Lekcja OPCM - Klasa VII - 02.02.2024 [ZAKOŃCZONA]

W tym dziale publikowane będą wydarzenia lekcyjne dla uczniów Hogwartu. Udział w lekcjach jest nieobowiązkowy, a za udział w każdej lekcji uczniowie otrzymają punkty dla swoich domów. Wszelkie przedmioty wytworzone na zajęciach (eliksiry, zielarstwo itd) trafiają do ekwipunku uczniów, którzy brali udział w lekcji.
Zablokowany
Wiek:
100
Data:
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
Mistrz Gry
Posty: 266
Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48

2 lutego 2024 - Piątek
Pierwsza godzina lekcyjna


Profesor Santina Fessonhay zjawiła się w klasie obrony przed czarną magią na kilka minut po rozpoczęciu lekcji. Uczniowie już znajdowali się w środku, kiedy wysoka i surowo wyglądająca nauczycielka weszła do klasy prężnym krokiem i podeszła do swojego biurka, o które oparła się stając przodem do uczniów. Poczekała jeszcze kilka sekund aż ucichły wszelkie rozmowy, a potem zaczęła: — Witajcie na kolejnej lekcji obrony przed czarną magią. Dzisiaj będziemy się uczyć czegoś, co myślę, że niektórzy z was próbowali już uczyć się na własną rękę. Bez względnego przeciągania: Zaklęcie Patronusa — zaczęła, po czym klasnęła w dłonie. Po sali przeszedł pomruk, który profesor zinterpretowała jako oznakę ekscytacji ze strony uczniów. Przeszła za swoje biurko, za którym znajdowała się stara, czarna tablica. Stuknęła w nią różdżką, a na tablicy napisane kredą pojawiły się kolejne słowa: Expecto Patronum.

Expecto Patronum, czyli z łacińskiego: oczekuję na obrońcę. Kto mi powie, przed czym - oprócz dementorów - możemy jesteśmy w stanie obronić się przy pomocy tego zaklęcia? — Zapytała, a wtedy w powietrze wystrzeliło kilka rąk. Profesor wskazała dziewczynę w drugiej ławce, która bardzo szybko dostarczyła jej poprawną odpowiedź: śmierciotula.

Śmierciotula, dokładnie. Niestety niewielu czarodziejów przeżyło spotkanie z śmierciotulą, ale nieliczni, którym się udało zrobili to właśnie przy pomocy właśnie tego zaklęcia. Patonus jest to jedno z najbardziej znanych zaklęć obronnych, ale niestety muszę was przestrzec: jest jednym z najtrudniejszych i udaje się nielicznym. Większości z was nie uda się to za pierwszym, drugim, ani nawet dziesiątym razem. Sztuka wyczarowania patronusa jest bardzo trudna i złożona, a patronus to coś więcej niż zaklęcie: jest formą pozytywnej energii — kontynuowała, a po tych słowach kazała wszystkim uczniom wstać i wziąć w dłonie swoje różdżki. Kilka machnięć różdżką sprawiło, że ławki zaczęły przesuwać się na boki klasy, a w efekcie na środku zrobiła się pusta przestrzeń, gdzie profesor kazała im stanąć na środku w bliżej nieokreślonym ładzie. Tak, aby każdy znalazł dla siebie miejsce.

Zamknijcie oczy i spróbujcie przywołać w głowie wasze najszczęśliwsze wspomnienie. Sam obraz mentalny nie wystarczy, musicie przypomnieć sobie jak się wtedy czuliście, to właśnie ta pozytywna energia pozwoli wam na wyczarowanie patronusa. Kiedy już będziecie gotowi, machnijcie w ten sposób różdżką i wypowiedzcie te słowa: Expecto Patronum — powiedziała, wykonując charakterystyczny ruch różdżką, a wtedy z nadzwyczajną lekkością z końca jej różdżki wyleciała jasna, srebrzysta poświata, która szybko uformowała się w skocznego rysia, który przebiegł po sali pomiędzy uczniami, aż w końcu rozpłynął się w powietrzu w okolicy drzwi do klasy. — Nie zniechęcajcie się jeśli wam się nie powiedzie, to zaklęcie będzie wymagać od was wielu godzin praktyki! Zaczynajcie! — powiedziała, a kiedy uczniowie zaczęli rzucać swoje pierwsze zaklęcia, profesor przechadzała się między nimi, dając im wskazówki lub zachęcające komentarze.
Wymagany poziom umiejętności OPCM do podjęcia próby rzucenia zaklęcia: poziom II
1. Rzucacie kość k20 na efekt zaklęcia:
1-15 nic się nie dzieje
15-19 udaje wam się wyczarować srebrzystą poświatę
20 - wyczarowanie cielesnego patronusa

Jeśli wyrzucicie 1-15 możecie i nie uda wam się nic wyczarować, możecie podjąć kolejną próbę w tym samym poście z nowym wspomnieniem i wtedy rzucacie ponownie.
Za udział w lekcji każdy uczeń otrzyma +10 pkt dla swojego domu.
Wiek:
17
Data:
15 cze 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
Włos z ogona jednorożca, akacja, 10”, giętka
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Moim Romeo Nevan
Rhinna Hamilton
Posty: 624
Rejestracja: 26 lut 2023, 17:14

Na lekcją Obrony Przed Czarną Magią Rhinna ostatnimi czasy - można nawet powiedzieć od początku roku - starała się dobrze przygotowywać. Nie był to może jej konik, ale wiedziała, że całkiem nieźle daje sobie radę. Dodatkowe zajęcia z Lauren oraz Nevanem przynosiły skutki, więc mogła śmiało powiedzieć, że czuła się coraz pewniej. W jakimś stopniu. Również i na te dokładnie zajęcia szła zdecydowanym krokiem, z malującą się zawziętością na twarzy. Była uważna i z każdych zajęć starała się jak najwięcej wyciągnąć. Fakt faktem już zadecydowała, że aurorstwo to nie jej broszka, ale to nie znaczyło, że nie chciała być lepsza niż jest w rzeczywistości. Usiadła jak zwykle na swoim miejscu, gdzieś w środku sali, uciszając co niektórych uczniów, gdy byli zbyt głośno lub w sali panował rozgardiasz. Profesor się spóźniała, owszem, ale to nie oznaczało, że można było robić żywnie, co się podoba - dlatego gdy ktoś wyskoczył z ławki i zaczął biegać dookoła, szybko wstała i poprosiła o zajęcie miejsc. Nie przejęła się, jeśli ktoś na nią narzekał, zwłaszcza jak po paru minutach do sali weszła Fessonhay.
Hamilton momentalnie skierowała na nią spojrzenie, całkowicie skupiając swoją uwagę na profesor. Bardzo ją lubiła i darzyła ogromnym szacunkiem. Abstrahując od tego, że była nauczycielką i świetną czarownicą - Rhinna podchodziła do tego, że każdemu należy się szacunek, niezależnie od umiejętności i osiągnięć - to jeszcze zaskarbiła sobie jej sympatią po zeszłorocznych wydarzeniach. Blondynka czuła jakąś cieplejszą więź z nauczycielką, ale co się dziwić, gdy tak często u niej bywała pod koniec zeszłego roku? Jednak tematyka tych zajęć nie brzmiała na zbyt... Dla niej dobrą. Rhi skrzywiła się nieco - kiedyś próbowała wyczarować Patronusa i nie szło jej to kompletnie. Cóż, stwierdziła, że najlepiej jest podejść do tego jak do kolejnego wyzwania i podnieść odpowiednią rękawicę.
Stanęła w jednej z grupek, bliżej ściany tym razem. Pewność siebie ją odrobinę opuściła, ale nie zamierzała się poddawać. Podczas gdy inni uczniowie już rzucali zaklęcia, Hamilton pogrążyła się w myślach. Najszczęśliwsze wspomnienie... Jej myśli błądziły, nawet bardzo - w życiu Hamilton zdarzyło się bardzo dużo szczęśliwych momentów jak i tych smutnych i przykrych, bolesnych. Mimo młodego wieku odczuła na sobie ból i cierpienie, jakich większość uczniów nie mogła sobie wyobrazić. Automatycznie jej myśli powędrowały do tych gorszych wspomnień. Czując, jak zalewa ją smutek, szybko pokręciła głową i skupiła się na szczęśliwych wspomnieniach. Przynajmniej, próbowała, bo pierwsza próba rzucenia Patronusa zakończyła się całkowitym fiaskiem. Hamilton westchnęła cicho, szukając w myśłach jeszcze innego wspomnienia. Znów to samo.
Skrzyżowała ręce na piersiach i skrzywiła się. Mimo, iż bardzo się starała, ciężko było jej się faktycznie skupić na czymś zupełnie szczęśliwym. Gdy tylko pomyślała o czymś weselszym - czy to jakieś wspomnienia o matce, wspomnienie szczęśliwej rodziny i wypadów - próbowała się skupić i rzucić zaklecię Patronusa.
Jednak gdy po raz kolejny już jej się nie udało, wbiła spojrzenie w sufit. Była bliska poddania się. Ile można próbować z tak marnym skutkiem? Rozejrzała się po sali, przyglądając się innym uczniom. Większość przechodziła to samo, co ona - ale byli również uczniowie, który mogli poszczycić się chociażby srerbną poświatą, wyczarowaną przez siebie. Nie, nie mogła sie poddać. Chciala jeszcze spróbować, musiało się przecież w końcu udać! Nawet i delikatnie mgiełka by ją w tym momencie usatysfakcjonowała.
Korzystając z momentu, gdy Fessonhay stanęła obok niej, skierowała spojrzenie na nauczycielkę. Tak, było jej trochę wstyd - chociaż nie powinno i o tym też wiedziała. Otworzyła usta i ucięła sobie z profesor krótką pogawędkę. Po rozmowie z nią doszła do wniosku, że wszystkie te wspomnienia, o którym myślała - może i były szczęśliwe, ale za słabe. Chcąc nie chcąc musiała jednak pomysleć o czymś innym. Przymknęła powieki i znów pogrążyła się we własnych myślach.
Tak bardzo nie chciała wracać do momentu porwania i tego, co było potem. Bardzo, chociaż twierdziła, że sobie z tym poradziła, wracanie do tego nadal nie było najprzyjemniejszą rzeczą pod słońcem dla blondynki. Gdzieś jednak zauważyła światełko w tunelu - i w tym momencie właśnie ją olśniło. Jakie było jej najszczęśliwsze wspomnienie? Gdy wróciła do zamku, po dwutygodniowych torturach i gdy zobaczyła wszystkich dla siebie najblizszych. Ich uśmiechy, łzy szczęścia, ciepło. Tak, to ostatnimi czasy zdecydowanie było najlepsze wspomnienie w życiu Hamilton i to na nim zamierzała się w tym momencie skupić. Nie mogła nawet opisać, jak bardzo była szczęśliwa, gdy po tych okrutnych wydarzeniach obudziła się w Skrzydle Szpitalnym, z ukochanym u boku, gdy przyjaciele ją odwiedzali i jak otaczali ją tego dnia opieką i swoim ciepłem. Skupiając się na odczuciach, które wtedy jej towarzyszyły, wyciągnęła różdżkę przed siebie.
- Expecto Patronum. - powiedziała wyraźnie, chociaż nie za głośno, wiedząc, że mogłaby komuś przeszkodzić i w tym momencie z jej różdżki wystrzeliła mocna, srebrna poświata. Bez cielesnego kształtu (choć Rhi mogła by sobie rękę dać uciąć, że było blisko!), jednak nie dało się jej pomylić z niczym innym. Uśmiechnęła się szeroko, podziwiając to, co właśnie udało jej się wyczarować po tylu nieudanych próbach. Koniec końców dobra lekcja!
Gdy poświata zniknęła, dziewczyna odsunęła się nieco, dając innym możliwość ćwiczenia. Ona była w tym momencie usatysfakcjonowana, chociaż wiedziała, że jeszcze długa droga przed nią, aby potrafić ot tak, w chwili zagrożenia rzucić pięknego i silnego patronusa. Na pierwszy raz jednak - nie tak źle!
Kostki - ostateczny wynik - 19
Klik
Wiek:
17 lat
Data:
08 sie 2006
Genetyka:
Ćwierć-Wila
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo czarodziejów (I rok)
Pozycja w quidditchu:
Szukająca
Różdzka:
11 cali, biały wiąz, włos wili
Zamożność:
klasa średnia
Stan cywilny:
Pan Gruszka
Stella Stark
Posty: 316
Rejestracja: 26 kwie 2023, 10:28

Ostatnim razem, kiedy użyła zaklęcia Expecto Patronum, myślała o Abraxie. Było to podczas zabawy Halloweenowej, kiedy zaklęty bogin przeobrażał się dla wszystkich uczniów w dementora. Wspomnienie, które wtedy przywołała było na tyle intensywne, że jako jedyna w kolejce wyczarowała pełną formę swojego patronusa, który za pierwszym zamachem przegonił marę. Od tamtej pory nie miała okazji powtórzyć tej sztuczki i zobaczyć swojej wyderki. Obawiała się też, że tym razem jej się to nie uda.
Od jakiegoś czasu miała problemy z koncentracją, przez co niechętnie poświęcała czas nauce. Wciąż błądziła myślami wokół Cienia Przeszłości lub grała zakochaną nastolatkę. Wiedziała, że darzy Grishę szczególnym uczuciem, ale żadne z nich tego jeszcze nie nazwało. Cieszyli się swoim towarzystwem i bliskością, ale istniała niewidzialna bariera, do której nie potrafiła się przed nim przyznać. Nie chcąc by bańka, w której zamknęła swój związek pękła, niestety nie była z nim całkowicie szczera, co powodowało, że nie była w pełni sobą. Ten fakt coraz bardziej ciążył Krukonce, a dziś, kiedy przyszło jej stanąć w rządku trenujących uczniów, miała pustkę w głowie.
- Stelli na pewno się uda, przecież już to nie raz robiła... - Usłyszała rozmowę dwóch uczennic, które stały w parze niedaleko. Na początku im nic nie wychodziło, a teraz obie majstrowały srebrzystą poświatę raz za razem. - Czy ja wiem, ostatnio jest jakaś dziwna. Podobno zapomniała o eseju na Transmutację, gdzie nigdy wcześniej jej się to nie przytrafiło.
Stark przymknęła oczy, odcinając się tym sposobem od tej rozmowy. Pomyślała o chwili, w której wygrała pierwsze zadanie Zmagań Domów, ale to okazało się zbyt słabym wspomnieniem. Jej różdżka nie zrobiła nic. Nawet marnego błyśnięcia.
Przygryzła dolną wargę i zerknęła kątem oka, na przyglądające jej się dziewczyny, które wciąż plotkowały na jej temat. Odwróciła od nich spojrzenie tak szybko, jak na nie padło i znowu się skupiła. Stanęła pewniej na nogach, przybierając pozycję jak do pojedynku, bo nagle poczuła się w bojowym nastroju. Pomyślała o szczęściu, które by poczuła, gdyby zmiotła w prawdziwym starciu. Jak można się domyślać, to też nie wyczarowało patronusa, ale rozluźniło Krukonkę na tyle, żeby tym razem wyczarować smugę światła. Była ona jednak zbyt słaba, żeby mogła się kiedykolwiek sprawdzić w sytuacji prawdziwego zagrożenia. Trudno, pogodziła się z porażką. Nawet randka na łące okazała się niewystarczająco szczęśliwym wspomnieniem, żeby udało jej się dzisiaj zobaczyć prawdziwą formę swojego opiekuńczego duszka.
Powtórzyła zaklęcie jeszcze parę razy, ale w ostatnich minutach zajęć usiadła na ławce pod ścianą i już jedynie przyglądała się reszcie uczniów, znów błądząc gdzieś myślami.

Wiek:
18
Data:
31 paź 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (I ROK)
Pozycja w quidditchu:
Szukający
Różdzka:
Olcha, 12 cali, pióro feniksa, giętka
Zamożność:
Zamożny
Stan cywilny:
Kawaler
Mortimer Barnbrook
Posty: 162
Rejestracja: 18 maja 2023, 14:58

Piątkowy poranek był dla Mortimera nieco ciężki, ponieważ z ledwością podniósł się z łóżka. W wielkiej sali na śniadanie zjadł tosta z masłem i dżemem truskawkowym i zapił wszystko sokiem dyniowym. Śniadanie mistrzów. Zaraz po tym pognał wraz z innymi ze swojej klasy wprost do klasy Obrony Przed Czarną Magią, bo to właśnie tam odbywały się ich pierwsze zajęcia tego dnia. Ulubione zajęcia Mortimera.
Gdy profesor Santina Fassohnay ogłosiła im, że będą ćwiczyć dzisiaj zaklęcia patronusa, żołądek Mortimera opadł na samo dno jego tułowia. Zaczął gorączkowo myśleć o jakimś szczęśliwym wspomnieniu, którego mógłby użyć, ale w jego mniemaniu nie było ich zbyt wiele, a na pewno żadne nie było aż tak silne w jego ocenie aby wyczarować patronusa. Mortimerowi nadal do tej pory nigdy nie udała się ta sztuka, nie wiedział nawet jaką formę cielesną przybrałby jego patronus gdyby zmaterializował się ze srebrnej poświaty. Przystąpili do ćwiczeń i każdy z uczniów stanął w bezpiecznej odległości od innych i wszyscy zaczęli rzucać na prawo i lewo formułę zaklęcia: Expecto Patronum. Gryfon zamyślił się na moment, a potem przywołał w myślach serię wspomnień związanych ze swoją rodziną, widział swoich rodziców, siebie i przeróżne sceny z ich życia. Skupił się na tym, spróbował poczuć to jak czuł się kiedy był ze swoimi bliskimi, a potem z różdżką wyciągniętą przed sobą, wypowiedział zaklęcie:
Expecto Patronum.
I nic. Nie wydarzyło się zupełnie nic. Z jego różdżki wystrzeliła marna, ledwo widoczną srebrna poświatka wielkości chusteczki do nosa. Spojrzał nań z zażenowaniem i zniechęceniem, a wtedy ręce mu opadły: metaforycznie i dosłownie. Rozejrzał się po klasie i zauważył, że inni uczniowie również mają problemy z przywołaniem prawdziwego patronusa. Gdzie nie gdzie udawało się komuś wyczarować imponującą, srebrzystą poświatę, ale to chyba było największe osiągnięcie w tej klasie. Otrząsnął się, stanął w lekkim rozkroku i postanowił podjąć kolejną próbę.
Tym razem postanowił przywołać inne wspomnienie. Jego pierwszy pocałunek? Może warto spróbować. Zamknął oczy i przypomniał sobie tę chwilę z początku roku na szkolnych błoniach. Twarz dziewczyny nie była aż tak istotna jak to, co czuł w tamtej chwili. Krok w dorosłość, rytuał przejścia, czuł, że staje się mężczyzną. Kiedy wydawało mu się, że już uchwycił ten moment i te odczucia, po raz kolejny rzucił zaklęcie.
Expecto Patronum — wypowiedział słowa inkantacji. Niestety tym razem również nic się nie wydarzyło. Srebrna poświata która wydobyła się z jego różdżki wyglądała jakby jego różdżka odkaszlnęła magiczną flegmę. Próbował jeszcze parę razy zrezygnowany, ale niestety wszystkie próby spełzły na panewce. Pod koniec zajęć pomyślał nawet, że może faktycznie jego przyszłość znajduje się tylko i wyłącznie w zakładzie pogrzebowym jego ojca, a czcze marzenia o zostaniu aurorem były tylko zwykłą dziecinna mżawką.
Rzuty kością
2x porażka
Obrazek Obrazek
I surrender
My breath and my unease
Wiek:
18
Data:
15 maja 2006
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
90
Zawód:
Student miotlarstwa,ścigający Błękitnych
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 cali, cis, ogon testrala, sztywna
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
Skomplikowane z zazdrosnym Goldenem
Suzanne Castellani
Posty: 391
Rejestracja: 13 mar 2023, 11:13

Patronus. To było coś czego nie umiała, a który powinna, bo kilka sytuacji w jej życiu udowodniły jej, że użycie patronusa to bardzo przydatna umiejętność., problem leżał w tym, że Suzanne nie wiedziała, które wspomnienie użyć bo go wyczarować.
Zgodnie z zaleceniem profesorki, Castellani znalazła jedno z miejsc na sali i mocno chwyciła różdżkę w swą prawą dłoń, by zaraz wypowiedzieć to potrzebne zaklęcie. Jednak najpierw przymknęła oczy chcąc przypomnieć sobie kiedy tak naprawdę czuła się szczęśliwa. Może... może moment kiedy wygrała pierwszy mecz w którym grała? Było to na III roku, kiedy jako jedna z najmłodszych uczennic Slytherinu latała w drużynie już na pozycji ścigającej. Kochała tą grę od zawsze, miała ją we krwi przez swojego sławnego ojca i niewątpliwie miała talent. Suzanne skupiła się na tym kiedy jej kafle trafiały w sam środek obręczy zyskując kolejne punkty dla domu Salazara, chciała przypomnieć sobie tą ekscytację, którą wtedy czuła i to szczęście kiedy szukajacy ze Slytherinu znalazł złoty znicz dzięki któremu wygrali ten mecz.
- Expecto Patronum! - powiedziała głośno i wyraźnie, jednak z jej różdżki wydobyło się tylko kilka srebrnych iskier. Cholera. Chyba za słabe wspomnienie. Ślizgonka popatrzyła po zebranych jakby sprawdzając czy tylko jej się nie udało i okaże się, że jest taką ofermą. Jednak kilkoro innych uczniów też miało problem przy pierwszej próbie, a Castellani należała do tych zawziętych osób i na pewno nie spocznie dopóki nie wyczaruje tego patronusa. Musi znaleźć to wspomnienie.
I nagle ją olśniło. A przynajmniej tak jej się wydawało. Znów chwyciła różdżkę w dłoń pewnie i przymknęła oczy. Tym razem w jej myślach ukazała się scena z mostu zakochanych niedaleko Hogsmade, była wtedy ulewa, a ona stała na tym moście wraz z Richardem, to był wieczór Balu w którym wygrali Króla i Królową, jednak nie to wywołało w niej szczęście, chodziło o coś innego. Na tym moście w końcu odblokowała swoją niemożność przemiany w sokoła, którą straciła po ataku Greybacka. Mimo deszczu i chłodu czuła wtedy przyjemne ciepło rozpływające się po jej ciele kiedy mówiła wtedy o swoich uczuciach do Baizena o tym jak odkryła, że ukrywanie tego co czuje powoduje w nią blokadę. I teraz przypomniała sobie moment kiedy ją trzymał w ramionach, kiedy całował ją czule i kiedy w końcu mogła przemienić się w sokoła. To poczucie wolności, wiatru w skrzydłach kiedy wzbijała się w powietrze i szczęścia związanego z przyznaniem się do swoich uczuć...
- Expecto Patronum! - wypowiedziała ponowie a tym razem z końca jej różdżki wypłynęła biała poświata, która po chwili zamieniła się w skrzydlatą postać. Sokół. Castellani zaśmiała się w głos widząc jak świetlisty ptak okrążył kilkoro uczniów i nagle rozpłynął się w powietrzu przy jej włosach.
- Brawo, Suzanne! Bardzo mocne zaklęcie! Oby tak dalej. - usłyszała słowa pani profesor. Ślizgonka dumna z siebie odsunęła się pod ścianę by dać innym możliwość ćwiczenia a sama zatopiła się jeszcze raz w tym wspomnieniu uśmiechając się mimowolnie pod nosem.


Kostki

Can see it from the way you looking at me You don't think I'm worth your time
Don't care about the person that I might be Offended that I walk the line
Wiek:
18
Data:
27 sie 2005
Genetyka:
Animag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
70
Zawód:
Student: Aurorstwo (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
heban, włos z ogona testrala, 12 cali
Zamożność:
zamożny
Stan cywilny:
wolny
Brandon Tayth
Posty: 277
Rejestracja: 07 wrz 2023, 18:23

Zaklęcie Patronusa było jednym z niewielu, które sprawiało Brandonowi pewien problem. Polegał on na tym, że nie potrafił wybrać wspomnienia na tyle szczęśliwego, aby skuteczność zaklęcia była odpowiednia. Cały miniony rok niemal w całości obfitował w jedynie przykre wydarzenia i na palcach jednej ręki mógłby zliczyć, ale razy w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy czuł się naprawdę szczęśliwy.
Czekając na swoją kolej obserwował nieco zamyślony jak Suzanne udaje się wyczarować Patronusa - oczywiście sokoła, którego miał okazję już spotkać w Zakazanym Lesie. Gdy nadszedł jego czas na rzucenie zaklęcia, był ciekaw czy i jemu jako animagowi uda się sprawić, że za moment w klasie pojawi się postać smukłego wilka.
- Expecto Patronum! - zawołał, lecz z jego różdżki nie wydostało się zupełnie nic a nic. Westchnął ciężko, odsuwając się na bok, aby inni mogli spróbować, on sam zaś zaczął rozmyślać nad innym wspomnieniem, które mogłoby zwiększyć moc czaru. Najwyraźniej całowanie Leslie nie było wystarczająco szczęśliwym wydarzeniem w jego życiu, skoro różdżka nie miała zamiaru wykrzesać choćby iskry. Postanowił zatem cofnąć się w czasie nieco bardziej i skupił się na wspomnieniu, w którym przed kilku laty nad szkolnym jeziorem pierwszy raz wyznali sobie miłość razem z Moniką. Choć teraz to wspomnienie sprawiało raczej, że czuł żal, to wtedy był naprawdę bardzo szczęśliwym chłopcem. Swoją drogą, uznał za nieco żałosne fakt, iż wszystkie interesujące wydarzenia w jego życiu niestety kręciły się głównie wokół dziewcząt…
- Expecto Patronum!
Kolejna próba poszło mu znacznie lepiej. Co prawda nie udało się wyczarować Patronusa w pełnej formie, ale z jego różdżki wypłynęła srebrzysta poświata i naprawdę niewiele brakowało, aby przybrała okna niemal namacalną formę. Zadowolony z siebie wrócił do swojej oślej ławki i zaczął przyglądać się rówieśnikom.

Kostki: 14 i 16.
Obrazek

I don't want to wait for your love
I need you to save me now
They got me and I'll never give up
But I need you to save me now
Well they feed upon the poor
My head is banging on the floor
Yes it's over, yes it's over
They're lying
Wiek:
17 lat
Data:
08 kwie 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Alchemia (I rok)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
włos z grzywy jednorożca, cis, 10 cali, twarda
Zamożność:
bardzo bogaty
Stan cywilny:
panna
Antonija Vedran
Posty: 61
Rejestracja: 29 sie 2023, 17:57

Antonija była beznadziejnym przypadkiem jeśli chodzi o zaklęcia. Musiała się ich uczyć, bo to elementarna kwestia każdego posiadacza różdżki, ale gdyby wszechświat był tylko trochę inaczej skonstruowany, to pozbyłaby się swojej i skupiłaby się w pełni na eliksirach. Nie miała problemu z eliksirami i zielarstwem, ale za każdym razem kiedy tylko sięgała po swoją różdżkę czuła jak niepewność oplata jej żołądek i się zaciska coraz mocniej. W teorii nie było tak źle jak w praktyce. Na swoim koncie ma serię nieplanowanych poparzeń swoich kolegów z ławki, więc nikt o zdrowych zmysłach nie chciał z nią siedzieć i nie miała o to do nikogo pretensji. Sama nie chciała ze sobą siedzieć na zaklęciach. Zajęcia praktyczne z OPCM też sprawiały, że miała ochotę uciekać z krzykiem, ale zaskakująco dobrze poszły jej z tego powodu SUMY i jej matka podjęła za nią decyzję, że będzie się uczyć dalej, bo świat jest niebezpieczny i blablabla. Chociaż patrząc na fakt, że ten oto świat pochłonął jej starszego brata i prawie pochłonął na jej oczach Wilsona... znajomość kilku zaklęć wydawała się koniecznością, do której zamierzała się przyłożyć.
Słuchała uważnie całego wstępu profesor Fessonhay, czując, jak sprawa zaczyna się komplikować na samym wstępie. Pomijając oczywistość- trzeba skorzystać z różdżki, to w dodatku trzeba wyłuskać naprawdę szczęśliwe wspomnienie. Ostatnio czuła się wyjątkowo nieszczęśliwa, będąc biernym obserwatorem spektaklu, w którym miłość jej życia bawi się w dementora na Monice Kruger i przykłada do niej co chwile swoje usta. A teraz miała poczuć na chwilę szczęście, żeby podjąć próbę wyczarowania zaklęcia.
Jej pierwszym wybranym wspomnieniem były rodzinne wakacje u starej ciotki Scott, gdzie razem z siostrami jeździły konno cały dzień.
- Expecto Patronum - machnęła różdżką, żeby patrzeć, jak absolutnie nic się nie dzieje. Szkoda, bo wyjątkowo lubiła to wspomnienie. Westchnęła ciężko i znów pogrzebała w odmętach swoich wspomnień. Była szczęśliwa też, kiedy Anthony przyjechał na wakacje do Chorwacji i spędzali czas, siedząc na kamienistej plaży i szkicując pejzaż. Wzięła głęboki oddech i spróbowała raz jeszcze, a to też nie wystarczyło. Jak miałoby wystarczyć, skoro wszystkie wspomnienia z Wilsonem zamieniły się permanentnie w tombak. Dała sobie chwilę i uznała, że ciężkie czasy wymagają wytoczenia najcięższych dział. Otworzyła szufladę w swojej głowie opatrzoną etykietą "NIE OTWIERAĆ" i sięgnęła po pierwsze wspomnienie z Connorem Campbellem, które z niej wypadło. Siedziała wtedy na huśtawce na wzgórzu w Hogsmeade, patrzyła na Hogwart i słuchała jego spokojnego głosu snującego plany na przyszłość. Wspólną przyszłość. A potem przestał ją bujać, tylko po to, żeby ją pocałować i wyszeptać jej do ucha, że ją kocha. Łzy mimowolnie zebrały się jej pod powiekami, kiedy machnęła po raz trzeci różdżką.
- Expecto Patronum - wyszeptała i patrzyła jak z końca jej różdżki, wydobywa się srebrzysta poświata.
Dobrze Vedran, a teraz jeszcze raz - usłyszała głos profesor, ale tama puściła i zaczęła płakać na dobre. Czuła na sobie spojrzenia innych uczniów, ale miała to głęboko w nosie. Nie tak dawno zmarł jej brat. I chyba to sprawiło, że Fessonhay pozwoliła jej zakończyć przedwcześnie zajęcia, z czego wyjątkowo chętnie skorzystała, niemalże wybiegając z sali.

kostki: 14, 3, 17
I have this thing where I get older but just never wiser
Obrazek
Wiek:
100
Data:
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Różdzka:
Zamożność:
Stan cywilny:
Mistrz Gry
Posty: 266
Rejestracja: 03 kwie 2023, 20:48

Gdy zegar zbliżył się już o kilka minut do zakończenia godziny lekcyjnej, profesor Fassonhay klasnęła głośno w dłonie dając tym samym uczniom znać, że ćwiczenia zaklęcia zostają zakończone. Gdy miała już uwagę wszystkich zebranych, odezwała się do uczniów:
Bardzo dobry postęp na dzisiejszych zajęciach moi drodzy. Tym, którym się udało - gratuluję. Tym, którzy nadal mają problemy z zaklęciem radzę ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Nie zniechęcajcie się, to nie są proste zaklęcia — powiedziała, rozglądając się po twarzach zebranych w klasie. — Lekcja zakończona, możecie iść — dodała jeszcze, a potem uczniowie opuścili klasę obrony przed czarną magią.

Podsumowanie lekcji:
Gryffindor: +20 punktów
Hufflepuff: +10 punktów
Ravenclaw: +10 punktów
Slytherin: +20 punktów
Zablokowany

Wróć do „Lekcje w Hogwarcie”