Strzelnica z nagrodami

Od 1 stycznia 2024 na obrzeżach magicznej wioski Hogsmeade odbywać się będzie jarmark zimowy. Jarmark jest otwarty codziennie od południa do północy. Wstęp na teren jarmarku jest wolny.
Wiek:
99
Data:
31 paź 1919
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Architekt
Pozycja w quidditchu:
trener
Różdzka:
czarna różdżka
Zamożność:
dementorus totalus
Stan cywilny:
wolny dementor
Architekt Hogwartu
Posty: 805
Rejestracja: 28 mar 2023, 12:43

Obrazek

Weź udział w grze i wygrywaj nagrody! Traf zaklęciem podstawowym w ruchomy cel i zależnie od wyniku, zgarnij następujące nagrody:

1. Zaklęte rękawiczki ze skóry kuguchara, które utrzymują dłonie ciepłe nawet w najzimniejsze dni.
2. Pled z barwionych piór hipogryfa, który zapewnia przytulne ciepło podczas lektury w kominkowym zaciszu.
3. Zestaw gargulków, które zmieniają kolor w każdej rozgrywce.
4. Skarpety, które mają zdolność samoczynnego grzania się, utrzymując stopy w cieple.
5. Magiczna czapka z podszerstkiem puffków, która zmienia swój wzór zależnie od nastroju noszącego.
6. Musy-świrusy w wersji zimowej, tzw. ice'ówki, dzięki którym można zionąć mrozem przez kilka minut.
7. Kalendarz noworoczny, który przypomina o planach, zmieniając kolor na ulubiony właściciela.
8. Magiczne nauszniki z białego puchu memortków, które na życzenie właściciela wyciszają dźwięki wokoło.
9. Karty do wróżbiarstwa w zimowe motywy - stawianie nimi tarota powoduje przyjemne uczucie mrozu na nosie i policzkach.
10. Pakiet mini-czekoladowych żab w unikalnej, zimowej wersji z białej czekolady, zostawiających śnieżne odciski za sobą - uciekają szybciej, niż normalne.

Koszt wzięcia udziału w zabawie: 1 Galeon.
Aby otrzymać jedną z powyższych nagród po wzięciu udziału w rozgrywce, rzuć kością k10.
Wiek:
16
Data:
01 lip 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Nielot
Różdzka:
Dąb czerwony, 9 i pół cala, giętka, włókno ze smoczego serca
Zamożność:
Bogata
Stan cywilny:
Singielka
Faith Rowle
Posty: 13
Rejestracja: 28 wrz 2023, 15:32

Z książkami do Obrony Przed Czarną Magią i Opieką Nad Magicznymi Stworzeniami Faith przemierzała zimowy jarmark z Beowulfem u boku. Umówili się na zwiedzenie jarmarku w wolnej chwili, jednak Faith zawsze przy sobie nosiła książki. Zaraz koniec roku, egzminy, które chłopak miał już za sobą a ona jeszcze nie, także nie chciała tracić czasu. Każdą wolną chwilę poświęcała nauce, a jeśli już faktycznie miała jej dość - wyciągała przybory do malowania i zagłębiała się w artystyczny świat. Dlatego też, prócz podręczników, miała zawsze przy sobie przybory do malowania. Można śmiało powiedzieć, że nigdy nie chodziła z lekką torbą.
Ubrana w ciepły, czarny płaszcz, z białą czapką i szalikiem na sobie, przemierzała razem z przyjacielem z dzieciństwa jarmark w poszukiwaniu cczegoś ciekawego. Ciekawość zmuszała ją do przejścia całego tego miejsca. Już sobie tworzyła listę, gdzie będzie chciała zatrzymać się na dłużej, a gdzie tylko rzucić okiem i odhaczyć obecność.
- Trzeba przyznać, że postarali się w tym roku. Wolę chyba jarmark, niż bal. Ten z zeszłego roku był dość... Pogmatwany. - wspomniała o zeszłorocznym balu zimowym, na którym na suficie sali balowej zostały wyświetlone wszystkie występki i zabawy innych uczniów. Faith nie pochlebiała czegoś takiego i nie rozumiała, jak niektóre osoby mogły się dać złapać na coś takiego. Poza tym, bal był po prostu dla niej nudny. Już lepszy był ten na zakończenie roku. Spojrzała na Beowulfa. - Co myślisz? Masz podobnie? Po tych wszystkich balach w rodzinie, na ktore uczęszczam jako dziecko już mnie nużą.
Może patrzyła nieco inaczej na tego typu imprezy, jednak mimo tego, że kochała swoją rodzinę i szanowała, nie do końca ją rozumiała. Faith była chyba najbardziej przekonana z całej swojej rodziny o wadze czystości krwi i widok jej rodziców i rodzeństwa, przechadzających się wśród szlam i półszlam... Wzdrygnęła się. Rozejrzała się dookoła i jej wzrok padł na strzelnicę. Złapała pod ramię chłopaka i jak gdyby nigdy nic pociągnęła go w jej stronę.
- Chodź, postrzelamy zaklęciami! - bo co jest ciekawszego niż praktyczne używanie zaklęć, prawda?
Stanęła przed strzelnicą, chcąc jako pierwsza zmierzyć się z zadaniem. Zapłaciła wymaganą kwotę, dobyła różdżkę, z uwagą starała się dobrze trafić iiiii.... Pyk! Udało jej się trafić cel, a po chwili w jej dłoniach pojawiły się rękawiczku ze skóry kuguchara. Uniosła brwi i pokiwała głową.
- nie wyszło chyba tak źle... Spróbuj teraz Ty!
You know that I come first

I’m the winner
Wiek:
17
Data:
10 lis 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VII
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Dąb Angielski, 10 i pół cala, włókno ze smoczego serca
Zamożność:
Bogaty
Stan cywilny:
Wolny
Beowulf Burke
Posty: 71
Rejestracja: 16 paź 2023, 15:05

Beowulf nie miał planów na sobotni dzień, ale bardzo miał nadzieję na to, że do wieczora wyklarują mu się jakieś plany towarzyskie. Aby zabić czas w ciągu dnia, umówił się ze swoją koleżanką z domu Faith Rowle aby odwiedzić jarmark zimowy w Hogsmeade. Burke nie był szczególnym fanem takich prostych rozrywek, w których lubowała się czarodziejska gawiedź z niższych sfer, ale w Hogwarcie i okolicach nie działo się zbyt wiele, więc z braku laku nawet i jarmark zimowy wydawał się być godziwą rozrywką.
Gdy szli zaśnieżoną ścieżką z Hogwartu do magicznej wioski, a śnieg skrzypiał im pod nogami, dziewczyna opowiadała o przygotowaniach do Standardowych Umiejętności Magicznych, a Beowulf głównie słuchał tego, co ma do powiedzenia. On oczywiście zdał swoje SUMy śpiewająco, o czym nie omieszkał jej przypomnieć. Gdy dotarli już na jarmark, przepych i zamieszanie jakie tu panowało, natychmiast zaatakowały jego zmysły i nim się obejrzał, panienka Rowle już pociągnęła go w stronę strzelnicy. Krukon zaśmiał się na słowa o balu zimowym z zeszłego roku, bo widok Aleksandra Corteza i Summer Clarke zdecydowanie zrobił mu wtedy tydzień, jak nie nawet cały miesiąc.
Bal jak bal. Dla mnie ciekawsze jest zawsze to co dzieje się za kulisami takiego balu, w ciemnych korytarzach i na zapleczu. No wiesz, jak na przykład właśnie to, co mogliśmy oglądać w zeszłym roku — odparł jej z porozumiewawczym uśmiechem, wspominając zeszłoroczne wydarzenie, które zorganizowała im szkoła. — Dla mnie na przykład zeszłoroczny bal był bardzo udany, jeśli wiesz co mam na myśli — powiedział, a potem posłał jej sugestywne spojrzenie, sugerujące, że bawił się równie dobrze w zeszłym roku co wyżej wspomniana para Ślizgonów w ramionach jednej z dziewcząt ze swojej klasy.
Spoglądał na Krukonkę kiedy strzelała do ruchomych celów ze swojej różdżki, a na koniec odebrała nagrodę. Burke nie miał w planach brać udziału w tej zabawie, ale ostatecznie został przekonany. Stanął w wyznaczonym miejscu, a potem rozpoczął ciskać podstawowe zaklęcie w ruchomy cel, zbijając chyba większość z celów. Na koniec otrzymał nagrodę: magiczną czapkę z podszerstkiem puffków, która zmienia swój wzór zależnie od nastroju noszącego. Obejrzał ją z każdej strony, a potem wyciągnął w stronę panienki Rowle.
Do kompletu, będzie pasować do rękawiczek — powiedział, podając jej tę nieszczęsną czapkę. — Chcesz zagrać jeszcze raz, czy pójść i obejrzeć coś innego? — Zapytał, postanawiając pójść za jej wolą.
Obrazek Obrazek Obrazek
I'm the king of my own land
Facing tempests of dust, I'll fight until the end
Wiek:
16
Data:
01 lip 2008
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Czysta
Zdrowie:
100
Zawód:
Czarodziej
Pozycja w quidditchu:
Nielot
Różdzka:
Dąb czerwony, 9 i pół cala, giętka, włókno ze smoczego serca
Zamożność:
Bogata
Stan cywilny:
Singielka
Faith Rowle
Posty: 13
Rejestracja: 28 wrz 2023, 15:32

Faith raczej bywała bardziej zamkniętą w sobie osobą, aniżeli super towarzyską. Musiała naprawdę kogoś blisko poznać, co by czuć się całkowicie swobodnie przy nowo poznanej osobie. Na szczęście przy Beowulfie mogła sobie na to pozwolić. Jej koleżanki z roku zazdrości jej tego kontaktu - po cichu (i nie tylko) wzdychały do starszego kolegi, a Faith? Czasem chyba odczuwała pewne ukłucie zazdrości, ale z drugiej strony - wiedziała, że to ona ma z nim najlepszy kontakt wśród koleżanek.
Faktycznie kłapaczka Rowle często się nie domykała na tematy nauki. Podświadomie gdzieś rywalizowała z Burke'm, aczkolwiek zawsze była na przegranej pozycji - przecież był rok wyżej! A mimo to dziewczyna łudziła się, że go prześcignie. Jednak musiała przyznać, że momentami jego pomoc była nieoceniona. Aczkolwiek na jego wytknięcie, jak to świetnie nie zdał SUMów, wzięła głębszy wdech i wydęła policzki.
- Zobaczysz, zdam lepiej od Ciebie. - mruknęła tylko cicho, krzyżując na moment ręce na piersiach.
Parsknęła śmiechem na jego spostrzeżenie i szczerość, co go bardziej interesuje. Zabrzmiało to naprawdę creepy, ale była do tego przyzwyczajona. Czasem tak widziała Krukona, ale nie komentowała tego za bardzo. Czasem rzuciła jakąś uwagą, ale raczej w śmiechu, aniżeli by sprawić mu przykrość. Dało się tak w ogóle?
- Nie chcę znać szczegółów. Obrzydliwe! - powiedziała od razu, ale widać było, że powstrzymuje się od śmiechu. Cała się gotowała w środku. Faktycznie jednak nie okłamała go - nie chciała znać szczegółów. Po co jej była ta wiedza? Nie miała co z nią zrobić.
Oglądała z uwagą jak chłopak ciskał zaklęcia, na koniec kiwając głową z aprobatą. Jednak nie spodziewała się tego, że chłopak przekaże w jej ręce czapkę. Obejrzała ją z każdej strony, na koniec kierując na niego spojrzenie.
- Dzięki, ale na pewno nie chcesz? Mogłabym od razu wiedzieć, jaki masz nastrój, zanim jeszcze zaczniemy rozmawiać. - poruszyła parę razy brwiami, uśmiechając się lekko pod nosem. Na jego pytanie zamyśliła się, wspominając w myślach, co mogliby jeszcze zwiedzić. Co ona chciała zobaczyć, bo po koledze raczej nie spodziewała się wielkiej chęci do ogarnięcia co gdzie i jak. - Idziemy na wróżby? - uśmiechnęła się nieco zadziornie, będąc naprawdę ciekawą, co mogą jej - ewentualnie im! - wywróżyć.
You know that I come first

I’m the winner
Wiek:
17
Data:
10 lis 2006
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VII
Pozycja w quidditchu:
Obrońca
Różdzka:
Dąb Angielski, 10 i pół cala, włókno ze smoczego serca
Zamożność:
Bogaty
Stan cywilny:
Wolny
Beowulf Burke
Posty: 71
Rejestracja: 16 paź 2023, 15:05

Życzę Ci tego, ale raczej mało prawdopodobne — powiedział pewny siebie, posyłając jej niepokorny uśmiech. Beowulf był bardzo pewny siebie, bo nauka w szkole przychodziła mu zwyczajnie naturalnie. Rzadko można było go spotkać zakuwającego do egzaminu czy ślęczącego nad książkami. Dużo zapamiętywał z lekcji, miał praktyczne podejście do nauki i po prostu jakoś mu to przychodziło z łatwością. Burke lubił wierzyć, że ma to po ojcu, który również był z natury bystrym i inteligentnym gościem.
Dobra, bez szczegółów, ale to ty zapytałaś — powiedział unosząc ręce w geście kapitulacji. Gdy zapytała o czapkę, pokręcił głową. Beowulf wolał zachowywać dla siebie to, co działo się w jego głowie, a czapka, która na wejściu odsłaniałaby jego stan ducha i umysłu brzmiała jak jego największy koszmar. Zawsze chciał wiedzieć co dzieje się w głowach innych osób, ale sam planował skrywać to, co dzieje się w jego myślach. — Jest Twoja. Poza tym, widziałaś mnie kiedyś w czapce? — Zapytał, prychając, bo ostatni raz nosił może czapkę w wieku niemowlęcym. Takie nakrycia głowy nie pasowały do jego eleganckiego stylu ubierania się, a w jego oczach wydawało mu się, że wyglądałby wprost komicznie.
Wróżby? Jasne, czemu nie — powiedział, a już po chwili szli w stronę namiotu wróżki. Kiedy znaleźli się już na miejscu, Krukon puścił dziewczynę przodem, a potem oboje zniknęli w środku.

2x ZT
Obrazek Obrazek Obrazek
I'm the king of my own land
Facing tempests of dust, I'll fight until the end
Wiek:
17
Data:
01 sty 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VII
Pozycja w quidditchu:
nielot - kibic PUFFY WALCZĄCE
Różdzka:
9 cali, czarny orzech, włos z głowy północnicy, twarda
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
planuję oddać serce borisowi
Athena Lestrange
Posty: 138
Rejestracja: 15 lip 2023, 22:42

Końcowe dni zimowego jarmarku były o tyle optymalnym miejscem na spędzenie wieczoru tuż po kolacji, że nawet Athena zdecydowała się dołączyć do grona osób, które szły w tym kierunku. I to właśnie grono było pozytywne. Siedem osób. Nie więcej. Każdy z innej parady i kompletnie zainteresowani swoimi sprawami, nienarzucającymi się sobie. Ciemnowłosa Puchonka wyszła z piwnic, ubrana w czarny płaszczyk, bardzo klasyczny i bez zdobień. Na dłoniach miała rękawice ze srebrnymi smoczymi łuskami, a szyję zdobił puchoński szalik, mocno zakręcony, bo ostatnimi czasy zrobiła się dziwnie zmarzluchem. Wysokie pod kolana skarpetki w czarno-żółte paski, równie wysokie czarne śniegowce i regulaminowa spódnica. Wszystko fajnie, tylko czemu tak ciepło, skoro była od kilku dni odwilż? Pytać trzeba tej zainteresowanej dziewuchy.
Przechadzając się, machnęła spokojnie dłonią w powietrzu na powitanie Jeta Choi z Krukolandii, potem też Borisa z daleka zauważyła, a w końcu minęła niemalże łukiem Chelsea, do której coraz mniej sympatii w niej było. Pal licho, że są z tego samego domu. Athena stanęła nagle przy strzelnicy i spojrzała po nagrodach. Nigdy nie była łasa na takie zabawy, ale teraz palcami przesuwała po sakiewce, która miała w kieszeni.
- Pled w czarne pióra hipogryfa... Niech mnie Helga trzyma w objęciach... I nauszniki z puchu memortków? - oczy tej Puchonce niemalże zaszkliły się od podniecenia. Wyciągnęła pospiesznie galeona i wrzuciła go do skrytki na pieniądze, dzięki czemu magicznie odblokowała się możliwość wykonywania zaklęć. Stanęła w rozkroku, pewna swego, wycelowała różdżką i... Kicha. Jej zaklęcie ledwo wyszło z różdżki, a już dosłownie bezradnie opadło na ziemię w wirującym błysku i zgasło.
- Co jest - mruknęła do siebie, pospiesznie wertując wzrokiem czy przypadkiem gdzieś jej magiczny patyk nie jest naruszony. Chyba dostałaby absurdalnej wścieklizny, gdyby okazało się, że różdżka, którą wybrała po tym, jak Rosier połamał jej pierwotnie wybraną u Ollivandera, też nie działa. Ale kilka inkantacji mówionych pod nosem działało, sprawdziła je wokoło na zapalającej się i gasnącej naprzemiennie lampie, potem na przyciągniętym do siebie kubku, który sekundę później wyrzuciła do śmietnika obok siebie. Może po prostu jej motywacja była kiepska?
Czując, że ktoś stanął obok, odezwała się:
- Możesz rzucać, mi coś kiepsko idzie. Zastanowię się trzy razy jeszcze, nim zainwestuję kolejnego galeona - powolnie cofnęła wzrok na tego ktosia i drgnął jej lekko, choć zauważalnie, kącik ust, gdy okazało się, że to Romanov.

rzut = 1 Y.Y

Why you should fall in love with a Hufflepuff girl?
Wiek:
17
Data:
08 gru 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
VII rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
11 cali, cis, włos z głowy wili
Zamożność:
skromny
Stan cywilny:
Boris Romanov
Posty: 70
Rejestracja: 06 lip 2023, 19:44

Nie był w nastroju. Grisha musiał uciec się do naprawdę poważnych gróźb, by przekonać brata do wyściubienia nosa z wieży Ravenclawu. Próbował po dobroci. Przekonywał, błagał, tłumaczył, że nie można tak po prostu zamykać się w skorupie przez jakąś dziewczynę. Nie rozumiał, że Mia Kruger nie była jakąś tam dziewczyną — była pierwszą wybranką jego serca. Pierwszą i w swoim obecnie pełnym dramatyzowania umyśle, na pewno ostatnią. Już się przecież nigdy nie zakocha. Już nigdy nie spojrzy na żadną tak, jak patrzył na Mię. Po co zresztą miałby to robić? Miałby pozwolić, by kolejna wyrwała mu serce z piersi przy byle okazji? Pozwolić, by jakiś psychol znów rzucił mu w twarz dokładną datą, w której…
Grisha miał rację. Nie mógł popadać w depresję. Musiał przewietrzyć się, zapomnieć, może się nawet trochę rozerwać. Próbował przekonywać samego siebie, że to dobry pomysł. Wkładając kurtkę myślał, że przecież chwila na jarmarku wcale go nie zabije. Jaka była szansa na to, że gdzieś tam natknie się na pannę Kruger? Jaka była szansa, że gdy ją zobaczy, odwróci wzrok z pogardą pokazując mu, jak już niewiele dla niego znaczy?
Całkiem duża. I Boris postanowił ją wykorzystać.
Nigdzie jej jednak nie spotkał. Na próżno było mu szukać właścicielki włosów złotych jak słońce, bo przecież ona była ponad jakieś tam szkolne jarmarki. Powinien to wiedzieć. Powinien przewidzieć, że to były tylko płonne nadzieje, które nie miały prawa się ziścić. Stał więc w towarzystwie swojego brata, kilku krukonów i puchonów, udając, że ich opowieści są nadzwyczaj interesujące. Od czasu do czasu wtrącał ciche „masakra”, albo „no co ty”, by udowodnić, że wcale nie zawędrował myślami gdzie indziej, na przykład do lochów. Już miał nawet poddać się, przeprosić zgromadzenie i wrócić do zamku, kiedy nagle dostrzegł kogoś, kogo widok wzbudził jego szczere zainteresowanie.
Nie była to Mia. Stojącej kilka metrów dalej puchonce daleko było do blondynki, w której żyłach płynęła krew wili, jednak nie można było odmówić jej urody. Tu jednak wcale nie urodę chodziło. Boris bez słowa opuścił towarzyszy i podszedł do Atheny, która skupiona wpatrywała się w swoją różdżkę, a na jej twarzy dało się wyczytać niezrozumienie. Stał, niby to wcale nie zainteresowany jej osobą, wpatrywał się w stoisko przed nimi, gdzie poustawiane były ruchome cele. Jak zacząć rozmowę? Powinien się przywitać? Przedstawić? Od razu zaznaczyć, z którym Romanovem ma do czynienia? Boris nie był dobry w te klocki, ale czuł, że musi zamienić z nią kilka słów. Łączył ich wspólny mianownik w postaci niestabilnego emocjonalnie Clouda Rosiera i choć krukon obiecał sobie zamknąć ten temat na zawsze, to jednak było to silniejsze od niego. Musiał… coś zrobić. Jakoś się odwdzięczyć. Zemścić. Cokolwiek.
Możesz rzucać, mi coś kiepsko idzie. Zastanowię się trzy razy jeszcze, nim zainwestuję kolejnego galeona — usłyszał nagle. Niewiele myśląc wyciągnął z kieszeni jedną złotą monetę, wrzucił ją do magicznej skrzynki, wycelował (niespecjalnie dokładnie) i wypowiedział zaklęcie, które oczywiście nie trafiło.
Widzisz? Tu wcale nie chodzi o umiejętności. To pułapka. Tak zarabiają pieniądze. Pozwolą wygrać jednej osobie, żeby potem zgarnąć dziewięć galeonów od dziewięciu przegranych. Nie martw się. Jeśli moje obliczenia są prawdziwe, to właśnie rzuciłem dziewiąte przegrane zaklęcie, co statystycznie sprawia, że jeśli spróbujesz jeszcze raz to trafisz. Możesz mi zaufać. — Mrugnął i uśmiechnął się do dziewczyny, patrząc na nią z góry z racji swojego wzrostu. Było mu jej żal. Nie dlatego, że nie trafiła, ale dlatego, że wylądowała w sytuacji, w której ktoś narzucił jej poślubienie kogoś, z kim nie dało się nawet normalnie porozmawiać, a co dopiero iść przez życie. Athena wydawała się przecież zawsze taka miła. Czym zasłużyła sobie na pokaranie jej kimś takim jak Rosier?
Jak tam twój narzeczony? Nadal jest narzeczonym? — zapytał nagle, przybierając pozorny, zdawkowy ton.
Wiek:
17
Data:
01 sty 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
Klasa VII
Pozycja w quidditchu:
nielot - kibic PUFFY WALCZĄCE
Różdzka:
9 cali, czarny orzech, włos z głowy północnicy, twarda
Zamożność:
bogaty
Stan cywilny:
planuję oddać serce borisowi
Athena Lestrange
Posty: 138
Rejestracja: 15 lip 2023, 22:42

Czy ta dziewoja miała jakiś dodatkowy zmysł, który mówił jej, z kim ma do czynienia, jeśli chodzi o bliźniaków Romanov? Nie. Ale widząc podchodzącego chłopaka z góry założyła, że ma do czynienia z, jej zdaniem, nieco bardziej społecznym Borisem. Nie wyobrażała sobie Grishy, który miałby do niej podejść w jakkolwiek swobodny sposób, bez dodatkowego powodu. Nie, żeby coś sobie zrobili w międzyczasie w szkole, ale ten tutaj wysoki młodzieniec miał chwilami możliwość być z Lestrange w parze na zajęciach. Może to wtedy obserwowała go ukradkiem, próbując porównać wszelkie "ten taki/tamten śmaki", gdy mieli z bratem na sobie szaty codzienne.
Niechętnie zmrużyła oczy, słuchając go i przyglądając się, jak i on felernie używa zaklęcia. To, że miała się tu dziać niesprawiedliwość przy tak banalnej grze sprawiło, że gdzieś w środku Puchonka zatrzęsła się z niezadowolenia. Rozejrzała się wokoło, szukając kogoś, kto by się tym podłym miejscem zajmował, ale że nikogo tu nie było, nie miała się komu poskarżyć, że to wbrew ostatnim dekretom o grach i zabawach pieniężnych.
- Zaufam ci, Boris, jedynie dlatego, bo nie dałeś ciała na zaliczeniu z zaklęć obronnych. Tak łatwo mnie do siebie nie przekonasz - dopowiedziała, wyraźnie rozbawiona tym, że już tu miała mu zaufać momentalnie. Broń Helgo, ona i zaufanie! Do tego trzeba wiele czasu i wiele rozmów. Delikatnie oparła palce wolnej dłoni na jego klatce i pchnęła go, powoli oraz ze stosownym wyważeniem. - Proszę mi tu się przesunąć lekko. Dziękuję - obróciła się, wrzuciła kolejny galeon, a następnie, uniósłszy dłoń z różdżką, syknęła cicho wybrane zaklęcie. Miała dziwny styl trzymania patyka pełnego mocy tak, że jej nadgarstek był ku górze. Może przypatrzyła to u kogoś z rodziny, kto wie. Tak czy inaczej, złote pasma nagle wystrzeliły do celu i rozbiły go w brokatowe drobinki. Momentalnie spojrzała na Borisa, wydając z siebie krótki, cichy okrzyk zadowolenia, po czym poklepała go po ramieniu, jakby był grzecznym puffkiem.
- Miałeś rację! - jakiś skrzat pojawił się nagle z trzaskiem dla swojego gatunku charakterystycznym i wyciągnął spod blatu nagrody. Athena miała sobie już jakąś wybrać, gdy Romanov wyraźnie nie wiedząc, jak działa na nią temat Rosiera, wzięła głębszy wdech w płuca. Wskazała bezradnie na nagrody, spoglądając jednak wprost w oczy Krukona. Milczała chwilę, nagle uśmiechając się nieco szerzej.
- Nadal to dobre słowo, chociaż ujęłabym to prędzej jako... Jeszcze. Jeszcze jest narzeczonym - spochmurniała momentalnie, bo naprawdę historia z Rosierem była dla niej dziwna. Nad wyraz nietypowa. Dla niej narzeczeństwo oznaczało, przynajmniej pierwotnie, że się poznają i tak dalej, może polubią, a może coś znajdą wspólnego w tym wszystkim. On jednak wolał poznawać inne osoby, a nie ją. I to ją ubodło chyba bardziej, niż złamanie jej różdżki czy ignorowanie prezentu na urodziny czy mikołajki. Szarpnąwszy zębami swoją dolną wargę, przesunęła szczupłymi palcami po materiale pledów, które tak jej się podobały wcześniej. Teraz nie była przekonana czy chce kolejny koc. Nawet, jeśli jest on z hipogryfich piór.
- Pled z piór hipogryfa, ten czarny, barwiony czy... Nauszniki z puchu memortków? Jak myślisz? - skoro ją wsparł w kwestii gry, mógł też jej podpowiedzieć w wyborze nagrody. - A skąd w ogóle pytanie o mojego narzeczonego? - dopytała, wyraźnie ironicznie rozbawiona, gdy mówiła ostatnie dwa słowa. Athena nie była głupiutka. Była wyniosła, gdy trzeba było, a pokorna, gdy uznała to za sensowne. Miała uszy dookoła głowy i stosownie sondowała ewentualne plotki, choć sama w nich uczestniczyć nie lubiła. I do niej dotarło dużo wymownych sugestii pod adresem Clouda. Tylko nie miała z kim ich skonfrontować. Albo nie chciała już, uznając sprawę za straconą.

Why you should fall in love with a Hufflepuff girl?
Wiek:
17
Data:
08 gru 2007
Genetyka:
Czarodziej
Krew:
Ród szlachecki
Zdrowie:
100
Zawód:
VII rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
11 cali, cis, włos z głowy wili
Zamożność:
skromny
Stan cywilny:
Boris Romanov
Posty: 70
Rejestracja: 06 lip 2023, 19:44

Czyli wiedziała. Wiedziała, że nie jest Grishą, za co w duchu przyznał jej jeden, mały punkcik. Osobiście lubił zabawy, w których wraz z bratem zamieniali się miejscami i udawali siebie nawzajem, jednak jeszcze bardziej lubił, gdy ktoś zadał sobie trochę więcej trudu i nauczył się na co zwrócić uwagę, by ich rozróżnić. Athena w dodatku wydawała się bardzo pewna siebie, co tylko lepiej o niej świadczyło — ewidentnie nie zgadywała. „Zaufam ci, Boris” brzmiało w jej ustach jak obietnica, a sam Romanov skwitował jej słowa delikatnym uniesieniem kącików ust, które po chwili uniosły się jeszcze wyżej, gdy tylko dłoń puchonki dotknęła jego piersi. Odsunął się o krok, robiąc jej miejsce i stanął za nią. Gdy dziewczyna gotowa była na ponowne rzucenie zaklęcia, pochylił się nieco i może trochę do siebie, może jednak bardziej do dziewczyny, szepnął:
Trzymam kciuki
Udało się. Athena zadowolona poklepała go po ramieniu, co było nad wyraz powściągliwym wyrazem radości. Myślał raczej, że zacznie podskakiwać ze szczęścia, albo co lepsze — rzuci mu się w ramiona. Poklepanie go więc po ramieniu wydało mu się dość niespotykane.
Może wybrał zły moment, by zagadnąć ją o Rosiera. Może w ogóle nie powinien był tego robić. Może ten temat powinien zostać całkiem zamknięty, a sam Boris zamiast podchodzić do panienki Lestrange, powinien udać się prosto do zamku. Teraz było już jednak za późno. Pytanie padło z jego ust, a reakcja Atheny jasno świadczyła, że to nie jest dla niej najwygodniejszy temat.
Skwitował jej odpowiedź krótkim „hm”, a kiedy spojrzała mu w oczy, sam do końca nie wiedział jak to wszystko skomentować. Powiedzieć, że pytał z ciekawości? Udawać, że nie kryło się za jego pytaniem żadne drugie dno? A może lepiej wyłożyć jej całą prawdę?
Nauszniki — odparł, ciesząc się, że Athena na chwilę zmieniła temat. Sięgnął po rzeczone nauszniki i założył je dziewczynie na głowę.— Będą pasować ci do oczu. Zresztą ładnemu we wszystkim ładnie.
W żadnym wypadku nie zamierzał jej podrywać. Obiecał sobie przecież zero romansów do pięćdziesiątki. Wystarczył mu ten jeden raz, sparzył się i nie miał zamiaru dotykać znów gorącego. Chciał być jednak dla niej miły, Athena zasłużyła na to, by ktoś powiedział jej komplement od czasu do czasu, a nie sądził, by otrzymywała takich wiele od swojego narzeczonego. Jemu naprawdę było jej szkoda. Tym bardziej biorąc pod uwagę to, co miał jej zaraz powiedzieć.
Chodzi o to, Athena… że miałem dziewczynę. Nie, wróć, MYŚLAŁEM, że miałem dziewczynę. Okazało się jednak, że ta dziewczyna i twój narzeczony… nie wiem jak to ładnie ująć w słowach… Mają gdzieś to, że istnieję ja i że istniejesz ty. Przykro mi, że ci tu o tym mówię, ale gdybym był na twoim miejscu, to chyba wolałbym wiedzieć. Zerwij zaręczyny. On nie zasługuje na ciebie. Rosier nie dorasta ci do pięt a nie sądzę, żeby twojej rodzinie zależało na twoim cierpieniu — powiedział. Wziął głęboki wdech, po czym dodał jeszcze: — Przecież i tak go nie kochasz. Nie pozwól by zniszczył, zdeptał twoje nazwisko. Bo to jest właśnie to, co on teraz robi. Kim w ogóle jest Rosier? Przybłędą. Nie pozwól mu się tak traktować. Jesteś Athena Lestrange, a twoje nazwisko to wizytówka.
Wiek:
17
Data:
05 kwie 2007
Genetyka:
Pół-Wila
Krew:
Półkrwi
Zdrowie:
100
Zawód:
VII rok
Pozycja w quidditchu:
nielot
Różdzka:
włos z głowy wili, orzech, 9 cali, bardzo giętka
Zamożność:
bardzo bogaty
Stan cywilny:
to skomplikowane
Mia Kruger
Posty: 144
Rejestracja: 08 sie 2023, 0:34

Wszystko było nie tak, jak powinno być i Mia nie miała pojęcia jak to wszystko naprawić. Jej relacja z Rosierem ze skomplikowanej, ale zakończonej zmieniła swój status do jeszcze bardziej skomplikowanej i niekoniecznie zakończonej. Jej relacja z Romanovem w ułamku sekundy stała się definitywnie zakończona, choć sama zainteresowana nie do końca się z tym zgadzała. Nie ma się też jej co dziwić, bo to nie była jej decyzja. Nikt też nie wysłuchał jej strony. A Boris zdecydowanie powinien wysłuchać jej punktu widzenia, zamiast kończyć wszystko, zanim na dobre się rozpoczęło. Nie uważała, że go zdradziła. Nie mogła go zdradzić, skoro z nim nie była, choć najwidoczniej Krukon miał zgoła inne podejście do całej tej sytuacji. I chciała to wyjaśnić, choć na dobrą sprawę nie wiedziała jak, po co i przede wszystkim dlaczego. Nie mogła być z Romanovem, jeśli jej mózg zainfekowany był Rosierem. Nie mogła też być z Rosierem, bo miał tę przeklętą narzeczoną, która wydawała się być całkowitym przeciwieństwem Mii. Była niska, miała ciemne włosy i niezdrowo jasne oczy i była Puchonką. To wszystko nie miało sensu i było bardziej skomplikowane, niż powinno.
Najlepiej by było gdyby zamknęła się w dormitorium i skupiła się na swoich rysunkach, całkowicie zapominając o istnieniu gatunku męskiego. Powinna razem z siostrami przeglądać katalogi wysyłkowe i z szerokim uśmiechem na twarzy skreślać kolejne pozycje do zamówienia. Wydanie horrendalnej kwoty mogłoby przynieść odrobinę spokoju. Czas spędzony z Sao i Moniką też. Nigdy jednak nie robiła tego, co najlepsze, dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej? Ubrała się cieplutko, bo miała wrażenie, że zima w tym roku nigdy się nie skończy i nie odpuści, założyła swój cieplutki brązowy płaszcz, który pasował do jej mało atrakcyjnych, ale wyjątkowo ciepłych butów, założyła spodnie, co w jej przypadku było jednak rzadkością i dwa swetry, a potem szczelnie owinęła się swoim szalikiem, świadczącym o przynależności do domu Salazara Slytherina. Bez większego zastanowienia ruszyła na Jarmark, przekonana, że skoro wszyscy uczniowie tam spędzali zimowe weekendy i wydawali swoje kieszonkowe, tak któryś z jej obecnych dylematów też tam będzie.
Mimowolnie panna Kruger miała swój typ chłopca, który sprawiał, że na chwilę zapominała języka w gębie. Chłopiec taki musiał mieć koniecznie ciemne oczy, mieć ciemne włosy i mieć powyżej stu dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu. Teraz dostrzegała plusy posiadania takiego typu. Z jej perspektywy łatwo było wyłuskać wysokich brunetów, których wbrew pozorom w Hogwarcie nie było aż tak wielu. Kiedy zobaczyła wierną kopię swojego głównego problemu, bez zastanowienia ruszyła w jego kierunku, żeby zapytać bez większych szczegółów:
- Gdzie jest Boris? - a głupi Grisha, bez większego zastanowienia wskazał jej palcem w kierunku Strzelnicy. Z daleka zobaczyła plecy Romanova, ale dopiero jak znalazła się dostatecznie blisko, dostrzegła też jego towarzystwo. Nie odezwała się jednak ani słowem, kiedy wyciągnęła galeona, żeby opłacić swoją próbę. Stała tuż za plecami Romanova, w sam raz, żeby usłyszeć jego płonną przemowę. Miała ochotę przycisnąć mu różdżkę do karku i zaklęciem odciąć bezpowrotnie język za wszystko to, co właśnie powiedział. Fakt, że rozmawiał z małą Lestrange, że stał tak blisko niej i strzelał sobie z tą małą Puchonką zaklęciami jak gdyby nigdy nic, sprawił, że wściekłość i zazdrość wypełniły ją jak nigdy wcześniej. Oddała swój strzał nader celnie i poczuła na sobie spojrzenie Krukona i jego towarzyszki.
- Zatrzymaj nagrody pocieszenia, Lestrange - powiedziała pełnym wyższości tonem, zanim odeszła starając się nie patrzeć w oczy Borisowi. Łzy dość szybko zamazały jej ostrość widzenia, a ona jedyne, o czym mogła teraz myśleć, to jak najszybsze dostanie się do lasu.

[z/t i wypadło 9 jak coś]

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
You wanna guess the color of my underwear
You wanna know what I got goin' on down there
Is it pretty in pink or all see-through?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jarmark Zimowy 2024”