Loch - wejście na salę balową

Wiek:
16
Data:
29 maja 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
obrońca
Różdzka:
17 I 3/4, ŁUSKA SYRENY, TARNINA, SZTYWNA
Zamożność:
bardzo bogaty
Stan cywilny:
mącę w głowie wili
Abraxas Malfoy
Posty: 134
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:04

Trzy razy prosił ojca o to, żeby go zabrał z zamku przed balem. Trzy razy! I trzykrotnie dostał odpowiedź negatywną. Czemu? Bo ojczulek bawił się z matką w jakimś klubie dla czystokrwistych i miał mieć potem dom tylko dla nich. Creepy old people. Ślizgon odwalił się w swoje najlepsze zielone garniaki, wypolerował stosownie buty, a przede wszystkim psiknął się perfumami, za które płaci się w dziesiątkach galeonów. Jak nie setkach. Jak być na balu to w centrum zainteresowania, albo przynajmniej poważnie kroczyć wokoło ludzi i kpić z ich rozmów.
Pojawił się na balu sam, bo stwierdził, że on łaski żadnej dziewczynie robić nie będzie. Został zaproszony przez parę fruź, ale żadna nie miała blond włosów, jak Stark, ani oczu, jak Clarke. NO to nie. Nie pójdzie z żadną. Niech żałują. Wszedł do lochu, a minąwszy jednorożce, rozejrzał się po sali. Chwycił ostatni kieliszek z tacy zgarbionego skrzata, spoglądając za kreaturą, jakby co najmniej była chora. Powąchał niepewnie drinka, a poczuwszy zapach jaśminowca i słodkiego winogrona, długo nie trzeba było czekać, żeby zapach przyjemnie go omamił. Upił specyfiku i następnie złapał się lekko za głowę, czując zakłopotanie. Spojrzał po kilku osobach i zaczęło docierać do niego, jak uwrażliwiony się zrobił. Współczuł tym, którzy mieli smutne miny, radował się przelotnie widokiem uśmiechniętych twarzy.
- Co się dzieje, na przystojnego Godryka..! GODRYKA? - Złapał się za usta, jakby przeklął siarczyście, a odchyliwszy palce, spojrzał na nie i znów na drinka. - Słodki Gryffindorze, cóż to za boski sen... - Pomyślał o koszmarze, a jednak cudowności się lały z jego ust, niczym słowa na papier wylewane w brzasku księżyca w wieży Gryfonów. Abraxas był w środku przerażony. Szybko odłożył szkło na tacę skrzata:
- Dziękuję ślicznie! - I złapał się za głowę. NIE, NIE DZIĘKUJE SIĘ NIGDY SKRZATOM! ARGH! Złapał za wolny talerz i spojrzał po sobie, jakby miał dostrzec kompletnie inną osobę, ale nie, to nadal on, piękny Malfoy... Tylko taki... Szczęśliwszy? Pogodniejszy? GRYFOŃSKI? Jeszcze chwila, a uśmiechnie się, niczym Ward. O nie-nie.

You don't know what you did, did to me - Your body lightweight speaks to me - I don't know what you did, did to me!
Wiek:
18
Data:
08 wrz 2005
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Studentka I rok, spec. Łamacz Klątw
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Buk, łza cerbera, 10 cali, giętka
Zamożność:
Skromna
Stan cywilny:
Panna
Camellia Vixen
Posty: 163
Rejestracja: 29 maja 2023, 16:27

Ten bal trwał może... z 10 minut? A już tyle rzeczy zdążyło się tu zadziać, że Camellia miała pewne trudności ze złapaniem wszystkiego, co było ważne. Lub nie. Lub w ogóle nie powinno mieć miejsca! Z pewnością nie pomagało to, że jej ciało nadal gibało się na wszystkie strony. Dlatego z odetchnięciem poczuła, jak ta niewidzialna siła odchodzi bardzo powoli w zapomnienie, a jej mięśnie będą mogą odpocząć. Dzięki Roweno, w końcu!
Słysząc, jak Persheus się oburza, ta tylko zamrugała zaskoczona oczami. No, dobra, może odrobinę przesadziła i przy chłopaku nie powinna mówić w ten sposób, ale - co tu się właśnie odwalało z nimi, to hit. W najśmielszych snach - nie licząc tych, gdzie spędza czas z Lestrange'm - nie spodziewałaby się zobaczyć tych dwoje. Razem. Całujących się. Yuck!
Nie zdążyła mu nic odpowiedzieć, bo zaraz Baizem wystrzelił jak z procy do Suzanne. Dobrze. Odetchnęła spokojnie, chociaż może im się powiedzie i w końcu uda im się zejść, bo chyba każdy już tylko czekał, aż oni do siebie wrócą. I wszyscy byli zmęczeni ich podchodami. Przez parę sekund przypatrywała się tej dwójce, mając w głowie słowa Richarda. Jakkolwiek młodzieńcza natura chciałaby, by jego słowa były prawdą, tak Vixen ZNAŁA swoje szanse przy tej sroce. Zerowe. No patrzcie - przecież wszyscy wiedzieli, że Ray jest bogata! Dlatego na nią leciał (no a te złote włosy?), TYLKO NIE CHCIAŁ SIĘ DO TEGO PRZYZNAĆ. Ale ona na pewno nie będzie mu w tym pomagać. Gdy jednak Marianne podeszła do niego i złożyła na jego ustach kolejny pocałunek... Camellia otworzyła jeszcze szerzej oczy, jeśli to w ogóle możliwe, po czym przysłoniła usta dłonią.
- Co tu się....
Mruknęła sama do siebie pod nosem, patrząc jak złotowłosa odchodzi od jej skrytej miłości i nie bardzo wiedziała, co ma zrobić. Czy już go zostawić na pastwę tego złotego dziecka, czy może jednak jeszcze przez chwilę mu potruć dupę? I w tym momencie pech chciał, że eliksir przestawał działać, a ona sama na sam koniec krzyknęła tylko...
- KOCHAM PERSHEUSA LESTRANGE!
Zamrugała szybko oczami, czując jak tym razem nawet i makijaż nie poradzi nic na jej czerwoną twarz. A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE!
Spojrzała szybko na niego, przez chwilę się nie odzywając. W końcu przymknęła powieki i szybko rozmasowała skronie palcami. Westchnęła, po czym jak gdyby nigdy nic spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie, choć trochę nerwowo.
- Udaj proszę, że tego nie słyszałeś. Potrzebuję alkoholu. Teraz. Natychmiast. Wziąłeś coś ze sobą, prawda? Napewno tak.
Co za cholerny napój spowodował, że jej największa i najbardziej skrywana tajemnica właśnie wyszła na jaw?! Nie pozostawało jej nic innego, jak się upić. TERAZ.


A butterfly, spreading its wings slightly - let go, let grow, let spread out.
Like a water drop ripple out in waves from here on, the chain begins.
Wiek:
17
Data:
05 maja 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Cedr, Łuska Syreny, 8 i pół cala, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Singiel
Xaviery Parkinson
Posty: 17
Rejestracja: 02 cze 2023, 10:00

Xaviery machnął na przywitanie Baizenowi. Co prawda, nie pałali do siebie niewiadomo jak wielką sympatią, to jednak byli z tego samego domu, a sam Richard nie miał za bardzo czym na razie zajść za skórę Parkinsonowi. Przeniósł spojrzenie na Iris i westchnął teatralnie.
- Jakbyś poświęciła trochę czasu i poznała faktycznie Abraxasa, przestałabyś o nim tak brzydko mówić. Ciuś ciuś, siostrzyczko, ciuś ciuś.
Mimo, że miał ochotę ją mocno ochrzanić, widok, który serwował mu jego napój powodował jedynie uśmiech na jego twarzy. Widział to zdenerwowanie na jej twarzy, a gdy zapytała o tego puchona poczuł się, jakby go piorun walnął. Na szczęście przyszli na tyle wcześnie, że Lambourne jeszcze nie było.
- Daruj. Nie zrobisz tego.
Skwitował tylko, rozglądając się dookoła. I wtem jego oczom ukazał się i on! Cały na zielono, jak na prawowitego Ślizgona przystało! Zostawiając siostrę w najlepsze ruszył wręcz tanecznym krokiem w stronę Malfoya. Aczkolwiek zatrzymał się metr od niego słysząc, co tak właścicie blondyn wypowiadał za słowa.
- Stary, a Ty co? Zamieniłeś się na mózgi z Wardem, czy co?
To chyba zdecydowanie nie powinno tak wyglądać. W życiu nie widział przyjaciela w takim stanie. Na serio wyglądał, jakby zaraz miał tutaj zamienić swój elegancki garnitur na gryfońską czerwień. Co by mu kompletnie nie pasowało.
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 268
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Iris po prostu nie przepadała aż tak za Malfoy'em jak jej bliźniak. Naprawdę! Nie rozumiała tego całego zauroczenia boskim obrońcą drużyny Ślizgonów. Dla niej Malfoy był rozpuszczonym dzieciorem. I koniec pieśni. Dlatego tylko przewróciła oczami i nie komentowała tematu.
Pojawili się na balu jako jedni z pierwszych, dlatego też - na szczęście - nie widziała nigdzie Puchona. Tutaj musiała się z bratem zgodzić - nie chciała tego zrobić. Nie chciała do niego iść. Dlatego przez chwilę nic nie mówiła, walcząc sama ze sobą by nie ruszyć w tłum i nie szukać Kennetha. Tak było bezpieczniej. A gdy ten już się pojawił, czym prędzej ruszył w stronę parkietu i tyle go widziała. Czuła, jak wszystkie emocje w niej zaczęły się kumulować i miała wrażenie, że wszystko zaraz wybuchnie. A ona na pewno. Spojrzała na brata, mając już na końcu języka jakąś kąśliwą uwagę, ale ten ruszył w stronę Abraxasa. Warknęła więc coś w stronę najbliżej trzpiotki, która właśnie wyznawała miłość swojemu partnerowi - no biedna, ale co poradzić - kompletnie nie przejmując się tym, że dziewczyna zareagowała łzami w oczach i czmychnęła, nim druga połówka pokrzywdzonej przez nią dziewoi zdążyła cokolwiek zrobić.
Podchodząc do Malfoya uśmiechnęła się wrednie. Jak zwykle przy nim. Parsknęła nawet cicho śmiechem.
- Gryfoński Malfoy? Tego się nie spodziewała. Brakuje jeszcze, byś zaczął kwiatki sadzać dookoła.
Odrzuciła kosmyk włosów z twarzy i skrzyżowała ręce na piersiach. Efekt napoju na szczęscie już minął, chociaż czuła, że jeśli zacznie ją ktoś denerwować, będzie kiepsko, ale totalnie się tym nie przejmowała. To ona miałą denerwować innych ludzi, a nie oni ją.
- Nie przyszedłeś z lubą? Żadną? Dostałeś kosza?
No nie mogła sobie darować. Po prostu nie.
~ * ~

~ * ~
Wiek:
18
Data:
01 paź 2005
Genetyka:
Wilkołak
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Prawo Magiczne (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
15 cali, twarda, wiąz, włos z ogona testrala
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
golden i pani sokół
Richard Baizen
Posty: 390
Rejestracja: 15 mar 2023, 11:29

Cały czas czuł jej zapach, ale był przekonany, że to jedynie omamy węchowe po drinku, który wpił. Na szczęście jednak dziwne problemy ze wzrokiem minęły szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Dzięki temu mógł już konkretnie rozejrzeć się w poszukiwaniu Suzanne, gdy ta została zauważona przez Persa. On już się swoimi ziomkami nie interesował i przepychał się bezsprzecznie w kierunku jednej, konkretnej dziewoi na parkiecie.
Widząc jej uśmiech i swobodne ruchy, nie mógł się w nią nie wpatrywać, jak w obrazek. Tym bardziej, że poruszała się subtelnie wraz z tą czarną sukienką, a czarna maska i pióra podkreślały tylko jej makijaż i ciemne tęczówki.
Wywrócił oczami, rozbawiony tym, co mówiła, ale ani minimalnie nie uśmiechnął się. Poważny, choć oczy śmiały mu się. - Nie chcę, dobrze o tym wiesz. - Odparł swobodnie, delikatnie ruszając jej ręką, żeby wprowadzić jakiś ładny obrót, a tu co się stało? Ślizgonka wydarła się w najlepsze, a on uniósł wymownie obie brwi, zaskoczony i zbity z tropu. Kilka osób się na nich spojrzało, ale najwidoczniej muzyka była wystarczająco głośna. Nie zdążył mocniej zareagować, bo Ślizgonka już łapała jego dłoń i Krukon... No cóż. Uśmiechnął się pod nosem, kompletnie zahipnotyzowany tym, że Suzanne chwyciła jego rękę, a następnie splotła ich palce razem. Uśmiechnął się pod nosem i dał pociągnąć, gdziekolwiek.

ztx2 suzek i ryś

loving you's a good problеm to have. even if it only hurt me back.
Wiek:
16
Data:
29 maja 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
obrońca
Różdzka:
17 I 3/4, ŁUSKA SYRENY, TARNINA, SZTYWNA
Zamożność:
bardzo bogaty
Stan cywilny:
mącę w głowie wili
Abraxas Malfoy
Posty: 134
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:04

Malfoy był ostatnią osobą w całej szkole, jaka powinna dostać drinka o takim działaniu, jak kompletna transformacja osobowości. Jako pełnoprawnie czystej krwi uczeń, ostatnie, czego chciał to czuć współczucie do... Szlam. A to właśnie miało miejsce, gdy jeden z uczniów wyłożył się, jak długi, a brwi Ślizgona subtelnie uniosły się, zwiastując ciche "oooh". Zrobił krok w stronę małolata, więc zapewne chciał mu pomóc, ale tu drogę zastawili mu Parkinson w duecie. Spojrzał na Xaviery'ego, a potem Iris.
- Xavi, przecież wiesz, że Elijah jest taki cudow.. - Abraxas uderzył się pięścią w klatkę, żeby nie kontynuować. Szybko chwycił kolejny drink, bo to, co się z nim działo było PONIŻEJ JEGO GODNOŚCI. - To porównanie by było absolutnie fenome... - Znów się uderzył i błagalnie sapnął, unosząc kieliszek. Tu jednak coś sprawiło, że jego całe ciało sprzeciwiło się i obróciwszy się w miejscu, nagle złapał Zoję Yordanową i wpił się w jej usta w krótkim pocałunku. Cofnął się i wydał z siebie dźwięk, jak kot przed wymiotowaniem. Szybko upił drinka, którego odstawił i spojrzał na Iris już zdecydowanie mniej przychylnym wzrokiem, niż sekundę wcześniej. Zapiwszy dziwny pocałunek, gdy Gryfonka odchodziła z mruknięciem "pojebaaaaany jesteś", wytknął Krukona.
- Ani słowa o tym, co widziałeś. A co do ciebie... - Wytknął palcem odklejonym od szkła Iris. - Ja mogę dostawać kosza i mieć codziennie inną pannę, bo ty to pewnie wystraszyłaś wszystkich wolnych singli samym spojrzeniem. - Skrzywił się słodko, czując, jak nowy drink wchodzi mu w krew. I co? DRAMAT. Malfoy otwierał usta, a Iris i Xaviery mogli słyszeć w głowach, jak Ślizgon drze się w najlepsze CO SIĘ KURWA DZIEJE, CO TO ZA POJEBANE DRINKI, WYPUŚĆCIE MNIE! Blondyn złapał się za głowę, wylewając przypadkiem drinka na stolik, po czym chwycił biednego skrzata i nim potrząsnął w powietrzu, gniewnie się w niego wpatrując. JAK SIĘ TEGO POZBYĆ?! Skrzat bezradnie wzruszył łapkami i rozłożył je wokoło siebie, popiskując smutno. I co? Popłakał się. Malfoy odstawił stworzenie z obrzydzeniem, po czym przesunął obiema dłońmi po swoich ulizanych włosach. Abraxas, weź się w garść, to przejdzie, nie ma co panikować. To tylko utrata mowy. WY TEŻ. WYPIJCIE TO. Zgarnął dwa drinki i wepchnął Xaviery'emu i Iris w dłonie. Niech nie tylko on będzie poszkodowany.

You don't know what you did, did to me - Your body lightweight speaks to me - I don't know what you did, did to me!
Wiek:
17
Data:
05 maja 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Cedr, Łuska Syreny, 8 i pół cala, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Singiel
Xaviery Parkinson
Posty: 17
Rejestracja: 02 cze 2023, 10:00

Xaviery miał wrażenie, że coś bardzo niedobrego dzieje się z jego bratem. No dobra, kuzynem, niech będzie. I wcale nie był pewny, czy to jest tylko wina tego feralnego drinka, który dostał się w jego ręce. Z szeroko otwartymi oczami podziwiał wręcz, jak Abraxas łapie Yordanównę i wpija się w jej usta, jak gdyby nigdy nic. A zaraz po tym dopija drugiego drinka. Słysząc jego groźbę, że nic nie widział, pomachał tylko rękami.
- To jest coś, czego nie chciałem widzieć. Jesteś bezpieczny, jeśli o mnie chodzi - za nią nie ręczę.
Wskazał palcem na swoją siostrę, stojącą obok. Po czym nagle, jego napój przestał działać, a chłopak oślepł.
- Nic nie widzę! NIE WIDZĘ!
Trzeba przyznać, że trochę spanikował, nawet i trochę bardziej, bo zaczął machać przed sobą rękami, będąc serio przerażonym. Na szczęscie po kilku sekundach odzyskał wzrok, aczkolwiek to co się właśnie wydarzyło wprowadziło go trochę w stan zażenowania własną osobą. Tak więc musiał jakoś zmienić temat. Parkinson rozejrzał się dookoła, szukając kogoś w tłumie, ale... w tym samym momencie w jego głowie rozniósł się głos Abraxasa. Chłopak szybko skierował na niego spojrzenie, unosząc wysoko brwi w górę.
- Wow. Też to chcę!
Dlatego, gdy tylko Malfoy dał mu kieliszek, wypił go jednym haustem. Traktowania skrzata domowego nawet nie skomentował, wiedział, jak bardzo Malfoy gardzi tymi stworzeniami, aczkolwiek trochę mu się żal zrobiło skrzata. Ale nie mógł się dłużej nad tym zastanawiać. Jego ciało zaczęło się samo ruszać, a on nawet nie próbował go zatrzymywać. Uśmiechnął się kącikiem ust i zaczął gibać w rytm muzyki.
Wiek:
17
Data:
05 maja 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Uczeń VI
Pozycja w quidditchu:
Pałkarz
Różdzka:
Włos Północnicy, jabłoń, 9 cali, sztywna
Zamożność:
Bardzo bogaty
Stan cywilny:
Panna
Iris Parkinson
Posty: 268
Rejestracja: 12 cze 2023, 9:32

Parkinsonówna stała i uważnie przyglądała się Abraxasowi. Jego zachowanie to coś, co dokładnie chciała zapamiętać - i po prostu będzie mu to wytykać. Za. Każdym. Razem. Gdy tylko będzie mogła. Uśmiechnęła się wrednie, przykładając dłoń do swojego policzka i praktycznie jedząc spojrzeniem Malfoya. Ale bez podtekstów seksualnych. Ona po prostu lubiła mu działać na nerwy. I chyba z wzajemnością.
Wiedziała, że Malfoy nie cierpi się z Wardem, więc gdy zaczął mówić o nim pozytywne rzeczy - a przynajmniej przez moment taki miał zamiar, tym bardziej zaśmiała się pod nosem. Nawet zaczęła mu współczuć. Do momentu, aż nie złapał wariatki gryfonicy i nie postanowił ją pocałować. Zrobiła teatralne "yuck", jakby miała zaraz zwymiotować i przewróciła oczami. Nie miała jednak czasu zacząć się nad nim pastwić za tą chwilową... nawet nie wiedziała, jak to nazwać, mówiąc szczerze - bo blondyn postanowił się do niej odezwać. Uśmiechnęła się swoim szelmowskim uśmieszkiem.
- Schlebiasz mi. Podeszło do mnie kilku, ale większość zamroziłam spojrzeniem i nie byli w stanie zbyt dużo wycedzić przez zaciśnięte ze strachu zęby.
Wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic. To było dla niej nic. Nic takiego. Myślała, że może Malfoy już się ogarnie i będą mogli porozmawiać na spokojnie, na poziomie przede wszystkim, ale ten dorwał kolejnego drinka i zaczął się miotać, a słowa, które chciał wypowiadać pojawiały się w ich głowach. Parkinson zaśmiała się w głos, przymykając oczy. Naprawdę, ostatni wieczór szkoły i Malfoy odwala takie numery? Ona mu nie pozwoli o tym zapomnieć przez kolejny rok!
Gdy dryblas wcisnął jej w ręke kieliszek, spojrzała na niego podejrzliwie. Nie chciała przypadkiem zamienić się na mózgi z jakąś Hamiltonówną albo co gorsza Drake. A widząc, jak jej brat zaczyna gibać się w rytm muzyki, tym bardziej nie chciała się napić. Jednak zapach jej amortencji był zbyt silny. Podsunęła nos do kieliszka, przez chwilę delektując się zapachem drinka. Pech chciał, że w tym momencie ktoś na nią wpadł, przez co z zaskoczenia upiła łyczek napoju i starła kilka kropel z twarzy, gdy napój delikatnie rozlał się na jej twarzy.
- Który to taki mądry!
Odwróciła się szybko, chąc znaleźć młodocianego przestępcę, który postanowił sobie z niej zrobić poduszkę bezpieczeństwa i w tym momencie drink zaczął działać, a ona... Widziała wszystkich ciała jako kości. Oh, czyli oślepnie na koniec jak braciszek. Odwróciła się z powrotem do Malfoya, po czym patrząc mu w oczy wypiła resztę zawartości drinka. Odetchnęła, prostując się i uśmiechnęła.
- Malfoy, czuję się zaszczycona, że mogę oglądać Twoje wnętrze!
Zaśmiała się w głos swoim jasnym, peristym śmiechem, szybko przysłaniając dłonią usta. Gdy już się uspokoiła, zaczęła się rozglądać dookoła w poszukiwaniu Summer.
- A nasze słoneczko Ślizgońskie to już się pojawiło? W ogóle ma się pojawić?
~ * ~

~ * ~
Wiek:
16
Data:
29 maja 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
VI rok
Pozycja w quidditchu:
obrońca
Różdzka:
17 I 3/4, ŁUSKA SYRENY, TARNINA, SZTYWNA
Zamożność:
bardzo bogaty
Stan cywilny:
mącę w głowie wili
Abraxas Malfoy
Posty: 134
Rejestracja: 05 kwie 2023, 11:04

Gdyby tylko wiedział, jak bardzo nienormalne były te drinki to na pewno zrobiłby wszystko by żadnego nie wypić. Teraz jednak przyglądał się swoim znajomkom, w tym ulubionemu kuzynowi, chociaż reakcja na to, co dostał w szkle była... Żałosna. Blondyn postanowił jednak nie grzebać dodatkowo Xaviery'ego. Zamiast tego przesunął spojrzenie na Iris.
Z żalu, nie ze strachu, mylisz pojęcia. Odparł momentalnie, a jego głos rozszedł się po jej głowie. W chwilę później okazało się jednak, że ktoś chciał zajść za skórę pannie Parkinson bardziej, niż Abraxas miał ochotę się do niej w ogóle odzywać. Zmierzył dziewczynę sugestywnie wzrokiem i odstawił puste szkło prosto w dłonie zaskoczonego Puchona. A jeśli o nich mówić to doskonale zauważył, że rudy Lambourne tańczy nie tylko z Ray, ale i ze Stark. Zmrużył nieznacznie oczy, po czym założył ręce na klatce, odchodząc dalej w stronę parkietu i klatek. Skinął na kuzyna i jego siostrę.
- Co? Summer? Nie wiem. - Wzruszył ramionami, mówiąc już całkiem normalnie. Postanowił nie pić żadnego dodatkowego drineczka. On o wodzie będzie co najwyżej. Ale za to nie omieszka znów zerknąć w stronę Krukonki, która spędzała mu ostatnio sen z powiek. Jeśli zawalił egzamin to z jej winy!
- Tam jest Clarke. Ze Starkówną. - Wskazał luźnymi skinieniem w stronę obu dziewcząt, po czym przez moment z daleka obserwował gadającą z Baizenem Castellani. Nie daruje sobie tego, że dziewczyna się nie dała omamić tak łatwo, jak chciał.

You don't know what you did, did to me - Your body lightweight speaks to me - I don't know what you did, did to me!
Wiek:
17
Data:
22 wrz 2005
Genetyka:
Metamorfomag
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Student: Aurorstwo (II ROK)
Pozycja w quidditchu:
Ścigający
Różdzka:
10 I 3/4 cala Mahoń, Kieł Wampira, sztywna
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
w związku z Rhinną Hamilton
Nevan Fraser
Posty: 150
Rejestracja: 08 maja 2023, 13:45

Perspektywa balu na początku jakoś wcale nie robiła na Nevanie wrażenia. Miał być, tak jak zawsze i tyle. Lecz kiedy zaprosił w końcu Rhi i miał świadomość, że nie idzie tam sam, zaczynał się coraz bardziej stresować. W końcu ich tajemnica nie była już tajemnicą, było już po egzaminach i nie powinien się niczym stresować. Lecz coś mu podpowiadało, że nie może liczyć na spokój i dobrą zabawę. Pewnie znów wszyscy będą o nim i Rhi mówić, a teraz mając naoczny dowód, że są razem, większość będzie ich obserwować.
Wyszykował się jak należy, elegancko i postawił na zieleń, którą przełamał czerwonym krawatem i chustką. Rhi coś wspominała, że będzie miała czerwone akcenty, więc dobrze było się dopasować do partnerki. Dopiął kamizelkę, poprawił krawat i mankiety, zaczesał grzywkę do tyłu i tak przygotowany wyszedł z Pokoju Wspólnego. W dłoni trzymał maskę, którą założył nim zbliżył się do wejścia na salę balową.
Miał się spotkać z Rhi przy wejściu, tam się umówili. Zerknął na zegarek i zaraz dostrzegł jej różową sukienkę. Trochę zwątpił, analizując w pamięci czy aby na pewno mówiła o czerwonych dodatkach. Uśmiechnął się jednak na jej widok wesoło, wyglądała przepięknie. Wyciągnął do dziewczyny dłoń i z uśmiechem powiedział:
- Wyglądasz przepięknie. - Gdyby nie zgromadzeni wokół to może i by się pokusił o bardziej rozbudowany komplement, lecz czuł jak w gardle czuje ścisk. - Gotowa?
Ruszył w stronę wejścia i kiedy ich poczęstowano drinkami, z lekkim zawahaniem skosztował płynu, który pachniał zniewalająco. Po chwili poczuł, jak strasznie zachciewa mu się tańczyć i docierająca tutaj muzyka, nawet jeśli nie było to nic nadzwyczajnego, zaczyna skłaniać jego ciało do lekkiego podrygu.
Spojrzał zdziwiony na siebie, a potem na Rhi i innych.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Złoto-czarny Bal VII-rocznych 2023”