! | Wiadomość z: Mistrz Gry |
Metoda Rhinny zadziałała jak złoto. Gdy tylko błotoryj otworzył pysk i wystawił długi jęzor, a prefekt naczelna cisnęła zaklęcie lewitacyjne, stworzenie zawisnęło w bezbronne w powietrzu za jęzor, odsłaniając swój wrażliwy brzuch. Zaklęcie petryfikujące zadziałało lub też nie, ciężko było stwierdzić z racji tego, że błotoryj nadal dyndał trzymany w powietrzy za długi i silny jęzor. Dopiero bombarda młodego Huxleya załatwiła sprawę: po rzuceniu zaklęcia, zwierzę eksplodowało na setki mniejszych i większych kawałków, które obryzgało przede wszystkim Hamilton, ale dosięgły także stojącego nieco dalej Huxleya. Z rany Rhinny nadal sączyła się krew, ale nie wyglądało to na śmiertelne ranienie. Dookoła nadal panowała cisza i pustka, w okolicy nie znajdowali się żadni czarodzieje, ani żadne inne stworzenia. Błotoryj musiał być tutaj najwidoczniej jedyny w okolicy. Światełko pod wodą nadal świeciło jasnym blaskiem, tak samo jak punkty na waszych dłoniach. |
Hogsmeade, 29 czerwca 1859
-
Wiek:
100Data:
Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
- Posty: 266
- Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
Hamilton nie miała czasu na ogarnianie, czy aby na pewno wszystko poszło zgodnie z planem i myślenie, czy czegoś jeszcze nie zrobić. Tutaj liczyła się każda sekunda. Gdy udało jej się zawiesić błotoryja w powietrzu, poczuła pewną iskierkę radości, ale to nie był koniec - petrificus mógł zadziałać, ale to w sumie było dość głupie z jej strony, że rzuciła akurat to zaklęcie...
Ale nie miało to najmniejszego sensu, bo Will nagle, niespodziewanie wystrzelił z bombardą. Rhinna była dość blisko błotoryja, który w ułamku sekundy po prostu rozpadł się na mniejsze i większe kawałki. Hamilton z cichym piskiem zdołała odwrócić twarz, by nie dostać jakimiś resztkami zwierzęcia. Samo sobie było winne, trzeba było nieatakować! Mimo wszystko gdzieś tam jej się przykro zrobiła i żal tego stworzenia. Chociaż zranił ją dość boleśnie, nie lubiła krzywdzic innych. Wiedziała, że czasem trzeba było - jak w tym przypadku. Ale nadal było to przykre.
Po kilku dłuższych sekundach uniosła głowę i spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał błotoryj. Rzuciła w myślach jakieś przekleństwo w jego stronę, po czym powoli, uważając by nie zranić się bardziej, podniosła się na nogi. Skrzywiła się dość mocno, gdy przełożyła ciężar ciała na zranioną kończynę, ale nadal mogła się poruszać.
- Będę żyć, mam nadzieję. - powiedziała jakby bardziej do siebie, niż do Willa, kucając i kierując różdżkę w stronę rany na nodze. Wypowiedziała dokładnie zaklęcie "Ferula", by obandażować ranę. Krew sączyła się z niej nadal, ale teraz chociaż nie będzie zostawiała krwawych śladów. Po tym powoli wstała i spojrzała na siebie, potem na chłopaka. Podeszła do niego, nieco kuśtykając. Mimo tego, że odczuwała ból przy każdym kroku, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzięki za pomoc. Może pozbądźmy się szczątków błotoryja z siebie, co? - nie chciała siedzieć bardziej umorusana w krwi niż musiała, tym bardziej nie w swojej. Szybkie zaklęcie czyszczące powinno załatwić sprawę.
Próbując nie myśleć o lekkiej kontuzji, która jej się przytrafiła, skierowała spojrzenie na swoją dłoń, potem na jezioro. Musiała już się skupić na czymś innym. Co prawda, mogło się okazać, że będzie teraz większym ciężarem do Huxleya - ale zamierzała zrobić wszystko, by nim nie być. Musieli się dowiedzieć, co z dzieciakami.
- Myślisz, że powinniśmy wskoczyć do jeziora? Umiesz pływać? - może i głupie pytanie, ale jeśli by się okazało, że nie, mogło by nie być zbyt ciekawie.
Ale nie miało to najmniejszego sensu, bo Will nagle, niespodziewanie wystrzelił z bombardą. Rhinna była dość blisko błotoryja, który w ułamku sekundy po prostu rozpadł się na mniejsze i większe kawałki. Hamilton z cichym piskiem zdołała odwrócić twarz, by nie dostać jakimiś resztkami zwierzęcia. Samo sobie było winne, trzeba było nieatakować! Mimo wszystko gdzieś tam jej się przykro zrobiła i żal tego stworzenia. Chociaż zranił ją dość boleśnie, nie lubiła krzywdzic innych. Wiedziała, że czasem trzeba było - jak w tym przypadku. Ale nadal było to przykre.
Po kilku dłuższych sekundach uniosła głowę i spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał błotoryj. Rzuciła w myślach jakieś przekleństwo w jego stronę, po czym powoli, uważając by nie zranić się bardziej, podniosła się na nogi. Skrzywiła się dość mocno, gdy przełożyła ciężar ciała na zranioną kończynę, ale nadal mogła się poruszać.
- Będę żyć, mam nadzieję. - powiedziała jakby bardziej do siebie, niż do Willa, kucając i kierując różdżkę w stronę rany na nodze. Wypowiedziała dokładnie zaklęcie "Ferula", by obandażować ranę. Krew sączyła się z niej nadal, ale teraz chociaż nie będzie zostawiała krwawych śladów. Po tym powoli wstała i spojrzała na siebie, potem na chłopaka. Podeszła do niego, nieco kuśtykając. Mimo tego, że odczuwała ból przy każdym kroku, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzięki za pomoc. Może pozbądźmy się szczątków błotoryja z siebie, co? - nie chciała siedzieć bardziej umorusana w krwi niż musiała, tym bardziej nie w swojej. Szybkie zaklęcie czyszczące powinno załatwić sprawę.
Próbując nie myśleć o lekkiej kontuzji, która jej się przytrafiła, skierowała spojrzenie na swoją dłoń, potem na jezioro. Musiała już się skupić na czymś innym. Co prawda, mogło się okazać, że będzie teraz większym ciężarem do Huxleya - ale zamierzała zrobić wszystko, by nim nie być. Musieli się dowiedzieć, co z dzieciakami.
- Myślisz, że powinniśmy wskoczyć do jeziora? Umiesz pływać? - może i głupie pytanie, ale jeśli by się okazało, że nie, mogło by nie być zbyt ciekawie.
-
Wiek:
16Data:
18 mar 2008Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
95Zawód:
VI rokPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywernyZamożność:
Klasa średniaStan cywilny:
Singiel - Posty: 103
- Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33
Wybuchnięcie błotoryja sprawiło że poczuł się nieco wstrząśnięty i niemieszany, nigdy nie zabił celowo żadnego stworzenia. Drastyczne, nieapetyczne i generalnie nieco pojebane wydarzenie. Nie mógł się doczekać aż opowie o tym Sneddonowi. Typ padnie z wrażenia! Zawsze żartowali że wszystko da się zrobić Bombardą, ale przecież nie testowali tej teorii. No, do teraz.
- No to więcej nie będzie dziabać, nie? - stwierdził beztrosko, nie bardzo wiedząc co innego może powiedzieć - Nie ma za co, wpiszę sobie to w cv - wyszczerzył zęby w odpowiedzi w szerokim uśmiechu no bo przecież ją ocalił od wyimaginowanego niebezpieczeństwa! No bo... Nic co się tu działo nie było prawdziwe? No bo jak było to by znaczyło że kupa w którą wdepnęli jest miększa i bardziej śmierdząca niż przewidywali. Taka z kawałkami. I w ogóle. Przeczesał ręką swoje loczki i pozbył się z nich kawałków stwora, z cichym "błeee" odklejając od palców coś gluciastego.
- Umiem - wzruszył ramionami i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na jej zabandażowaną nogę zaczął zdejmować spodnie i sweter, a potem w samych luźnych bokserkach w małe uśmiechnięte słoneczka na błękitnym tle i czerwonej koszulce, wszedł do wody jakby morsował od urodzenia. Dopiero kiedy zimna woda doszła do jajek to wciągnął głośno powietrze do płuc, ale nie zatrzymał się. Są gorsze rzeczy, chociaż uczucie że jego duma wręcz usiłuje się cofnąć do wnętrza ciała w ucieczce przed zimnem było dość wysoko na liście.
- Trzeba nurkować - oznajmił znajdując się tuż nad punktem i przebierając spokojnie nogami pod wodą.
- No to więcej nie będzie dziabać, nie? - stwierdził beztrosko, nie bardzo wiedząc co innego może powiedzieć - Nie ma za co, wpiszę sobie to w cv - wyszczerzył zęby w odpowiedzi w szerokim uśmiechu no bo przecież ją ocalił od wyimaginowanego niebezpieczeństwa! No bo... Nic co się tu działo nie było prawdziwe? No bo jak było to by znaczyło że kupa w którą wdepnęli jest miększa i bardziej śmierdząca niż przewidywali. Taka z kawałkami. I w ogóle. Przeczesał ręką swoje loczki i pozbył się z nich kawałków stwora, z cichym "błeee" odklejając od palców coś gluciastego.
- Umiem - wzruszył ramionami i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na jej zabandażowaną nogę zaczął zdejmować spodnie i sweter, a potem w samych luźnych bokserkach w małe uśmiechnięte słoneczka na błękitnym tle i czerwonej koszulce, wszedł do wody jakby morsował od urodzenia. Dopiero kiedy zimna woda doszła do jajek to wciągnął głośno powietrze do płuc, ale nie zatrzymał się. Są gorsze rzeczy, chociaż uczucie że jego duma wręcz usiłuje się cofnąć do wnętrza ciała w ucieczce przed zimnem było dość wysoko na liście.
- Trzeba nurkować - oznajmił znajdując się tuż nad punktem i przebierając spokojnie nogami pod wodą.
Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
-
Wiek:
100Data:
Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
- Posty: 266
- Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
Hamilton zaśmiała się na jego słowa. Na pewno fakt zabicia w tak efektowny sposób błotoryja mógł być wpisany w CV. Zdecydowanie. Już sobie wyobrażała, ile historii na ten temat usłyszy w Pokoju Wspólnym, zastanawiała się tylko, do jakich urosną rozmariów. Szybko jednak skupiła się na tym, co musieli jeszcze zrobić. Z cichym westchnięciem zrzuciła z siebie ubranie wierzchnie, zostając w białej koszulce z krótkim rękawkiem i majtkach, poprawiając opatrunek na nodze, weszła do wody za chłopakiem. Dreszcz przeszedł po jej ciele, ale starałą się na to nie zwracać uwagi. Pogoda była zupełnie inna niż ta, która była w Hogsmeade, gdy jakimś dziwnym trafem przenieśli się w czasie, ale myśl o tym, że mogłaby nurkować w lodowatej wodzie przełom październik-listopad nie napawała ją optymizmem. Zdecydowanie lepszą, cieplejszą pogodę mieli teraz. Nie ma co narzekać. Chcąc jednak zorientować się, w którą stronę mieli płynąć - jak na złość, światełko nie znajdywało się nigdzie na tafli jeziora, bo niby po co? - wzięła głębszy wdech i zanurzyła głowę, otwierając oczy i starając się zlustrować miejsce, do którego mieli się kierować. Wynurzyła się na spokojnie, lewą dłonią odklejając kosmki włosów z twarzy. Odchrząknęła.
- Nie wiem, czy dobrze widziałam, ale trochę to niebezpiecznie wygląda. Jakbyśmy dali radę zatrzymać koło... Musimy popłynąć za nim. Hmmm. - nie wiedziała, czy Gryfon uwierzy jej na słowo, równie dobrze mógł zanurkować i sam sprawdzić. Ta jednak patrzyła na ruszające się koło. Nie chciała w tej wodzie dokonać żywota. Skierowała różdżkę w stronę wielkiego, poruszającego się koła i mocno się skupiła. - Arresto Momentum!
Miała nadzieję, że zaklęcie chociaż w połowie spowolni obrót koła, żeby mogli spokojnie pod nim przepłynąć. Skierowała również różdżkę na siebie, chwilę potem na Wilhelma. Musieli w końcu oddychać pod wodą, prawda? Nie wiadomo było, jak daleko będą musieli płynąć. Rzuciła na nich zaklęcie Bąblogłowego, licząc na dodanie im nieco powietrza.
Kostki
- Nie wiem, czy dobrze widziałam, ale trochę to niebezpiecznie wygląda. Jakbyśmy dali radę zatrzymać koło... Musimy popłynąć za nim. Hmmm. - nie wiedziała, czy Gryfon uwierzy jej na słowo, równie dobrze mógł zanurkować i sam sprawdzić. Ta jednak patrzyła na ruszające się koło. Nie chciała w tej wodzie dokonać żywota. Skierowała różdżkę w stronę wielkiego, poruszającego się koła i mocno się skupiła. - Arresto Momentum!
Miała nadzieję, że zaklęcie chociaż w połowie spowolni obrót koła, żeby mogli spokojnie pod nim przepłynąć. Skierowała również różdżkę na siebie, chwilę potem na Wilhelma. Musieli w końcu oddychać pod wodą, prawda? Nie wiadomo było, jak daleko będą musieli płynąć. Rzuciła na nich zaklęcie Bąblogłowego, licząc na dodanie im nieco powietrza.
Kostki
-
Wiek:
16Data:
18 mar 2008Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
95Zawód:
VI rokPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywernyZamożność:
Klasa średniaStan cywilny:
Singiel - Posty: 103
- Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33
Nie było co się rozwodzić nad losem. Woda to woda, może chłodna, może nawet zimna i niekoniecznie zachęcająca do kąpieli, ale chłopak po prostu zanurzył się cały i zaczął zbliżać w kierunku źródła światła. Kiedy woda stała się wystarczająco głęboka by sięgać mu do brody, zatrzymał się z planem rzucenia na siebie bąblogłowy, ale pani prefekt naczelna zrobiła to za niego. Uniósł nieco brwi i wystawił brodę do przodu buńczucznie.
- Wiesz że umiem to zrobić, nie? - po czym wzruszył ramionami i wszedł pod wodę razem ze swoim bąblem. Poczekał grzecznie aż koło w pełni się zatrzyma i bez większego zastanowienia wpłynął dalej by ruszyć dalej korytarzem. Gdzie? Ciężko powiedzieć, a gryfon nie myślał aż tyle naprzód.
- Wiesz że umiem to zrobić, nie? - po czym wzruszył ramionami i wszedł pod wodę razem ze swoim bąblem. Poczekał grzecznie aż koło w pełni się zatrzyma i bez większego zastanowienia wpłynął dalej by ruszyć dalej korytarzem. Gdzie? Ciężko powiedzieć, a gryfon nie myślał aż tyle naprzód.
Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
-
Wiek:
100Data:
Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
- Posty: 266
- Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48
Will -5PŻ.
-
Wiek:
17Data:
15 cze 2006Genetyka:
AnimagKrew:
PółkrwiZdrowie:
100Zawód:
Student (I rok)Pozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętkaZamożność:
klasa średniaStan cywilny:
Moim Romeo Nevan - Posty: 624
- Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14
Hamilton rzuciła Wilowi przepraszające spojrzenie. W sumie, przeszło jej przez głowę, że chłopak potrafił sam na siebie rzucić bąblogłowego, jednak... Koniec końców zrobiła to sama. Jakiś instynkt opiekuńczy jej się załączał przy chłopaku, może to dlatego? Miała dużą słabość do niego, więc też nie chciała by cokolwiek mu się stało.
Woda była lodowata. Z jednej strony to dobrze, bo zmroziła nieco ranę od zębów błotoryja, a z drugiej nie pozwalała w pierwszym momencie za bardzo się skupić. Pod wodą rozejrzała się dokładnie, czekając aż Wil obejmie prowadzenie. Wolała płynąć druga, w razie jakichkolwiek niezapowiedzianych niespodzianek. W momencie pociągnięcia przez nieznanę siłę, w pierwszym momencie zaczęła panikować i bronić się przed nią. To jednak na nic się zdało, więc zacisnęła tylko powieki i poddała jej się, starając się nie zwracać uwagę na obijanie się po tunelu. Przeszło jej przez myśl, że zaklęcie bąblogłowego zaraz pęknie i jeszcze się uduszą pod wodą. Jej na szczęście wytrzymało, ale Wil nie miał tyle szczęścia, co przyuważyła kątem oka. Przeklęła w myślach.
Gdy wylądowali na kamiennym brzegu, dziewczyna szybko podskoczyła do chłopaka, pomagając mu usiąść na kamieniu i szybko przesuwała dłonią po jego plecach.
- Żyjesz? Oddychaj spokojnie, jesteś już bezpieczny. - mówiła do niego spokojnym tonem głosu, nie chcąc, by chłopak zaczął się miotać, bo to na pewno by mu nie pomogło. Obejrzenie dookoła kamiennej groty mogło zaczekać. Dopiero w momencie, gdy Huxley doszedł do siebie, postanowiła wstać i rozejrzeć się dookoła.
Widząc korytarz przed nimi, przez chwilę patrzyła w jego kierunku. Rzuciła spojrzenie Wilowi przez ramię.
- Jeśli nie chcemy wrócić wodą, tooo chyba tylko możemy iść dalej korytarzem... - wróciła spojrzeniem w jedyną dostępną drogą, czując jak ciarki przeszły jej przez ciało. Szybko wykręciła całą wodą z ciuchów na sobie, czując jak zaczynają jej ciążyć.
Woda była lodowata. Z jednej strony to dobrze, bo zmroziła nieco ranę od zębów błotoryja, a z drugiej nie pozwalała w pierwszym momencie za bardzo się skupić. Pod wodą rozejrzała się dokładnie, czekając aż Wil obejmie prowadzenie. Wolała płynąć druga, w razie jakichkolwiek niezapowiedzianych niespodzianek. W momencie pociągnięcia przez nieznanę siłę, w pierwszym momencie zaczęła panikować i bronić się przed nią. To jednak na nic się zdało, więc zacisnęła tylko powieki i poddała jej się, starając się nie zwracać uwagę na obijanie się po tunelu. Przeszło jej przez myśl, że zaklęcie bąblogłowego zaraz pęknie i jeszcze się uduszą pod wodą. Jej na szczęście wytrzymało, ale Wil nie miał tyle szczęścia, co przyuważyła kątem oka. Przeklęła w myślach.
Gdy wylądowali na kamiennym brzegu, dziewczyna szybko podskoczyła do chłopaka, pomagając mu usiąść na kamieniu i szybko przesuwała dłonią po jego plecach.
- Żyjesz? Oddychaj spokojnie, jesteś już bezpieczny. - mówiła do niego spokojnym tonem głosu, nie chcąc, by chłopak zaczął się miotać, bo to na pewno by mu nie pomogło. Obejrzenie dookoła kamiennej groty mogło zaczekać. Dopiero w momencie, gdy Huxley doszedł do siebie, postanowiła wstać i rozejrzeć się dookoła.
Widząc korytarz przed nimi, przez chwilę patrzyła w jego kierunku. Rzuciła spojrzenie Wilowi przez ramię.
- Jeśli nie chcemy wrócić wodą, tooo chyba tylko możemy iść dalej korytarzem... - wróciła spojrzeniem w jedyną dostępną drogą, czując jak ciarki przeszły jej przez ciało. Szybko wykręciła całą wodą z ciuchów na sobie, czując jak zaczynają jej ciążyć.
-
Wiek:
16Data:
18 mar 2008Genetyka:
CzarodziejKrew:
CzystaZdrowie:
95Zawód:
VI rokPozycja w quidditchu:
ŚcigającyRóżdzka:
Dąb szypułkowy, 13 cali, lekko giętka, łuska wywernyZamożność:
Klasa średniaStan cywilny:
Singiel - Posty: 103
- Rejestracja: 10 maja 2023, 11:33
Śmigał sobie radośnie do przodu, jak względnie wprawny pływak aż nagle nieznana siła pociągnęła go do przodu prosto w tunel. Przy okazji nieco mniej radośnie obijał się o ściany i obdrapując sobie plecy, łokcie, ramiona i generalnie każdą możliwą część ciała o ostre krawędzie dosłownie turlał się do końca. Zagubiony w tym szalonym pędzie i tak miał problem z oddechem, ale stał się on dosłownie groźny w chwili w której stracił bezpieczny bąbel powietrza i lodowata woda wpłynęła mu do nosa i przez otwarte lekko usta. Zacisnął je jak najszybciej ale panika zdołała już wkroczyć do akcji. Nie było to zbyt efektywne więc wylądowawszy na brzegu od razu rozkaszlał się na całego, klęcząc na kamiennym podłożu i podpierając się dłońmi, wciąż tylko w gaciach i t-shicie bo przecież geniusz się rozebrał do pływania. W perspektywie to nie była mądra decyzja.
- Jest git - wychrypiał, nie do końca czując że jest dobrze, ale szczerze chcąc doprowadzić się do porządku. Posłał Rhi uśmiech który miał pokazać że jest wciąż pozytywnie nastawiony ale jeszcze trochę się krztusił. Jej opiekuńczość nie była mu tak całkiem niemiła, bo właściwie doceniał że przygarnęła go pod swoje skrzydła jak starsza siostra już od pierwszego roku. Czasami jednak miał wrażenie że w jej oczach nigdy nie dorośnie.
- Zobaczymy co tu jest. Może nas coś tu wróci do domu - stwierdził i rzuciwszy na siebie zaklęcie suszące zaczął rozglądać się po jaskini.
- Jest git - wychrypiał, nie do końca czując że jest dobrze, ale szczerze chcąc doprowadzić się do porządku. Posłał Rhi uśmiech który miał pokazać że jest wciąż pozytywnie nastawiony ale jeszcze trochę się krztusił. Jej opiekuńczość nie była mu tak całkiem niemiła, bo właściwie doceniał że przygarnęła go pod swoje skrzydła jak starsza siostra już od pierwszego roku. Czasami jednak miał wrażenie że w jej oczach nigdy nie dorośnie.
- Zobaczymy co tu jest. Może nas coś tu wróci do domu - stwierdził i rzuciwszy na siebie zaklęcie suszące zaczął rozglądać się po jaskini.
Trwajcie w tym śnie jak w zabawie, a co złe to ja naprawię
-
Wiek:
100Data:
Genetyka:
CzarodziejKrew:
Ród szlacheckiZdrowie:
100Zawód:
CzarodziejPozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
- Posty: 266
- Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48
1. Każdy z was ma po dwie kolejki zaklęć nim akromantule zaatakują.
2. Rzucajcie kością k10 na zaklęcia atakujące i za każdy punkt umiejętności OPCM dodajcie +1 do rzutu.
3. Jeśli wynik rzutu wraz z modyfikatorem będzie wynosił 5-10 rzucacie kość na obrażenia akromantuli (ustalimy formułę rzutu na na priv po rzutach na zaklęcia)
4. Sprecyzujcie kto rzuca na którą akromantulę czy może każdy z was ciska po jednym zaklęciu na każdą. Dowolnie.