z ocenami. - Raczej wątpliwe było by w jego przypadku taka opcja mogła mieć miejsce, ale prawda jest taka, że nigdy nie wiadomo.
- Dziękuję. - Odparł bezproblemowo, żeby po chwili przechylić zawadiacko głowę w bok. Uśmiechnął się do Suzanne. - Ja z kolei nie mogę oderwać od Ciebie wzroku i to może być problem. - Wzruszył lekko ramieniem, nie mówiąc z jakiego powodu.
- A jak Twoje nastawienie do ostatniego roku w tej szkole? Już mogę mówić Ci Ślizgonko z VII-roku? A właśnie, wspomniałaś o przemianie. - Uniósł brwi nieco wyżej. Był bardzo ciekawy tym, co ją tak kompletnie odmieniło w kwestii przemiany.

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
17
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
VII rok, ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Te drinki to jakieś straszne dziwactwo, strach cokolwiek pić, bo nie wiesz czy zaraz coś się nie odwali już nie mówiąc o tym, że człowiek był niepewny zachowania innych osób. Doskonale widziała jak na nią patrzył, bo widziała ten jego wzrok już kilka razy i była z siebie dumna, bo takiego efektu oczekiwała. Nie chciała żeby patrzył na inne, a to był kolejny powód, żeby się jednak tu pojawić. Mała zazdrość nieco jej wkradła widząc jak inne dziewczyny są ubrane i on mógłby tańczyć jedną z nich, a nie oszukujmy się, były takie co czekały aż Baizen będzie wolny szykując już kolejną porcję amortencji. No niedoczekanie.
Pierwszy drink wleciał i Suzie starała się wypić go jak najszybciej mając nadzieje, że ten chłód zaraz minie, w tym momencie Richard zaczął piszczeć co ją niesamowicie rozbawiło przez co zaczęła się głośno śmiać.
- Brzmisz jak Ward jak kiedyś dostał ode mnie tłuczkiem - rzuciła dusząc się niemal ze śmiechu trzęsąc się jednocześnie dalej z zimna ale już powoli jej temperatura wracała do normy. I jak nastolatki mają najzwyczajniej w świecie sobie poflirtować jak na każdym kroku jakaś przeszkoda, jak tak dalej będzie to zaciągnie Baiznena z dala od balu i wtedy będzie mógł na niej użyć swoich sztuczek podrywu. I nie był to wcale głupi pomysł. Ona wzięła też kolejnego drinka i z nieco podejrzliwością się na niego popatrzyła... co kryjesz dziwnego? Jednak zanim go zaczęła pić widziała jak rozchylił koszulę a ona momentalnie nieco zbyt długo zatrzymała tam wzrok przygryzając dolną wargę - całkiem nieźle Ci idzie i tak - odpowiedziała z błyskiem w oku i wróciła znów wzrokiem do jego twarzy - na pewno poszło Ci świetnie, nie znam mądrzejszego chłopaka od Ciebie a uczelnie będą się o Ciebie zabijać. Ale chyba zostajesz na Dumbeldorze jak Cię przyjmą? - zapytała, bo ona jednak miała nadzieję, że zostanie choć wiedziała, że gdzieś tam miał jeszcze inne opcje. I upiła w końcu tego swojego drinka, który sprawił, że zaczęła na tym krześle maleć, a trzeba przypomnieć, że między nimi i tak już było 30 cm różnicy wzrostu! - NO NIE, przeginają! - westchnęła głośno i wnioskując, że poprzednie działanie drinka ustało po całym wypiciu to przechyliła całą szklankę i wlała w gardło niemal całość, niemal, bo kilka kropel powędrowało po jej brodzie wprost na jej głęboki dekolt. Zaraz już wróciła do swoich normalnych rozmiarów i mogła się zająć kontynuowaniem rozmowy z Richardem a jego komplement spowodował pojawienie się rumieńca na jej policzku. Mów tak więcej...
- Cieszę się, że Ci się podoba - odpowiedziała z czarującym uśmiechem i dłonią odrzuciła włosy za ramię spoglądając nieco po uczniach, którzy się tu zbierali gdzieś w grupki - choć nie wiedziałam, że w tej czerni będziemy się tak wyróżniać, a wcale się na ten kolor nie umawialiśmy - dodała ruchem głowy wskazując na grupkę chyba Gryfnów, którzy wyglądali jakby urwali się z jakiegoś tęczowego festynu. Ilość blichtru nieco ją przerażała, bo jednak ona wolała nieco stonowaną biżuterię, delikatniejszą a nie jakieś kolie na pół szyi.
- Dobrze, aczkolwiek trochę mi smutno, że zostaje w tej szkole sama, bo większość znajomych miałam właśnie z Twojego rocznika, ale plan mam na zdobycie pucharu i wracam do treningów z błękitnymi, powoli żeby nie przeciążać i raczej jako wsparcie bardziej ale przynajmniej nie zerwali ze mną kontraktu czego się obawiałam - trochę to zasługa była jej ojca, który mimo, że trenował przeciwną drużynę to mocno zasugerował, że jak ona nie będzie grała w Błękitnych to Harpie bardzo chętnie czekają na nią a wtedy argentyńska krew przejmie na dobre panowanie w lidze brytyjskiej.... - tak wspomniałam, chyba to rozgryzłam Rich, ale potrzebuję odpowiedniego momentu, poczekajmy do północy, okej? Wszystko Ci pokażę - mówiła nadal bardzo tajemniczo ale nie chciała wszystkiego zdradzać, poza tym wiedziała, że koło północy miała nastąpić pokaźna burza na którą tylko czekała.

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 390
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Ona myślała o tym, że jakaś lasia mogła Baizena napoić amortencją, a on, gdy byli kategorycznie osobno i nawet ze sobą nie rozmawiali to nawet na inne dziewczyny nie patrzył. Taki był fenomenalny i zapatrzony w swoją Suzie. Czarnula była zdecydowanie tą bardziej zazdrosną w tej dwójce młodych magów.
Śmiał się, naprzemiennie próbując zacząć jednak oddychać i funkcjonować w miarę normalnie. Może się lekko nawet i popłakał w kącikach oczu, ale to był już mało istotny detal. Ważne było, że w chwilę później nie brzmiał już, jak kastrowany goblin. Mógł skupić się na tym, o czym mówili i nie zastanawiać się czy zaraz kwiknie niekontrolowanie.
- Tak, zostaję. Wolę być bliżej rodziców, no i Ciebie. - Uśmiechnął się, nie kryjąc rozmarzonego spojrzenia. Z tymi rodzicami jednak mówił serio. Przez atak wrócił do cotygodniowego kontaktu z nimi. Chciał mieć pewność, że u nich wszystko w porządku. Może to niestosowna obawa w tym wieku, ale przemówić mu do rozsądku się już nie da. - I bez przesady z tym najmądrzejszym, ale dziękuję. - Skinął lekko głową, bo komplementy lubił przyjmować, ale nie skupiał się na nich. Na swój sposób był to jego obowiązek, uczenie się, jeśli chciał się serio dostać na prawo.
Miał zamiar zacząć zdejmować z siebie marynarkę, żeby nakryć widocznie drżącą Ślizgonkę, ale ta nagle zmniejszyła się. Richard dosłownie ryknął śmiechem. Wprawdzie Suzka szybko wróciła do swojego rozmiaru standardowego, ale obecnie jej luby opierał się o ladę baru przedramionami i zakrywał twarz dłońmi, podrygując intensywnie ramionami. Nie spodziewał się takiego działania drinków za żadne skarby świata. Spojrzał na nią ze skosu, jakby obawiając się, że nadal będzie karzełkiem, ale widząc, że nie, odchylił się powolnie i obrócił znów przodem do niej.
- Och Roveno, widziałaś, jak Ci nóżki machały w powietrzu? Nie no, przepraszam, ale nie mogę... Ojej... - Sapnął nieporadnie, ale chwała Castellani, że umiała hakować drineczki. Rysiu na nieświadomce podkręcał sobie teraz znów temperaturę, pijąc drinka. Miał rozpiętą marynarkę, ale nie omieszkał się znów pozbyć jednego zapiętego guzika. Połowa rozpięta, jakby był na jakieś sensualnej zabawie a nie szkolnym balu. Spojrzał na Suzkę, gdy ta zerkała na uczniów wokoło. Drgnął mu kącik ust i pozwolił sobie wzrokiem ją przez chwilę pożerać. Pokręcił blond czupryną, nie dowierzając, jak jest piękna. Nie ma co wymyślać epitety z księżyca. I tak sobie ją obserwował teraz nieustannie.
- To prawda. Lubimy elegancję, a nie... - Ktoś przebiegł w ekstrawagancko-neonowym zielonym garniaku. Ryszard zamrugał żywiej. - Oślepianie. - Upił na to znów łyczka drinka i powachlował się dłonią. Kropla potu spłynęła po jego skroni.
- Czyli będziesz skupiona na samorozwoju i karierze. Świetny plan. Może znajdziesz i dla mnie czasem... Godzinę. Albo chociaż pół. - Błysnął kłami w szerszym uśmiechu i wykończył haustem alkoholową mieszankę. - O północy? Czemu akurat o północy? - Spytał, choć coś czuł w kościach, że odpowiedzi obecnie nie uzyska.

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
17
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
VII rok, ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Śmiech był dobry, oni tak dawno się szczerze nie śmiali odkąd nastąpiła ta felerna pełnia, że tak naprawdę Suzanne nawet nie była sobie w stanie przypomnieć kiedy dusiła się tak ze śmiechu. Ale to dobrze... potrzebowali tego całkowicie. Bo ostatnio w ich życiu dominował tylko płacz i lament a nie beztroskie śmiechy.
Zostawał w Londynie, to ją cieszyło a jego słowa, że chciał być bliżej jeszcze bardziej chociaż tak oficjalnie się do tego ta dziewczyna nie przyzna ale miała nadzieję, że też wybierze kampus a ona będzie częstym gościem w jego pokoju... oczywiście... jak już dojdą do tego pewnego etapu kiedy stwierdzą, że już wystarczy tych podchodów do siebie. Ktoś kiedyś powiedział, że ta dwójka bardzo długo się do siebie zbiera i jak widać nic się nie zmieniło... póki co... bo nie znamy dnia ani godziny kiedy to nastoletnie hormony wezmą górę.
- Dla mnie jesteś, na pewno bardziej niż Lestrange, a już na pewno potrafisz mi przetłumaczyć materiał a dobrze wiem, że potrafię być trudnym uczniem - mówiła z uśmiechem nieco spuszczając głowę przypominając sobie nie raz jak biedny Richard próbował jej wtłuc te eliksiry a ją brało w tym momencie na amory i wszędobylskie mizianki tłumacząc, że przecież ma jeszcze czas na naukę a że są sami to muszą to odpowiednio wykorzystać. Baizen obudził balkonem jakiegoś małego szatana w Suzie i nie wiadomo kto miał ten większy popęd, on czy ona...
Sama zaczęła się znowu śmiać widząc jak ten już nie jest w stanie wytrzymać trzęsąc się ze śmiechu. Jeszcze chwilę majtała tymi krótkimi nogami wywołując kolejną salwę śmiechu.
- Ja i tak majtam - dodała przewracając oczami z uśmiechem, no bo kurczę mimo, że miała teraz te swoje wysokie szpilki to na co dzień jest przecież niezłym konusem, której może nie widać na pierwszy rzut oka ale za to słychać doskonale.
Kolejny guzik rozpiął a ona już nie mogła się powstrzymać przed nie zerknięciem co się pod nią ukazało, ten zarys jego umięśnionej klatki... arghh.... On to ewidentnie robił specjalnie. Suzanne aż westchnęła i ugryzła się w policzek od środka chcąc myślami wrócić na właściwe tory. Ostatni drink wypity może nieco zbyt szybko sprawił, że zrobiło jej się ciepło i miała już dość siedzenia dlatego też wstała i podeszła do niego kiedy ten mówił.
- Jak będziesz grzeczny to znajdę godzinę, a jak niegrzeczny to może i dwie - mówiła zadziornie wpatrując się chwilę w jego oczy a dłonią znów sięgnęła do jego koszuli palcami delikatnie zahaczając o skórę - a północ to moje widzimisię ale jeszcze mogę zmienić zdanie... chodź, bawmy się, to nasz ostatni bal szkolny razem - dodała i odeszła w stronę parkietu tanecznym krokiem wczuwając się w muzykę, która grała, na moment jeszcze odwróciła się w jego stronę palcem go przyzywając do siebie... jakby nie podszedł to na pewno ktoś zaraz by ją porwał do tańca chociaż sama też mogła się pobawić, trzeba korzystać z uroków tego cudownego wieczoru.

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 390
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Zdecydowanie! Baizen cieszył się na wakacje z jednego powodu. Przynajmniej od kilku dni. Była szansa, że będzie mógł odwiedzać Suzanne częściej, a ona jego, niż w ostatnim czasie. Szansa. Bo nie było to pewne, zależało trochę od tego, jak spędzą kolejne godziny. I czas po szkole. Bo przecież... Właśnie... Ajajaj, ale sobie zdał z czegoś sprawę. Zmarszczył krótko brwi, chwilowo oddychając intensywniej. Trochę od drinka, trochę przez Suzkę. Ale widok znów majtających w powietrzu nóg sprawił, że Krukon zaśmiał się wesoło na nowo.
Specjalnie czy nie, było mu gorąco i nie miał zamiaru się gotować. Poruszył lekko fragmentem marynarki, chcąc sobie lekki przewiew zrobić, ale kilka sekund po zakończeniu drinka, okazało się, że już temperatura nadmierna blondynowi nie doskwiera. Spojrzał na winny kieliszek, po czym obrócił głowę w stronę do Ślizgonki, która nagle przebywała tuż przed nim. Nie potrafił jej rozgryźć i trochę mu to wierciło dziurę w głowie, ale jak ruszyła na parkiet, jak gdyby nigdy nic, nie czekając na ponaglanie, wstał i wraz z nią poszedł na parkiet. Miała rację. To ich ostatni oficjalny bal szkolny razem. Tego zmarnować nie można!
Gdzieś w międzyczasie przy jednej ze zmian piosenek, gdy z czegoś tanecznego doszło do leciuchnych kiwanek, ale jeszcze nie przytulańca, Rysiu uniósł brwi pytająco.
- Gdzie właściwie będziesz spędzać wakacje? W sensie, głównie przebywać? Twój tata ma gdzieś bliżej mieszkanie, dom, czy typowo Argentyna? - W zasadzie to tego nawet nie wiedział.

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
17
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
VII rok, ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Nikt nie mógł jej rozgryźć, działała pod wpływem impulsu, uczuć, nastroju. Była nieprzewidywalna od zawsze jednak dzisiaj przechodziła samą siebie z tym co robiła a jak niedawno przecież go odepchnęła. Ale kobieta zmienną jest, tak mówią, a Castellani nie była zmienna tylko w kilku rzeczach, w swoich postanowieniach odnośnie przyszłości i też uczuć do tego tu jeszcze Krukona.
Naprawdę potrzebowała się dzisiaj wybawić więc zbytnio nie hamowała się ze swoimi czynami czy to drażnieniem go czy właśnie ruszając na parkiet jakby w cale nie miała kontuzjowanej ręki. Cóż, będzie boleć jutro, dzisiaj zaciśnie zęby korzystając z tego ostatniego dnia przed wakacjami.
Gdy do niej dołączył od razu poddali się muzyce jakby nic ich nie obchodziło, jakby nic się nie wydarzyło w ich życiu. Potrzebowali chwili zapomnienia, nawet trochę dłuższej...
Gdy muzyka zwolniła chwilkę jej zajęło uspokojenie oddechu i z lekkim uśmiechem spojrzała na chłopaka z dołu.
- Mój tata ma klub w Londynie i tam też mieszkanie więc zostanę pewnie u niego póki są treningi Błękitnych, ale chce też do Argentyny, brakuje mi słońca - powiedziała kiwając się do wolniejszej nieco piosenki a jej oczy nagle zabłysnęły - jedź ze mną, weźmiemy od ojca samochód, pojedziemy gdzieś, na weekend zaproszę Flo i Lauren, chyba wszystkim nam przyda się odpoczynek od problemów, chyba, że masz inne plany - dodała nie spuszczając z niego wzroku i czekając na reakcję, bo nieco się jej obawiała, bo przecież on zaczynał studia zaraz a znając tego kujona to pewnie już przed rozpoczęciem będzie chciał ogarnąć materiał. Nagle znana wszystkim Gryfonka zaczęła grać piosenkę, która nieco bardziej wbiła się w głowę Suzanne i Richardowi.

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 390
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Tańczyli, jakby jutro miało nie istnieć. A przecież to nie była ich ostatnia wspólna noc. Jeśli ich uczucie przetrwa próbę wakacji, bo ponoć to taka straaaaszna rozłąka, to pewnie będzie nocy jeszcze więcej i więcej. Baizen nie chciał jednak, żeby jego czarnula w jakikolwiek sposób źle wspominała ten bal. Naprawdę chciał się dobrze bawić przy jej boku i cholera, jak on się cieszył, że się tu pojawiła jednak, ach!
- Aaaa, czyli Londyn. To dobrze, super! - Przyznał, naprawdę pozytywnie zaskoczony tym, że dziewczyna nie ucieka mu momentalnie w rodzinne strony. Kiedy z kolei spytała, czy pojedzie z nią, sapnął wesoło, po czym bez wahania odparł, że: - Zwariowałaś? Nie odpuściłbym zwiedzania takich miejsc, pewnie! To dobry plan, a termin się dostosuje. - Pokiwał głową, bo oczywiście chodziło mu o pełnię. Wizja wakacji ze Ślizgonką była wybitnie przyjemna. Zajęci będą sobą, bliskimi, spędzą czas na świeżym powietrzu i będą mogli się bawić do oporu!
- Dostałem mieszkanie od taty. Właściwie od babci, bo ta mieszka już z rodzicami. To kompletna rudera w kamienicy w centrum Londynu, ale... - Uśmiechnął się nieco niepewnie, ale ze szczerym zadowoleniem oraz sentymentem. - Ale będzie moja. Chcę zrobić tam remont i to jedyny plan, jaki mam na te wakacje, poza ogarnięciem materiału do szkoły, podręczników, no i spędzenia z Tobą czasu. - Wyciągnął dłoń do jej włosów. Delikatnie po nich przesunął opuszkami, a gdy zaczęła lecieć ich piosenka, nie mogli się nie odpalić. Oboje skakali, śpiewali, wskazując na siebie nawzajem, jakby tekst dosłownie mówił o ich uczuciach. Bo tak poniekąd było. Oddalili się, ale byli swoimi małymi rajskimi wysepkami. Musieli się jedynie na nowo odnaleźć.
Kolejny utwór był znów spokojniejszy i pląsając przy sobie, nie do końca zważali na to, co się działo. A tu nagle...
KRÓLEM I KRÓLOWĄ BALU ZOSTAJĄ RICHARD BAIZEN I SUZANNE CASTELLANI! ZAPRASZAMY WAS NA ŚRODEK DO NAS!
Mina Richarda mówiła wszystko. Kompletnie nie planował ani nie chciał być jakimkolwiek królem, chyba że osamotnionego piękna męskiego i spojrzeń powłóczystych. Oczywiście w pełni akceptował i podpisywał się pod swoim głosem na Suzanne, ale siebie obok niej na tym podeście sobie nie wyobrażał. Zaskoczony, rozdziawił usta, po chwili szybko spoglądając na Suzanne i znowu w stronę białowłosej profesorki. Ta to umiała ich rozbawić na zajęciach, jak nikt inny. To był dobry wybór do takiego działania.
- Królowo... - Podał ramię Ślizgonce, bo nie ma co, nie ucieknie od koronacji i ładnych uśmiechów przy Suzce. Miło mu było, na swój sposób, że został wybrany na króla, ale serio, uważał, że po prostu nie zasługuje. Ale może dają fory ludziom po przejściach? Rhinka z zespołem, Suzka królową, no to on królem. Ciekawe co czeka Florkę i Elektrę. Tak czy inaczej, przypadkowo ubrana podobnie i w czerń para królewska dała się koronować. Baizen był sceptyczny jeśli chodzi o koronę, ale jak ta zmieniła się na głowie Castellani, wydał z siebie przeciągłe holy Rovena. Wyglądała obłędnie i nie dziwił się, że wszyscy wokoło jej klaszczą. Pani kapitan drużyny, która wyszła ze szpitala i wróciła do żywych. Rich umniejszał swojej roli kompletnie, ale stał przy boku dziewczyny dzielnie i nawet dał się sfotografować szkolnemu aktywiście z gazetki.
Mieli już odejść i Rysiu naprawdę cieszył się z tego, że szybko poszło, a tu Hamilton, wredna baba, zdradziła ich przebrzydle! Przecież musiała widzieć krukońską minę męczennika! Skoro jednak taniec miał mieć miejsce... Kulturalnie skinął głową swojej partnerce, po czym wyszli na parkiet i niespiesznie prowadził ją w przytulanym tańcu w rytm muzyki.
- Pasuje Ci ta korona. Brakuje jeszcze berła, albo jakiejś pelerynki z piórami. - Uśmiechnął się do niej ciepło, po czym wyszczerzył białe zęby w szerokim uśmiechu. Skrzaty napierały wokoło na uczniów, więc mimo iż ta dwójka tańczyła, jeden wszedł pomiędzy nich i mruknął wesoło smaćnego! Nie mogli go zawieść. Wzięli po kawałku i ciamkają. - Ej, niezłe, naprawdę. Daaaawno nie jadłem sushi. - Przyznał, bo to nie był pierwszy jego wybór, jeśli chodzi o jedzenie. To mężczyzna mięsem i warzywem żyjący.

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Złoto-czarny Bal VII-rocznych 2023”