Od 1 stycznia 2024 na obrzeżach magicznej wioski Hogsmeade odbywać się będzie jarmark zimowy. Jarmark jest otwarty codziennie od południa do północy. Wstęp na teren jarmarku jest wolny.
Weź udział w grze i wygrywaj nagrody! Traf zaklęciem podstawowym w ruchomy cel i zależnie od wyniku, zgarnij następujące nagrody:
1. Zaklęte rękawiczki ze skóry kuguchara, które utrzymują dłonie ciepłe nawet w najzimniejsze dni.
2. Pled z barwionych piór hipogryfa, który zapewnia przytulne ciepło podczas lektury w kominkowym zaciszu.
3. Zestaw gargulków, które zmieniają kolor w każdej rozgrywce.
4. Skarpety, które mają zdolność samoczynnego grzania się, utrzymując stopy w cieple.
5. Magiczna czapka z podszerstkiem puffków, która zmienia swój wzór zależnie od nastroju noszącego.
6. Musy-świrusy w wersji zimowej, tzw. ice'ówki, dzięki którym można zionąć mrozem przez kilka minut.
7. Kalendarz noworoczny, który przypomina o planach, zmieniając kolor na ulubiony właściciela.
8. Magiczne nauszniki z białego puchu memortków, które na życzenie właściciela wyciszają dźwięki wokoło.
9. Karty do wróżbiarstwa w zimowe motywy - stawianie nimi tarota powoduje przyjemne uczucie mrozu na nosie i policzkach.
10. Pakiet mini-czekoladowych żab w unikalnej, zimowej wersji z białej czekolady, zostawiających śnieżne odciski za sobą - uciekają szybciej, niż normalne.
Koszt wzięcia udziału w zabawie: 1 Galeon. Aby otrzymać jedną z powyższych nagród po wzięciu udziału w rozgrywce, rzuć kością k10.
Jego szept, choć bliski, puściła mimo uszu. To nie tak, że nie doceniała tego, jak był teraz sympatyzujący się w stosunku do niej Boris. Po prostu zawsze wolała być nieco ostrożna, a może nawet oschła ze swoimi emocjami. To samo tyczyło się komplementów i jej zwyczajowej skromności, która choć nie kompletnie ślepa, była prawdziwa. Wszystko w jej reakcjach można było nazwać powściągliwymi. Przynajmniej, póki Lestrange nie obdarzyła kogoś prawdziwym zaufaniem, a może i przyjaźnią. Wtedy nagle okazywało się, że była chwilami i zawadiacka. Ta Puchonka równie dobrze odnalazłaby się w domu Roveny, bo wiecznie była skupiona na swoich działaniach i planach życiowych (o, święta Atheno, która będziesz sędziną pewnego dnia!), a co za tym idzie na nauce i... Czasem na kibicowaniu Puchonom na miotłach. Teraz jednak, przynajmniej wydała z siebie zadowolony i prawdziwie radosny pisk. Coś, co szybko później zmiotła krótkim dotknięciem Romanova, ale naprawdę się podekscytowała wygraną.
- Nauszniki - powtórzyła po nim, choć nie udało się mu sprawić tym, że zapomniała o nagle poderwanym temacie Clouda. Zagryzła nieco mocniej wnętrze policzka, obserwując uważnie Krukona, ale w końcu zdecydowała się na wybranie zasugerowanych przez niego nauszników. - Masz rację, może uda mi się jeszcze wyszarpać koc przed końcem zimowiska - postanowiła już w duchu, że więcej nie wrzuci tu pieniędzy i tak sądząc, teraz dopiero pozwoliła sobie na przeanalizowanie tego, co powiedział Boris w tak zwanym międzyczasie. No właśnie. Komplement. Ona nie czuła się podrywana, ale miłe to były słowa. Boris sprawił, niechcący, że dziewoja się lekko zarumieniła i porwawszy wygrane nauszniki w dłonie, potarła biały puch, uśmiechając się pod nosem trochę może nazbyt zadowolona. Tak, zdecydowanie za rzadko słyszała takie słowa, a z ust Rosiera to chyba nigdy. Czy miała mu to za złe? Owszem, ale nie raczyła mu już nic powiedzieć, uznając ich udawaną relację za coś, co i Parkinson jej podpowiedziała. Za umowę. Umowę, którą ona sama już lekko przeklęła, pozwalając sobie na dwa stuknięcia serca za dużo pod adresem Rosiera. Athena zauroczyła się w tym chamie. Ale potem były święta, nowy rok... I o. Luty. Czas mijał, a niepodsycane choćby krótkimi spotkaniami uczucie bladło z dnia na dzień. Obecnie było to już smutne wspomnienie, które jednak bolało tę silną młodą czarownicę. Zawsze myślała, że będzie bardziej oporna na zauroczenia, a tamten... Kilka westchnień, zachowywania się milej, niż zwykle i Lestrange przepadła. Do czasu. Teraz, trochę jak Boris, jeśli by porównywać, w duchu miała już plan bycia dziewicą po wsze czasy. I wcale jej z takimi celami życiowymi źle nie było.
Wracając jednak do tego, jak to rosyjski akcent ciekawie odbijał się jej w uchu. Uniosła nieco wyżej jedną brew i wystarczało kilka kolejnych słów Romanova, a smutne spojrzenie Atheny wycelowane było w jego oczy. Rozchyliła w bezradności wargi, słuchając każdej sugestii, jak szytej mocnymi nićmi historii rozłąki jej i Clouda. Zniszczenia czegoś, co właściwie nie istniało tak naprawdę, ale bolało zadziwiająco mocno. Zerknęła na trzymane przez siebie nauszniki, chcąc je znów delikatnie pogłaskać. Teraz koc byłby bardziej przyjemny, bo szybko by się nim nakryła i uciekła do zamku, ale nim odezwała się, zdarzyło się coś, czego zdecydowanie ta Puchonka się nie spodziewała. Zamknięta nieco w swoim świecie, do którego chwilowo wpuściła Borisa, starała się usilnie nie doprowadzić do tego, że po jej policzkach polecą łzy. Strzał, bardzo trafny, sprawił, że podniosła wzrok w górę. I o ile Mia unikała oczu swojego byłego-niedoszłego chłopca to jednak jego obecnej towarzyszki niedoli nie umknęło, że i jej wzrok był bardziej mokry, niż zazwyczaj. Jedną przemową udało się Borisowi Romanovowi doprowadzić dwie kompletnie inne dziewczyny do łez. I choć Ślizgonka ulotniła się pospiesznie, ta druga przełknęła gulę emocji, jaka pojawiła się w jej gardle, żeby w końcu się odezwać.
- Może... Idź za nią? Nie wyglądała, jak ktoś, kto by o Tobie chciał zapomnieć, Boris. Weź dla niej czekoladowe żaby, trafiła świetnie - wepchnęła pakunek z żabami w dłonie Krukona (Pakiet mini-czekoladowych żab w unikalnej, zimowej wersji z białej czekolady, zostawiających śnieżne odciski za sobą - uciekają szybciej, niż normalne), po czym obróciła się przodem do strzelnicy, zastanawiając się sama nie wiedziała nad czym. Nad rozstaniem z Rosierem, które byłoby tylko pro forma? Nad kolejnym marnowaniem galeonów na czcze nagrody? Założyła sobie nauszniki na szyję, spoglądając w milczeniu na swoją różdżkę.
Why you should fall in love with a Hufflepuff girl?
Boris był bardzo dobrze rozeznany w tym, jak działa świat czarodziejów czystej krwi. Doskonale zdawał sobie sprawę jakimi wartościami kierowały się te naprawdę prastare rodziny, których nazwiska niezmiennie widniały w skorowidzu, a ich członkowie, niezwykle dumni, robili wszystko by z tego skorowidza nigdy nie zniknąć.
By ten stan rzeczy utrzymać, rodzice musieli mieć kontrolę nad tym jak będzie wyglądało następne pokolenie. Ustawiane małżeństwa to było coś nadzwyczaj normalnego, nikt nie podważał słowa danego drugiej rodzinie, śluby dochodziły do skutku i trwały, czasem zaskakująco szczęśliwie, a czasem niekoniecznie.
Boris wiedział to wszystko bo sam należał do jednej z takich rodzin, ale choć jego nazwisko nie widniało w żadnym skorowidzu (tak to już bywa, gdy ma się przodków z innego kraju), to idea aranżowanego małżeństwa była mu całkiem bliska. Co więcej! Boris przez bardzo długi czas osobiście uważał, że takie rozwiązanie jest wręcz stworzone idealnie dla niego! Przecież przez długie lata twierdził, że się nie zakocha. Jego serce nigdy nie zabiło mocniej na widok żadnej z dziewczyn, a on sam kierował się myślą, że nie ma czasu na coś tak trywialnego jak szkolne miłostki.
Wszystko się zmieniło, gdy poznał Mię Kruger. Przekonał się, że jednak ma uczucia. Że istnieje ktoś, kto skutecznie potrafi zawrócić mu a głowie. Że może mieć na czyimś punkcie obsesję… Niestety przekonał się również, że to bez sensu. Że zakochanie się prowadzi do cierpienia, że złamane serce to najgorsze uczucia świata i że już lepiej zawierzyć zwykłej biznesowej umowie. Stojąc przed Atheną pomyślał nawet, że on sam mógłby być dla niej lepszym aranżowanym mężem. Co tam mógłby! On zdecydowanie BYŁBY lepszym aranżowanym mężem dla niej, czy dla kogokolwiek, jeśli jego rodzice kiedykolwiek wpadliby na taki pomysł. Posłał jej uprzejmy uśmiech. Naprawdę chciał przemówić jej do rozsądku, przekonując by zerwała zaręczyny z Rosierem. Chciał podbudować jej poczucie własnej wartości, pokazać, że jest zdecydowanie lepsza niż on, a nazwisko Lestrange stoi w hierarchii społecznej o wiele wyżej niż jego. Nie chciał przy tym doprowadzić jej do płaczu. Nie taki był jego zamiar, ale Boris przecież nie miał zbyt dużego doświadczenia z dziewczynami. Wiedział jednak, że puchonki dużo płaczą, dlaczego nie przewidział tego w swojej głowie? Łzy Atheny to ostatnie, co miał ochotę dziś przecież oglądać.
— Przepraszam, ja naprawdę przepraszam, że ci to mówię. Po prostu na to nie zasługujesz. Jak znam życie, to pewnie w tym właśnie momencie, właśnie teraz, twój narzeczony właśnie grzmoci moją dziewczynę w którym schowku na miotły. Taka jest brutalna prawda, Atheno.
Po wypowiedzeniu tych słów, zdziwienie na jego twarzy gdy zobaczył pannę Kruger było naprawdę przeogromne. Szybko jednak przerodziło się w pogardę. Boris nie czuł do ślizgonki już grama sympatii, a jej sztuczne łzy nie robiły na nim żadnego wrażenia.
Nie powiedział nic. Nie obchodziła go szopka, którą odstawiła dziewczyna. Jego serce pozostało twarde jak kamień, gdy po wypowiedzeniu kilku słów dziewczyna ulotniła się, pozostawiając po sobie zapach drogich perfum. Boris co prawda odprowadził ją wzrokiem, ale nie miał zamiaru nigdzie za nią biec. Dlatego uniósł brwi, gdy panienka Lestrange wcisnęła mu pakiet czekoladowych żab i zasugerowała, by podążył śladem Mii.
— Zwariowałaś? Mam godność. Wynająłem dla nas pokój w trzech miotłach, bo chciałem, żeby się trochę ogrzała, bo przecież w tym cholernym zamku nic nie działa. I ona udawała zakochaną wyłącznie po to, żeby z tego skorzystać. Zdradzę ci zakończenie tej historii. To nie ja wylądowałem z nią w tym pokoju, tylko Rosier. Nie urodziłem się wczoraj, dobrze wiem co tam robili. Dla Mii nie miało jak widać żadnego znaczenia z kim tam pójdzie. Nie mam zamiaru płaszczyć się przed nią. Już nigdy. I tobie radzę zrobić to samo z Cloudem. — Był zły. Pojawienie się ślizgonki wytrąciło go z równowagi, a naiwność Atheny tylko dolała oliwy do tego naprawdę rozgrzanego pieca. Oddał jej czekoladowe żaby, nie chcą mieć do czynienia z niczym, co miało cokolwiek wspólnego z panną Kruger. — Zatrzymaj je. Zaczaruj, wlej tam truciznę i poczęstuj Rosiera. Chociaż to i tak byłaby dla niego niewystarczająca kara.
Gryzła się mocno po wnętrzu policzku, więc powolnie łzy uciekały spod jej długich rzęs. Szczęśliwie nie po zaróżowionych od emocji policzków, ot wyparowywały, a może któreś z potrzęsień jej głowy sprawiło, że uleciały wokoło. Tak czy siak, nie zamierzała pokazywać, że słowa Borisa ją jakoś wybitnie zraniły. Była zbyt dumna na takie rażące okazywanie, że Rosier miałby mieć nad nią moc. Wpływ może i miał na nią, gdy był obok, ale nie, gdy wspomniane były rzeczy, jakie miał wyrabiać z kimś innym. To sprawiało, że trafiał nisko w możliwości manipulacji najmłodszą z Lestrange'ów.
Tak, jak i Romanov, Athena była świadoma, ba, wychowana w kunszcie dbałości o nazwisko i o rodową czystość krwi. Ale nadal, planowanie jej zamążpójścia było czymś, co dość konkretnie ją ubodło. Powód był banalny. Nawet nie zapytano jej o zdanie. A może akurat by znała kogoś ciekawego i godnego. Słowo się rzekło, tata zadecydował, a ona jedynie myślała o tym, co później mówił Cloud. Że ona będzie rodziła mu dzieci i w domu siedziała... Gdy w planach miała przecież bycie sędziną Wizengamotu... To się nie kleiło. I coraz bardziej Puchonka przekonywała siebie samą, że ten Krukon nie był jej pisany. Zdecydowanie nie. Boris tylko to potwierdził tym, co wspominał o nim i o Mii.
Wzięła od towarzysza niedoli czekoladowe żaby, spoglądając na nie teraz bez przekonania. Dopiero słowa, jakie padły z jego strony, sprawiły, że nawet się przelotnie uśmiechnęła. Krótko, ale jednak.
- Dobry plan. Zapamiętam go, chociaż zdziwiłoby mnie, gdyby się na to złapał. Jest dobry z eliksirów - wzruszyła lekko ramieniem, po czym spojrzała niespiesznie po twarzy Romanova, chcąc go rozgryźć. Widziała jego złość i zastanawiała się, kiedy ona sama przestała być tak buńczuczna. Może za dużo czasu spędzała w towarzystwie Alice?
- Nie chciałbyś pójść ze mną na czekoladę lub piwo kremowe? W międzyczasie mógłbyś mi podpowiedzieć jeszcze parę sposobów na Rosiera, choć... Wydaje mi się, że sowa, jaką wyślę zaraz mojemu bratu będzie wystarczająca - zaproponowała, delikatnie stukając różdżką w pudełko żab. Zmniejszyło się, gdy szepnęła zaklęcie, po czym taką podręczną wersję wsunęła do kieszeni płaszcza. Wychyliwszy się, nagle wrzuciła kolejnego galeona do skarbonki i pospiesznie wymierzywszy, machnęła patykiem w stronę kulek. Cyknęła z niezadowoleniem językiem o podniebienie, bo przed nią pojawiła się nagroda pocieszenia. Kolejna. Musy-świrusy ice'ówki. Wyciągnęła je w stronę Krukona, sama częstując się i ziejąc mroźnym oddechem w chwilę potem.
- Nie rozumiem, czemu tyle osób myli Ciebie i Twojego brata. Okej, wizualny aspekt jest logiczny, ale wydaje mi się, że jesteś... Ładniejszy - w jaki sposób? Jej to wiedzieć.
Why you should fall in love with a Hufflepuff girl?
— Napisz, że są od Kruger, wizja jej cycków przesłoni mu wzrok — Wzruszył ramionami. Naprawdę jej w tym momencie nienawidził. Stojąc tuż obok panienki Lestrange całym sobą, zarówno swoją postawą jak i wyrazem twarzy pokazywał światu, że w jego sercu nie było już miejsca dla Mii Kruger. Spojrzał w stronę swojego brata bliźniaka, po czym znów przeniósł wzrok na Athenę. Jej szkliste oczy wpatrywały się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Była ładna. Mimo mrozu szczepiącego w policzki zdołała utrzymać klasę, nie narzucając na siebie ani za dużo, ani za mało warstw. Romanov naprawdę miał na myśli to, co jej przed chwilą powiedział. Zasługiwała na komplementy. Jego ojciec może i nie wychował się w bogactwie, ale z daleka widać było, że kochał ich matkę. Szanował ją i doceniał — Romanovowie wiedzieli, jak powinno traktować się kobiety.
Proponowała mu czekoladę? Piwo? Rozmowę? Boris nie zastanawiał się nawet chwili. Skinął głową, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech.
— Nie. Nie rozmawiajmy o Rosierze. Ani o Kruger. Opowiedz mi o swoich planach na przyszłość, a ja opowiem ci o swoich. Opowiedz mi o głupim chłopaku swojej przyjaciółki, a ja będę udawał, że nie mogłem bez tej historii żyć — zaśmiał się. Ruszył w stronę wioski, kierując się do miejsca, w którym mogliby usiąść i porozmawiać. Boris wciąż nie miał zamiaru podrywać panienki Lestrange — zauważył jednak, że jej obecność pozwalała mu nie myśleć o tym, że ktoś wyrwał mu serce z piersi i przydeptał je butem, obracając się przy tym pięć razy. Dawała mu wytchnienie i była ciekawą, choć nieco zdystansowaną towarzyszką. Romanov naprawdę chciał ją bliżej poznać. Tak po prostu.
Zaśmiał się, gdy po drodze zadała mu to dość zabawne pytanie.
— Oczywiście, że jestem przystojniejszy. I mądrzejszy. Ale nie mów tego Grishy, bo będzie mu przykro. Jest delikatny — powiedział, po czym oboje zniknęli w jednej z pobliskich herbaciarni. I bawili się dobrze. Naprawdę zaskakująco dobrze.